sobota, 4 lutego 2023

To ja odkryłem U2 (recenzjo-esej)

Nirvanę też, ale to już inna bajka. Usłyszałem ich, jak jeszcze nie byli nigdzie znani, zobaczyłem w nich wielki potencjał i wypromowałem na całym świecie. W swojej wyobraźni.

Surrender – autobiografia, która wciąga od pierwszej strony. Początkowo styl wydaje się chaotyczny, jednak po pewnym czasie można złapać poziom, wszystko okazuje się zaplanowane pieczołowicie w ciągu kilku lat pisania. Skoki myślowe, duże poczucie humoru, ale miejscami też pełna powaga; dokumentalne opisy wydarzeń przechodzące, niejednokrotnie niezauważalnie w refleksję, czasem o smaku lirycznej poezji; oryginalne porównania, własne grafiki, retrospekcje i futurospekcje. Jak dla mnie miód z czosnkiem.

Książka w miękkiej oprawie ze skrzydełkami, żółte napisy na okładce wzbogacone lakierem błyszczącym. Dobrze, że tytuły rozdziałów/utworów oraz fragmenty tekstów piosenek nie zostały przetłumaczone na polski, ponieważ mogłaby wyjść z tego lekka kaszanka. Znalazłem chyba tylko pięć literówek i być może jeden błąd rzeczowy.

Działalność charytatywna

Bono (Paul David Hewson) - pragmatyczny idealista, mówi: „Sława to waluta – trzeba ją sensownie wydawać”. Zaczął więc angażować się w szeroko pojętą pomoc najuboższym. Jako członek i założyciel kilku fundacji szybko stał się nieprzeciętnym aktywistą pomagając likwidować długi w krajach afrykańskich, działaczem pokojowym, szukającym odpowiedzi na problemy społeczne. „Nie chodzi o dobroczynność, ale o sprawiedliwość” – mawiał. Miał wpływ na największą w historii medycyny interwencję zdrowotną ukierunkowaną na walkę z jedną chorobą (AIDS) do wybuchu COVID-19. Kogo to on nie poznał i nie zwerbował do swoich misji…  Steve Jobs, Bill Gates, Desmond Tutu, Nelson Mandela, Bill Clinton, Barack Obama, Warren Buffet, George Soros, Condoleezza Rice, Angela Merkel, Michaił Gorbaczow. Z reguły kontakty Bono nie kończyły się na jednym oficjalnym spotkaniu, często nie kończyły się też na jednym drinku i długich opowieściach, Bono nawiązywał szczere, głębokie i trwałe relacje. Wynikiem tego dowiadujemy się m.in., że ojciec pani Merkel – luterański pastor uczył córkę, aby nigdy nie wydawała się  kimś więcej niż jest i zawsze była kimś więcej niż się wydaje. Przy szklaneczce whisky Gorbaczow opowiada o kulisach wybuchu elektrowni atomowej w Czarnobylu. W części prywatnej Białego Domu Barack Obama budzi Bono śpiącego na łonie Abrahama… Lincolna.

Muzyk uważa, że to „wiarygodność przyciąga, a nie apele”.  Zwiedził wiele miejsc biedy, głodu, problemów rasowych i wojen religijnych. Piosenka Where The Streets Have No Name powstała w jadłodajni głodującej Etiopii. „Pokonanie ubóstwa nie jest działaniem charytatywnym. Jest aktem sprawiedliwości. Jest ochroną fundamentalnego prawa człowieka, prawa do godności i przyzwoitego życia.” Z narażeniem życia, pełen strachu z powodu pogróżek, prowokacyjnie zaśpiewał „Pride” w Arizonie – siedlisku rasizmu (ostatnią zwrotkę na kolanach).

Muzyka, film, książki

Wpływ muzyki lat 70tych w szczególności hard i punk-rocka i nowej fali na Paula Hewsona jest niewątpliwy. Ramones, Dawid Bowie, T-Rex, The Who, Neil Young, Sex Pistols, Bob Dylan, Joy Division, The Clash, Siouxie and The Banches, a potem R.E.M. , Simply Minds, New Order. Słychać to szczególnie na ich pierwszej a mojej ulubionej płycie – „Boy” („Chłopięca twarz nabierająca ostrości”). Styl śpiewania przejęty od Siouxie, klimat i surowość  Joy Division i The Cure, prostota Ramonesów. Zabawa z dźwiękiem przy toczących się butelkach, gra nożami i widelcami na szprychach. Przypomina mi się prekursor pogranicza punka i nowej fali w Polsce nasz gdański band - Deadlock, który mniej więcej w tym samym czasie używał korytarzowej metalowej popielniczki na stojaku jako drugiego breaku, nagrywając swoją jedyną płytę Ambicja.

Wielu znanych muzyków stało się przyjaciółmi Paula. W naszej autobiografii odwiedzimy wiele interesujących imprez, prywatnych i oficjalnych spotkań. Dowiemy się na przykład skąd wzięła się nagle żółta plama w miejscu którym siedział na śnieżnobiałej kanapie u Franka Sinatry, czemu John Peel z BBC za mało się starał i nie docenił U2, albo dlaczego wytwórnia Island zainteresowana jest tak skrajnie różnymi gatunkami jak new romantic i roots reggae i jak pod jej skrzydłami  znalazło się U2 (szkoda, że gdański Rooty Speech nie mógł tam trafić); no i co skłoniło Bono i Ali, by wybrali się w podróż poślubną na Jamajkę.

W książce obejrzymy też fragmenty filmów Wima Wendersa, przeczytamy kilka cytatów C.S. Lewisa, usłyszymy jaki związek mają proste piosenki Ramonesów z dziełem „Zbrodnia i kara”  Dostojewskiego i w jakim wieku młody Paul przeczytał wszystkie książki Orwella.  

Autor zarysowuje swoich kolegów z zespołu kreśląc najciekawsze wydarzenia ze wspólnego życia. Przywołam może tylko Edge’a – genialnego gitarzystę i kompozytora. Wychowany w wierzącej rodzinie, co miało niebagatelny wpływ na twórczość artysty. Jego Gibson Explorer wydaje dźwięki pełne inspiracji Bachem, hymnami Wesleya, Isaaca Wattsa, Johna Newtona. Ta mieszanka była odpowiedzią na „rozpaczliwe poszukiwania poruszenia duszy” jego przyjaciela. Edge kochał też rock progresywny lat 70tych, niestety Bono nie pozwolił, aby U2 było tym zarażone. A szkoda. Do dziś jest to kość niezgody między nimi, oczywiście bez wpływu na relacje.

Rodzina

Mama naszego bohatera zmarła, gdy miał 14 lat. Iris choć krótko, ale miała bardzo głęboki wpływ na życie i twórczość syna. Jej brak częściowo wypełniła Ali – szkolna przyjaciółka, z którą pobrali się w 1982 roku. Do dziś są przykładnym małżeństwem i najlepszymi przyjaciółmi. „Miłość jest pracą” – mówi Ali – „pracą ciężką i pracą dobrą”. Bono dodaje: „Żadne z nas nie chciałoby żyć poza miłością drugiej osoby wyrażoną przez tę staroświecką, lecz nadal funkcjonującą instytucję zwaną małżeństwem.” Wydaje się, że na temat ich małżeństwa i o samej Ali powstanie oddzielna książka.  „Czy mogę zwyczajnie pójść na spacer na wzgórze Killiney z najlepszą przyjaciółką, która, tak się składa, jest moją żoną, usiąść na drewnianej ławce nad zatoką i nie sprawdzać w telefonie co się dzieje na świecie.”

Relacja Paula z ojcem do łatwych nie należała. Tata, akceptując raka, stracił wiarę, ale zachęcił syna, żeby nigdy nie tracił swojej. Ten zachęcony przeczytał mu fragment Psalmu 32. „Widzę, że tata nie jest w nastroju do kazań; przewraca oczami, raczej nie do nieba”. Ja z kolei zainspirowany tą sytuacją również przeczytałem mojemu ojcu ten Psalm. Też chyba bez reakcji.

„Bębniarz w serduszku naszego dziecka mocno ociągał się z robotą” – czytamy o trudnym porodzie pierwszej córki Jordan Joy Iris Still Water Hewson. Burzliwy poród skończył się spokojnie – „Dziękuję Bogu za lekarzy i medycynę”. Wkrótce doczekali się czwórki dzieci, które pozwoliły dojrzewać rodzicom.

Wiara – poddanie się

Bono urodził się w kraju konfliktów protestancko – katolickich. A w rodzinie mama była protestantką, a tata katolikiem. Zazwyczaj to ojciec powinien decydować i dbać o duchowość swoich dzieci, na szczęście w tym wypadku stało się odwrotnie. Podczas gdy tata chodził na msze, mama zabierała obydwóch synów na nabożeństwa protestanckie i do protestanckiej szkoły. W tym okresie nauczył się wiary, modlitwy i polegania na Piśmie Świętym. Bob Dylan i Van Morrison byli pierwszymi piosenkarzami, którzy zachęcili go do wiary w niewidzialne.

Bóg Pisma Świętego szczególnie zaczął go pociągać od czasu spotkań ewangelizacyjnych w kościele charyzmatyków, do którego zabierał go przyjaciel Guggi. Wcześniej nie odczuwał tak silnej obecności Boga. Później, pod koniec lat 70tych w Dublinie zaczęło się duchowe odrodzenie. Chłopaki byli wyraźnie zafascynowani tą Charyzmatyczną Odnową, Duch Święty nigdy wcześniej tak nie zstępował, pojawiły się dary Ducha, mówienie językami, ekstatyczne śpiewy. Teraz Paul Hewson Jezusa zabierał wszędzie i z nim rozważał każdą nawet najdrobniejszą czynność życiową. Gdy założyli zespół postanowili modlić się przed każdym koncertem. W początkowym okresie intensywnie uczęszczali na spotkania wspólnoty Shalom. Od tego czasu „pomijając pandemię, nadal obejmuję ludzi, gdy ich spotykam.” „Ulegliśmy wpływowi, który do dzisiaj jest dla nas autentyczny: im bliżej poczujemy się Stwórcy, tym bliżej będzie nam też do siebie nawzajem. Ludzie z Shalom praktykowali swoisty, naiwny sposób życia chrześcijan z pierwszego stulecia, zakładający skąpy dobytek, za to mnóstwo cudów. Członkowie nie wiedzieli może, skąd wytrzasną kolejny posiłek, ale Biblię znali doskonale.”

Dużą otwartość i elastyczność na prowadzenie Ducha Świętego i wolę Bożą w zespole możemy zaobserwować po nagraniu pierwszej płyty. Edge odczuł, że nie może łączyć rocka i wiary, że chce służyć lokalnej społeczności. „Czyż prawdziwe powołanie nie polegało na głoszeniu Dobrej Nowiny?” Bono się dołączył. Zespół się rozpad. „Miało się poczucie, że nasz zespół nie jest kościołem wzniesionym na skale, ale domem zbudowanym na piasku, który zmiotą napięcia między wiarą a sztuką”. Chwilę później menadżer Paul McGuinness zadał chłopakom kluczowe pytanie: „Zapytajcie Boga, czy wasz przedstawiciel na ziemi może łamać umowę prawną”. „Szach i mat”.

Mimo, że nigdy nie chcieli być zaszufladkowani jako zespół chrześcijański, wiara przewija się w całej twórczości U2, a książka (ponad 600 stron) zabarwiona jest opowieściami o Jezusie, lub tymi, które Jezus opowiadał. „Trzeba mieć mocną wiarę, by żyć bez wiary”. O Vertigo czytamy: „ideą tej piosenki jest życie w tym świecie, a jednocześnie bycie człowiekiem nie z tego świata.” O wpływie najlepiej sprzedającej się książki chrześcijańskiej w historii (po Biblii) czytamy: „ Gdzieś w sercu I Still Haven’t What I’m Looking For – tytuł Edge’a – tkwi idea postępów pielgrzyma Johna Bunyana.”

W 2016 roku „jestem nad rzeką Jordan z moją córką Jordan. W zasadzie z całą rodziną. (…) Zanurzam się w wodzie tej mitycznej rzeki, która ma dla mnie większe znaczenie, niż potrafię pojąć. Symbol chrztu o wielkiej poetyckiej mocy polega na zanurzeniu się w śmierć po to, by móc wynurzyć się w nowym życiu.”

Autobiografię wieńczy piękne wyznanie: „Dobrą strategią jest dla mnie nieustanny powrót do źródła. Rzucanie wiadra do studni w nadziei, że znów wyciągnę pełne. Dlaczego nieustannie mówię o Piśmie Świętym? Ponieważ podtrzymywało mnie w najtrudniejszych latach w zespole i pozostaje poziomicą, która pokazuje, jak bardzo przekrzywiła się ściana mojego ja. Pozwala mi mierzyć siebie. W Piśmie odnajduję natchnienie, by iść dalej. Wezwanie umożliwiające walkę z samym sobą. Mądrość, która daje walkę powodzenia.”

Chciałbym na tym zakończyć, lecz…

Moja krytyka braku krytyki

Szukam w książce krytyki, negatywnej oceny, lub chociażby kręcenia nosem na cokolwiek. Wydaje się, że zasada domniemanej niewinności decyduje tu o wszystkim. „Postanawiam nigdy nie mówić o nikim źle, chyba że mam na celu jakieś szczególne dobro.” powiedział kiedyś Jonathan Edwards. W pewnym momencie coś mi przemknęło (eurobełkot!), ale czytam w tym miejscu: „Nawet szalony eurobełkot Brukseli jest w pewnym sensie zdrowy.” We wszystkim i we wszystkich Bono znajduje pozytywy. Czy to opisując ekscesy Sex Pistols, czy też Jana Pawła II proponującego różaniec za okulary. Ale chwila, chwila – jest jednak coś trochę niepozytywnego: „dostałem mdłości na wieść o wyborze Trumpa”.

Kochał ludzi, ale potrafił czasem odmawiać, jak np. na zaproszenie Dalajlamy na Festiwal Jedności. Podejrzliwie podchodził do koncepcji jedności.

Tak, był też samokrytyczny. Stara się dostrzegać wady we własnym, nie cudzym zachowaniu. Przyznawał się, że nie panuje nad gniewem i złością, że męczą go oskarżenia: „zupełnie jakby mój osobisty szatan siedział mi na ramieniu, na każdym kroku siejąc zwątpienie. Ten diabełek maluje sprayem emocjonalne graffiti na murach mojego szacunku do siebie. Ale przecież diabełek jest mną, czemu więc miałbym przez to przechodzić?”

Jest jeszcze jedna krytyka, której poświęconych jest wiele stron – nachalność i hipokryzja chrześcijan: „Wolę towarzystwo tak zwanych niewierzących. Nie chodzi tylko o to, że poznane przeze mnie wartościowe osoby nie złożyły akcesu do żadnej tradycji religijnej. Rzecz w tym, że ludzie otwarcie głoszący wiarę potrafią być – jak by to ująć – upierdliwi. W świecie, w którym nie sposób uniknąć reklamy, nie chcę, żeby człowiek obok mnie nachalnie sprzedawał odpowiedzi na Wielkie Pytania. Właściwą odpowiedzią jest wcielanie miłości w życie.” Dalej cytuje Franciszka z Asyżu: „Idźcie głosić Dobrą Nowinę, a jeśli zajdzie taka potrzeba, używajcie słów.” W innym miejscu uważa, że „życie najuboższych stanowi jądro chrześcijaństwa, ale czasami w religii ważniejsze jest to, co się dzieje, kiedy Jezus, jak Elvis, schodzi ze sceny. I wtedy staje się ona klubem zadowolonych z siebie, wpatrzonych we własny pępek, świętoszkowatych dziwaków.”

„Religijność mnie drażni, a już najbardziej mnie irytuje ślepa pewność ludzi bogobojnych, niedopuszczająca wątpliwości. Nie tylko w stosunku do Boga, za którym podążają, ale również do własnej zdolności czytania świętych tekstów. Tacy ludzie nie mają wątpliwości, że ich wersja jest słuszna.” Potężne zarzuty do świata chrześcijan – i dobrze, przecież „sąd zaczyna się od domu Bożego”1Pt 4,17, ale czy to jest powód, żeby nie przyłączać się do żadnej wspólnoty?

Jaką rolę ma do spełnienia sztuka tworzona przez chrześcijan? Nie mówię tu o hipokrytach, których życie zaprzecza temu o czym śpiewają, co też słusznie potępia Paul Hewson. Wszakże jest wielu muzyków chrześcijańskich, którzy kochają Chrystusa, ale nie śpiewają wprost o Bogu. Tworzą, by inspirować, stosują metafory, budują pomosty, pogłębiają więzi. Zgadzam się, że „zadanie sztuki polega na nadaniu chwili obecnej wymiaru wiecznego.” Z tym też mogę się zgodzić: „Wcale nie uważam, że muzyka ma jakiś obowiązek, by być czymś więcej niż trzema minutami czystej radości, niespodziewanym pocałunkiem melodii, śpiewaną tabletką prawdy. Słodką lub gorzką.” Muzyk nie chce stracić publiczności, często idzie na kompromisy, by nie urazić części fanów, głęboko wierzy w misję piękna i poezji. Może to być w pewnym sensie zrozumiałe. „Karć, grom, napominaj” 2Tm 4,2 – to zadanie dla kaznodziejów, proroków, duszpasterzy, nauczycieli Słowa, pastorów, ewangelistów. A nie dla artystów. Chyba. Chciałoby się jednak usłyszeć, że Bono ostrzega na stadionie 1 mln fanów: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” Mk 16,16. Czy są dzisiaj muzycy na miarę Keitha Greena (wspaniałego wirtuoza pianina, niezwykłego wokalisty, nieprzeciętnego kompozytora piosenek, suit i hymnów, oraz autora mądrych i pięknych tekstów do tychże), którzy używają swojego talentu do radykalnego i bezkompromisowego głoszenia Dobrej Nowiny? Keith zaraził wiarą miliony ludzi – hippisów, narkomanów, alkoholików, samotnych, opuszczonych, towarzyskich, bogatych i biednych. Jego przesłanie było jednoznaczne: „Nie ma w nikim innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni.” Dz 4,12. Nie znalazłem wypowiedzi Bono jakoby Chrystus był jego Zbawicielem. A przecież to istota chrześcijaństwa. Owszem wszem i wobec opowiada o Jego pomocy, o Jego Słowie, o Jego wpływie. Ale nie słyszałem, żeby mówił, że został uratowany z grzechu i wiecznego potępienia. A przecież „jeśli Chrystus jest naszą nadzieją tylko w tym życiu, to jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej godni pożałowania” 1Kor 15,19. Chciałbym się mylić.

Na czym więc według naszego Artysty polega ewangelizacja? Podczas spotkania z Jonem Ellis Meachamem - amerykańskim pisarzem, recenzentem, historykiem i biografem prezydenckim, pełniącym też funkcję obecnego historyka kanonicznego w waszyngtońskiej katedrze narodowej, w tejże właśnie, usłyszymy przezabawny dialog na ten temat. Bono prosi rozmówcę, by ten znalazł w wyszukiwarce swojego smartfona hasło: „ACϟDC – Highway to Hell lyrics”. Warto sobie to obejrzeć – można znaleźć na YouTube. Powołuje się w niej na fragment tekstu: „moi przyjaciele też będą tam ze mną na tej drodze do piekła”.  Przyrównuje to do postawy Jezusa, który bywał z grzesznikami i celnikami i on również chce być z ludźmi, wśród ludzi i dla ludzi. Tyle, że nie tylko o bycie tu chodzi. W tym fragmencie Ewangelii Mateusza 9,11-13 pojawia się słowo oznaczające: powoływać, wzywać do skruchy, do pokuty, do opamiętania. Chrześcijaństwo to nie przyjemność przebywania z grzesznikami, ale wezwanie, którym przesiąknięta jest cała Biblia: ratujcie każdy swoje życie przed żarem gniewu Pana; ratujcie się spośród tego wypaczonego pokolenia. Patrząc na podzielonych religijnie rodziców, konflikty religijne w Irlandii, próbuję zrozumieć pragmatyzm bezkonfliktowości ekumenicznego twórcy U2, jednak bezkompromisowa Prawda to miecz, który dzieli: „My jesteśmy z Boga, a cały świat tkwi w mocy złego”1J ,19 oraz „Nie sądźcie, że przyszedłem przynieść ziemi pokój. przynoszę nie pokój, ale miecz.” Mat 10,34

Na YouTube możemy też znaleźć bardzo ciekawą rozmowę Bono i Eugene Petersona głównie o Psalmach, ale i o jego przekładzie Biblii „The Message”, którym to nasz piosenkarz jest zauroczony, a którego tłumaczenie na polski właśnie powstaje w Gdańsku. Nieżyjący już od 4 lat Peterson był amerykańskim prezbiteriańskim pastorem o zielonoświątkowych korzeniach, uczonym, teologiem, autorem i poetą. Napisał ponad 30 książek. Zasłynął z wypowiedzi, że udzieliłby ślubu małżeństwom jednopłciowym, potem niby wycofał to. Wolność, tolerancja, równość, to wartości o których marzył Martin Luther King. „Ludzie z mojego pokolenia stali się naocznymi świadkami wielu niewiarygodnych wydarzeń. Upadek muru berlińskiego. Koniec apartheidu. Porozumienie Wielkiego Piątku. Nawet legalizacja małżeństw jednopłciowych w Irlandii. Czyżbyśmy uwierzyli, że w nieunikniony sposób zmierzamy do bardziej sprawiedliwego świata, o jakim marzyliśmy?” Tolerancja (lub może nietolerancja nietolerancji) i brak krytyki co do np. małżeństw jednopłciowych to cechy charakterystyczne naszych czasów. Czy Paul Hewson rozumie, że ze skrajności rasizmu i wojen przegięliśmy w drugą stronę, zamiast zachować równowagę opartą na Piśmie Świętym? Co do wspomnianych związków ulubiona Biblia Bono jest stanowcza. Przeciwne stanowisko jest po prostu anty Chrystusowe.

O jakim więc poddaniu pisze Autor „Surrender”?

Podsumowując

Tak czy inaczej Chrystus jest głoszony – z tego się cieszę (parafrazując Flp1,18).  Cenię mojego o 10 lat starszego kolegę za pomysłowość, teksty, melodie, miłość i przyjaźń z Ali, rodzinność, trwałość zespołu w niezmiennym składzie od 45 lat. Należałoby mieć nadzieję, że tak jak otwarty jest on na zmianę poglądów co do socjalizmu i kapitalizmu, a także mając na uwadze jego dawną czułość na wolę Bożą, tak będzie się rozwijał w rozumieniu Pisma Świętego, co do znajomości którego sam nie roszczę sobie praw do skończonego poznania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz