poniedziałek, 23 grudnia 2019
Obraz - ikona
środa, 18 grudnia 2019
Artystyczna ignorancja
„Ambicja jest bardzo ważną cechą każdego artysty, od której często zależy jego wielkość i znaczenie. Lecz wielu twórcom jej brak. Sukcesy odniesione we wczesnej działalności przekształcają się zwykle w twórczość szablonową. To, co niegdyś było działaniem twórczym, odkrywaniem nowych zasad, staje się sztuczką, tanią zdobyczą. Artysta tego typu szybko idzie w cień i kończy przeważnie marnie. Było paru wielkich twórców, którzy skończyli właśnie w ten sposób. Inną pokusą artysty jest ograniczenie się do minimum, używanie swojego talentu po to tylko, aby zarobić, stać się bardziej popularnym. Np. w historii jazzu figurują dwie postacie, których kariery warto porównać Jelly Roll Morton i Louis Armstrong. Wzrost popularności jazzu w muzyce amerykańskiej wzbudził ogromną pokusę bycia komercyjnym i chętnie słuchanym. Uległ temu Louis Armstrong. Około 1930 roku jego twórczość nabrała już posmaku komercyjnego, obniżyła loty, stała się pełna trików, efektów. I chociaż po latach znów próbował komponować coś dobrego i twórczego, próby te nie powiodły się. Zakończył na poziomie clowna śpiewającego kołysanki telewizyjne w złym guście. Lecz mimo to był wielkim muzykiem i trębaczem i aby się o tym przekonać należałoby posłuchać jego „Hot Five” lub „Hot Seven” z lat 1926-27 albo czegoś z wczesnej działalności z King Oliver Creole Jazz Band z lat 1922-23. Na szczęście mamy jeszcze te nagrania i możemy je przesłuchać. Po kryzysie w 1929 roku nastały trudne czasy dla muzyków. Dobra jakościowo muzyka straciła znaczenie; tłumy zaczęły się lubować w czymś sentymentalnym i lekkim. Zrodziła się więc pokusa, by zadośćuczynić tym złym gustom. Jak zawsze oprócz osobistej słabości i grzeszności winne też było społeczeństwo, ówczesna sytuacja, oddziaływanie środowiska. Jednakże Jelly Roll Morton, wielki pianista jazzowy, odmówił zdrady twórczości dla banału. Walczył o jakość muzyki i zasady, za którymi się opowiadał. W rezultacie tego pozostał wielkim artystą, który zapisał rozdział w każdej wartościowej części muzyki jazzowej. Lecz w pamięci tłumów, którym odmówił roli błazna i dostawcy melodyjek, nie pozostał długo. Z tego powodu przez wiele lat cierpiał ubóstwo i pogardę, podobnie jak wielu innych wielkich muzyków jazzowych, którzy w latach trzydziestych cierpieli głód, a nawet umierali z niedostatku. Nie wolno nam jednak z tego wnioskować, że sama rozrywka jest czymś złym. Każda twórczość jest poniekąd rozrywką - możliwością daną przez Boga do niesienia odprężenia poprzez dobrą muzykę, sztukę czy książkę. Nie ma nic złego w balladzie, muzyce tanecznej (Mozart komponował także utwory taneczne), w kręceniu filmów rysunkowych, malowaniu plakatów czy ilustracji. Pamiętajmy jednak o jakości!”
środa, 6 listopada 2019
Po co wolność?
Macie przecież telewizję
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież Interwizję, Eurowizję
Na tym świecie każdy chce pieniądze i koncerny
Kilku frajerów rządzi świata tego polityką
Najpotężniejsi z nich myślą o władzy nad galaktyką
Co tu dzieje się od lat
Jaki wokół siebie szum wytwarza ten fatalny świat
Co za fatalny świat
W historii Polski niewiele pokoleń żyło w wolnym kraju, natomiast każde pokolenie na pewno pamięta walkę o wolność. I w tym czasie, kiedy Polska jest od 123 lat pod zaborami , młode pokolenie krzyczy: „Byliśmy niewolnikami trzech cesarzy, ale my mamy w dupie cesarzy, jesteśmy wolnymi ludźmi.” A dzisiaj pan Morawiecki mówi, że to „PiS daje wolność.”
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież chleb i igrzyska
Macie przecież filmy fantastyczne
Czasem zezwolenie demonstracji ulicznych
Macie przecież tyle pieniędzy
Wolność. Po co wam wolność?
I będziecie ich mieć coraz więcej.
Postawiony 136 lat temu posąg statui wolności (Wolność Opromieniająca Świat), mający ponad 90m wysokości i ważący 226 ton, jest darem Francji dla USA mający upamiętniać przymierze tych krajów w czasie wojny o niepodległość. Ciekawostką jest fakt, że właścicielem firmy produkującej autoryzowane repliki statui jest Rumun, który z wielkim trudem wyzwolił się z komunistycznej niewoli swojego kraju (siedział wiele lat w więzieniu) i znalazł prawdziwą wolność w Ameryce. Jego ideą jest zatrudnianie samych imigrantów.
Ku słońcu świata nowego
Zbudujemy nowy most
Imienia przewodniczącego
„Będziemy gotowi znosić utratę wszystkich dóbr, naszego dobrego imienia, naszego życia i wszystkiego co mamy. Ale nigdy nie pozwolimy na to, aby wyrwano nam Ewangelię, naszą wiarę i Jezusa Chrystusa. Niechże będzie więc przeklęta taka pokora, która się uniża i poddaje! O nie! Raczej niechaj każdy wierzący chrześcijanin w tych rzeczach będzie dumny i niechaj nikogo nie oszczędza, w przeciwnym bowiem razie zaparłby się Chrystusa. Dlatego też z Bożą pomocą czoło moje będzie twardsze aniżeli czoło wszystkich innych ludzi. Tak rad jestem z całego serca, że takie stanowisko wydaje się być buntowniczym i upartym, ale tutaj wyznaję, że jestem i zawsze będę nieugiętym i surowym, i nie cofnę się nawet o cal przed żadnym stworzeniem. Miłość ustępuje miejsca, albowiem ona wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi (1 Kor 13:7), ale wiara nie ustępuje... Jeśli chodzi o wiarę, powinniśmy być nieprzezwyciężeni i twardsi aniżeli diament, natomiast jeśli chodzi o miłość, powinniśmy być delikatni i bardziej giętcy aniżeli trzcina albo liść, który drży na wietrze, gotowe poddać się wszystkiemu".
sobota, 7 września 2019
Czy heavy metal jest muzycznym jazgotem?
A spójrzmy na takiego Kirka Franklina - gwiazda gospel, zdobywca wielu nagród, m.in. 13 razy Grammy. Któż by śmiał zaprzeczyć, że ma wielki wpływ na chrześcijaństwo w USA. Oczywiście, że ma wielki wpływ, ale przeciwny Ewangelii. Podczas jednego z koncertów pewien kaznodzieja przed wejściem głośno demaskował wartości jakie głosi gwiazda gospel. Gdy Kirk wyszedł do niego w asyście trzech ochroniarzy, kaznodzieja nie chciał z nim rozmawiać i nawet nie podał mu ręki, twierdząc, że Franklin głosi inną ewangelię. Ewangelię liberalną, powierzchowną, jednostronną, w otoczeniu uśmiechniętych i roztańczonych panienek. Jest to gdzieś sfilmowane na YT.
Zaznaczam, że w tym artykule nie chcę wydawać kategorycznych wyroków, lecz raczej chciałbym szerzej spojrzeć na temat muzyki chrześcijańskiej.
Ostatnio słucham chrześcijańskiej kapeli metalowej Demon Hunter. Ich muzyka przypomina trochę Metallicę i Depeche Mode. W tym roku pierwszy raz nagrali płytę balladową („Peace”). A wiadomo, że metalowcy są najlepsi w balladach. Można też obejrzeć na YT ich koncert balladowo - akustyczny w jednym z amerykańskich kościołów. Chłopaki ubrali nawet eleganckie garnitury.
Podoba mi się ich muzyka, ale przede wszystkim podoba mi się ich przesłanie. Tutaj moja ulubiona piosenka DH - "Strach nie jest moim przewodnikiem", w której autor nawiązuje do 1 Listu Jana 2,19 o tych, którzy byli wśród nas, ale wyszli; a także do Mat 10,33 - o tym, by w uciskach i prześladowaniach nie zaprzeczać Chrystusowi, nie ulegać strachowi, nawet jeśli oznacza to oddanie życia. Okładka płyty - to ciekawa, symboliczna grafika głowy demona z dziurą od wystrzału. Zresztą w różnych wersjach pojawia się ona na każdej płycie Łowcy Demonów. Symbolika, ideologia, ubiory, grafika, koncerty - wszystko to może być dla wielu chrześcijan nie do przyjęcia. Amen - niech tak będzie, ale nic ponadto. Niech z naszych ust nie wychodzi zajadła krytyka, a w sercu nie pielęgnujmy niepotrzebnych poglądów. Takich jak na przykład: Granie lub słuchanie muzyki nie takiej jak w kościele, jest naśladowaniem świata. Tu i ówdzie słychać gniewne zdania: Chrześcijanie nie powinni grać świeckiej muzyki, a metalu to już w ogóle! A czy w kościołach nie korzystamy z dorobku współczesnej muzyki rozrywkowej?1 A siedemnasto i osiemnastowieczne hymny i pieśni ze Śpiewnika Pielgrzyma czyż nie są śpiewane wg muzyki z tamtych lat. A niektóre Psalmy w Biblii, czyż nie są napisane na melodię z Gat - czyli z kraju Filistynów - wrogów Izraela? Żyjemy w tym świecie i komponujemy wg ogólnych schematów. Zatem na czym innym polega "nieupodobnianie się do tego świata". Już bardziej duchowo upodabnia się do tego świata wspomniany Kirk Franklin, a przecież jego muzyka wyrosła w ewangeliczynch kościołach, czerpie swoje korzenie z muzyki negro spiritual & gospel z czasów niewolnictwa w XVIII w.
Nie znam życia prywatnego członków zespołu Demon Hunter. Nie wiem jak wychowują swoje dzieci, czy się modlą, czy są aktywni w swoich kościołach. Mogę tylko domyślać się, że chcą podobać się Bogu. Ostatecznie Bóg ich oceni, gdyż przed oczyma Pana jawne są wszystkie drogi człowieka i On zważa na wszystkie jego ścieżki. Prz 5,21
Wyszukałem w Internecie kilka różnych wypowiedzi z różnych lat, lidera, autora tekstów i wokalisty grupy – Ryana Clarka. Wierzę, że te obszerne fragmenty wywiadów będą dla czytelnika ciekawe i pożyteczne.
Myślę, że rynek chrześcijański służy ogromnemu celowi właśnie z tego, co widzę i słyszę od fanów. Ludziom, dla których nie ma sensu nasze granie, mogłem pokazać listy od fanów, które świadczą o wielkiej potrzebie i wartości naszej muzyki. O tym też jest kolejna piosenka na płycie. Chodzi o ludzi, którzy mówią, że to, co robimy, nie jest pracą dla Królestwa Bożego, i że jest bluźniercze lub cokolwiek innego. Dla legalistycznych chrześcijańskich umysłów granie heavy metalowej muzyki chrześcijańskiej nie ma sensu. Mówię o tym trochę w piosence „Our Faces Fall Apart”.
1[np: Dziękuj Mu - Go West - Pet Shop Boys (Village People), Jesteś Królem - With Or Without You - U2]
„Byłam ambasadorką Szatana”: jak Bóg użył świadectwa Alice Coopera, by uwolnić czarownicę
Simone Peer nigdy nie widziała niczego złego w posługiwaniu się białą magią. W jej rozumieniu była to „dobra strona” okultyzmu.
– Byłam „białą czarownicą” i zajmowałam się „białą magią”, boską i niebiańską – powiedziała Simone.
Simone w swoim życiu doświadczyła wielu… nieprzyjemności
Kiedy Simone dorastała, uczyła się o okultyzmie od swojej matki, która kontaktowała się z mediami i duchami.
– Horoskopy, numerologia, plansza Ouija, widzenie duchów, zjawiska nadprzyrodzone… To była codzienność – wspominała.
Jednak w świat ten najbardziej wciągnęła ją przemoc fizyczna i słowna, której doświadczyła ze strony bliskiego członka rodziny i fakt, że w wieku 5 lat była molestowana przez sąsiada. Nigdy nikomu o tym nie powiedziała.
– Chyba wydawało mi się, że nie da się mnie kochać. Myślałam, że jestem bezwartościowa – powiedziała Simone.
Te odczucia wprowadziły nastolatkę w życie pełne chaosu, narkotyków i alkoholu. W czasie liceum i studiów Simone myślała nawet o samobójstwie.
W poszukiwaniu prawdy
W trakcie przerwy od nauki poznała kobietę, która nauczyła ją, jak czytać z kart tarota. Dla Simone był to początek odnajdywania odpowiedzi i prawdy.
– Moją uwagę przyciągały różne szczegóły kart. To w pewnym sensie otwierało drzwi po tej niewidzialnej stronie i ujawniało mi różne sekrety – mówiła.
Simone zaangażowała się w praktykowanie ruchu New Age. W wieku 20 lat okrzyknęła się mianem białej czarownicy. Była przekonana, że jej praktyki były „dobre” dla ludzi, a w szczególności dla niej samej.
– Wierzyłam, że jeśli będę coraz bardziej i bardziej podążać za światłem, odnajdę odpowiedź na pytanie, co jest ze mną nie tak. Sądziłam, że to mnie jakoś naprawi, że będzie lepiej – mówiła.
Światło, moc, reinkarnacja i… ciągła pustka
Kolejne 30 lat spędziła na poszukiwaniu oświecenia. Osiągnęła najwyższy poziom białej magii i została arcykapłanką. Poprzez Santerię i inne formy duchowości i okultyzmu Simone brała też udział w składaniu ofiar ze zwierząt.
– Przelewanie krwi oczyszczało nas, uzdrawiało i dodawało mocy. Pozwalało również przechodzić kolejne poziomy inicjacji – powiedziała.
Niektórzy nauczali, że można było stać się jak Jezus, stając się bogiem poprzez reinkarnację i podążanie za „światłem”. Jezusa uważano jednak jedynie za nauczyciela, który osiągnął najwyższy stan oświecenia.
– Kiedy robi się to wciąż i wciąż, jest się wypełnionym światłem. Człowiek staje się światłem, które wraca i karmi inne dusze wspinające się po drabinie reinkarnacji – opowiadała.
Jednak niezależnie od tego, jak wysoko się wspinała i jak „oświecona” była, Simone wciąż nie mogła zapełnić pewnej pustki w sobie.
„…najbardziej uderzył mnie fakt, że uważałam się za Boga”
– Wiele aspektów duchowej drogi bardzo mi się podobało. Uszczęśliwiały mnie, jednak moje życie było tego zupełnym przeciwieństwem. Tkwiłam wówczas w najgłębszym, najciemniejszym dole. Na tym polega ten piękny podstęp – wspominała.
W 2017 r. Simone desperacko poszukiwała prawdy i pokoju. Natknęła się wtedy na nagranie sławnego wokalisty heavy-metalowego, Alice Coopera. Mówił o tym, jak jedyny i prawdziwy Jezus Chrystus uwolnił go od alkoholizmu i dał mu nowe życie.
– Zrozumiałam, że byłam ambasadorką Szatana – wyznała Simone. – Nie wiedziałam nawet, co to znaczy mieć Jezusa. Zupełnie tego nie rozumiałam, wiedziałam jedynie, że moje serce pękło, wiedziałam, że On tam był. Wiedziałam, że powiedziałam „tak”. Pomodliłam się modlitwą zbawienia. Kiedy doszłam do punktów skruchy, najbardziej uderzył mnie fakt, że uważałam się za Boga. Sądziłam, że moje zaklęcia nie były manipulacją innych ludzi i rzeczy. Powiedziałam to na głos i wyciągnęłam rękę do Boga. Prosiłam, pokutowałam i modliłam się nad sobą.
Wiadomość „Do wszystkich tych, którzy przeszli taką drogę, jak ja…”
W ciągu następnych tygodni Simone wyrzuciła wszystko, co było powiązane z okultyzmem. Zaczęła także chodzić do kościoła, gdzie przeszła przez proces uwolnienia od demonicznych mocy.
– Nie wiem, od ilu demonów mnie uratowano. Zarówno w sercu, jak i w duszy czułam się wolna – mówiła. Dziś Simone jest certyfikowanym coachem. Naucza, że prawdziwym światłem świata jest Jezus i że to w Nim można odnaleźć wszystko, czego się potrzebuje.– Do wszystkich tych, którzy przeszli taką drogę, jak ja: odpowiedzią, której szukacie, jest Jezus. Naprawdę – powiedziała Simone.
Autor: Michelle Wilson
Źródło: CBN News