poniedziałek, 23 grudnia 2019

Obraz - ikona


John Trumbull (1756-1843) – amerykański malarz historyczny, który dokumentował wydarzenia wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, namalował płótno 3,7m x 5,5m - Deklaracja Niepodległości. W  1818 r. pokazał jedynemu żyjącemu uczestnikowi podpisania Deklaracji  Johnowi Adamsowi (były prezydent miał wtedy 83 lata). Ich rozmowa (wg mini-serialu HBO „John Adams”) wyglądała następująco:
JT: Czy podoba się Panu obraz?
JA: Dobrego artystę od słabego odróżnia to, że umie zapanować nad dużymi płótnami. Taki był na przykład Rubens. Obraz nie oddaje prawdy. Delegaci nie zebrali się razem, by złożyć podpisy. Takie zdarzenie nie miało miejsca. Scena jest pełna spokoju, podczas, gdy oni byli w stanie wojny. Najnowsza historia Europy jest zafałszowana, ale nic nie jest bardziej zafałszowane od niej prócz historii Ameryki.
JT: Artyści mają prawo do pewnej dowolności.
JA: Nie oszukujmy potomnych usprawiedliwiając się prawem do własnej interpretacji. Prawda o naszej rewolucji jest stracona. Na zawsze.



Przywołuję tą scenkę, ponieważ chcę zastanowić się jaka jest rola obrazów w życiu duchowym człowieka. Zakaz tworzenia obrazów i rzeźb Boga mamy w Biblii już za czasów Mojżesza. Nie czyń sobie rzeźby ani żadnego wyobrażenia czegokolwiek, co jest na niebiosach w górze albo co jest na ziemi w dole, albo co jest w wodzie pod ziemią.  Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja, JHWH, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym. II Mojż 20,4-5  Nie będziecie czynili sobie marnych bóstw ani stawiali sobie podobizn i słupów, ani umieszczali w waszej ziemi kamiennych rzeźb, aby im się kłaniać, gdyż Ja, JHWH, jestem waszym Bogiem. III Mojż 26,1
Bóg nie chce, żebyśmy kłaniali się i czcili inne bóstwa niż On. Człowiek nie umie czcić tego co niewidzialne, więc próbuje wyobrazić sobie obiekt czci i tworzy go. Mimo, że naród żydowski znał Boga, widział Jego działanie, cuda i prowadzenie, jednak łamał to przykazanie zdecydowanie częściej niż inne.  Nie podobało się to Stwórcy.
Gniew Boży z nieba objawia się bowiem przeciw wszelkiej bezbożności i niesprawiedliwości ludzi, a którzy w niesprawiedliwości tłumią prawdę. Dlatego że to, co rozpoznawalne u Boga, jest wśród nich jawne – Bóg im to ukazał.  Bo to, co u Niego niewidzialne, Jego wieczna moc i Boskość, od stworzenia świata może być oglądana w pojmowalnych dziełach, tak że są bez wymówki. To dlatego, że poznawszy Boga, nie oddali Mu chwały ani nie podziękowali jako Bogu, lecz przez swe powątpiewanie stali się niezdolni do poprawnego myślenia i ich bezmyślne serce uległo zaciemnieniu. Uznając się za mądrych, zgłupieli. Zamienili też chwałę nieśmiertelnego Boga na podobiznę obrazu śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonogów lub płazów. Rz 1,18-23

Dzisiaj mamy do czynienia z bardzo różnorodną sztuką sakralną, czy religijną. Mamy więc ikony, obrazy, rzeźby, czy też filmy przedstawiające postaci, symbole, wydarzenia z Pisma Świętego. Czy taka sztuka zastępuje Boga, czy jest obiektem kultu? Być może dla wielu – tak. Nie mnie to oceniać. Raczej chciałbym zastanowić się czy taka sztuka pokazuje prawdę i jak z niej możemy skorzystać. Z historii wiemy, że podpisanie deklaracji nie było takie jak na „obrazku” Trumbulla. Podobnie – wiele arcydzieł chrześcijańskich jest tylko wyobrażeniem, lub interpretacją artysty, często opartą na jakimś dogmacie danego wyznania lub osobistych przeżyć mistycznych. Przykładowo prawosławna ikona z Bułgarii przedstawiająca Konstantyna i św. Helenę (jego matkę) z aureolami daleka jest od prawdy o ich świętości. Podobnie posągi matki boskiej w koronie z dzieciątkiem bez korony za to z różańcem w dłoni nie mają z Pismem Świętym nic wspólnego. Natomiast słynna „Trójca Święta” Rublowa może rodzić ciekawe refleksje na temat wizyty trzech osób u Abrahama i Sary. Mnóstwo tu przemyślanej, pięknej symboliki. 

Wielkie wrażenie robi również obraz Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego”. Henri J.M. Nouwen napisał książkę, w której dzieli się swoimi przeżyciami po obejrzeniu tego dzieła. Dogłębna analiza koloru, cieni, wyrazów twarzy, i wielu znakomitych ważnych szczegółów, w połączeniu z refleksją nad przesłaniem Ewangelii Łukasza 15,11-32, poszerza wiedzę i wyobraźnię oraz buduje wiarę czytelnika. Zatem nie ma nic złego w obrazowaniu postaci, czy scen Biblijnych, czy nawet Chrystusa. Mamy więc wyobrażenia Jezusa przez różnych artystów w książeczkach dla dzieci, w filmach, obrazach, rzeźbach i nie koniecznie musi się to wiązać z bałwochwalstwem. Ale pamiętajmy, że są to koncepcje danego artysty. Gdy takowe stają się obiektem uwielbienia, gdy się je w jakiś sposób czci, całuje, otacza kwiatkami itp; wówczas ciąży na nas gniew Boży.
Gniew Boży ciąży też na ludziach, którzy tworzą obraz Chrystusa w swojej wyobraźni. Calvin Miller, szanowany, lecz zwiedziony nauczyciel Biblijny pisze: „Jedne drzwi otwierają drogę do świata duchowego: wyobraźnia. (...) Aby naśladować Chrystusa, musimy stworzyć w naszych umysłach niewidzialny, Boży świat, bo inaczej nie wejdziemy tam nigdy. W ten sposób stwarzamy Chrystusa w naszych umysłach.  Kluczem do [duchowej] witalności jest [wizualizowany] obraz."  Dave Hunt demaskuje takie praktyki: „Nie można wezwać Jezusa, który siedzi po prawicy Ojca, żeby do nas przybył — lecz każdy demon będzie szczęśliwy, jeśli mu pozwolimy udawać Jezusa i chętnie to uczyni. (…) Carl Jung, jeden z twórców psychologii, wielce podziwiany we współczesnym Kościele ewangelicznym, sam był w kontakcie z demonami. Liczba chrześcijańskich psychologów i ludzi zajmujących się uzdrowieniem wewnętrznym, którzy uprawiają terapię przy pomocy wizualizacji wydarzeń z przeszłości, jest zbyt wielka, żeby ich wyliczać.”

Jest jednak pewna ikona, obraz, którą Bóg nakazuje czcić i darzyć uwielbieniem. Nie namalowany i nie stworzony w wyobraźni.  Jest to Syn Boży. On jest obrazem (ikoną – gr. eikon) niewidzialnego Boga, pierworodnym wszelkiego stworzenia Kol 1,15. On jest Słowem Bożym. I to taki obraz powinien czcić uczeń Chrystusa. Ten niewidzialny Bóg, gdy się nam objawia sprawia, że ludzkie dzieła nie będą już w centrum naszego życia. Przeto jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak będziemy też nosili obraz niebieskiego człowieka. 1Kor 15,49. Poznając Chrystusa, karmiąc się Jego Słowem, szukając Jego woli, modląc się i ulegając  Mu – stajemy się do Niego podobni. My wszyscy natomiast odbijając niby w zwierciadle chwałę Pana, przeobrażamy się na obraz jej samej, od chwały w chwałę. 2Kor 3,18. Zachodzi proces odwrotny do starzenia się. A przyodzialiście się w nowego, który się odnawia w poznaniu na obraz tego, który go stworzył. Kol 3,10. W stu procentach jest to Boża inicjatywa, aby zepsutego człowieka przekształcić na obraz Jego Syna. A wiemy, że wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są powołani według postanowienia Boga. Tych bowiem, których on przedtem znał, tych też przeznaczył, aby stali się podobni do obrazu jego Syna, żeby on był pierworodny między wieloma braćmi. Rz 8,28-29. Bo przecież taki był zamysł Boży od samego początku. I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. I Mojż 1,27

Dlatego, gdy wejdę do mieszkania, w którym jest mnóstwo figur, „świętych” obrazów i obrazków, a na półce stoją książki na temat różnorakich objawień, albumy miejsc „świętych” i zakurzone Pismo Święte – na 99% mogę stwierdzić, że właściciel mieszkania nie ma Boga w sercu, nie rozumie przesłania Ewangelii, jest daleko od Chrystusa (choć na pewno jest w jakiś sposób religijny i chciałby Go znaleźć, ale, jak pisze Paweł: ma gorliwość opartą na niewłaściwym poznaniu - Rz 10,2). Ale gdy trafię do mieszkania, w którym nie ma żadnych obrazów, może gdzieś jakiś fragment Pisma w ramce, a na półce rozmaite komentarze biblijne, świadectwa misjonarzy, historie nawróceń, słowniki, rozważania, kilka przekładów Biblii aktualnie używanych, wówczas na 95% mogę stwierdzić, że ten człowiek nosi w sobie OBRAZ Bożego Syna.
Jesteśmy Jego reprezentantami, mieć obraz w sobie to zadanie, to pozycja, status, jesteśmy Jego wizerunkiem na tej ziemi. Obraz który jest światłem i solą. Tylko taki obraz może pokazać drogę do źródła światła, może konserwować i nadawać prawdziwy smak życiu. Apostoł Paweł nie pisze do Tymoteusza: zrób kilka ikon, kilka rzeźb moich i mojego Pana, niech jak najwięcej osób zobaczy jak wyglądaliśmy – dzięki temu będą mogli zbliżyć się do Boga. Raczej nakazuje: bądź dla wierzących wzorem w postępowaniu, w miłości, w wierze, w czystości. (…) O to się troszcz, w tym trwaj, aby twoje postępy były widoczne dla wszystkich. 1Tym 4,12.15.
Jego obraz w nas, to informacja dla świata o jedynej możliwej drodze do życia wiecznego, o jedynej szansie na ratunek przed miejscem wiecznej kary, na które każdy człowiek zasłużył. Dlatego w miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas Bóg upominał; w miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem. 2Kor 5,20

Post Scriptum. Obejrzałem niedawno na Netflixie dwie części fabularnego filmu „Nic do stracenia” pokazujący przebudzenie w Brazylii w latach 80 (tzw. trzecia fala zielonoświątkowa), autoryzowany przez przywódców jednego z kościołów. Jest tam taka scena, gdy pewien pastor w telewizji mówi kazanie na temat bałwochwalstwa, a jest to dzień, w którym katolicy czczą matkę boską. W pewnym momencie mówca prawie kopnął „świętą” figurkę, którą przyniósł jako eksponat. W każdym razie chciał okazać swoją pogardę dla kultu maryjnego. Od tego momentu kościół zaczął mieć kłopoty, mimo, że główny lider szybko przeprosił publicznie za wyczyn swojego współbrata. W ewangelicznych kaplicach wybijano szyby, ludzi zastraszano, bito, liderzy dostawali ogromne ilości pozwów o defraudacje finansowe, a w jednym kościele zawalił się dach zabijając kilkanaście osób. Przywódcy katoliccy razem z niektórymi politykami zacierali ręce. Gdy wszystko wskazywało na upadek kościoła…. Dalszy ciąg tej historii jest bardzo ciekawy. Zachęcam do obejrzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz