środa, 18 grudnia 2019

Artystyczna ignorancja



Byłem ostatnio zaskoczony, kiedy mój syn określił swój obraz, który mi podarował 5 lat temu jako marny, szkolny, pełen błędów, bez wyrazu i bez smaku. Moje zdziwienie jest tym większe, im więcej osób odwiedzając mnie podziwia to płótno. Mogę z tego wnioskować, że brak mi poznania, nie rozumiem na czym polega prawdziwa wartość sztuki, ignoruję możliwość wykształcenia się w tej dziedzinie. Nie widzę potrzeby choćby minimalnego zaangażowania się w naukę podstaw technik lub pobieżnego przestudiowania historii malarstwa. Widocznie wystarcza mi wartość sentymentalna tego arcydzieła”, a moją ciekawość zaspokajam jakimś ogólnym wrażeniem. Wynika to pewnie z braku świadomości, że może być coś więcej, głębiej, dokładniej, piękniej, mądrzej. Podobnie było z Louisem Armstrongiem, o którym pisze Hans Rookmaaker w książce Sztuka nie potrzebuje usprawiedliwienia”:
„Ambicja jest bardzo ważną cechą każdego artysty, od której często zależy jego wielkość i znaczenie. Lecz wielu twórcom jej brak. Sukcesy odniesione we wczesnej działalności przekształcają się zwykle w twórczość szablonową. To, co niegdyś było działaniem twórczym, odkrywaniem nowych zasad, staje się sztuczką, tanią zdobyczą. Artysta tego typu szybko idzie w cień i kończy przeważnie marnie. Było paru wielkich twórców, którzy skończyli właśnie w ten sposób. Inną pokusą artysty jest ograniczenie się do minimum, używanie swojego talentu po to tylko, aby zarobić, stać się bardziej popularnym. Np. w historii jazzu figurują dwie postacie, których kariery warto porównać Jelly Roll Morton i Louis Armstrong. Wzrost popularności jazzu w muzyce amerykańskiej wzbudził ogromną pokusę bycia komercyjnym i chętnie słuchanym. Uległ temu Louis Armstrong. Około 1930 roku jego twórczość nabrała już posmaku komercyjnego, obniżyła loty, stała się pełna trików, efektów. I chociaż po latach znów próbował komponować coś dobrego i twórczego, próby te nie powiodły się. Zakończył na poziomie clowna śpiewającego kołysanki telewizyjne w złym guście. Lecz mimo to był wielkim muzykiem i trębaczem i aby się o tym przekonać należałoby posłuchać jego „Hot Five” lub „Hot Seven” z lat 1926-27 albo czegoś z wczesnej działalności z King Oliver Creole Jazz Band z lat 1922-23. Na szczęście mamy jeszcze te nagrania i możemy je przesłuchać. Po kryzysie w 1929 roku nastały trudne czasy dla muzyków. Dobra jakościowo muzyka straciła znaczenie; tłumy zaczęły się lubować w czymś sentymentalnym i lekkim. Zrodziła się więc pokusa, by zadośćuczynić tym złym gustom. Jak zawsze oprócz osobistej słabości i grzeszności winne też było społeczeństwo, ówczesna sytuacja, oddziaływanie środowiska. Jednakże Jelly Roll Morton, wielki pianista jazzowy, odmówił zdrady twórczości dla banału. Walczył o jakość muzyki i zasady, za którymi się opowiadał. W rezultacie tego pozostał wielkim artystą, który zapisał rozdział w każdej wartościowej części muzyki jazzowej. Lecz w pamięci tłumów, którym odmówił roli błazna i dostawcy melodyjek, nie pozostał długo. Z tego powodu przez wiele lat cierpiał ubóstwo i pogardę, podobnie jak wielu innych wielkich muzyków jazzowych, którzy w latach trzydziestych cierpieli głód, a nawet umierali z niedostatku. Nie wolno nam jednak z tego wnioskować, że sama rozrywka jest czymś złym. Każda twórczość jest poniekąd rozrywką - możliwością daną przez Boga do niesienia odprężenia poprzez dobrą muzykę, sztukę czy książkę. Nie ma nic złego w balladzie, muzyce tanecznej (Mozart komponował także utwory taneczne), w kręceniu filmów rysunkowych, malowaniu plakatów czy ilustracji. Pamiętajmy jednak o jakości!”

Lud mój ginie, gdyż brak mu poznania Oz 4,6.

Podobnie jest z chrześcijaństwem. Każdy niemal człowiek wie, że Chrystus urodził się w stajence, zmarł na krzyżu i zmartwychwstał. A jakie to znaczenie ma dla mnie osobiście? Po co czytać tak grubą księgę jak Biblia, jeżeli wystarczy mi kilka wersetów, które wydaje mi się, że rozumiem? Lekceważąc rozważanie, rozmyślanie, wgłębianie się w języki oryginalne, poznawanie kultury i geografii tamtych czasów, analizę postaci i postaw – nie tylko ograbiamy nasze życie z piękna, ale stawiamy pod znakiem zapytania nasze zbawienie. Charles Malik kiedyś powiedział: „Największym niebezpieczeństwem, z którym musi zmierzyć się amerykańskie chrześcijaństwo ewangelikalne, jest antyintelektualizm. Brak w nim troski o umysł w całej jego wielkości i głębi. A intelektualne wychowanie nie może mieć miejsca w oderwaniu od wieloletniego głębokiego zanurzenia w historii idei i duchowości. Ludzie, którym spieszno jest, by wyrwać się z uniwersytetu i jak najszybciej zacząć zarabiać pieniądze czy też służyć w kościele albo głosić Ewangelię, nie zdają sobie sprawy z bezmiernej wartości, jaką stanowią lata spędzone na rozmowach z największymi umysłami i osobowościami, co umożliwia proces dojrzewania oraz wyostrzenie i zwiększenie zdolności intelektualnych. W rezultacie zrzekamy się obszaru kreatywnego myślenia na rzecz wroga.”
Wydaje nam się, że wszystko wiemy, powodzi się nam, nie chcemy dopuścić do siebie myśli, że moglibyśmy wzrosnąć we wierze, w poznaniu. Energię i czas poświęcamy na to, co widoczne dla oczu. Z umysłem jest niestety przeciwnie niż z żołądkiem – im bardziej pusty jest w istocie, tym bardziej pełnym wydaje się być właścicielowi.” (Bartosz Sokół)

Rozważaj, co mówię, gdyż Pan da ci właściwe zrozumienie wszystkiego. 2Tym 2,7

Czas poświęcony na Biblię, na obcowanie ze Stwórcą, nigdy nie jest zmarnowany.
Rozpaliło się serce moje we mnie, gdy rozmyślałem, zapłonął ogień Ps 39,4.
Nie chciałbym być ignorantem w  żadnej dziedzinie życia, bo przecież cała ziemia jest pełna chwały Bożej (Ha 3,3). Chcę wgłębić się i poznać jaką ma wartość ambitna muzyka, chcę oglądać wartościowe filmy i czytać piękną poezję. Chciałbym rozumieć czym różni się prawdziwa sztuka od kiczu. Ale przede wszystkim chcę poznać Boga. Wielce żałosny będzie to widok, gdy ktoś mnie odwiedzi i będzie podziwiał słaby, nędzny obrazek, który jest we mnie, a który przedstawia jedynie kilka powszechnie znanych faktów z Biblii i w dodatku powierzchownie lub opacznie zrozumianych. Najważniejsza sprawa w życiu każdego człowieka nie może być nikłym marginesem doczesnej egzystencji. Każdy potrzebuje Zbawiciela, a na czym polega owo zbawienie – jest to nauka dni, miesięcy, lat. Niech od dziś nauka ta znajdzie się w centrum twoich zainteresowań. Początkiem mądrości nie tylko jest bojaźń Boża, lecz również początek mądrości jest taki: nabywaj mądrości i za cały swój majątek nabywaj rozumu! Prz 4,7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz