sobota, 18 listopada 2023

Brian Blade – perkusyjny malarz

Słuchając ostatnich albumów Briana Blade’a wydanych przez Blue Note ze swoim zespołem Fellowship, można odczuć, że jego muzyka jest bardzo duchowa. Jako syn pastora baptystów od dziecka muzykował i przesiąkał duchowością chrześcijańską. Swoją osobowością zaszczycił wiele jazzowych składów i nie tylko.                                                                                                           
Duchowość w muzyce                                                                                                                                                                         Zaczął grać na perkusji w kościele w wieku 13 lat, gdy jego starszy brat (też perkusista) musiał wyjechać na studia. Siłą rzeczy nauczył się służyć Bogu swoim talentem. Ojciec jest pastorem w kościele baptystów w Zion w Shreveport. Jest też świetnym piosenkarzem. Mama jest nauczycielką w przedszkolu. W domu zawsze było dużo muzyki i rodzice zawsze wspierali dzieci we wszystkim, co zamierzali zrobić. 


Brian opowiada o swojej muzycznej misji:

„Chcę, żeby muzyka docierała do ludzi. Chcę dawać im nadzieję i odrobinę radości. Muzyka ma właściwości terapeutyczne, dotyka, dociera do najgłębszych części serca i uzdrawia. Czy świat potrzebuje uzdrowienia? Och, absolutnie, szczególnie w tym kraju (USA). Mamy mnóstwo problemów, które sami stwarzamy. Dzieci i broń. To musi się skończyć. To jest nie do przyjęcia, jeśli chodzi o kodeks moralny. Trochę zgubiliśmy drogę. W zeszłym tygodniu młody sześciolatek przyniósł do szkoły broń i zastrzelił kolegę z klasy. (…) Chcę nagrać płytę, która będzie bardziej bezpośrednio nawiązywać do moich korzeni, gdy dorastałem w kościele Zion. Nagraliśmy już dwie święte (sakralne, poświęcone) płyty. Jeśli muzyka jest dla ciebie święta, to tak ją nazwiesz. To nikogo nie wyklucza. Myślę, że każdy z nas musi mieć coś, w co może włożyć swoje serce. Dla mnie tak właśnie jest i nie sądzę, żeby było coś świętszego od tego.”

Podoba mi się i bardzo pasuje jako obraz twórczości naszego perkusisty, definicja duchowości w muzyce, którą sformułował kiedyś Bohdan Pociej (1933-2011), muzykolog, krytyk muzyczny, eseista:

„Muzyka, jak i sztuka w ogóle, jest przejawem duchowej aktywności człowieka i w tym sensie powiedzieć można, że każda muzyka (jeżeli tylko na miano muzyki zasługuje) jest „duchowa”. Pod wspólną nazwą duchowości rozumiem tutaj szczególny, właściwy tylko istocie ludzkiej stan napięcia emocjonalno-myślowego, intuicyjno-intelektualnego, natężenie uczucia i myśli, stan wyższej i ostrej świadomości: siebie, własnego ja, „bycia” Bytu, wewnętrzności i zewnętrzności (immanencji i transcendencji), transcendowania siebie, własnej istoty. To napięcie duchowe zawiera w sobie wolę – potencjalne dążenie do spełnienia w najwyższym stadium samoświadomości, w syntezie wiary i wiedzy. Jest to dążenie z mroku podświadomości, poprzez półmrok świadomości niepełnej – przeczucia, intuicji – do pełnego światła Prawdy (tego światła, które olśniewa mieszkańców platońskiej jaskini, wyzwalanych z więzów pozoru). Jest to dążenie do pełnej wolności w Prawdzie: świadomości „bycia” Bytu. Wynika zaś ono z napięcia woli Dobra. Stąd też duchowość tłumaczy się przez pojęcia dla ludzkiej egzystencji naczelne, kluczowe, zwane transcendentaliami: Byt, Dobro, Prawda, Piękno.”

Jego muzyka przyciąga nawet największych krytyków chrześcijaństwa. Jeden z nich kiedyś stwierdził o płycie Blade’a „Mama Rosa” (najbardziej osobistej płycie, na której nie grał na perkusji, a na gitarze i śpiewał):

„To, co nie działa, to apodyktyczne chrześcijańskie klisze, które przyćmiewają piękno piosenek. Blade to człowiek o głębokiej duszy, syn bardzo szanowanego kaznodziei ze Shreveport w Luizjanie, który jest bardzo dumny z roli wiary w swoim życiu. Jednak, podobnie jak Dylan w okresie nagrania płyty „Saved” , za bardzo lubi jasność mantr religijnych i nie jest na tyle chętny, aby przedrzeć się przez nie, obok nich, w stronę zagmatwanej złożoności wiary, którą reprezentują. Wszystko to sprowadza się do kibicowania idei wiary chrześcijańskiej jako rozwiązania wszystkich ziemskich problemów. Piosenki, które śpiewa, mogą być piękne, a przesłanie, które wysyła, może być wartościowe, ale teksty, za pośrednictwem których są przekazywane, są zwykle niewygodnie oczywiste i nijakie. Szkoda, ale nie wystarczający powód, aby odrzucić to uduchowione, imponujące wydawnictwo.”


Był blisko – rzeczywiście wiara chrześcijańska rozwiązuje ziemskie problemy ludzkości, jak i te dotyczące życia po śmierci – ale nikt nikogo nie zmusza do wejścia na duchową arkę Briana. Zresztą takie słodko-gorzkie komentarze na temat muzyki znakomitych artystów chrześcijańskich to klasyka. Rozumiem to. Niestety mało kto znajduje pocieszenie w Biblii, a jest to księga bardzo praktyczna. Wspomniał o tym kiedyś Brian: "
Wydaje mi się, że często ludzie niekoniecznie postrzegają historie biblijne jako powiązane z ich życiem. Ale mój ojciec miał tę wielką umiejętność wykładania przypowieści."














                                                                                                                                                                                                                                                        Nisza nisz

Dla mnie mój rówieśnik jest malarzem perkusyjnych pejzaży, poetą i mistrzem nastroju, twórcą duchowych harmonii pobudzających do pielęgnowania wdzięczności Bogu. Mam świadomość, że ewangeliczne chrześcijaństwo w naszym kraju jest znacznie mniej liczne niż Świadkowie Jehowy, a chrześcijan, którzy lubią jazz jest jeszcze mniej, nie mówiąc już o tym, że słuchalność mojego mistrza jest niemal zerowa wśród wspomnianej grupy. Jednak zachwycam się Stwórcą, że przemawia do mnie przez jego twórczość, która to też niewątpliwie ubogaca współczesną kulturę i sztukę. Sam nie wiem czemu z zainteresowaniem słuchałem i kupowałem płyty: Time out of Mind - Dylana, Wrecking Ball - Emmylou Harris, MoodSwing - Joshuy Redmana, Communion – Patitucciego, Black Dub – Lanoisa, American Dreams –Charlie Hadena, Salt - Lizz Wright. Tam właśnie grał Brian, a odkryłem to po latach.

Jazz Jamboree i inne

Emocje i ekspresja artysty na koncertach nieubłaganie i bezwzględnie udzielają się słuchaczom. Jeden z fanów wspomina:
„W kulminacyjnym momencie utworu niemal wstaje ze stołka, z radosnym grymasem na twarzy, gdy wybija nuty fortissimo – chwytając trzeźwą atmosferę i niszcząc ją krzykiem intensywnych emocji, który trwa chwilę, a następnie zanika. On i jego niesamowity zespół nieustannie forsują konwencje harmonii i rytmu. Przez kilka minut szeptał do innych muzyków, po czym eksplodował frazą, która wypychała go z siedzenia i uderzał w zestaw perkusyjny z bocznymi uderzeniami, które niemal ich przewracały. Radość, pokora i całkowite zaangażowanie.”

Niedawno również poczułem się jak na koncercie, gdy kupiłem „Live from the Archives, Bootleg June 15, 2000” wydaną w 2023r., a tam „Return of the Prodigal Son” zagrane zdecydowanie bardziej dramatycznie, surowo, brudno, autentycznie niż na studyjnej „Season of Changes” z 2008r. Muzycy przenoszą słuchaczy w sam środek burzliwej akcji z przypowieści o marnotrawnym synu. Przeżycie wielkie. I na takie też liczyłem, gdy wybrałem się w październiku tego roku na Jazz Jamboree do Warszawy, aby upiec trzy pieczenie. 
Ostatnia płyta Joshuy Redmana - „Where are We” nagrana jest oczywiście w towarzystwie naszego perkusisty. Program z tej płyty prezentowany był na europejskiej trasie koncertowej Redmana w tym roku. Nieszczęśliwie na perkusji w stolicy zagrał kto inny. Zamierzałem zrobić krótki wywiad z Brianem na temat duchowości w muzyce, a skończyło się na tym, że zamieniłem kilka zdań z Joshuą. Może innym razem. Mimo wszystko koncerty na festiwalu przyniosły dużo frajdy, tym bardziej, że drugą pieczenią na tym ogniu było przeżywanie ich razem z moim najmłodszym synem (trzecią pieczenią był pewien olsztyński epizod).

Bardzo żałuję, że nie mogłem być w Katowicach podczas 17. Bielskiej Zadymki Jazzowej w 2015r., gdzie Brian Blade wystąpił ze wspaniałymi muzykami: Wayne Shorter, Danilo Perez, John Patitucci, Esperanza Spalding, Wielka Orkiestra Symfoniczna (USA/Poland – prawie 100 osób) w Sali NOSPRu – najlepszej akustycznie sali koncertowej w Polsce. Wówczas dziennikarz muzyczny Paweł Urbaniec przeprowadził z Brianem interesujący wywiad:

https://jazzforum.com.pl/main/artykul/brian-blade

Dyskografia

W 1997 roku założył Fellowship Band, z którym nagrał siedem albumów. Oprócz tego, wcześniej i później nagrał dziesiątki płyt, których był współautorem lub muzykiem sesyjnym. Nagrywał także z takimi sławami jak: Wayne Shorter (zmarł w tym roku), Daniel Lanois, Joni Mitchell, Danilo Perez, John Patitucci, Ellis Marsalis, Marianne Faithfull, Emmylou Harris, Billy Childs, Wolfgang Muthspiel, Joshua Redman, Brad Mehldau, Pat Metheny, Kenny Garrett (notabene zaliczyliśmy jego głośny występ na JJ’23), Herbie Hancock, Bob Dylan, Lizz Wright, Norah Jones (wspaniały koncert w słynnym Ronnie Scott’s z 2018r.), Chick Corea. Z tym ostatnim nagrał album „Trilogy”, który w 2013 roku zdobył nagrodę Grammy za najlepszy album jazzowy. W tym samym roku, nie wiem jak to się stało, ale zagrał na płycie naszej Agi Zaryan – „Remembering Nina & Abbey”. Pełną dyskografię można przejrzeć na stronie:

https://www.brianblade.com/discography
 

Dwie pierwsze fotki z wikipedii:
Dbeck03, Hreinn Gudlaugsson
Cztery pozostałe moje własne.

poniedziałek, 13 listopada 2023

Co wybieramy?

Gdyby Karol Strasburger zadał pytanie w teleturnieju Familiada: Co wybieramy? pewnie padłyby odpowiedzi: żonę, mieszkanie, pracę, samochód itp. Słuchamy takiej a nie innej muzyki, idziemy do wróżki zamiast na mszę lub odwrotnie. Kochamy buddyzm, a inne ruchy, czy religie szanujemy. W życiu dokonujemy wielu wyborów kierując się gustem, możliwościami, potrzebami, uczuciami, przyzwyczajeniami, doświadczeniem, radami. Według naszych wyborów grupujemy się, tworzymy jakieś społeczności, fankluby, fanpejdże, religie, czy nawet kościoły. Inaczej sprawa przedstawia się z ewangelicznym chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo i Kościół chrześcijański to pomysł i wybór Boga. W chrześcijańskim kościele znajdą się ludzie być może o skrajnie różnym guście, poglądach, narodowości, kulturze; a najważniejsze co ich łączy, to wybór Boga. To nie oni Go sobie wybrali, bo np. hołdują takim czy innym wartościom. „Nie wy mnie wybraliście, ale ja was wybrałem” Jan 15,16. „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec” J6,44. On ich wybrał, a „oni znają Jego głos” J10,4. Wybrał ich, „aby z Nim byli” Mk3,14. Wyraźnie trzeba zaznaczyć, że uczniowie Chrystusa są w Kościele tylko i wyłącznie z powodu ponadnaturalnego. To Bóg ich wyrwał z systemu tego świata, aby już nie służyli „istotom niebędących bogami.” Gal 4,8 „Co u świata głupiego wybrał Bóg” 1Kor 1,27

Po co więc chrześcijaństwo ewangelizuje skoro Jezus sam wybiera określone osoby?

„ Chwaląc Boga i mając przychylność u całego ludu. A Pan codziennie przyłączał zgromadzeniu (społeczność wywołanych) wybranych tych, co byli zbawionymi.” [NBG, Dz 2,47]

„Chwaląc Boga i ciesząc się przychylnością całego ludu. Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni.” [BW, Dz 2,47]

„Zaś poganie, słuchając, radowali się oraz wynosili Słowo Pana, a ci, którzy uwierzyli, byli wybrani do życia wiecznego.” [NBG, Dz 13,48]

„A słysząc to poganie, radowali się i oddali chwałę Słowu Pana, i uwierzyli, ilu ich było wyznaczonych do życia wiecznego.” [PT, Dz 13,48]

Chrześcijaństwo to Kościół Jezusa Chrystusa. A Kościół to społeczność, zgromadzenie wywołanych (ekklesia). Wywołanych, czyli wybranych. Rzeczywiście z każdego pokolenia Bóg wybiera sobie jakąś część ludzkości, aby Mu służyła. Przy takim założeniu faktycznie ewangelizacja jest zupełnie zbędna. Jednak Boże wybranie nie wyklucza faktu, że Chrystus umarł za każdego człowieka, a tych, którzy w Niego uwierzą wybiera do Swojego Królestwa. Dzieje się tak, gdy ktoś usłyszy głos Boży i odpowie na wezwanie uprzednio posłanego sługi Bożego lub Ducha Świętego.

 „Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie. Ale jak mają wzywać tego, w którego nie uwierzyli? A jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? A jak mają zwiastować, jeżeli nie zostali posłani? Jak napisano: O jak piękne są nogi tych, którzy zwiastują dobre nowiny!” Rz 10,13-15.

Ewangelizacja dla chrześcijanina nie powinna wiązać się z frustracją z powodu braku odzewu, lecz z ufnością, że to Bóg pociąga kogo chce, choć często słodycz Słowa rodzi gorzkość oporu. Ewangelizacja jest radosną służbą przy jednoczesnym odczuwaniu współczucia i smutku z powodu ginących dusz. Ewangelizacja jest również duchową walką i błaganiem o zmiłowanie Boże nad bliskimi. Ewangelizacja nie jest opowiadaniem o Chrystusie, ale głoszeniem Chrystusa. Ewangelizacja jest też ogłaszaniem panowania Chrystusa i sądu Bożego.

„Wziąłem więc książeczkę z ręki anioła i zjadłem ją, a była w ustach moich jak słodki miód; a gdy ją zjadłem, żołądek mój pełen był gorzkości. I powiedziano mi: Musisz znowu prorokować o wielu ludach i narodach, i językach, i królach.” [BW, Obj 10,10-11]

Mimo, że niewielu znajduje drogę życia (Mat 7,14) i mało jest wybranych (Mat 22,14), chrześcijaństwo jednak nie jest ani hermetyzmem ani hermetyczne,  jest dla każdego, bez względu na gust, kulturę, tradycję, urodzenie: „Potem widziałem, a oto tłum wielki, którego nikt nie mógł zliczyć, z każdego narodu i ze wszystkich plemion, i ludów, i języków, którzy stali przed tronem” (Obj 7,9). Bóg powołuje i zaprasza, a ci, którzy są wybrani, przyjmują całym sercem to zaproszenie wraz z jego warunkami.