czwartek, 16 grudnia 2021

Miecz Damoklesa a Światło


Świat jest wrogiem chrześcijaństwa od przyjścia Światłości na tą ziemię. Niewielu dostrzegło tę Światłość na początku, niewielu w historii i niewielu dostrzega ją współcześnie. Chrześcijanie są wyśmiewani, znieważani i zabijani często przez tych, którzy myślą, że służą Bogu. Już w pierwszym kościele, a także i dziś ustanawia się prawa z „furtką prześladowania”. Lecz mimo wiszącego nad chrześcijanami miecza Damoklesa, muszą oni świecić, muszą być stale światłem tego świata, aby przynajmniej niektórzy mogli poznać i uwielbić Boga Ojca.

Powyższy wniosek jest efektem świadectwa, które Bóg dał nam doświadczyć na ostatnim spotkaniu grupki domowej. Jeden z braci wchodząc do mieszkania zaczął opowiadać, że zaparkował samochodem dwoma kołami na chodniku. Niby jest to dozwolone, choć sam chodnik jest szeroki na niewiele ponad metr, więc chcąc nie chcąc musiał przekroczyć dopuszczalną normę i znalazł się mieszkaniec, który być może tylko na to czekał. Straż miejska przyjechała i wystawiła odpowiedni mandat. Jest to niedoskonały obraz tej niewidocznej walki duchowej, w której chrześcijaństwo jest wciąż na różne sposoby atakowane. Z jednej strony ludzka małostkowość lub złośliwość a z drugiej nieaktywne chwilowo prawo, które w nieoczekiwanym momencie może wkroczyć. Do prześladowanych wierzących pisał swój pierwszy list Apostoł Piotr, aby ich pokrzepić i aby mieli zrozumienie sytuacji, a też, aby umieli odpowiednio „świecić”. Gdy wszyscy zebraliśmy się na rozważaniu tegoż listu, byłem podekscytowany, gdyż wiedziałem, co za chwilę zacytuję. Był to fragment komentarza Barkleya, który wcześniej przygotowałem, nie spodziewając się jaki „zbieg okoliczności” nas spotka. Oto ten tekst:

„Już za Nerona karanie chrześcijan stało się aktem państwowym. Nie trzeba czekać aż do czasów Trajana na akt państwowy, według którego chrześcijanie byli uznani za przestępców. Po czasach Nerona chrześcijanin w każdej chwili był narażony na prześladowanie i śmierć tylko dlatego, że był chrześcijaninem. Nie oznacza to jednak, że prześladowania były stałe i konsekwentne, ale w każdej chwili chrześcijanin był narażony na niebezpieczeństwo ze strony władz państwowych. W jednym rejonie chrześcijanin całe życie mógł przeżyć w spokoju, zaś w innym — co kilka miesięcy wybuchało okrutne prześladowanie. Sytuacja w dużej mierze była uzależniona od dwóch rzeczy. Zależała ona od samego zarządcy, który miał prawo zostawić chrześcijan w spokoju lub skierować przeciwko nim określone działania prawne. Zależała ona też od donosicieli. Zarządca mógł nie życzyć sobie walki z chrześcijanami, jeżeli jednak wnoszono przeciwko nim oskarżenie, wtedy musiał działać. Były jednak czasy, gdy tłum domagał się krwi, wnoszono oskarżenia i rzeź chrześcijan uświetniała rzymskie święta. Porównując małe rzeczy z wielkimi, pozycję chrześcijan i stosunek rzymskiego prawa można byłoby zestawić z sytuacją dzisiejszą. I tak pewne postępowanie nie jest legalne — weźmy na przykład parkowanie samochodu dwoma kołami na chodniku — ale przez dłuższy czas jest ono przyzwalane. Jeżeli jednak władze postanowią bezwzględnie zapobiec takiemu postępowaniu, lub gdy postępowanie to będzie zbyt jaskrawym naruszeniem przepisów, albo jeżeli ktoś wniesie z tego powodu oskarżenie, wtedy prawo wkroczy i zostaną wymierzone kary. W takiej sytuacji znajdowali się chrześcijanie, którzy dosłownie znaleźli się poza prawem. Właściwie nie było podstaw, aby przeciwko nim występować, ale stale wisiał nad nimi miecz Damoklesa. Nikt nie wiedział kiedy wpłynie przeciwko nim oskarżenie, nikt nie wiedział kiedy zarządca podejmie działanie, nikt nie wiedział kiedy trzeba będzie umrzeć. Po czasach Nerona stale istniała tego rodzaju niepewność. Do tego czasu władze rzymskie nie uświadamiały sobie, że chrześcijaństwo jest nową religią, ale od tej chwili chrześcijanie automatycznie stali się ludźmi wyjętymi spod prawa. A teraz przyjrzyjmy się sytuacji opisanej w Pierwszym Liście Piotra. Jego adresaci przechodzą różnorodne doświadczenia (1, 6). Ich wiara zostaje poddana próbie jak metal hartowany przez ogień (1, 7). Przeciwko nim kieruje się kampania oszczerstw, nieuzasadnionych i złośliwych zarzutów (2, 12; 2, 15; 3, 16; 4, 4). W tej chwili oczekuje ich wielkie prześladowanie za wiarę (4, 12.16; 5, 9). Cierpienia tego należało się spodziewać i dlatego nie muszą oni być tym zaskoczeni (4, 12). Cierpienia dla sprawiedliwości raczej sprawią im radość (3, 14.17), przez to staną się oni uczestnikami cierpień Chrystusowych (4, 13). Na taką sytuację nie trzeba było czekać aż do czasów Trajana. Po akcji Nerona każdego dnia na całym obszarze imperium chrześcijanie nie byli pewni swego losu.”
Jako ciekawostkę przytoczę informację Stowarzyszenia Głos Prześladowanych Chrześcijan z grudnia tego roku dotyczącą Nigerii – kraju, w którym prawie połowa populacji to chrześcijanie w większości protestanci, a pełniący przez 5 lat obowiązki prezydenta, a obecnie zastępca prezydenta - Goodluck Jonathan - jest chrześcijaninem.
„Uzbrojeni bandyci zabili dwóch spośród grupy wiernych, których 31 października porwano z kościoła baptystycznego Emmanuela we wsi Kakau Daji. Pastor Joseph Hayab z Christian Association of Nigeria ogłosił w oficjalnym oświadczeniu, że napastnicy otworzyli ogień w kierunku pięciu porwanych chrześcijan, dwóch zabijając, a trzech raniąc. We wcześniejszym wywiadzie, pastor Hayab stwierdził, że kościół baptystyczny Emmanuela jest najbardziej atakowanym kościołem w nigeryjskim stanie Kaduna. W lipcu, z baptystycznej szkoły średniej Bethel we wsi Maraban Rido, również w stanie Kaduna, porwano 121 uczniów. Opisując sytuację w Kaduna, pastor Hayab powiedział: „Dla członków tych narażonych na ataki chrześcijańskich społeczności w stanie Kaduna przetrwanie jako chrześcijanin, szczególnie jako chrześcijański duchowny, jest w dużej mierze dziełem miłosierdzia i łaski Boga" Codziennie w Nigerii jest mordowanych 16 chrześcijan
Zatem czerpiąc z pierwszego listu Piotra i dzięki Duchowi Świętemu możemy być światłością świata w każdych warunkach, tym bardziej widząc, że żyjemy w trudnych czasach - czasach niestabilnych i czasach nagłych zmian – zmian ustrojowych, cenowych, prawnych, socjalnych, gospodarczych. List ten uczy nas kim jesteśmy, jak rozumieć niesprzyjające okoliczności, jak na nie reagować, jak żyć radością, rozsądkiem, pokojem i nadzieją. Uczy nas kiedy być uległymi i poddanymi podczas gdy serce domaga się buntu, a kiedy po prostu przeprosić za swoją głupotę. Ponieważ – jak pisze Piotr – przybliżył się koniec wszystkiego.