sobota, 25 czerwca 2016

Listy do...

Poniżej trzy listy do.... Są one efektem dyskusji z moją córką. Trochę z humorem, a trochę jest to wezwanie do refleksji nad zasadnością takich argumentacji, czy tego typu retoryki. Listów można by napisać na pewno więcej, np. Drogi cesacjonisto, supralapsarianisto, anihilacjonisto itd., ale czy to praktyczne ;-)  ?


Drogi Kalwinisto!
Z całym szacunkiem do twojej wiedzy, logiki, mądrości  - jednak nie mogę zgodzić się z ideą nieutracalności zbawienia. Oczywiście Jezus jest sprawcą i dokończycielem, i oczywiście utwierdzi nas aż do końca i zbawienie moje jest pewne. I mam radość z tego, że to całkowicie z łaski. Nie chcę wchodzić w teologiczną dyskusję, bo wiem, że byłaby ona skomplikowana i pewnie w większości kwestii byśmy się zgodzili, ale inaczej je nazywamy i też wiem, że kalwinizm nie kończy się na stwierdzeniu: raz zbawiony-na zawsze zbawiony. Jednak zastanawiam się jaka jest PRAKTYCZNOŚĆ głoszenia nieutracalności. Czy  jesteśmy w stanie ocenić, czy ktoś miał i utracił – czy raczej w ogóle się nie nawrócił – co za różnica? Czy inaczej będziemy traktować takiego gościa? Czy może chodzi o nas samych – jako kalwiniści bardziej się cieszymy, uświęcamy itp niż zwykli chrześcijanie? WIARA (Mk.16,16) jest pewnością, dziś(!) i to warto głosić. Wg mnie jest tyle ważniejszych spraw i tak dużo pracy dla ewangelii (żeby chociaż niektórzy byli zbawieni) – że kalwinizm jest nie tylko niepotrzebnym, niepraktycznym zajmowaniem czasu, ale też dzieli chrześcijan.
Twój oddany Zielonoświątkowiec
 ***
Drogi Protestancie!
Z całym szacunkiem dla Twojej gorliwości o czystość Bożej nauki i znajomość Słowa - jednak nie mogę się zgodzić z zasadnością głoszenia przez Ciebie waszych Pięciu Tez (5x sola). W tej chwili poruszę głównie kwestię zbawienia, bo mam wrażenie, że Ty i Tobie podobni najczęściej o nią kopie kruszycie. Twierdzicie, że zbawienie jest TYLKO z łaski, JEDYNIE przez wiarę i że można być go PEWNYM już teraz. Nie chcę wchodzić w teologiczną dyskusję, bo wiem że byłaby ona skomplikowana, a każda ze stron miałaby na poparcie swojej tezy mnóstwo wersetów biblijnych. Tak naprawdę uważam, że w wielu punktach byśmy się zgodzili, tylko inaczej je ujmujemy. Zdaję też sobie sprawę, że zbawcza wiara w waszym rozumieniu nie może istnieć bez uczynków. Jednak zastanawiam się, jaka jest PRAKTYCZNOŚĆ głoszenia zbawienia tylko z łaski i tylko przez wiarę. Czy możemy ocenić, czy wiara drugiego człowieka jest wiarą zbawczą, czy raczej taką, jaką mają i demony? Dlaczego upieracie się by odrzucać uczynki i nie nadawać im roli w zbawieniu, skoro tak czy inaczej potrzeba, by chrześcijanin wydawał owoc? A może chodzi o nas samych, byśmy mieli świadomość, że zbawienie w całości jest od Boga? Jednak- czy i my tego nie mówimy? A przede wszystkim, jak można mówić, że jest się pewnym zbawienia, jeśli (zgodzimy się przecież) zbawienie można utracić, nie żyjąc pobożnym życiem, trwając uparcie w grzechu? Wg mnie lepiej głosić NADZIEJĘ (p.1811 KKK)  zbawienia, a nie pewność i kłaść nacisk na to, co mówi Jakub "Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić?". Jakub napisał bardzo praktyczny list i tak też powinniśmy moim zdaniem żyć- nie zastanawiając się, czy to sama wiara zbawia czy potrzeba też do tego uczynków.  Przecież uczynki i tak są konieczne! Wreszcie, jest tyle spraw którymi Kościół powinien się zajmować, tyle dobrych uczynków do spełnienia (wszak do nich jesteśmy powołani!), a wy dla tego typu tez odłączyliście się od nas i uczyniliście rozłam w Kościele Jezusa Chrystusa. Nie dość, że na wieki spowodowało to różne nieprzyjemności między chrześcijanami, to zmarnowało nasz cenny czas życia na ziemi, który moglibyśmy spędzać na wypełnianiu Pisma, a nie na zawiłych dyskusjach teologicznych, które można by nieraz nazwać kosmetycznymi.
Twój wierny Katolik
 ***
Drodzy Katolicy i Protestanci! (nie uogólniam do “drodzy Chrześcijanie”, bo sami nie jesteście pewni, czy ci drudzy to jeszcze chrześcijanie)
Podziwiam wasze badanie pisma, teorie o zbawieniu, sakramenty, uczynki; ale powiedzcie mi jaka jest PRAKTYCZNOŚĆ waszej wiary i nadziei? Przecież wszyscy ludzie stworzeni są na obraz Boga i mają w sobie dobro. O żadnym człowieku nie można powiedzieć (chyba się zgodzicie), że jest całkowicie zły. Przecież nawet Hitler potrafił powiedzieć coś miłego, no i sami mówicie, że wykonał przecież wolę Bożą. Dalibyście spokój z tą nienawiścią grzechu - i tak w końcu wszyscy idziemy na to samo miejsce. Jestem przekonany, że wgłębianie się w intelektualne spory, logiczne wywody, analizy i rozprawki na temat “co Jezus miał na myśli, mówiąc...” – to wszystko to tylko wodotryski ludzkiego mózgu prowadzące do obłędu i rozchwiania emocjonalnego prostych ludzi (a przecież w wielu przypadkach myślimy tak samo i łączy nas Boża miłość). Nazwijmy po imieniu to co robicie – jest to ZWIEDZENIE. Weźmy np. taką pokutę – jedni idą do konfesjonału, inni mówią, że mówią to Bogu – kto to sprawdzi? Jaka to różnica? Czy mam inaczej traktować takiego gościa, który wyspowiadał się człowiekowi, czy też Bogu? Przecież i jedni i drudzy to samo potem robią. A jeżeli o mnie chodzi – wstrzymuję się, aby ktoś nie myślał o mnie więcej nad to, co u mnie widzi lub co ode mnie słyszy. Starajcie się więc czynić dobrze wszystkim, a nie tylko domownikom wiary. Wiara, nadzieja... ok, ale napisano: największa z nich jest MIŁOŚĆ (1Kor.13,13). Głośmy MIŁOŚĆ! Bóg kocha wszystkich ludzi, więc po co podziały (zauważcie - u nas nie ma podziałów!). Pokój i miłość ludziom dobrej woli!
Wasz pełen nadziei Uniwersalista