środa, 27 grudnia 2023

Prezenty i Prawda

Dzisiaj obdarowujemy się prezentami na tzw. Mikołajki lub Święta Narodzenia Pańskiego, bo tak już się utarło, bo taka tradycja (Trzech Króli, Mikołaj z Mirty). I nic w tym złego. Mówi się, że Bóg dał człowiekowi największy prezent w Osobie Swojego umiłowanego Syna. I to jest najlepsza wiadomość pod słońcem. Ponieważ Prawda jest taka, że w człowieku nie ma nic, co mogłoby podobać się Bogu. Tylko w Chrystusie można skryć się przed Jego gniewem.

Chrześcijaństwo mówiąc Prawdę spotyka się z atakiem, prześladowaniem, złością. Tak było, gdy Szczepan postawiony przed Wysoką Radą mówił do ludu, do starszych, do znawców Prawa: „wy zawsze opieraliście się Duchowi Świętemu… Wy teraz staliście się Jego (Chrystusa) zdrajcami i mordercami” „I powiedział: Oto widzę niebiosa otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Boga. Oni zaś podnieśli wielki krzyk, zatkali uszy swoje i razem rzucili się na niego”. Dz 7,56-57

Nieco później apostoł Paweł przewidywał: „Przyjdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie zniosą, ale zgromadzą sobie nauczycieli według swoich pożądliwości, ponieważ ich uszy świerzbią”. 2Tym4,3.

Prawdy Słowa Bożego nie cierpi dzisiaj świat, a w przyszłości ta nienawiść będzie znacznie większa i znowu będą prezenty - gdy zostaną zamordowani świadkowie Prawdy „mieszkańcy ziemi radować się będą nimi i weselić się, i podarunki sobie nawzajem posyłać, dlatego że ci dwaj prorocy udręczyli mieszkańców ziemi”. Obj 11,10.

W człowieku nie ma nic co mogłoby się Bogu podobać.

sobota, 18 listopada 2023

Brian Blade – perkusyjny malarz

Słuchając ostatnich albumów Briana Blade’a wydanych przez Blue Note ze swoim zespołem Fellowship, można odczuć, że jego muzyka jest bardzo duchowa. Jako syn pastora baptystów od dziecka muzykował i przesiąkał duchowością chrześcijańską. Swoją osobowością zaszczycił wiele jazzowych składów i nie tylko.                                                                                                           
Duchowość w muzyce                                                                                                                                                                         Zaczął grać na perkusji w kościele w wieku 13 lat, gdy jego starszy brat (też perkusista) musiał wyjechać na studia. Siłą rzeczy nauczył się służyć Bogu swoim talentem. Ojciec jest pastorem w kościele baptystów w Zion w Shreveport. Jest też świetnym piosenkarzem. Mama jest nauczycielką w przedszkolu. W domu zawsze było dużo muzyki i rodzice zawsze wspierali dzieci we wszystkim, co zamierzali zrobić. 


Brian opowiada o swojej muzycznej misji:

„Chcę, żeby muzyka docierała do ludzi. Chcę dawać im nadzieję i odrobinę radości. Muzyka ma właściwości terapeutyczne, dotyka, dociera do najgłębszych części serca i uzdrawia. Czy świat potrzebuje uzdrowienia? Och, absolutnie, szczególnie w tym kraju (USA). Mamy mnóstwo problemów, które sami stwarzamy. Dzieci i broń. To musi się skończyć. To jest nie do przyjęcia, jeśli chodzi o kodeks moralny. Trochę zgubiliśmy drogę. W zeszłym tygodniu młody sześciolatek przyniósł do szkoły broń i zastrzelił kolegę z klasy. (…) Chcę nagrać płytę, która będzie bardziej bezpośrednio nawiązywać do moich korzeni, gdy dorastałem w kościele Zion. Nagraliśmy już dwie święte (sakralne, poświęcone) płyty. Jeśli muzyka jest dla ciebie święta, to tak ją nazwiesz. To nikogo nie wyklucza. Myślę, że każdy z nas musi mieć coś, w co może włożyć swoje serce. Dla mnie tak właśnie jest i nie sądzę, żeby było coś świętszego od tego.”

Podoba mi się i bardzo pasuje jako obraz twórczości naszego perkusisty, definicja duchowości w muzyce, którą sformułował kiedyś Bohdan Pociej (1933-2011), muzykolog, krytyk muzyczny, eseista:

„Muzyka, jak i sztuka w ogóle, jest przejawem duchowej aktywności człowieka i w tym sensie powiedzieć można, że każda muzyka (jeżeli tylko na miano muzyki zasługuje) jest „duchowa”. Pod wspólną nazwą duchowości rozumiem tutaj szczególny, właściwy tylko istocie ludzkiej stan napięcia emocjonalno-myślowego, intuicyjno-intelektualnego, natężenie uczucia i myśli, stan wyższej i ostrej świadomości: siebie, własnego ja, „bycia” Bytu, wewnętrzności i zewnętrzności (immanencji i transcendencji), transcendowania siebie, własnej istoty. To napięcie duchowe zawiera w sobie wolę – potencjalne dążenie do spełnienia w najwyższym stadium samoświadomości, w syntezie wiary i wiedzy. Jest to dążenie z mroku podświadomości, poprzez półmrok świadomości niepełnej – przeczucia, intuicji – do pełnego światła Prawdy (tego światła, które olśniewa mieszkańców platońskiej jaskini, wyzwalanych z więzów pozoru). Jest to dążenie do pełnej wolności w Prawdzie: świadomości „bycia” Bytu. Wynika zaś ono z napięcia woli Dobra. Stąd też duchowość tłumaczy się przez pojęcia dla ludzkiej egzystencji naczelne, kluczowe, zwane transcendentaliami: Byt, Dobro, Prawda, Piękno.”

Jego muzyka przyciąga nawet największych krytyków chrześcijaństwa. Jeden z nich kiedyś stwierdził o płycie Blade’a „Mama Rosa” (najbardziej osobistej płycie, na której nie grał na perkusji, a na gitarze i śpiewał):

„To, co nie działa, to apodyktyczne chrześcijańskie klisze, które przyćmiewają piękno piosenek. Blade to człowiek o głębokiej duszy, syn bardzo szanowanego kaznodziei ze Shreveport w Luizjanie, który jest bardzo dumny z roli wiary w swoim życiu. Jednak, podobnie jak Dylan w okresie nagrania płyty „Saved” , za bardzo lubi jasność mantr religijnych i nie jest na tyle chętny, aby przedrzeć się przez nie, obok nich, w stronę zagmatwanej złożoności wiary, którą reprezentują. Wszystko to sprowadza się do kibicowania idei wiary chrześcijańskiej jako rozwiązania wszystkich ziemskich problemów. Piosenki, które śpiewa, mogą być piękne, a przesłanie, które wysyła, może być wartościowe, ale teksty, za pośrednictwem których są przekazywane, są zwykle niewygodnie oczywiste i nijakie. Szkoda, ale nie wystarczający powód, aby odrzucić to uduchowione, imponujące wydawnictwo.”


Był blisko – rzeczywiście wiara chrześcijańska rozwiązuje ziemskie problemy ludzkości, jak i te dotyczące życia po śmierci – ale nikt nikogo nie zmusza do wejścia na duchową arkę Briana. Zresztą takie słodko-gorzkie komentarze na temat muzyki znakomitych artystów chrześcijańskich to klasyka. Rozumiem to. Niestety mało kto znajduje pocieszenie w Biblii, a jest to księga bardzo praktyczna. Wspomniał o tym kiedyś Brian: "
Wydaje mi się, że często ludzie niekoniecznie postrzegają historie biblijne jako powiązane z ich życiem. Ale mój ojciec miał tę wielką umiejętność wykładania przypowieści."














                                                                                                                                                                                                                                                        Nisza nisz

Dla mnie mój rówieśnik jest malarzem perkusyjnych pejzaży, poetą i mistrzem nastroju, twórcą duchowych harmonii pobudzających do pielęgnowania wdzięczności Bogu. Mam świadomość, że ewangeliczne chrześcijaństwo w naszym kraju jest znacznie mniej liczne niż Świadkowie Jehowy, a chrześcijan, którzy lubią jazz jest jeszcze mniej, nie mówiąc już o tym, że słuchalność mojego mistrza jest niemal zerowa wśród wspomnianej grupy. Jednak zachwycam się Stwórcą, że przemawia do mnie przez jego twórczość, która to też niewątpliwie ubogaca współczesną kulturę i sztukę. Sam nie wiem czemu z zainteresowaniem słuchałem i kupowałem płyty: Time out of Mind - Dylana, Wrecking Ball - Emmylou Harris, MoodSwing - Joshuy Redmana, Communion – Patitucciego, Black Dub – Lanoisa, American Dreams –Charlie Hadena, Salt - Lizz Wright. Tam właśnie grał Brian, a odkryłem to po latach.

Jazz Jamboree i inne

Emocje i ekspresja artysty na koncertach nieubłaganie i bezwzględnie udzielają się słuchaczom. Jeden z fanów wspomina:
„W kulminacyjnym momencie utworu niemal wstaje ze stołka, z radosnym grymasem na twarzy, gdy wybija nuty fortissimo – chwytając trzeźwą atmosferę i niszcząc ją krzykiem intensywnych emocji, który trwa chwilę, a następnie zanika. On i jego niesamowity zespół nieustannie forsują konwencje harmonii i rytmu. Przez kilka minut szeptał do innych muzyków, po czym eksplodował frazą, która wypychała go z siedzenia i uderzał w zestaw perkusyjny z bocznymi uderzeniami, które niemal ich przewracały. Radość, pokora i całkowite zaangażowanie.”

Niedawno również poczułem się jak na koncercie, gdy kupiłem „Live from the Archives, Bootleg June 15, 2000” wydaną w 2023r., a tam „Return of the Prodigal Son” zagrane zdecydowanie bardziej dramatycznie, surowo, brudno, autentycznie niż na studyjnej „Season of Changes” z 2008r. Muzycy przenoszą słuchaczy w sam środek burzliwej akcji z przypowieści o marnotrawnym synu. Przeżycie wielkie. I na takie też liczyłem, gdy wybrałem się w październiku tego roku na Jazz Jamboree do Warszawy, aby upiec trzy pieczenie. 
Ostatnia płyta Joshuy Redmana - „Where are We” nagrana jest oczywiście w towarzystwie naszego perkusisty. Program z tej płyty prezentowany był na europejskiej trasie koncertowej Redmana w tym roku. Nieszczęśliwie na perkusji w stolicy zagrał kto inny. Zamierzałem zrobić krótki wywiad z Brianem na temat duchowości w muzyce, a skończyło się na tym, że zamieniłem kilka zdań z Joshuą. Może innym razem. Mimo wszystko koncerty na festiwalu przyniosły dużo frajdy, tym bardziej, że drugą pieczenią na tym ogniu było przeżywanie ich razem z moim najmłodszym synem (trzecią pieczenią był pewien olsztyński epizod).

Bardzo żałuję, że nie mogłem być w Katowicach podczas 17. Bielskiej Zadymki Jazzowej w 2015r., gdzie Brian Blade wystąpił ze wspaniałymi muzykami: Wayne Shorter, Danilo Perez, John Patitucci, Esperanza Spalding, Wielka Orkiestra Symfoniczna (USA/Poland – prawie 100 osób) w Sali NOSPRu – najlepszej akustycznie sali koncertowej w Polsce. Wówczas dziennikarz muzyczny Paweł Urbaniec przeprowadził z Brianem interesujący wywiad:

https://jazzforum.com.pl/main/artykul/brian-blade

Dyskografia

W 1997 roku założył Fellowship Band, z którym nagrał siedem albumów. Oprócz tego, wcześniej i później nagrał dziesiątki płyt, których był współautorem lub muzykiem sesyjnym. Nagrywał także z takimi sławami jak: Wayne Shorter (zmarł w tym roku), Daniel Lanois, Joni Mitchell, Danilo Perez, John Patitucci, Ellis Marsalis, Marianne Faithfull, Emmylou Harris, Billy Childs, Wolfgang Muthspiel, Joshua Redman, Brad Mehldau, Pat Metheny, Kenny Garrett (notabene zaliczyliśmy jego głośny występ na JJ’23), Herbie Hancock, Bob Dylan, Lizz Wright, Norah Jones (wspaniały koncert w słynnym Ronnie Scott’s z 2018r.), Chick Corea. Z tym ostatnim nagrał album „Trilogy”, który w 2013 roku zdobył nagrodę Grammy za najlepszy album jazzowy. W tym samym roku, nie wiem jak to się stało, ale zagrał na płycie naszej Agi Zaryan – „Remembering Nina & Abbey”. Pełną dyskografię można przejrzeć na stronie:

https://www.brianblade.com/discography
 

Dwie pierwsze fotki z wikipedii:
Dbeck03, Hreinn Gudlaugsson
Cztery pozostałe moje własne.

poniedziałek, 13 listopada 2023

Co wybieramy?

Gdyby Karol Strasburger zadał pytanie w teleturnieju Familiada: Co wybieramy? pewnie padłyby odpowiedzi: żonę, mieszkanie, pracę, samochód itp. Słuchamy takiej a nie innej muzyki, idziemy do wróżki zamiast na mszę lub odwrotnie. Kochamy buddyzm, a inne ruchy, czy religie szanujemy. W życiu dokonujemy wielu wyborów kierując się gustem, możliwościami, potrzebami, uczuciami, przyzwyczajeniami, doświadczeniem, radami. Według naszych wyborów grupujemy się, tworzymy jakieś społeczności, fankluby, fanpejdże, religie, czy nawet kościoły. Inaczej sprawa przedstawia się z ewangelicznym chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo i Kościół chrześcijański to pomysł i wybór Boga. W chrześcijańskim kościele znajdą się ludzie być może o skrajnie różnym guście, poglądach, narodowości, kulturze; a najważniejsze co ich łączy, to wybór Boga. To nie oni Go sobie wybrali, bo np. hołdują takim czy innym wartościom. „Nie wy mnie wybraliście, ale ja was wybrałem” Jan 15,16. „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec” J6,44. On ich wybrał, a „oni znają Jego głos” J10,4. Wybrał ich, „aby z Nim byli” Mk3,14. Wyraźnie trzeba zaznaczyć, że uczniowie Chrystusa są w Kościele tylko i wyłącznie z powodu ponadnaturalnego. To Bóg ich wyrwał z systemu tego świata, aby już nie służyli „istotom niebędących bogami.” Gal 4,8 „Co u świata głupiego wybrał Bóg” 1Kor 1,27

Po co więc chrześcijaństwo ewangelizuje skoro Jezus sam wybiera określone osoby?

„ Chwaląc Boga i mając przychylność u całego ludu. A Pan codziennie przyłączał zgromadzeniu (społeczność wywołanych) wybranych tych, co byli zbawionymi.” [NBG, Dz 2,47]

„Chwaląc Boga i ciesząc się przychylnością całego ludu. Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni.” [BW, Dz 2,47]

„Zaś poganie, słuchając, radowali się oraz wynosili Słowo Pana, a ci, którzy uwierzyli, byli wybrani do życia wiecznego.” [NBG, Dz 13,48]

„A słysząc to poganie, radowali się i oddali chwałę Słowu Pana, i uwierzyli, ilu ich było wyznaczonych do życia wiecznego.” [PT, Dz 13,48]

Chrześcijaństwo to Kościół Jezusa Chrystusa. A Kościół to społeczność, zgromadzenie wywołanych (ekklesia). Wywołanych, czyli wybranych. Rzeczywiście z każdego pokolenia Bóg wybiera sobie jakąś część ludzkości, aby Mu służyła. Przy takim założeniu faktycznie ewangelizacja jest zupełnie zbędna. Jednak Boże wybranie nie wyklucza faktu, że Chrystus umarł za każdego człowieka, a tych, którzy w Niego uwierzą wybiera do Swojego Królestwa. Dzieje się tak, gdy ktoś usłyszy głos Boży i odpowie na wezwanie uprzednio posłanego sługi Bożego lub Ducha Świętego.

 „Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie. Ale jak mają wzywać tego, w którego nie uwierzyli? A jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? A jak mają zwiastować, jeżeli nie zostali posłani? Jak napisano: O jak piękne są nogi tych, którzy zwiastują dobre nowiny!” Rz 10,13-15.

Ewangelizacja dla chrześcijanina nie powinna wiązać się z frustracją z powodu braku odzewu, lecz z ufnością, że to Bóg pociąga kogo chce, choć często słodycz Słowa rodzi gorzkość oporu. Ewangelizacja jest radosną służbą przy jednoczesnym odczuwaniu współczucia i smutku z powodu ginących dusz. Ewangelizacja jest również duchową walką i błaganiem o zmiłowanie Boże nad bliskimi. Ewangelizacja nie jest opowiadaniem o Chrystusie, ale głoszeniem Chrystusa. Ewangelizacja jest też ogłaszaniem panowania Chrystusa i sądu Bożego.

„Wziąłem więc książeczkę z ręki anioła i zjadłem ją, a była w ustach moich jak słodki miód; a gdy ją zjadłem, żołądek mój pełen był gorzkości. I powiedziano mi: Musisz znowu prorokować o wielu ludach i narodach, i językach, i królach.” [BW, Obj 10,10-11]

Mimo, że niewielu znajduje drogę życia (Mat 7,14) i mało jest wybranych (Mat 22,14), chrześcijaństwo jednak nie jest ani hermetyzmem ani hermetyczne,  jest dla każdego, bez względu na gust, kulturę, tradycję, urodzenie: „Potem widziałem, a oto tłum wielki, którego nikt nie mógł zliczyć, z każdego narodu i ze wszystkich plemion, i ludów, i języków, którzy stali przed tronem” (Obj 7,9). Bóg powołuje i zaprasza, a ci, którzy są wybrani, przyjmują całym sercem to zaproszenie wraz z jego warunkami.

sobota, 28 października 2023

Wieczny odpoczynek…

…racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci na wieki wieków, amen.

W tych dniach szczególnie rozbrzmiewają te słowa na polskich cmentarzach. Niedawno byłem na pogrzebie osoby niewierzącej, prowadzonym przez Mistrza Świeckiej Ceremonii Pogrzebowej. Z oczywistych względów nie było żadnych odwołań do Biblii. Miłe i wzruszające wspomnienia, piękna poezja, mądre refleksje. Na koniec jednak Wodzirej zaintonował modlitwę „Wieczny odpoczynek”. Do jakiego pana się zwracał on i żałobnicy1? Słowa tej modlitwy, wypowiadane również na rzymskokatolickich pogrzebach, niewiele mają wspólnego z chrześcijaństwem, przede wszystkim dlatego, że nie może ona wpłynąć na decyzję Boga po śmierci człowieka. Taką szansę zmiany - nawrócenia - ma każdy człowiek dopóki żyje.2 O wieczny odpoczynek trzeba zatroszczyć się w tym momencie, w tym życiu. Modlitwa o zmniejszanie lub anulowanie kary po śmierci jest jak sadzenie drzewa na betonie i jest znacznie większym złem niż proszenie o cukierki w Hallooween. Sąd, wieczna kara, zatracenie, potępienie, piekło, płacz i zgrzytanie zębami – te wszystkie określenia dotyczą każdego człowieka, który nie wejdzie do arki, nie wyjdzie z Sodomy – który nie uwierzy i nie przylgnie do Chrystusa – Stwórcy i Zbawiciela ludzkości3. Noe z rodziną zostali uratowani, ponieważ weszli do arki – uwierzyli Bogu na Słowo. Lot ociągał się, ale uwierzył. Pozostali – utalentowani artyści, wybitni naukowcy, mądrzy nauczyciele, razem ze złodziejami i mordercami i całą gamą ludzi zepsutych moralnie – utopili się w wodzie lub spłonęli w ogniu. Dlaczego nie uwierzyli? Bo4: 1. byli obojętni lub neutralni 2. byli wrogo nastawieni 3. kpili lub myśleli, że te ostrzeżenia to żarty 4. nieświadomie ulegli manipulacji.

Słowa tej modlitwy tak wryły się w naszą polską kulturę, mentalność, tradycję, że nawet ateiści je wypowiadają. Innym takim bezwiednie powtarzanym powiedzeniem jest np. to, że taki to a taki zmarły muzyk gra już w Największej Orkiestrze Świata. A są to zaledwie pobożne życzenia nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, a raczej ją fałszują. Może i taki muzyk zagra w takiej Królewskiej Orkiestrze, ale tylko i wyłącznie, gdy będzie narodzony z Ducha Świętego i raczy oddać się w Jego prowadzenie. Martwe organizacje i instytucje religijne mają ogromny acz niszczący wpływ na ludzi.5

Jezus Chrystus – tak niechciany wtedy jak i teraz – przyszedł ratować, leczyć, uwalniać od demonów, od alkoholu, papierosów, depresji. Przynosi wolność umysłu i ducha. Wlewa pokój do serca. Wszędzie gdzie się pojawia wzbudza radość u szukających Go.6 Wejście na Jego arkę to całkowite oddanie życia Jego Słowu. Jedynie Ono zmienia człowieka ponadnaturalnie w doczesności i ze skutkiem w wieczności. Więc zdrowym i miłym Bogu odpowiednikiem omawianej modlitwy mogą być np. słowa psalmisty: „O Panie, racz zbawić!…”7 – racz zbawić mnie, racz zbawić moją rodzinę, znajomych, póki jeszcze żyją. Albo chociażby takie słowa znalezione w książce szkockiego duchownego z XVI w. Johna Knoxa pt: „Modlitwy zebrane oraz rozprawa o modlitwie”:

„Ponieważ nakazałeś nam modlić się za siebie nawzajem, to prosimy cię, o Panie, nie tylko za nas i tych, których już powołałeś do prawdziwego poznania twojej niebiańskiej woli, lecz także za tych wszystkich ludzi i wszystkie narody świata, które dzięki twoim potężnym czynom wiedzą, że ty jesteś Bogiem nad wszystkim, by zostali pouczeni przez twojego Ducha Świętego i uwierzyli w ciebie, jak w ich jedynego Zbawiciela i Odkupiciela. Jednak nie mogą uwierzyć, jeżeli nie usłyszą, nie mogą usłyszeć, jeśli nikt im tego nie zwiastuje, a nikt nie może zwiastować, jak nie zostanie posłany. Dlatego, o Panie, wzbudź wiernych doręczycieli twojej tajemnicy, którzy odkładając na bok wszelkie doczesne względy, będą w stanie, zarówno życiem, jak i doktryną, zabiegać jedynie o twą chwałę, a także zmieszać szyki Szatana, Antychrysta, ze wszystkimi jego najemnikami i papistami (których już wydałeś zatraconemu umysłowi), by nie mogli oni za pomocą sekt, rozłamów, herezji i błędów niepokoić twojej małej trzody. Ponieważ, o Panie, żyjemy w czasach ostatecznych i wielce niebezpiecznych, w których zapanowała ciemnota, a Szatan ze swoimi sługami wszelkimi siłami starają się stłumić światło twojej Ewangelii. Błagamy cię, byś dalej był przeciw tym drapieżnym wilkom; umocnij wszystkich posługujących tobie, których oni trzymają w więzieniu i niewoli. Niech twoja cierpliwość nie będzie dla nich okazją do wzmocnienia ich tyranii czy też powodem zgorszenia dzieci twoich.”

Bóg jest DOBRY. Amen

***

1/ Przecież sam szatan podszywa się pod anioła światłości. 2Kor 11,14

2/ I jak zgodnie z przeznaczeniem ludzie raz umierają, a potem czeka ich sąd. Hebr 9,27

Poza tym pomiędzy nami a wami rozciąga się wielka przepaść, aby ci, którzy by nawet chcieli, nie mogli się stąd do was przedostać, a tym bardziej stamtąd — do nas. Łk 16,26

Przecież człowiek niczym nie wykupi swego brata, nie jest w stanie dać Bogu za niego opłaty. Okup za duszę jest na to zbyt wysoki. Ps 49,8

Opamiętajcie się — odpowiedział Piotr — i niech każdy z was da się ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa dla odpuszczenia waszych grzechów, a otrzymacie dar — Ducha Świętego. Dz 2,38

A takie jest to świadectwo, że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu jego. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota. 1J 5,11-12

3/ I jak było za dni, gdy żył Noe, tak też będzie w dniach poprzedzających przyjście Syna Człowieczego. Ludzie jedli wtedy i pili, żenili się i wydawali za mąż aż do dnia, gdy Noe wszedł do arki i nastał potop — i wszyscy zginęli. Podobnie było za dni Lota. Ludzie jedli, pili, kupowali, sprzedawali, sadzili, budowali, aż w dniu, gdy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba ogień z siarką — i wszyscy zginęli. Tak właśnie będzie w dniu, gdy zjawi się Syn Człowieczy. Łk 17,26-30

4/Przyjdzie On z heroldami swej potęgi, w płomieniu ognia, wymierzając karę tym, którzy nie uznali Boga oraz tym, którzy odmawiają posłuszeństwa dobrej nowinie naszego Pana Jezusa. 2Tes 1,7-8

A jeśli nawet ewangelia nasza jest zasłonięta, zasłonięta jest dla tych, którzy giną, w których bóg świata tego zaślepił umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga. 2Kor 4,3-4

Sami zresztą zobaczcie, jak wielką, pełną ofiary miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy! Dlatego świat nie przyznaje się do nas i nie chce mieć z nami nic wspólnego, ponieważ on nie ma żadnej relacji z Chrystusem. 1J 3,1 NPD

Albowiem otępiało serce tego ludu, uszy ich dotknęła głuchota, oczy swe przymrużyli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, i sercem nie rozumieli, i nie nawrócili się, a Ja żebym ich nie uleczył. Mat 13,15

Wyszedł tedy Lot i powiedział zięciom swoim, którzy mieli pojąć jego córki za żony, mówiąc: Wstańcie, wyjdźcie z tego miejsca, bo Pan zniszczy to miasto! Ale zięciom wydawało się, że żartuje. 1Moj 14,19

Przede wszystkim wiedzcie, że w dniach ostatecznych pojawią się szydercy, zainteresowani zaspokajaniem własnych zachcianek. Będą oni drwić: No i co z obietnicą Jego przyjścia?! Jakoś, odkąd zasnęli ojcowie, wszystko trwa tak, jak od początku stworzenia. 2Pt 3,3-4

Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych. Mat 24,24

Przyznaję bowiem, że mają gorliwość dla Boga. Nie opiera się ona jednak na właściwym poznaniu. Rz 10,2

Za nic masz wszystkich, którzy odstępują od Twych ustaw, gdyż ich fałsz jest zwodniczy. Ps 119.118

5/ Obiecując im wolność, chociaż sami są niewolnikami zguby; czemu bowiem ktoś ulega, tego niewolnikiem się staje. 2Pt 2,19

Dziwię się, że tak prędko dajecie się odwieść od tego, który was powołał w łasce Chrystusowej do innej ewangelii, chociaż innej nie ma; są tylko pewni ludzie, którzy was niepokoją i chcą przekręcić ewangelię Chrystusową. Ga 1,6-7

Chcą być nauczycielami Prawa, a nie rozumieją ani tego, co mówią, ani tego, przy czym tak stanowczo obstają.1Tm 1,7

Wiem o twoim ucisku i ubóstwie — choć ty jesteś bogaty — i o bluźnierstwie ze strony tych, którzy podają się za Żydów, lecz nimi nie są. Są raczej synagogą szatana. Obj 2,9

6/ Albowiem duchy nieczyste wychodziły z wielkim krzykiem z wielu, którzy je mieli, wielu też sparaliżowanych i ułomnych zostało uzdrowionych. I było wiele radości w owym mieście. Dz 8,7

I przynosili do niego wszystkich, którzy się źle mieli i byli nawiedzeni różnymi chorobami i cierpieniami, opętanych, epileptyków i sparaliżowanych, a On uzdrawiał ich. Mat 4,24

Teraz zatem nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. Rz 8,1

Idźcie, stańcie w świątyni i ogłaszajcie ludowi wszystkie te słowa, które darzą życiem. Dz 5,20

Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie. Rz 10.13

7/ Ps 118,25

piątek, 22 września 2023

Cztery ziarna

"Tymi przy drodze są ci, którzy słuchają; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, aby nie uwierzyli i nie zostali zbawieni. A tymi na skale są ci, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo. Nie mają jednak korzenia, wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To zaś, które padło między ciernie, to są ci, którzy słuchają słowa, ale odchodzą i przez troski, bogactwa i rozkosze życia zostają zagłuszeni i nie wydają owocu (nie dochodzą do dojrzałości - BW). Lecz to, które padło na dobrą ziemię, to są ci, którzy szczerym i dobrym sercem usłyszeli słowo i zachowują je, i wydają owoc w cierpliwości." [UBG, Łk 8,12-15]

Pierwsze ziarno padło na drogę – ci nie uwierzyli w ogóle. Usłyszeli, ale nic ich to nie obchodzi. Mówią: "Poznałem wasze wierzenia, wiem, że mówicie o potępieniu, ale też o błogosławieństwie, ale ja nadaję na innych falach, róbcie swoje, a ja będę robił swoje."

Drugie pada na skałę. Jest wielki zachwyt, zaczynają zmieniać poglądy, są zapaleni. Mówią:  "Bardzo mądre wykłady, przemili ludzie, bardzo mi się tu podoba, to jest to." Lecz, gdy stopniowo zaczęło im się niezwykle powodzić finansowo - marnym, marginalnym  i nudnym wydało się im spotykanie z chrześcijanami.

Trzecie pada między ciernie. Zaangażowanie, aktywność, poznanie głębi. Ci mówią: "Kocham Boga i chcę żyć dla Niego, ale mam jednocześnie inne (ważne) sprawy, które muszę pozałatwiać." I odchodzą. Może najpierw rezygnują z cyklicznej służby, a za jakiś czas opuszczają regularne spotkania, bo muszą pojechać tam i tu, odpocząć, załatwić, zaopiekować, zadbać, napisać, sprzedać, kupić, wyremontować. Nie są jakimiś hedonistami, nie robią nic niegodziwego, nie mają złych intencji. Jednak coraz rzadziej są w kościele, a jednocześnie coraz więcej spotyka ich problemów, wypadków, spraw, chorób, praca od rana do wieczora. Słuchają Słowa Bożego, cenią je jako najwyższą wartość, ale "odchodzą i przez troski, bogactwa i rozkosze życia zostają zagłuszeni". Zaczęło się od opuszczania wspólnych spotkań. Niestety tacy "nie dochodzą do dojrzałości", ciągle zadają te same pytania, uprawiają turystykę międzykościelną, zagłębiają się w sztukę, filozofię, historię - bardziej niż w Słowa Życia. Wydaje się, że to ludzie na wyższym poziomie niż poprzednie dwa ziarna, lecz to tylko złudzenie. Jeżeli szybko nie zostanie na nich wylany kubeł zimnej wody, jeżeli się nie ockną ze swojej melancholii, skończą jak tamci.

Zdecydowana większość ludzkości to ziarno nr 1. Natomiast pozostałe ziarna (2,3,4) to garstka, z której to malutki mikro-procent to prawdziwi chrześcijanie, którzy dochodzą do dojrzałości (ziarno nr 4) - Oni mówią: "żyję, ale już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. A to, że teraz żyję w ciele, żyję w wierze Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał za mnie samego siebie." [UBG, Ga 2,20].

wtorek, 4 lipca 2023

Pogrzeb T.

Słowo na mszy rzymskokatolickiej podczas pogrzebu mojego Taty do Rodziny, Znajomych i Przyjaciół:

Szkutnik, stoczniowiec, stolarz, zapaśnik, konserwator mebli, rysownik, handlarz, mistrz renowacji antyków, modelarz, amator kowalstwa, tapicer, rzeźbiarz, żeglarz, miłośnik sztuki, meloman … Parę lat temu byliśmy na koncercie Santany i widziałem łzy w jego oczach, kiedy zabrzmiały pierwsze dźwięki Samby PaTi.

Zwiedził wiele krajów. Algieria, Tunezja, Francja, Korsyka, Włochy, Izrael, Austria, Niemcy, a teraz ta ostatnia podróż. Odszedł człowiek trudny, ale piękny; uparty, ale niezwykle uczynny; kontrowersyjny, ale przez ponad 50 lat wierny swojej żonie.

Tata nie sypiał zbyt dobrze w ostatnich miesiącach, a miesiąc przed śmiercią prawie co noc siedział na swojej kanapie i wołał głośno : Panie, zmiłuj się nade mną, Jezu, zmiłuj się nade mną, Boże zmiłuj się nade mną. Te jęki smutku, desperacji, rozpaczy nie były spowodowane cierpieniem fizycznym, lecz raczej bólem duszy. To był płacz prosto z głębi serca. Krzyk złamanego człowieka pewnego swojej nędzy, człowieka, który zrozumiał, że jego ja nie odgrywa już żadnej roli. W jaki sposób Bóg odpowiedział? Nie śmiem wyrokować. Ale Pismo Święte zapewnia, że jest to jedyna szansa na nawrócenie. Tylko zmiłowanie Boże decyduje o zbawieniu człowieka. Człowiek, nawet najbardziej religijny, nie ma na to żadnego wpływu. List do Rzymian mówi: „Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję. A zatem nie zależy to od woli człowieka, ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego (…) Zaiste więc, nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce przywodzi do zatwardziałości.” Rz 9,15-19
Dawno temu, w czasach kiedy jeszcze nauka apostolska nie była aż tak bardzo skażona, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, na jednym z synodów padł taki zapis: „Człowiek może zostać zbawiony tylko wtedy, gdy Bóg okaże zmiłowanie.” (Synod w Orange 529r. Kanon19) Sam takiego zmiłowania doświadczyłem ponad 20 lat temu. Tata będąc w ostatnich dniach w szpitalu, poprosił mnie, żebym go przytulił i trzymał za rękę, czego wcześniej nie mówił, a bywał już w szpitalach nie raz. Rozpowiadał też, że wszystkich kocha, a trochę wcześniej (tuż przed szpitalem) zgodził się na modlitwę mojego syna, którego dotkliwie kiedyś zranił, a jeszcze parę lat temu odrzucił taką inicjatywę.
Tato, dziękuję za wszystko.

sobota, 17 czerwca 2023

Diagnostyka Ojca Świętego

Nie było jeszcze w historii świata tak precyzyjnej i szczegółowej diagnostyki z badania krwi, jaką może poszczycić się dzisiejsza medycyna, nie mówiąc już o powszechnej dostępności do badań. Za pomocą uzyskanych wyników wnioskować można o niedoborach witamin i składników mineralnych, toczących się w organizmie infekcjach, zakażeniach pasożytniczych, a nawet ciężkich chorobach hematologicznych. A jeszcze 100 lat temu upuszczano pacjentom 2 litry krwi, próbując wyleczyć np. zapalenie płuc. Dzisiaj dzięki diagnostyce można wyleczyć nawet z autyzmu.

Nigdy w historii nie było tak wielu przekładów Biblii na ojczyste języki. Dzisiaj każdy człowiek może korzystać z rozmaitych narzędzi, aby dokładnie wgłębiać się w Boże Słowo. Z Jego pomocą możemy ocenić stan duchowy naszej duszy, a nawet uzyskać dar wiecznego życia. Wulgata (Biblia po łacinie) aż po wiek XX, była podstawowym tekstem Kościoła zachodniego. A przed reformacją dostępna tylko dla „wybranych”. Dzięki Bogu za Gutenberga. Biblia wciąż jest bardziej aktualna niż jutrzejsza gazeta, a dziś wszyscy ludzie osobiście mogą z niej korzystać.

Jednak przy coraz większym zainteresowaniu nauką, maleje zainteresowanie wolą Bożą. Wiadomo co jest głównym tematem rozmów 60, 70-latków. Leki, lekarze, choroby. A przecież tuż przed nimi wieczność. Znam takich dziadków, którzy zachwyceni Chrystusem nie mogą powstrzymać się od poruszania tematu życia po śmierci. Lecz niewielu ich (Mt 7,14).

Można być perfekcyjnie zdrowym do końca życia i jednocześnie być potępionym po śmierci, co zresztą jest powszechne, a można nie być okazem zdrowia, a być zbawionym. Najlepiej oczywiście dbać o zdrowie według dostępnej nam wiedzy, a przy tym zagłębiać się w sprawy duchowe (Biblijne), uznając je za priorytetowe. W każdym razie zadziwiające jest jak dużo uwagi i energii człowiek poświęca zdrowiu, a jak mało sprawom życia wiecznego.

Rzućmy więc okiem na ewangelię Jana 17,11: „Ojcze święty zachowaj w twoim imieniu tych, których mi dałeś”. Jezus zwraca się do Swojego Ojca, który jest też Ojcem każdego, którego sam pociągnie do Chrystusa (Jan 6,44). Jednocześnie Chrystus przestrzega: „Nikogo na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz, Ten w niebie.” Mat 23,9. Ojcem mogę nazwać rodzica biologicznego lub duchowego – tego, który przyczynił się do tego, że żyję (fizycznie, czy duchowo), ale nigdy nie będę tak tytułował ani czcił ani podnosił do takiej rangi czy urzędu żadnego człowieka. Na domiar złego rzekomy ojciec święty nazywany jest też głową kościoła (por. Ef 1,22; Kol 1,18).

W książce „Przekroczyć próg nadziei” Jan Paweł II sam siebie kompromituje przedkładając tradycję nad Słowo Boże:
Nie lękaj się!” gdy cię ludzie nazywają Namiestnikiem Chrystusa, gdy mówią do ciebie: Ojcze Święty, albo Wasza Świątobliwość, lub używając tym podobnych zwrotów, które zdają się być nawet przeciwne Ewangelii. Przecież Chrystus sam powiedział: „Nikogo […] nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus” (Mt 23,9-10). Jednakże zwroty te wyrosły na podłożu długiej tradycji. Stały się pewnego rodzaju przyzwyczajeniem językowym i również tych zwrotów nie trzeba się lękać."

Współczesny świat wciąż „upuszcza krew”, kalecząc i zakłamując obraz prawdziwego chrześcijaństwa w wielu aspektach. Tylko nieliczni wytrwale szukają i odkrywają to, co zakryte (Łk 10,21).

*

Trochę od innej strony ugryzłem ten temat podczas pandemii:

http://lion-vision.blogspot.com/2021/07/szczepic-sie-czy-nie.html


niedziela, 11 czerwca 2023

Refleksja marszowo-rowerowa

2 tygodnie temu byłem w środku pewnego gdańskiego marszu. Tak, tak. W samym jego centrum. Ogromne korki, również rowerowe. Więc ruszyłem i wcisnąłem się na siłę z rowerem w ten tłum, moim śladem ruszył bratanek i inni rowerzyści. Mogłem przez chwilę spojrzeć w oczy niektórym …. dziewczynom (?). Co czułem? Mieszanka współczucia i złości. Pomyślałem: „Złoty kolczyk w ryju świni, to jak piękna kobieta, której brak wyczucia (smaku, rozsądku, klasy)” Przyp 11,22 (EIB). Potem czytam Tozera („Poranki z Bogiem”) – ciekawe, że pisał to kilkadziesiąt lat temu:

„Żyjemy w zblazowanym pokoleniu. Ludzie są nadmiernie pobudzani, i to do tego stopnia, że ich nerwy są zmęczone, a upodobania są spaczone. Odrzucono to, co naturalne, by zrobić miejsce dla rzeczy sztucznych. To, co święte się zeświecczyło, to, co czyste się zwulgaryzowało, a wielbienie Boga zamieniono w swego rodzaju rozrywkę. Pokolenie ogłupiałe, z przekrwionymi oczyma nieustannie poszukujące jakiejś nowej podniety, wystarczająco silnej, by do jego wypalonej i zanikającej wrażliwości wnieść jakiś nowy impuls.
Tak wiele niesamowitych rzeczy odkryto lub wprowadzono w życie, że już nic więcej nie może nas zadziwić na tym świecie. Wszystko spowszedniało i stało się wręcz nudne.
Skoro cała moralna i psychologiczna atmosfera zsekularyzowała się, to jak możemy uciec przed jej śmiertelnymi skutkami?
Jak możemy uświęcić to, co zwyczajne i znaleźć prawdziwe duchowe znaczenie w sprawach codziennego życia?
Odpowiedź już została zasugerowana. Należy poświęcić całe życie Chrystusowi i rozpocząć czynienie wszystkiego w Jego imieniu i ze względu na Niego.”

ANEKS

W związku z kilkoma uprzejmymi pytaniami co do w/w tekstu spróbuję trochę wyraźniej przedstawić moje stanowisko.

1. Przede wszystkim mój tekst nie jest wykładem, artykułem, rozprawką, felietonem, tylko strzępem emocjonalnych odczuć oblepionym skrótami myślowymi, więc w pewnym sensie nie podlega dyskusji, a jego ocena może być nietrafiona.

2. W przysłowiu 11,22 bezwzględnie nie chodzi o kolczyki. (Choć Biblia odnosi się do tatuowania i nakłuć cielesnych, ale to zupełnie inny temat)

3. Zestawiłem kilka polskich przekładów Biblii tego przysłowia, aby przybliżyć sens i sprawdzić, czy jest adekwatne do zastanej sytuacji i, biorąc pod uwagę to, co w dalszej części napisałem, wydaje mi się, że pasuje, a jeżeli nie, to czego innego może ono dotyczyć?

‘Złoty kolczyk, pierścień, kolce, obrączka w ryju, pysku świni, to jak piękna kobieta bez rozsądku, obyczajności, odrzucająca zdrowy rozsądek, rozpustna, głupia, pozbawiona rozeznania, bez roztropności, której brak wyczucia, smaku, klasy.’

4. Wymienione są tylko dziewczyny, ponieważ przez te kilkadziesiąt sekund przecinania tejże procesji na nie tylko się natknąłem, a nie ulega wątpliwości, że mężczyźni i chłopcy też tam byli. Gdybym to na nich się natknął być może przyszedłby mi do głowy inny werset. Znak zapytania oznacza, że jest to naturalne (idea marszu mi na to pozwala), że mam prawo do nierozróżnienia płci.

5. W moim tekście żadne słowo nie wskazuje na pogardę. Gdy się wpisze słowo ‘pogarda’ w wyszukiwarkę biblijną można dojść do bardzo wielu ciekawych wniosków. Ja skupię się na dwóch:

 ✔ 
Zazwyczaj to lud Boży, Chrystus i chrześcijaństwo było i jest w pogardzie.

„Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi. Był człowiekiem obeznanym z cierpieniem, zaznajomionym z chorobą — kimś, przed kim zakrywa się twarz, wzgardzony był tak, że nawet nie zwracaliśmy na Niego uwagi.” [Iz 53,3]

„To, co w oczach świata uchodzi za niskiego rodu, co wzgardzone — to, co jest niczym, Bóg wybrał, aby unieważnić to, co jest czymś.” 1Kor 1,28

✔ Pogarda mądrością Bożą jest głupotą i narażeniem się na pogardę Boga

„Wiedz o tym, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy. Ludzie będą samolubni, rozkochani w pieniądzu, chełpliwi, wyniośli, bluźnierczy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, nieczuli, nieprzejednani, skorzy do oszczerstw, niepohamowani, okrutni, gardzący tym, co dobre, zdradzieccy, bezmyślni, nadęci, kochający przyjemności bardziej niż Boga.” 2Tm 3,1-4

„Głupi stwierdził w swym sercu: Nie ma Boga! Wszyscy ulegli zepsuciu, żyją niegodziwie — Nikt nie dba o dobro! Bóg spojrzał z nieba na ludzi, By zobaczyć, czy jest ktoś rozumny, ktoś, kto szukałby Boga. Ale wszyscy zboczyli, wszyscy stali się podli, Nikt nie dba o dobro, brak choćby jednego. Czy nie mają poznania ci wszyscy czyniący nieprawość, Chętni kąsać mój lud? Jedzą chleb, lecz do Boga nie wołają. Ale dopadnie ich strach, Choć się wcześniej nie bali, Gdyż Bóg już rozrzucił kości oblegających ciebie — Zawstydziłeś ich, bo Bóg nimi pogardził. Oby już przyszło z Syjonu zbawienie Izraela! A gdy PAN przywróci powodzenie swemu ludowi, Wtedy niech cieszy się Jakub, Niech się weseli Izrael!” Ps 53,2-7, czy też Ps 107,40

„Nie staraj się przekonać głupca, pogardzi on twoją mądrością.” Przyp 23,9

„Widać zatem, że Pan potrafi uchronić pobożnych w czasie próby, a bezbożnych zachować dla ukarania w dniu sądu. Odnosi się to szczególnie do tych, którzy — ogarnięci złą żądzą — kierują się pobudkami ciała i gardzą wszystkim, co posiada jakąś władzę. Są to ludzie zuchwali i samowolni, którzy bez oporów depczą chwałę wyższych bytów. Nie czynią tego nawet aniołowie, którzy choć przewyższają ich potęgą i znaczeniem, nie wnoszą przeciwko tym bytom obelżywych oskarżeń wobec Pana.” 2Pt 2,9-11

„Kto was słucha, Mnie słucha. Kto wami gardzi, Mną gardzi. A kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał.” Łk 10,16

6. Współczucie dotyczy obecnych tam ludzi i oznacza (uogólniając), że współodczuwam z nimi to, co ich czeka w przyszłości. Nie ma w tym ani krzty jadu, nienawiści, czy ironii. Nie jestem też zbulwersowany. I nie chodzi mi o ich wygląd zewnętrzny. Boleję nad ich nieświadomością i smucę się z powodu samotności i zagubienia wielu z nich, ale też sam nie uważam się za mądrzejszego od nich, bo w wielu innych dziedzinach być może im nie dorastam do pięt. Nie przekreślam i nie potępiam żadnego człowieka. Współczucie wiąże się z tym, że jestem chętny prywatnie rozmawiać, dyskutować, polemizować, pomóc, jak trzeba, lecz tylko w atmosferze wzajemnego szacunku.

7. Złość dotyczy obojętności, akceptacji lub braku ich rodziców. A także propagandy polityków, manipulacji przywódców ideologicznych i wpływu liberalnych kościołów.

Moim zdaniem zagrożenia takiego ruchu są trzy: polityczne, społeczne i duchowe. Oczywiście jest mnóstwo dyskusji, artykułów, książek, programów, które o tym mówią – nie zamierzam ciągnąć tu tego tematu (na końcu polecam kilka ciekawych książek). Wspomnę tylko, że żałuję, iż mój młody bratanek był świadkiem prowokacji, ekshibicjonizmu i profanacji. Społeczeństwo jest demoralizowane, a wychowywanie dzieci przez małżeństwa jednopłciowe to wyrządzanie ogromnej szkody niewinnym dzieciom, a przecież Konstytucja RP w art. 18 stanowi: Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. 
Dodam, że jestem przeciwnikiem upubliczniania złości w formie np. kontr-pochodu z transparentem zawierającym omawiane przysłowie. To mijałoby się z celem.

***

Pieniądze, władza, polityka. Decyzje zapadają oczywiście na samej górze, albo nawet jeszcze wyżej, choć nie najwyżej. Omawiany ruch, ideologia, czy styl życia moim zdaniem to nowa religia, a już na pewno wiąże się to z niebezpieczną duchowością, zdecydowanie bardziej inteligentną od człowieka. Wysłuchałem dziś ostatniego odcinka z kanału na YouTube pn. „Bibliowersytet” (polecam wszystkim): „Biblijnym wyjaśnieniem innych religii nie jest to, że ludzie sobie te inne religie wymyślili, ale że istnieją prawdziwe byty duchowe, które są potężne, które są wrogie Bogu i ludziom i które dążą do zniszczenia człowieka. A jednym z narzędzi zniszczenia człowieka jest wprowadzanie go w fałszywe religie, aby odwrócić jego uwagę od prawdziwego Boga. Żeby zaślepić tą możliwość znalezienia Boga „po omacku” – jak mówi apostoł Paweł. Nowy Testament mówi, że szatan zaślepił umysły ludzi, żeby nie świecił im blask Ewangelii Chrystusa. I jednym z takich narzędzi są fałszywe religie, za którymi stoją fałszywi bogowie (fałszywi w sensie statusu). To aniołowie, chociaż wysocy rangą, uzurpują sobie pozycję, która należy tylko i wyłącznie Jedynemu Prawdziwemu Bogu.” (Paweł Lupa – Bunt w niebiosach)

Światło Ewangelii wydawać się może straszne, przestarzałe, lub infantylne, może być mylone ze skrajną prawicą, lub świętoszkowatym życiem, lecz tak naprawdę jest jedynym ratunkiem dla ludzkości, jest ciepłem i pełnią prawdy, jest uwolnieniem, pokojem i niezmąconą radością.

Polecane książki:

Dariusz Jędrzejewski – Co Biblia mówi o homoseksualizmie
Jackie Hill Perry - Gay Girl, Good God
Sam Allberry – Czy Bóg jest homofobem?
Andrew Comiskey – W poszukiwaniu prawdziwej tożsamości płciowej
David Glesne – Homoseksualizm
Wiesław Białecki – Homoseksualizm? Stop!
Don Schmierer - Uleczenie zranień z przeszłości

Dla chętnych prywatnie mogę przesłać kilka godzin świetnych wykładów pt: „Chrześcijaństwo w kulturze LGBTQ+”

Fotka: <a href="https://pl.freepik.com/darmowe-zdjecie/kolarstwo-gorskie-wakacje-podroz-zycia_1088182.htm#query=rower&position=20&from_view=search&track=sph">Obraz autorstwa jcomp</a> na Freepik

 


środa, 3 maja 2023

Jako i my odpuszczamy

Przebaczenie to kluczowy temat chrześcijaństwa. Nie mówimy tu o przebaczaniu wśród ludzi niewierzących, czy nieodrodzonych duchowo. Ci radzą sobie z tym lepiej lub gorzej, lecz w żadnym wypadku nie jest to dla nich zbawienne. Czytałem kiedyś o dość religijnych Polakach, którzy z dumą i satysfakcją pluli w twarz swoich oprawców podczas ich procesów po drugiej wojnie światowej. Ale też i o tym jak buddysta przebaczył hitlerowcowi, który go nękał. Mówi się, że przebaczenie łagodzi stres i poprawia samopoczucie, ale i zemsta niektórym przynosi ogromną ulgę. Przebaczenie może też być czystym pragmatyzmem wg tzw. „prawa karmy”, które podkreśla, że człowiek nie jest w stanie uciec przed konsekwencjami swoich czynów. Nawet Piłat i Herod musieli sobie coś odpuścić skoro stali się przyjaciółmi. To nie o tych wszystkich przypadkach będzie ten artykuł.

Modlitwa Pańska (Mat 6, Łk 11) dotyczy tylko i wyłącznie uczniów Jezusa, ludzi mających żywą więź z Duchem Świętym. Inni ludzie wypowiadając zawarte w niej słowa w najlepszym wypadku okazują chęć poznania Boga, a w najgorszym są ignorantami lub nawet gardzą Nim.

W modlitwie Pańskiej widzimy wyraźne powiązanie ludzkiego i Bożego przebaczenia. Nie otrzymamy przebaczenia, jeżeli sami nie odpuścimy. Oczywiste jest, że swoim przebaczaniem nie zapracowujemy na odpuszczenie naszych win, ono raczej odzwierciedla i determinuje więź jaką mamy z naszym Ojcem. Jednak jednymi z najtrudniejszych prób w chrześcijaństwie są sytuacje, w których musimy przebaczyć. Prawdopodobnie większość uczniów co najmniej raz przechodzi w swoim życiu przez szatańskie głębiny w postaci prześladowań, niesprawiedliwości i potężnych zranień. Zazwyczaj spada na nas to czego najbardziej się boimy. „Bo dopadło mnie to, przed czym drżałem, dosięgło to, co budziło mój lęk.” Job 3,25. Zmagamy się z tym dłużej lub krócej, ale zawsze odnosimy zwycięstwo. Próba taka obliczona na całkowitą porażkę i zniszczenie, faktycznie okazuje się przejściem do praktycznego poznania powodu i mocy usprawiedliwienia naszej duszy, sensu tego co On uczynił dla nas na krzyżu, czemu towarzyszy wzrost wiary i rozwój duchowy.

„Wy z Boga jesteście, dzieci, i odnieśliście nad nimi zwycięstwo, gdyż Ten, który jest w was, większy jest niż ten, który jest w świecie.” (1J 4,4)

„Bogu zaś niech będą dzięki, który nam w Chrystusie zawsze daje zwycięstwo i woń Jego poznania rozchodzi się przez nas na każdym miejscu”  (2Kor 2,14)

„Jak napisano: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, Uważają nas za owce ofiarne. Ale w tym wszystkim odnosimy przeważające zwycięstwo przez Tego, który nas umiłował.” (Rz 8,37)

Dlatego zaraz po prośbie o odpuszczenie win Bóg nas uczy aby prosić: „wybaw nas od złego”, od odpadnięcia, od poddania się i rezygnacji, a jeszcze dalej Ewangelia Łukasza zapewnia, że Bóg przyjdzie z pomocą, da się odnaleźć, otworzy drzwi…

Nauka proszenia świadczy, że zagrożenie jest realne, a porażka pewna i Bóg dokładnie o tym wie, bo „sam przeszedł przez cierpienia i próby i [tylko On] może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą.” (Hebr 2,18). Przebaczenie jest próbą, z której wyjście znajduje się w Chrystusie.

Nauka proszenia to nauka wiary w Boga, a nie wiary w wiarę, czy w swoje możliwości. Wystarczy ziarenko takiej wiary w Boga, aby odpuszczać tym, którzy dziesięć razy dziennie nas ranią, ale zaraz potem żałują tego. (Łk 17,4-5)

Nauka proszenia o wybaczenie w pewnym sensie upokarza nas, ponieważ prosząc musimy przyznać, że zawodzimy. Upokorzenie to wzrastanie w pokorę, czyli coraz większą zależność od Boga, znajdując w Nim poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości.

Nauka proszenia o wybaczenie skłania do pielęgnacji postawy odpuszczania swoim wrogom tak, aby mogło to wejść nam w krew i tym samym do jasnego, dojrzałego rozumienia Bożej łaski, ponieważ, „kiedy jeszcze byliśmy grzesznikami, Chrystus za nas umarł.” Rz5,8. Apostoł Paweł dobrze wiedział, że krzyż i odpuszczanie winowajcom to centrum ataku wrogich sił: nie dajmy się wykorzystać szatanowi - mówił - jego intrygi są nam przecież znane (2kor2,1-11).

Wybaczanie jest tak samo potrzebne jak powszedni chleb (i jak tlen - w piosence Tomka Żółtko). Bez pokarmu zginiemy, bez przebaczenia nie da się żyć duchowo. Jeżeli odpuściłem, to mam prawo być pewnym, że Bóg mi odpuścił. Po modlitwie Pańskiej św. Mateusz dodaje: „jeśli jednak nie wybaczycie ludziom, to wasz Ojciec nie wybaczy i wam waszych upadków”. Nie można być chrześcijaninem i nie wybaczać, tak jak butelka z napisem Coca-cola nie jest Coca-colą, mimo, że posiada taki napis. Jezus stawia tę sprawę bardzo ostro i wyraźnie. Przykładem Biblijnym może być Achitofel – dziadek Batszeby, który postanowił nie przebaczyć.

Wybaczenie jest także okazywaniem miłości tym, którzy na to nie zasłużyli, tym, którzy „nie wiedzą co czynią.” Jest zapachem po zdeptanych kwiatach.

Przebaczenie to nie pojednanie (choć czasem do niego dochodzi, jeśli jest taka możliwość). Przebaczenie dokonuje się we wnętrzu osoby zranionej.

Absolutnie nie czekajmy aż zmienią się nasze uczucia! Czasem odpuszczanie swoim winowajcom może wyglądać karykaturalnie, sztucznie i niezgrabnie, może być czymś w rodzaju ślepego posłuszeństwa WBREW temu co się czuje. Owoce okażą się nieproporcjonalnie potężne.

Tyle teoria. W praktyce jest to bardzo ciężka praca. Trwanie w nieprzebaczeniu na dłuższą metę jest trujące. Ale potrzeba dużej delikatności i mądrości, aby móc wesprzeć osobę z krwawiącymi ranami na duszy. Wydawałoby się, że wystarczy jedna decyzja, jeden gest i po sprawie, lecz często stan taki trwa długie lata. Nie potrafimy przebaczyć toksycznym rodzicom, którzy zrujnowali nam życie, małżonkowi, który zdradził i nic sobie z tego nie robi; zbrodniarzom, którzy bestialsko wymordowali nam rodziców i dzieci, cwaniakom, którzy doprowadzili do bankructwa naszą firmę. Unikamy wówczas miejsc, rozmów, ludzi, którzy mogliby rozdrapać niezabliźnione rany. Potrzebujemy ciepłego współczucia, ponadnaturalnej rehabilitacji duchowej. „Zrozpaczonemu przyjaciel winien co najmniej okruch życzliwości, chociażby ten zaniechał bojaźni Najwyższego” (Job 6,14). A może właśnie na przekór sobie trzeba by wybrać się na czyjeś wesele, aby błogosławić innym, czy do muzeum drugiej wojny, aby modlić się o wewnętrzny pokój, na grób ojca, aby zostawić tam swoją gorycz, czy wyjść z cienia i rozpocząć nową działalność. Dzięki Bogu za Ducha Świętego.


Znamy historię Corrie ten Boom, cudownie uwolniona z obozu koncentracyjnego wróciła do Ameryki, gdzie usłyszała podczas modlitwy głos Boży: „naród niemiecki cierpi z powodu niezabliźnionych ran wywołanych wojną. Idź do nich i ogłoś im ewangelię.” Tam spotkała okrutnego strażnika obozu, gdzie zamordowano jej ojca i siostrę. Okazało się, że się nawrócił i prosi ją o przebaczenie. W pierwszej chwili nie mogła tego zrobić, wyciągnęła tylko rękę, lecz w tym momencie cała gorycz ustąpiła na rzecz Bożej radości. Wiele takich historii możemy znaleźć w jej książkach. 

Wiele też w tym temacie na pewno nauczymy się z książek Richarda Wurmbranda i jego rodziny, którzy latami byli torturowani w komunistycznej Rumunii. Oni to założyli potem Głos Prześladowanych Chrześcijan – fundację pomagającą cierpiącym chrześcijanom na całym świecie. Ostatnio na ich stronie czytałem świadectwo mieszkanki Erytrei – 16 lat więzionej w straszliwych warunkach tylko dlatego, że nie wyparła się wiary w Chrystusa. Po wyjściu na wolność zwróciła się do wierzących: „Wasze modlitwy mnie uratowały. To zwycięstwo jest zwycięstwem nas wszystkich. Wszystko to stało się możliwe dzięki Boże łasce. Czuję się tak błogosławiona, że mogę uczestniczyć w cierpieniu Chrystusa. Nawet teraz nie żywię żadnej nienawiści do tych, którzy wtrącili mnie do więzienia i próbowali uprzykrzyć mi życie. Kocham ich”.


„Mogę wybaczyć każde zło wyrządzone mi, ale nie sądzę, żebym potrafił wybaczyć komuś, kto zraniłby któreś z moich dzieci. Czy Bóg naprawdę chciałby, żebym przebaczył pedofilowi albo mordercy mojego dziecka?” – debatowali kiedyś członkowie grupy misyjnej, o czym czytamy w książce Dianne Collard – „Wybieram przebaczenie”. Autorka przeszła przez głębiny horroru, gdy zamordowano z premedytacją jej syna. Jedna z jej konkluzji brzmi: „Odrzucenie przebaczenia jest jak wypicie trucizny na szczury, które mnie zraniły”.

Odrzucenia, zranienia, porażki, niesprawiedliwość, drwiny, prześladowania – to wszystko - dobrze, jak spotyka nowonarodzonego chrześcijanina na początku drogi (przeczytaj Treny 3,26-37). Jest to najbogatsze doświadczenie jakie możemy przeżyć z Chrystusem. Za najwyższą radość musimy je uważać – mówi Jakub, Piotr dodaje: „Ukochani! Przestańcie się dziwić — jakby spotykało was coś niezwykłego — że was pali we wnętrzu; to się dzieje, by poddać was próbie. Ale w takiej mierze, w jakiej uczestniczycie w cierpieniach Chrystusa, w takiej też cieszcie się, abyście pełni niepomiernej radości mogli cieszyć się objawieniem Jego chwały. Gdy was znieważają ze względu na imię Chrystusa, szczęśliwi jesteście, bo spoczywa na was Duch chwały i Duch Boga.” 1Pt4,12-14. Wiedział co pisze, musiał przebaczyć sobie, widział jak traktują jego Nauczyciela, a potem został upokorzony publicznie przez Pawła, co nie było takie błahe (Gal 2,od 11). Dopóki nie zrozumiemy i nie przeżyjemy przebaczenia praktycznie i namacalnie, możemy ciągle być ludźmi, którzy zachowują się nonszalancko lub możemy ciągle użalać się nad sobą i popaść w depresję.

Otwarte ramiona i nadstawianie drugiego policzka to sprawa dojrzałości i mądrości. Przebaczenie ani trochę nie pomniejsza winy. Nieustannie bita żona wyprowadzi się, a rodzice molestowanego dziecka pójdą do sądu. Kościół wybacza, ale nie jest naiwny. Jezabel ze zboru w Tiatyrze dostała dość czasu na opamiętanie. Trzeba pamiętać o dyscyplinie, wykluczeniach, z kim nie zasiadać do stołu, kogo napomnieć publicznie i przed kim przestrzec. W tym wszystkim nie przejawiamy nienawiści ani wrogości, nie kieruje nami zazdrość ani chęć zemsty; lecz szacunek do Bożej sprawiedliwości : „Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani ludzie nierządni, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani zniewieściali, ani homoseksualiści, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą.” 1Kor 6,9-10; „Umiłowani! Nie mścijcie się sami, ale dajcie miejsce gniewowi Bożemu, gdyż napisano: Pomsta należy do Mnie, Ja odpłacę, mówi Pan.” Rz 12,19.

Na koniec chciałbym przywołać dość obszerny fragment poradnika Lawrence’a Crabba pt: „Małżeństwo - święta budowla”. Książka jest białym krukiem, a wierzę, że zawarte w niej myśli mogą okazać się dla wielu zranionych ludzi (nie tylko w małżeństwach) bardzo pomocne.


>>Poczucie akceptacji wobec naszego partnera zależne jest od przebaczenia, a to z kolei zależy od tego, czy chcemy spojrzeć na rażące nas zachowanie naszego męża lub żony z biblijnej perspektywy.

Maria sprawia przykrość Janowi. Jan czuje się dotknięty, ale pozostaje przy swej decyzji służenia jej pomimo jej nieprzyjemnego zachowania. Czegoś tu jednak brak. Jan wie o tym, a i Maria też niedługo to zauważy. Choć on stara się jej służyć, ponieważ chce być posłuszny Bogu, to jednak jego wysiłki, by okazywać jej miłość, wydają się jakieś sztuczne. Jest świadomy jakiegoś dziwnego przymusu służenia, który sprowadza jego mężowskie gesty do gry aktorskiej, tak, jakby udawał, że jest kimś innym, bo tak nakazuje mu scenariusz teatralny. Kiedy Jan mówi Bogu w modlitwie o swym nienaturalnym podejściu do Marii, zauważa w sobie gorycz, która się wzmaga, kiedy na nowo staje mu przed oczami to, jak Maria wobec niego postąpiła. Uświadamia sobie, że jego uczucia wobec Marii skutecznie blokują wszelki postęp w kierunku jedności. Jan postanawia więc pozbyć się swojej złości, tak, by mógł w pełni zaakceptować Marię. Ale nie może akceptować kogoś, do kogo czuje urazę. Musi najpierw wygasić w sobie zgorzknienie, tak, by mogła wzrastać w nim pełna czułości, niewymuszona chęć służenia, pragnienie kochania żony oparte nie tylko na fakcie, że Bóg jest dobry, ale także na jego głębokiej troskliwości wobec niej.

Jan zwraca się o pomoc do chrześcijańskiego doradcy. „Jak mam pokonać moje zgorzknienie, tak, by moja troska o Marię mogła wyrastać z głębokiej akceptacji?” Doradca odpowiada: „Jest pan wciąż zły na żonę, ponieważ jej pan jeszcze nie przebaczył. Zgorzknienie wskazuje na to, że tak naprawdę, w głębi serca, nie przebaczył jej pan”. Jan rozważa tę poradę i zaczyna rozumieć, że musi przebaczyć Marii, jeśli chce on ją naprawdę akceptować.

Zauważmy jak z tej scenki wyłania się definicja akceptacji: akceptować kogoś znaczy służyć bez urazy, lub przymusu. Innymi słowy, na akceptację składają się obydwa kanały naszej reakcji na dane wydarzenie: (1) decyzja służenia, i (2) brak uczuć, które przeszkadzałyby w służeniu. Pierwszy element zależy po prostu od naszego wyboru: służenie lub manipulacja. Drugi element jest jednak bardzo złożony. Nikt nie może siłą woli pozbyć się goryczy w stosunku do kogoś. A jednak, by rzeczywiście akceptować kogoś, kto sprawił nam przykrość, musimy zostać w jakiś sposób uwolnieni od wrogich uczuć, które wytwarza w nas wspomnienie tego przykrego wydarzenia. Jak mogę pozbyć się goryczy i tym samym zaakceptować mojego partnera?

Z charakterystyczną dla siebie prostotą Biblia podaje rozwiązanie w jednym słowie. Przejście od zgorzknienia do życzliwości, od wymuszonej uprzejmości do szczerych przejawów miłości wymaga przebaczenia. Dobrze byłoby, gdybyśmy mogli jasno zrozumieć jakie elementy niesie z sobą przebaczenie i w jaki sposób usuwa z korzeniami wszelką urazę. Aby to zrozumieć, musimy zbadać jakie są źródła ludzkiej goryczy.

Przypomnijmy sobie, co powiedzieliśmy już o dwóch podstawowych potrzebach osobowych, potrzebie bezpieczeństwa i własnej wartości. Ponieważ nasze potrzeby są w pełni zaspokojone w naszej relacji z Chrystusem, mamy z czego dawać innym. Wolność, jaką daje nam Chrystus, pozwala nam także nie żądać niczego od naszych towarzyszy życia. Czujemy ból, jeśli nasz partner nas odrzuca lub lekceważy, ale Boża miłość i Boży cel dla naszego życia umożliwiają nam dalsze służenie, bez względu na to, jak mało otrzymujemy w zamian. Dlatego możliwe jest, nawet mając najbardziej przykrego męża lub żonę, wytrwanie w zamiarze służenia, a nie manipulowania.

Niemniej jednak, choćbym nie wiem ile opowiadał o tym, że niczego od mojej żony nie potrzebuję, nadal pragnę jej towarzystwa, emocjonalnego wsparcia, szacunku, uznania, satysfakcji seksualnej i jeszcze wiele więcej. Ponieważ pragnę, żeby moja żona w określony sposób reagowała, jej niemiłe zachowanie może sprawić mi ból i przykrość. Gdybym niczego od niej nie chciał, to wtedy jej chłodne zachowanie wobec mnie nie sprawiłoby mi żadnej przykrości. Ale ja chcę czegoś od mojej żony i tak też powinno być. Jeśli nie otrzymam tego, co chcę, będzie mi oczywiście przykro. Ale w jaki sposób ból i przykrość potęgują się do tego stopnia, że stają się zgorzknieniem?

W mojej wcześniejszej książce na temat poradnictwa wysunąłem tezę, że nasza ocena danego wydarzenia w dużej mierze wpływa na to, jakie uczucia ono w nas wywoła. Wyobraźmy sobie, że zaszło pewne wydarzenie. Jeśli jestem przekonany, że stanowi ono poważne zagrożenie fizycznego lub psychicznego dobra mojej osoby, poczuję głęboki niepokój i wściekłość. Jeśli jednak wiem, że wydarzenie to, choć bolesne, nie może wyrządzić żadnej szkody mojej osobie, będzie mi przykro i może będę poirytowany, ale w głębi serca spokojny.

(…)

Zastanówmy się raz jeszcze nad tym, co się dzieje, kiedy ktoś doznaje urazy. Wydarzenie to wymaga podjęcia decyzji (która może wydawać się odruchem) i wytwarza w nas uczucie. Załóżmy, że Jan, urażony mąż, z całego serca chce zaakceptować swoją żonę (Marię), która go uraziła. Przypuśćmy, że postanawia przebaczyć i stara się zapomnieć.

Jeśli jego postanowienie przebaczenia jest wynikiem dokonania szczerego wyboru, a nie wymuszonym spełnianiem obowiązku, to Jan nie ucieka się do żadnych świadomych środków odwetowych wobec swojej żony. Nie jest jednak łatwo podjąć takie postanowienie. Przypuśćmy, że tą urazą była wielokrotna niewierność Marii. Ponieważ okazała szczerą skruchę, Jan postanowił jej przebaczyć i dołożyć wszelkich starań, by odbudować ich małżeństwo. Podczas rozmów w poradni małżeńskiej Jan stwierdził, że często „dzielił się” z Marią tym, jak bardzo czuje się zdruzgotany, kiedy przypomni mu się jej cudzołóstwo. „Czy nie powinienem mówić Marii o moich uczuciach?” - pyta. „To zależy od tego, jaki jest pana cel, kiedy mówi jej pan o swoich uczuciach - odpowiedziałem. Wszystko, co pan robi powinno mieć jeden główny cel, którym jest służenie. Kiedy mówi pan Marii, że walczy pan ze wspomnieniem jej grzechu, obarcza ją to poczuciem winy i potęguje jej frustrację. Przypuszczam, że tak naprawdę pańskie „dzielenie się” ma być dla niej karzącą konsekwencją tego, co zrobiła. A decyzja przebaczenia i służenia, którą pan podjął, wymaga, by nie wspominał pan więcej o swoich urażonych uczuciach”.

Pierwszym elementem przebaczenia jest mocne postanowienie nie stosowania żadnego rodzaju sankcji za doznaną urazę, a do tego potrzebna jest szczególną czujność wobec naszych najróżniejszych wyrafinowanych sposobów obchodzenia tego postanowienia.

Kiedy Jan już dobrze zrozumie i zastosuje ten aspekt przebaczenia, który polega na podjęciu decyzji, może mieć nadal trudności z tym, co czuje i z tym, że nie może zapomnieć. „Jak mam poradzić sobie z tą całą złością i urazą, które tkwią we mnie? Mogę zmusić się do tego, by iść z Marią do łóżka, ale nie mogę przestać myśleć o tym, że ona była w łóżku z innym mężczyzną. To jest ponad moje siły! Jak mam się pozbyć tych myśli? Dopóki nie będę w stanie przestać o tym myśleć (a przynajmniej mniej się przejmować kiedy już o tym myślę), nie wiem, jak będę mógł Marię kiedykolwiek naprawdę zaakceptować”.

Tu nasuwa mi się pytanie, czy wystarczy konsekwentnie przyjmować przebaczającą postawę wobec naszego partnera, by pozbyć się wspomnienia doznanej urazy. Rozważmy, co się będzie działo, jeśli Jan zacznie działać w przekonaniu, że kiedyś pamięć o tym wydarzeniu w końcu się zatrze.

Jeśli Jan czuje gorycz i złość, to jego problem polega na tym, że niewłaściwie ocenił wydarzenie, jakim była niewierność jego żony. Jego pierwotne uczucie przykrości zmieniło się w zgorzknienie, ponieważ Jan błędnie sądzi, że to przykre wydarzenie ma wpływ na jego wartość jako mężczyzny. Lekarstwem na jego zgorzknienie nie jest więc wzmożenie wysiłków, ale odnowa myślenia. Jego zgorzknienie nie ustąpi tak długo, dopóki nie nauczy się uważać grzechu swojej żony za przeszkodę na drodze do spełnienia jego pragnień, a nie za zagrożenie zaspokojenia jego potrzeb. I żadne „przebaczające uczynki”, choćby nie wiem jak liczne, nie mogą same w sobie zmienić zgorzknienia w rozczarowanie, ponieważ bezpośrednią przyczyną zgorzknienia jest niewłaściwa ocena danego wydarzenia, a nie nasze niewłaściwe zachowanie w reakcji na to wydarzenie.

Załóżmy jednak, że Jan trwa w swym postanowieniu, by przyjmować wobec Marii przebaczającą postawę bez zmiany swej błędnej oceny jej postępowania. Jak wpłynie to na jego uczucie zgorzknienia? Wielu powiedziałoby, że jego żal zostanie w końcu wyparty ze świadomości i ostrzegłoby przed możliwością ujawnienia się tych negatywnych uczuć w inny sposób. Ale w moim pojęciu psychologicznego funkcjonowania, technicznie bardziej prawdziwe byłoby stwierdzenie, że wspomnienie danego wydarzenia zostaje wyparte ze świadomości, a nie uczucia, jakie ono wywołuje. Rozróżnienie to, choć czysto techniczne, jest jednak bardzo istotne.

Uczuć nie można wyprzeć ze świadomości. Możemy nie rozładować fizycznych napięć odbieranych jako uczucia i można to nazwać „wypieraniem uczuć ze świadomości”, ale uczuć - tych nieuchwytnych, pobudzających nas stanów subiektywnej świadomości - samych w sobie nie można się pozbyć. Możemy nie poświęcać uwagi powracającemu wspomnieniu wydarzenia, które wzbudza w nas określone uczucie. Możemy unikać myślenia o tym. Możemy świadomie nie rozpamiętywać tego przykrego wydarzenia, aby nie doświadczać na nowo bólu, jaki sprawia nam myślenie o tym. Jeśli będziemy się w tym ćwiczyć, to możemy osiągnąć całkiem niezłą biegłość w wybiórczym koncentrowaniu naszej uwagi na bardziej przyjemnych (lub przynajmniej mniej bolesnych) myślach.

Co jednak osiągamy przez takie wypieranie nieprzyjemnych myśli z naszej świadomości? Tak długo, dopóki Jan uważa, że cudzołóstwo Marii pomniejsza jego wartość jako mężczyzny, nie pojął co to znaczy ufać Panu w takiej sytuacji. Jego nie-duchowe przekonanie, że szacunek Marii jest mu koniecznie potrzebny do tego, by mógł sam siebie akceptować, nie zostaje podważone. W rezultacie, jego bałwochwalczy zamiar zaspokojenia swoich potrzeb przez kogoś innego, niż Chrystus pozostanie niezmieniony.

Doradca, który jedynie nakaże zgorzkniałemu klientowi, by postanowił przebaczyć swemu partnerowi doznaną urazę, nie przyczynia się do wzrostu jego dojrzałości wypływającej z całkowitego zaufania samemu tylko Chrystusowi. Uda mu się jedynie zachęcić go do wymuszonego służenia, co unieruchamia tę parę małżeńską na poziomie bardzo odległym od jedności w Chrystusie. Pod fasadą zwiększonych starań Jana, by ciepło odnosić się do Marii, kryje się jakieś tępe poczucie, że coś jest po prostu nie tak. Zwiększenie wysiłków niewiele pomaga w skutecznym rozwijaniu jedności, do której potrzebna jest rzeczywista akceptacja. Odnowa myślenia - zmiana naszej oceny przykrego wydarzenia - jest do tego absolutnie konieczna.

Jeśli więc sztywne trzymanie się postanowienia, że przebaczamy, nie rozwiąże problemu wypieranych myśli (myśli, które nadal mają moc wywoływania w nas pełnych goryczy uczuć), to jak możemy problem ten rozwiązać? Brakującym ogniwem jest ponowna ocena danego wydarzenia, by móc spojrzeć na nie z tej samej perspektywy, co Bóg - jako godne pożałowania, ale nie mające wpływu na nasze bezpieczeństwo i wartość. Przejście od niewłaściwego do właściwego spojrzenia na sprawę jest najważniejszym elementem przebaczenia.

Prawdziwe przebaczenie różni się od połowicznego przebaczenia w ocenie wydarzenia, które sprawiło nam przykrość. Prawdziwe przebaczenie uznaje to wydarzenie za istotne dla spełnienia naszego pragnienia, by mieć przy sobie kogoś, kto nas kocha, a nie za istotne dla zaspokojenia naszych potrzeb, by być bezpiecznym i wartościowym. Sztuka „zapomnienia” urazy polega na ponownej ocenie tego wydarzenia tak, by można je było zakwalifikować jako niezbyt ważne dla realizacji naszych celów. Zgorzknienie ustąpi miejsca rozczarowaniu (które jest do przyjęcia), jeśli mocne postanowienie, że przebaczamy połączone będzie z otwarciem się na działanie Ducha Świętego przez medytację nad faktem, że nasze potrzeby są w pełni zaspokojone w Chrystusie.<<

sobota, 11 lutego 2023

Miłość

W ostatnim wpisie o Bono i U2 zastanawiałem się nad jego bezkrytycznym podejściem do ludzi. Bono napisał, że najważniejsza jest miłość, nawet jeśli nie ma nadziei i wiary. Szacunek, tolerancja i miłość, bez nachalności i przekonywania do swoich poglądów. Pewnie jest to pragmatyzm kierowany populizmem (lub odwrotnie), albo ma tu zastosowanie brzytwa Hanlona. W pewnym sensie Artyście można to wybaczyć… chyba. Ale temat jest ogólniejszy i współcześnie bardzo niebezpieczny. Kontynuując więc chciałbym zadać pytanie: czy Bóg kocha całe stworzenie?

Nie. Bóg nie kocha diabła i demonów. Kropka. Czy kocha wszystkich ludzi? Tutaj odpowiedź też jest krótka, ale po niej następuje przecinek: Tak, ale…

Nie ma wątpliwości, że Bóg jest miłością. Jest to miłość niewyobrażalnie potężna. Objawił ją poprzez śmierć na krzyżu, otwierając dla tych którzy uwierzą drzwi do nieba. Nigdy nie przestał kochać nawet Judasza, do końca dawał mu szansę. Niestety żyjemy w czasach, w których miłość jest bogiem, a tolerancja jego przykazaniem. Nadużywanie lub złe rozumienie miłości Boga prowadzi do wypaczeń głównego przesłania Ewangelii.

Z miłości do ludzi Bóg nie zniszczył jeszcze świata. Bóg okazuje cierpliwość, "nie chce, aby ktokolwiek zginął, przeciwnie, chce, aby wszyscy się opamiętali." 2Pt3,8. Jego dobroć zachęca do opamiętania (Rz2,4). Z miłości do ludzi jest dobrotliwy dla złych i niewdzięcznych (Łk 6,35). Z miłości do ludzi zostawił Swoje Słowo i teologię wiecznego potępienia. Z miłości do ludzi dał szansę na ratunek przed piekłem, na które każdy zasługuje. 

Ale też z miłości do ludzi ostrzega, upomina, nawołuje i jest konsekwentny w Swojej sprawiedliwości.

Nigdzie nie znajdujemy w wypowiedziach Jezusa słów: Bóg cię kocha. Podobnie w mowach ewangelizacyjnych żaden apostoł w ten sposób nie prezentował Dobrej Nowiny. A raczej słyszymy, że to wy jesteście tymi, którzy ukrzyżowali Chrystusa, lecz Bóg dał wam możliwość nawrócenia. "Tak Bóg umiłował świat, że dał Swojego Syna..." – innymi słowy - w ten i tylko w ten sposób Bóg umiłował świat – w sposób Chrystusowy, oparty na posłaniu Swojego umiłowanego Syna. Umiłowanie świata przez Boga jest sprecyzowane – ono polega na tym, że jest nam dana możliwość nawrócenia się i uwierzenia w Syna Bożego.

Bóg jest miłością, która również objawia się poprzez gniew, pomstę i sąd. „Gniew Boży z nieba objawia się bowiem przeciw wszelkiej bezbożności i niesprawiedliwości ludzi, którzy w niesprawiedliwości tłumią prawdę.” Rz 1,18.

Ostatnio natrafiłem na fragment rozmowy dziennikarza Tomasza Terlikowskiego, który powiedział, że Bóg kocha Putina, ale nie kocha tego co on robi i że gdyby grzech miał kogoś wykluczać z Kościoła, to w Kościele zostałby tylko Pan Jezus i Matka Boża. Zacznijmy od tego, że „Pan brzydzi się zbrodniarzem i oszustem” Ps 5,7. A grzechy nie są oddzielnymi bytami od człowieka i one za siebie nie poniosą konsekwencji, nie można ich oddzielać od woli. Natomiast Kościół – to ludzie, którzy są oczyszczeni całkowicie z grzechu (wasze grzechy jak śnieg zbieleją – mówi Izajasz), nie trwają w grzechu i choć zdarza im się upaść, grzech nie ma władzy nad nimi, w przeciwieństwie do wszystkich innych ludzi. Prościej mówiąc – każdy człowiek musi kiedyś podjąć decyzję - komu chce służyć. Jeżeli nie odda serca Bogu, nie narodzi się duchowo, będzie się upierał przy swojej woli, to ciąży na nim gniew Boży i żyje w niewoli grzechu, choćby nie wiem jak czuł się szczęśliwy.

Bóg się pysznym sprzeciwia, a pokornym daje łaskę. Pokora, która Bogu się podoba to wejrzenie w siebie: 'Jednak Bóg istnieje, cały czas byłem ślepy i byłem Jego przeciwnikiem. On mnie naprawdę kocha. Zawsze mnie kochał. Każdy mój oddech zależy od Niego. Od teraz chcę Mu służyć.'

W dobie tolerancji i rozszerzania się uniwersalizmu (idea powszechnego zbawienia wszystkich ludzi) mówienie o sądzie, gniewie i piekle wydaje się zbyt okrutne. Ale i dla Abrahama wypędzenie niewolnicy wydawało się okrutne (1Moj 21,11). A w rzeczywistości jest zbawienne. Wypędzenie Hagar i Ismaela symbolizuje usunięcie praw ciała (patrz Gal 4) praw tego świata, praw władzy grzechu, natomiast Izaak symbolizuje wolność, prawo Ducha, panowanie Chrystusa. Nie da się tych dwóch połączyć, zmieszać, pogodzić. Takie prawo wolności obowiązuje tylko w Kościele i tylko tam można doświadczyć pełni Bożej miłości.

Dzisiaj chyba nie powiem nikomu frazesu: Bóg cię kocha. Jest to zdanie zbyt lapidarne i zbyt enigmatyczne. Raczej wolę mówić ludziom o sądzie, gniewie i piekle, ale też o coraz krótszym czasie łaski, rozsypując jednocześnie rozżarzone węgle na ich głowy (Rz12,16-20).

Bóg nie jest tyranem, a sprawiedliwym i konsekwentnym sędzią. A "ten, kto wierzy w Niego, nie stanie przed sądem; lecz na tym, kto nie wierzy, już ciąży wyrok, ponieważ odmówił wiary w imię Jedynego Syna Bożego." (J 3,18)

Miłość odarta z wiary i nadziei nie jest Bożą miłością. Nasze kochanie Boga i ludzi musi wynikać z Jego miłości, a do tego potrzebna jest i wiara i nadzieja (pomosty konieczne), czyli nawrócenie. "Bez wiary nie można podobać się Bogu" (Hebr 11,6). 

Doskonała, głęboka i niczym fałszywym niezmącona MIŁOŚĆ zaprasza każdego człowieka.