Bracia zaś wyprawili zaraz
w nocy Pawła i Sylasa do Berei; ci, gdy tam przybyli, udali się do synagogi
Żydów, którzy byli szlachetniejszego usposobienia niż
owi w Tesalonice; przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali
Pisma, czy tak się rzeczy mają. Wielu
też z nich uwierzyło, również niemało wybitnych greckich niewiast i mężów. Dz.17,10-12
Temat zbawienia dobrych ludzi powraca jak bumerang. Schemat
jest taki: jestem dobrym człowiekiem, nie kradnę, nie zabijam, uczciwie
pracuję, rozdaję potrzebującym itp., dlatego prawdopodobnie będę w niebie. Gdy
czytałem jakąś chrześcijańską książkę, kiedyś ktoś mi powiedział: czytaj,
czytaj, może się nawrócisz. To było upokorzenie, kubeł zimnej wody na moje
poglądy. Do czego tu się nawracać? Wszystko jest ze mną ok! Nic nie potrzebuję
zmieniać, jest dobrze. Uparcie broniłem swojego status quo.
Ale jest taki typ ludzi, którzy z radością i wdzięcznością
przyjmują Słowo. (zob. też Dz.2,41: Ci więc, którzy chętnie przyjęli jego słowa, zostali ochrzczeni. I
przyłączyło się tego dnia około trzech tysięcy dusz. UBG). Badają, sprawdzają argumentację wykładowcy, z
otwartym umysłem odkrywają nowe prawdy biblijne. Są to ludzie, którzy
charakteryzują się logicznym, niezależnym, szerokim myśleniem, dobrym
wychowaniem, uprzejmością, szacunkiem do innych, pracowitością, uczciwością, zdrowym
rozsądkiem. Czyli dobrzy ludzie. Dobrze urodzeni – jak nazywa greckie
tłumaczenie słuchaczy w Berei. Nie często się spotyka takich ludzi, a jest wielką
przyjemnością dyskusja z takim otwartym umysłem. Myślę, że niewiele im brakuje do poznania Boga (nic nie umniejszając spektakularnym nawróceniom, przemianom narkomanów, gangsterów itp.).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz