poniedziałek, 19 grudnia 2022

Świąteczne życzenia 22

"Zdaniem terapeutów w okresie świątecznym rośnie poczucie osamotnienia, odizolowania i wyobcowania. Potęgują to wszechobecne komunikaty głoszące, że nie ma lepszego, wspanialszego, bardziej radosnego, wyjątkowego czy nawet magicznego okresu niż święta Bożego Narodzenia." - przeczytałem w Wysokich Obcasach. Rozwiązania proponowane przez autorkę częściowo być może są pomocne. 
W każdym razie... Różne są depresje i różne osamotnienia. Czy wierzący lżej przeżywa takie chwile niż niewierzący? Myślę, że często ciężej. Jednak niezależnie od uczuć i nagromadzenia negatywnych myśli, ludzie narodzeni z Ducha Świętego otrzymają skuteczną pomoc z góry - od samego Chrystusa. "Jest On bowiem Panem panów i Królem królów. Wraz z Nim zwyciężą ci, którzy są powołani, wybrani oraz wierni." Apokalipsa17,14

Moim życzeniem dla Ciebie, jeżeli jesteś religijny lub ateistą, lub agnostykiem i jednocześnie jesteś w głębokim cierpieniu, depresji, smutku, złamaniu, samotności - jest - abyś narodził/narodziła się na nowo (Jana 3,3-8). Wszystko inne może być co najwyżej tabletką od bólu głowy, a nowe narodzenie daje gwarancję leczenia przez doskonałego Lekarza. On uzdrowi Twoją duszę!

Słowo do nowonarodzonych, w trudnej sytuacji: "Zauważcie, że tych, którzy wytrwali, uważamy za szczęśliwych. Słyszeliście o wytrwałości Joba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan. Wiecie też, że Pan jest bardzo litościwy i miłosierny." Jak5,11 oraz:
Psalm 145. „PAN podtrzymuje wszystkich, którzy upadają, i podnosi wszystkich przygnębionych”

Dodatkowo dedykuję Wam wiersz o niepotrzebnych złudzeniach:  https://truml.com/pl/profiles/88635/poetry/159191

Wiersz o milczeniu i czekaniu: https://truml.com/pl/profiles/88635/poetry/159367

...może ktoś kiedyś napisze muzykę do tych słów... /progrock?/

bibliografia do wierszy:

(8) Nie śpię i jęczę Jak ptak samotny na dachu. (9) Codziennie lżą mnie wrogowie moi, Złorzeczą mi ci, którzy szaleją przeciwko mnie. (10) Bo jadam popiół jak chleb, A napój mój mieszam ze łzami, (11) Z powodu gniewu twego i zapalczywości twojej, Gdyż podniosłeś mnie i strąciłeś. (12) Dni moje są jak cień wydłużony, A ja usycham jak trawa.
(Ks. Psalmów 102:8-12, Biblia Warszawska)

(27) Dobrze jest, gdy mąż nosi jarzmo w młodości. (28) Niech siedzi w samotności i milczy, gdy Pan je nań wkłada. (29) Niech przytyka swoje usta do prochu, może jest jeszcze nadzieja. (30) Niech nadstawia policzek temu, kto go bije, niech się nasyca zniewagą! (31) Albowiem Pan nie odrzuca na wieki: (32) Gdy zasmuca, znowu się lituje według obfitości swojej łaski.
(Lamentacje Jeremiasza 3:27-32, Biblia Warszawska)

(14) Stałem się pośmiewiskiem dla całego mojego ludu, ich pieśnią szyderczą na co dzień. (15) Nasycił mnie goryczą, napoił piołunem. (16) Starł na krzemieniu moje zęby, wdeptał mnie w popiół. (17) Mojej duszy odebrał spokój, tak że zapomniałem, co to jest szczęście. (18) I myślałem: Przepadła moja siła żywotna i moja nadzieja w Panu.
(Lamentacje Jeremiasza 3:14-18, Biblia Warszawska)

Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny.
(2 list do Koryntian 12:7-13, Biblia Warszawska)

(13) Zastawiają sidła ci, co godzą na życie moje; A ci, którzy życzą mi nieszczęścia, grożą zagładą I nieustannie knują podstępy. (14) Lecz ja, jak człowiek głuchy, nie słyszę I jestem jak niemy, który nie otwiera ust swoich. (15) Stałem się jak mąż, który nie słyszy, I który nie ma odpowiedzi w ustach swoich. (16) W tobie bowiem, Panie, pokładam nadzieję moją; Ty odpowiadasz, Panie, Boże mój! (17) Bo pomyślałem: Niech się nie cieszą ci, Którzy wynoszą się nade mnie, Kiedy potknie się noga moja
(Ks. Psalmów 38:13-17, Biblia Warszawska)

(3) Gdy milczałem, schły kości moje Od błagalnego wołania przez cały dzień. (4) Bo we dnie i w nocy ciążyła na mnie ręka twoja, Siła moja zanikła jak podczas upałów letnich.
(Ks. Psalmów 32:1-6, Biblia Warszawska)

O jedno prosiłem JHWH, o to zabiegam, By mieszkać w domu JHWH przez wszystkie dni mego życia. Oglądać piękno JHWH i szukać [odpowiedzi] w Jego świątyni. 5 Gdyż w złym dniu ukryje mnie w swoim szałasie, Schowa mnie w ukryciu swojego namiotu, Postawi mnie na skale. 6 Teraz podniesie się moja głowa. Nad moimi wrogami, którzy mnie otaczają. W Jego namiocie złożę ofiary okrzyków [radości], Będę śpiewał i grał dla JHWH. 
Ps27

czwartek, 15 grudnia 2022

Czemu nas bolą rozstania?

Nie tak miało być. Docelowo ludzie mieli bardzo się lubić, nie tęsknić za sobą lecz wiecznie rozwijać wzajemne relacje i cieszyć się bliskim lub dalszym sąsiedztwem, współpracą. Wszyscy jako krewni jedni drugich, bogacą się nawzajem mądrością, wiedzą, poznaniem i obdarzają szacunkiem. Zachwycają się przy tym Mistrzem przez „całą” nieskończoność, tak jak dziś możemy przeżywać jedynie mikrokrople piękna, za którym tęsknimy. Tęsknimy więc za tymi, którzy odeszli; kupujemy więc dziś to, co nas cieszy chwilkę, nieświadomie też chcemy uczynić raj na ziemi. Niezwykły a i nieprosty list do Hebrajczyków w środkowym rozdziale odkrywa przed nami ciekawą prawdę. „Można wręcz powiedzieć, że w osobie Abrahama również Lewi, który pobiera dziesięcinę, złożył dziesięcinę. Był on bowiem wciąż w lędźwiach swego ojca, gdy Melchizedek wyszedł na spotkanie Abrahama.” Hebr 7,9-10. Lewi – patriarcha Izraela, jeden z dwunastu synów Jakuba - cofnął się niejako w czasie (preegzystencja) i jako ten, od którego zaczęło się kapłaństwo lewickie, uznał wyższość porządku Melchizedeka i jego rodzaju kapłaństwa (sprawiedliwość i pokój zamiast niedoskonałego prawa mojżeszowego, które obowiązywało przez ponad 1800lat). Prawo miało tylko przypominać o beznadziei człowieka; o grzechu, czyli o tym, że nie jest on w stanie wypełnić zakonu i nie może przez to podobać się Bogu, jest od Niego oddzielony. O innej preegzystencji czytamy w Jer1,5 „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, już wiedziałem, co chcę z tobą uczynić, zanim się urodziłeś, poświęciłem cię i wyznaczyłem na proroka dla narodów.” Podobnie każdy człowiek, zanim się urodził, był już w pierwszym człowieku: „w Adamie wszyscy umierają” 1Kor15,22. Już od Adama grzech i śmierć przyczepiły się do nas - „niewinnych” - jak rzep psiego ogona. Byliśmy już tam wtedy w jego lędźwiach. Nie ma na to rady – wina i wyrok są wpisane w duchowe DNA każdego człowieka. Sytuacja jest bez wyjścia i bez nadziei. „Dlatego jak przez jednego człowieka wszedł na świat grzech, a jako skutek grzechu śmierć, tak też śmierć dotknęła wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” Rz5,12.

Jednak Chrystus, który wg wzoru Melchizedeka przyszedł jako Król i Arcykapłan zaczął rozdawać wszystkim po pierwsze sprawiedliwość - likwidację obciążającego nas adamowego długu; po drugie pokój i pewność życia w Jego Królestwie na wieki. „Bo jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie, wszyscy zostaną ożywieni” 1Kor15,22. Co trzeba zrobić? Odebrać darmowe klucze – uznać swoją winę, uznać, że to, co stało się w Adamie przygniata nas i oddziela od Boga, następnie, odrzucając innych bogów, guru, mistrzów, idoli, religie itp., całkowicie przyjąć system wartości Królestwa – Jego Słowo w Jego Duchu i Jego Kościele. Od teraz żyjemy „Każdym słowem…” (Mat4,4) - sola scriptura – tylko i samo Słowo jest bazą, pokarmem i fundamentem dla duszy.
Kiedyś nienawidziłem imienia Jezus, ale w prosty, ciepły i ponadnaturalny sposób doszło do mnie, że „nie ma w nikim innym zbawienia; gdyż nie dano ludziom żadnego innego imienia pod niebem, w którym moglibyśmy być zbawieni.” Dz4,12
Jeszcze chwilę rozstania będą nas bolały, choć znacznie mniej, lecz w końcu nie będzie już śmierci, a Chrystus „ukaże się tym, którzy Go wyczekują, nie ze względu na grzech, ale dla ich zbawienia” Hebr9,28

czwartek, 10 listopada 2022

Sacrum Melchizedeka

Doceniając wielkość włożonej pracy, a też interesując się postacią Melchizedeka, kupiłem niedawno najnowszą książkę pana Pawła Lisickiego – „Wygnanie Melchizedeka”. Pierwszy rozdział pt.: „Dwóch Arcykapłanów” jest porównaniem Chrystusa i Melchizedeka na podstawie Księgi Rodzaju, Psalmu 110 oraz Listu do Hebrajczyków. Ciekawe spostrzeżenia, słuszne wnioski i genialne refleksje autora zachęcają do przeczytania całej książki. Przywołam chociażby fragment nt. rozmowy Chrystusa z Kajfaszem.

„W tym najważniejszym momencie swego życia, stojąc przed arcykapłanem, Jezus odwołuje się do tego właśnie tekstu (Pslam 110). Wskazuje, że jest Panem Dawida, że zasiądzie po prawicy Boga. Ale mówi jeszcze coś, co właśnie nam dzisiaj umyka, a co na pewno usłyszał on, arcykapłan żydowski. Kiedy Jezus mówi do Kajfasza, że jest Panem Dawida i zasiądzie po prawicy Boga, w miejscu przeznaczonym dla kogoś, kto jest równy Wszechmogącemu, to jednocześnie przypomina od razu o czwartym wersie tego samego psalmu. Oto i on, niewypowiedziany na głos przez Chrystusa, ale obecny i wszystkim zgromadzonym doskonale znany: „Pan przysiągł i żal Mu nie będzie: «Tyś Kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka»" (Ps 110,4). Tyś - Ty, który siedzisz po prawicy Wszechmocnego. Chyba nie można jaśniej: Jezus mówi Kajfaszowi: ja jestem królem, któremu powierzono wszelkie panowanie i ja jestem kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka. Można się nawet zastanawiać, czy to drugie roszczenie, obecne, acz niewypowiedziane, nie rozsierdziło Kajfasza jeszcze bardziej niż pierwsze. Pretendentów do władzy politycznej było bowiem wielu. Ale do władzy kapłańskiej?
Odwołując się w tym kluczowym momencie do tego psalmu, Jezus wskazuje zatem nie tylko na to, że jest Panem Dawida, ale „arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”. Jest nowym królem-kapłanem. Wystarczyło, by Kajfasz ogłosił bluźnierstwo i rozdarł szaty. Wskazując na siebie jako na arcykapłana na wzór Melchizedeka, Jezus zakwestionował tym samym status i potęgę Kajfasza, arcykapłana na wzór Aarona. Stali przecież w tej chwili przeciw sobie, tak wynikało ze słów Jezusa, dwaj arcykapłani, jeden z rodu Aarona, drugi na wzór Melchizedeka. Dwa porządki kapłaństwa, dwa wzorce.
Czy to przeciwstawienie dwóch porządków kapłaństwa jest moim wymysłem? Albo - bo przecież podążam tu jedynie szlakiem wytyczonym przez wielu innych katolickich teologów - czy nie jest to właśnie późniejsza, katolicka, dodatkowa, wtórna, spekulacja? W żadnym razie. Już pierwsi uczniowie widzieli ścisły związek między Jezusem a Melchizedekiem. Zrozumieli, że choć podczas przesłuchania przed Kajfaszem słów tych Chrystus bezpośrednio nie wypowiedział, tkwiły one przecież ukryte i zasłonięte, wskazując mimo to na sens całego wydarzenia. Najwyraźniej wspomina o tym już List do Hebrajczyków. Jest on właściwie wariacją na tę jedną melodię. Chrystus to nowy Melchizedek.”

Tak – dwa porządki – dwa przeciwne wzorce.

Na tym rozdziale niestety kończy się mój zachwyt – reszta książki (niemal 500 stron) to rozprawka na temat zagubionego sacrum w Kościele Rzymskokatolickim, czyli łacińskiego systemu ofiarniczego podczas Mszy wg Kanonu rzymskiego, którego ma reprezentować kapłan Melchizedek. Autor boleje, że źródłem choroby KRK jest zapomnienie, że Chrystus jest kapłanem na wzór Melchizedeka i że jest to istotą kapłaństwa katolickiego.

Paweł Lisicki (publicysta, pisarz, redaktor, dziennikarz) – to człowiek, przed którym chylę czoła jeżeli chodzi o wiedzę, wykształcenie, bystrość umysłu, elokwencję, inteligencję, doświadczenie, sukcesy, nagrody, osiągnięcia, styl. Ja sam niewiele w życiu osiągnąłem i jestem ledwo prostakiem w mowie czy pisaniu, ale na pewno nie w poznaniu. Zobaczyłem i poznałem Chrystusa ponad 20 lat temu i tak wciąż widzę Tego, który na krótko został uczyniony mniejszym od aniołów. Nie ma w tym pychy, bo mnie, jako zdechłemu psu, okazana została niezrozumiała łaska, a i mogę przez to powiedzieć, że wielu jeszcze może z niej skorzystać.  W swojej pracy pan Paweł prezentuje zawiły materiał dowodowy w sprawie nadrzędności kapłaństwa wg Kanonu rzymskiego, potęgi rytuałów i ofiarnictwa kapłańskiego.

Kapłaństwo

Według redaktora „Luter mylił się mówiąc, że Pismo nie wspomina o widzialnym kapłaństwie, zna ono jedynego kapłana – pontifeksa, Chrystusa. Wraz z Chrystusem wszyscy jesteśmy kapłanami. Jakąż głupotą jest, że przywłaszczają je tylko niektórzy i jakim szaleństwem, jeszcze większym jest widzieć we Mszy ofiarę, dobry uczynek”. Pan Redaktor próbuje (pokrętnie i nieskutecznie) udowodnić, że Luter, „tym co rozumiał przez wiarę ewangeliczną była właśnie wiara refleksyjna, której przedmiotem i podmiotem było samo Ja. Ja wierzyło w siebie za pośrednictwem Chrystusa i słowa – sprytny wytrych, który pozwolił ukryć nowość i rewolucyjność przewrotu. Takie podejście pozwalało Lutrowi wprowadzać zmiany w obrządku stopniowo, w miarę jak rosła świadomość wiernych. Im bardziej oddalali się od dawnego przekonania, że świętość może być obecna w tym, co zewnętrzne , tym łatwiej rezygnowali ze starożytnych form i rytuałów.”

A jednak Luter nie mówił o egoizmie, nie promował żadnych egocentrycznych idei czy interesów. On chciał przywrócić naukę apostołów. Świętość musi być wewnątrz człowieka – stąd wypływają owoce i tylko wtedy można to zobaczyć na zewnątrz. Właściwe rozumienie świętości to świadomość, że chrześcijanin jest oddzielony od świata w sensie duchowym, od grzechu oraz oddzielonym dla Chrystusa. Pismo mówi do wierzących:  Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”. 1Pt1,16 oraz: „Świątynią Bożą jesteście” 1Kor 3,16. O powszechnym kapłaństwie każdego wierzącego czytamy w Nowym Testamencie:  „I wy sami jako kamienie żywe budujcie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa. (…) Ale wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości” 1Pt2,5i9. Miał rację Luter mówiąc, że głupotą jest przywłaszczanie kapłaństwa tylko niektórym, oraz tworzenie kolejnych pośredników do Boga przez miażdżące rozbudowywanie hierarchii władzy KRK.

Świątynia i kapłaństwo w ST to typy, cienie, obrazy tego, co w Nowym Przymierzu praktycznie dzieje się w duchowo odrodzonych ludziach - wewnątrz („Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie” Łk17,20), bezpośrednio  („Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” 1Tym2,5) i bezrytualnie („Teraz jednak, kiedy poznaliście Boga, a raczej, kiedy zostaliście przez Boga poznani, czemuż znowu zawracacie do słabych i nędznych zasad, pod którymi ponownie, jak dawniej służyć chcecie?” Gal4,9-10). A wspaniały List do Hebrajczyków to nie tylko epopeja bohaterów zbawionych jedynie z wiary, ale właśnie istna ceremonia pogrzebowa starych rytuałów na rzecz kapłaństwa według porządku Melchizedeka. Melchizedek to „ po pierwsze król sprawiedliwości, a po drugie król Salemu, czyli król pokoju” Hebr7,2. Najpierw usprawiedliwienie, potem pokój (nigdy odwrotnie). Chrystus jest tym, który usprawiedliwia – przez wiarę, z łaski – każdego, kto postanowi oddać Mu życie. Wówczas doświadcza pokoju – jest pojednany z Bogiem – otrzymuje dar życia wiecznego. Chyba nie można jaśniej tego ująć. Wariacją właśnie na tę melodię jest tenże List.

Ekumenia

Pan Paweł pisze:

„Ofiara przebłagalna, kapłaństwo, ołtarz - to jest właśnie istota nadprzyrodzonej misji Kościoła. To część apostolskiego, wspólnego dziedzictwa Kościoła, które porzucili reformatorzy, zuchwale pokładając ufność w swojej wiedzy. Owszem, niektóre obrządki protestanckie są bliższe i łatwiejsze do przyjęcia dla współczesnych, ale właśnie dlatego, że towarzyszą one od początku rewolucyjnie nowej świadomości zachodniego Ja. Nie ma w nich ofiary, nie ma śladów „magii”, czyli sakramentów. Tyle że na końcu tej drogi jest czysty, suchy rytualizm. Żeby go przezwyciężyć, konieczne jest ciągłe tworzenie nowych, charyzmatycznych wspólnot. Liberalny protestantyzm prowadzi do ateizmu i nihilizmu. Przejmując i dostosowując się do formuł protestanckich, katolicy zostali uwięzieni w tej samej doczesności i tymczasowości, która systematycznie wydrążyła z sacrum wspólnoty protestantów. „Jednym z owoców reformy liturgicznej będzie być może to, że wspólnoty niekatolickie będą mogły celebrować Wieczerzę Pańską używając tych samych modlitw, co Kościół katolicki. Z punktu widzenia teologii to możliwe” — napisał w 1969 roku Max Thurian ze wspólnoty z Taizé (s. 475). Ta jedność to wspólne zagubienie sakralności. W tym sensie obecna niemiecka katolicka droga synodalna nie jest wypaczeniem i odejściem od zasad reformy, ale jej dopełnieniem. Wszystkie jej postulaty odpowiadają ściśle temu, czego pragnie kreujące wartości, samozbawiające się Ja. Dobrze widzieli to od początku sami protestanci, zaskoczeni najwyraźniej przewrotem dokonanym przez katolików. „W odnowionej niedawno Mszy nie ma niczego, co mogłoby przeszkadzać ewangelicznym chrześcijanom. pozostaje pytanie, czy taki ryt można jeszcze nazwać katolicką Mszą.”

Ewangeliczne chrześcijaństwo to nie wymysł ludzki, to nie kształtująca się i zmieniająca tradycja. Ewangeliczne chrześcijaństwo to zrodzeni z Ducha Świętego ludzie, których sacrum to spotkanie Pana Jezusa i podążanie za Nim, za Jego Słowem. Tacy ludzie to Kościół, Oblubienica, o którą bezpośrednio troszczy się Arcykapłan Chrystus – Pan Młody i po którą wkrótce przyjdzie. I faktem jest, że liberalizacja wspólnot ewangelicznych prowadzi na manowce, ale też faktem jest, że owa „magia” KRK to rytualizm odrzucający ofiarę Chrystusa lub zaprzeczający jej wystarczalności. Tworzenie nowych wspólnot świadczy o rozwoju, a nie o przezwyciężaniu martwoty. Zarówno odnowiona, jak i przedsoborowa Msza ma niewiele wspólnego z ewangelicznym nabożeństwem. Faktem też jest, że liberalne chrześcijaństwo ewangeliczne bardzo łatwo brata się z liberalnym katolicyzmem. Tu przyznaję rację panu Redaktorowi i też jest to dla mnie obrzydliwe.

Dziennikarz opisuje kapłaństwo w Kościele Rzymskokatolickim przed reformacją – jako wzór, który od 1969 roku (posoborowe zmiany w Mszy) rozmył się zupełnie. W książce natrafiamy na wypowiedź wieloletniego przyjaciela i doradcy Pawła VI (1897-1978): „Widzimy u Pawła VI ekumeniczną intencję wyrzucenia wszystkiego lub przynajmniej skorygowania wszystkiego co jest zbyt katolickie, ze Mszy oraz zbliżenia Mszy, powtórzę to jeszcze raz, tak silnie, jak to możliwe, do kalwińskiej liturgii.” Od tej pory Kościół Rzymskokatolicki jest opanowany chorobą, w której dyskusje o celibacie, kobietach diakonach, skandalach pedofilskich są jedynie „przerażająco płaskie i banalne”. Lekarstwem wg autora może być tylko powrót do wielowiekowej liturgii i oddalenie protestanckich teorii z rytu rzymskiego.

Mam pytanie. W jaki sposób dyskusje o skandalach pedofilskich są przerażająco płaskie i banalne, a modlitwa indywidualna i liturgiczna osoby skierowanej ku wschodowi jest niezwykle wartościowa; albo modlitwa za zmarłych jest ważniejsza od zdemaskowania zepsucia moralnego Kościoła Rzymskiego przez Lutra?

Prawdą jest, że kolumnada zaprojektowana przez włoskiego rzeźbiarza w XVII wieku, Gian Lorenzo Berniniego, biegnie wzdłuż obwodu Placu Świętego Piotra, tworząc dwa rozpostarte ramiona gotowe objąć świat, symbolizujące otwarcie się KRK na ekumenię, która to tendencja została przypieczętowana na Soborze Watykańskim II (1962-1965). Pan Paweł wini za to reformację. Jednak oczyszczanie dogmatyki katolickiej z wszelkich naleciałości protestanckich i powrót do liturgii Mszy z VI wieku nie jest rozwiązaniem według woli Boga czyli według nauki apostolskiej. Rozwiązaniem nie będzie również wplatanie coraz większej ilości teorii protestanckich w dogmatykę KRK. Zawsze trzeba wracać do głównego źródła, do korzeni, czyli do Biblii – do nauk apostołów, do natchnionych Listów i Ewangelii.

Ofiara

Nieprzejednane oblicze Boga i Jego gniew ciąży na każdym człowieku (J3,36) dopóki nie stanie się on posłuszny Ewangelii. To prawda. Pan Lisicki tak pisze o tym nieprzejednanym obliczu:

„To jest to, czego niczym diabeł święconej wody boją się współcześni teologowie. Bóg o nieprzejednanym obliczu? Cóż to za herezja. A jednak nie ma wątpliwości, że w taki sposób Kościół wierzył przez wieki, zanim dopadła go choroba powszechnego zbawienia i zanim w głowach teologów zadomowiło się przeświadczenie, że Bóg  może jedynie wybaczać i okazywać miłosierdzie.”
W pewnym sensie rację ma autor „Wygnania Melchizedeka”, liberalizacja teologii i przeakcentowanie miłosierdzia bez mowy o sądzie jest wypaczaniem Ewangelii. Lecz rozwiązanie, jakie proponuje zakrawa o pomstę do nieba: 
W Kanonie rzymskim ta przepiękna modlitwa pojawia się wkrótce po słowach konsekracji. Oto i ona, w całej swojej spiżowej wspaniałości. (tu następuje tekst łaciński) Przytaczam najpierw tekst łaciński. Nie jest on nigdy wypowiadany podczas Mszy na głos, jednak samo brzmienie słów, gdy się je odczytuje, pozostawia to niezwykłe wrażenie powagi i doniosłości. „Racz wejrzeć na nie miłościwym i pogodnym obliczem i z upodobaniem przyjąć, jak raczyłeś przyjąć dary sługi Swego sprawiedliwego Abla i ofiarę Patriarchy naszego Abrahama, oraz tę, którą Ci złożył najwyższy Twój kapłan Melchizedek, ofiarę świętą, hostię niepokalaną”. W tych kilku słowach zawarta jest, sądzę, niczym w pigułce cała teologia ofiarna Kościoła. Nie zawsze można to dostrzec, bo wiele współczesnych przekładów zaciera to, co najbardziej niewygodne. W tym wypadku chodzi o drobne słowko propitio. Mszał tyniecki tłumaczy je jako „miłościwe” - w odniesieniu do oblicza Boga. Nie jest to błąd, ale spłycenie znaczenia. Samo słowo propitio, odnoszące się do oblicza Boga, oznacza, w ścisłym jego znaczeniu, przebłaganie, przejednanie. Błaga się Boga, by na ofiarę zechciał spojrzeć nie tyle miłościwie, co przede wszystkim, „przejednanym”, „przebłaganym” obliczem. Tu tkwi klucz. Przejednanie, przebłaganie - to pojęcie podstawowe. O to chodzi w ofierze: o uzyskanie Bożego przebłagania. Ofiara ma wyjednać przebłaganie. Ale to oznacza, że bez niej oblicze Boga pozostanie zagniewane. To jest clou. Kapłan składa ofiarę, błagając, by Bóg pokazał wolne od gniewu, przebłagane i przejednane oblicze.”

Apostolskie clou to jednorazowa ofiara przebłagalna, która nie może być powtórzona – przebłaganie już się dokonało – wystarczy w to uwierzyć. „Raz na zawsze umarł” Rz6,10 „On uczynił to raz na zawsze, gdy złożył w ofierze samego siebie” (Hebr7,27) „Mocą tej samej woli jesteśmy uświęceni dzięki złożonej raz na zawsze ofierze, którą było ciało Jezusa Chrystusa”. Hebr10,10 „Jedną bowiem ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, których uświęca”. Hebr10,14. Piękna melodia Bożych Słów – nieprawdaż?

Kościół

Cały pierwszy rozdział autorstwa pana Pawła chętnie mógłbym użyć do swojej książki, na przykład pt.: „Dwa wzorce – droga Prawdy i złudzenie Prawdy”. Zacząłbym w niej od definicji Kościoła. Myślę, że tak zaczynałby się rozdział drugi:

Czy wszystkie wspólnoty, związki, instytucje, które mają w swojej nazwie słowo ‘Kościół’ mają prawo je używać? W Ewangeliach słowo ‘kościół’ ekklesia (kościół, zbór, zgromadzenie, społeczność wywołanych) pojawia się tylko dwa razy u Mateusza. Pierwszy raz w rozdziale 16, gdy Chrystus mówi Piotrowi, że zbuduje swój Kościół na bazie ponadnaturalnego objawienia i zbawczej wiary. Nic innego nie ma prawa być Kościołem Chrystusa, chociażby nie wiem jak wielką głębię miała forma nabożeństwa. Drugi przykład znajdujemy dwa rozdziały później: „Jeśli twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź, upomnij go sam na sam; jeśli cię posłucha, pozyskałeś swego brata. Jeśli jednak nie posłucha, weź z sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby przez dwóch lub trzech świadków została potwierdzona każda wypowiedź. Jeśliby zaś ich nie posłuchał, powiedz kościołowi (ekklesia); a jeśli i kościoła (ekklesia) nie posłucha, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.”Mat18,16-17. Następnie słowo to występuje dość często w dziejach apostolskich i Listach, w których wyraźnie widzimy jak powinien funkcjonować Kościół. Wiara zbawcza oraz dyscyplina, zawieszenia w prawach, wykluczenia to podstawowe składowe wspólnoty, bez których nie można mówić o nowotestamentowym Kościele. Ten model działa skutecznie w pierwszej ekklesii. Z czasem jednak zaczyna to odbiegać od norm apostolskich. Ryba psuje się od głowy. Kolejni papieże, którzy są głowami (pomijam fakt, że to niedorzeczność, ponieważ głową prawdziwego Kościoła był i jest Chrystus Ef4,15) prowadzą niemoralne życie, są chciwi i są mordercami; nie pokutują i nie czują się winni, a nikt ich za to nie wyklucza. Czy taka wspólnota ma jeszcze prawo nazywać się Kościołem? List do Hebrajczyków 13,17 mówi: „Pamiętajcie o waszych przywódcach, którzy wam zwiastowali Słowo Boże, i rozpatrując koniec ich życiowej drogi, naśladujcie ich wiarę”. Dziwi mnie brak konsekwencji w myśleniu pana Pawła - z jednaj strony prorokuje wkradającą się do KRK liberalizację dogmatów i niemoralność, a z drugiej - nie potępia niechlubnej przeszłości tego Kościoła.

Zakończenie

Publicysta i redaktor naczelny „Do Rzeczy”, skądinąd bardzo dobry tygodnik, poszukuje najgłębszej głębi. Zażegnanie kryzysu i uzdrowienie widzi tylko w powrocie do starożytnego sacrum, do pierwowzoru historycznych rytuałów. Obecny i przyszły stan Kościoła Katolickiego i ludzkości przedstawia, sądzę, że jako huxleyowską rzeczywistość Nowego Wspaniałego Świata, o czym też czytamy w jego powieści wydanej 4 lata temu pt.: „Epoka Antychrysta”. Jednak Biblijny Kościół ma się dobrze, nigdy nie przeżywał kryzysu, ponieważ najwyższy Arcykapłan zawsze o niego dbał, troszczył się też o Swoje Słowo i tak mamy je dziś w ojczystym języku. I oto właśnie największa głębia świata, źródło wszystkich źródeł – Słowo Boże. Przerysowana i często dogmatyzowana symbolika, wielki akcent kładziony na liturgię, mistycyzowanie tego co zewnętrzne, wyolbrzymianie roli tradycji, to wszystko spłyca wagę Słowa, spycha je na dalszy plan.

A przecież:

 „Jezus mówił do tych Żydów, którzy mu uwierzyli: Jeśli będziecie trwać w moim słowie, będziecie prawdziwie moimi uczniami.” J8,31 oraz: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy.” J14,23, „Jeśli kto zachowa słowo moje śmierci nie ujrzy na wieki” J8,52, „Poświęć ich w prawdzie twojej, słowo twoje jest prawdą.” J17,17 , „Cokolwiek bowiem przedtem napisano, dla naszego pouczenia napisano, abyśmy przez cierpliwość i przez pociechę z Pism nadzieję mieli.” Rz15,4 „A posiany na dobrej ziemi to ten kto słowa słucha i rozumie; ten wydaje owoc” Mat13,23, Ci więc, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni” Dz2,14, „W ten sposób słowo Boga krzewiło się i liczba uczniów w Jerozolimie niezmiernie rosła.” Dz6,7 „Nie jest rzeczą słuszną, żebyśmy zaniedbali słowo Boże, a usługiwali przy stołach” Dz6,2, „Samaria przyjęła słowo Boże” Dz8,14, „i poganie przyjęli Słowo Boże” Dz11,1 „Poganie słysząc to, radowali się i wielbili Słowo Pańskie” Dz13,48, „Ci byli szlachetniejszego usposobienia niż owi w Tesalonice, przyjęli oni słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma” Dz17,11, „I działo się to przez dwa lata, tak że wszyscy mieszkańcy Azji, Żydzi i Grecy mogli usłyszeć słowo Pańskie” Dz19,10, „Ale nie jest tak, jakoby miało zawieść słowo Boże” Rz9,6, „wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez słowo Chrystusowe” Rz10,17, „W nim i wy, którzy usłyszeliście słowo prawdy, ewangelię zbawienia waszego, i uwierzyliście w niego, zostaliście zapieczętowani obiecanym Duchem Św”. Ef1,13 „Weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest słowo Boże” Ef6,17, „Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie” Kol3,16 „Od was bowiem rozeszło się słowo Pańskie” 1Tes1,8, „A przeto i my dziękujemy bogu nieustannie, że przyjęliście słowo Boże, które od nas usłyszeliście nie jako słowo ludzkie.” 1Tes2,13 „Na ostatek, bracia, módlcie się za nas, aby słowo Pańskie krzewiło się i rozsławiało wszędzie” 2Tes3,1,„Gdyż Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż jakikolwiek obosieczny miecz, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamysły i zamiary serca” Hebr4,12

Czytelniku, jeżeli doszedłeś już do tego miejsca, to proszę przeczytaj jeszcze raz, uważnie, ostatni akapit. Celowo zacytowałem tak dużo wersetów (choć jest ich znacznie więcej), abyśmy mieli szeroki obraz tego jaką rangę, rolę i moc ma Boże Słowo, które stanowi podwalinę ewangelicznych kościołów.

Z Panem Lisickim łączy nas nienawiść do liberalizmu i fascynacja Melchizedekiem. Jednak to za mało, aby być jedno w duchowym myśleniu. Może kiedyś… Tymczasem myślę, że praca pana Pawła jest pracą syzyfową i walką z wiatrakami, aczkolwiek doceniam kunszt pisarski i wnikliwość historyczną.

Kończąc, chciałbym zwrócić uwagę, że to co napisałem nie jest polemiką, lecz refleksją, przy okazji której zamierzałem wskazywać na Chrystusa – „sprawcę i dokończyciela wiary” Hebr12,2; nie jest też to tekst antykatolicki, wręcz przeciwnie, zbawienie w Chrystusie to sprawa katolicka – powszechna – dla każdego. Niestety Rzym jest przykładem odejścia od norm Biblii. Zaś kościoły ewangeliczne owszem – trzymają się ich. Kościoły ewangeliczne to nie zamknięte enklawy, to nie gnostycyzm tylko dla wybranych, to nie grupy ludzi duszących się we własnym sosie. Kościoły ewangeliczne to ekklesia – społeczność ludzi wywołanych z tego świata, aby służyć Bogu i wskazywać Go innym ludziom. Boga można poznać osobiście – nie są do tego potrzebne sakramenty, szaty, liturgie, ofiary, pośrednicy, kulty itp., a nawet zamykają one drogę do intymnej z Nim relacji. Wśród rzymskich katolików mogą zdarzyć się ludzie odrodzeni duchowo, takim braciom chciałbym zadać dwa pytania: Co stoi na przeszkodzie by przyjąć przemyślany chrzest wiary (Mk16,16)? Co stoi na przeszkodzie, by opuścić ten niebiblijny system kultów, wierzeń i praktyk (Pismo bowiem mówi: „wyjdźcie z niego mój ludu” Obj18,4)?

środa, 17 sierpnia 2022

Zeresz i Haman

 

Pamiątka z Krakowa z muzeum w Synagodze Starej. Wycinanka przedstawiająca panią Zeresz, która wylewa pomyje na swojego męża Hamana, myśląc, że to Mordochaj. W 5 rozdz. ks. Estery nie znajdujemy tegoż epizodu, jest to historia pochodząca z midrasza, ale niewykluczone, że tak też było. To przecież „zaradna” Zeresz namówiła wkurzonego i przygnębionego męża (który szukał u niej pocieszenia), aby kazał wybudować szubienicę dla Mordochaja – a potem? – powiedziała – zadowolony idź z królem na ucztę. (Przypomina się historia „smutnego” Achaba i „pomysłowej” Izebel). I wiemy, że poszedł z uśmiechem, nie spodziewając się w najmniejszym ułamku co go czeka. Zdemaskowany, skompromitowany i upokorzony, sam został na niej powieszony, zabito również dziesięciu jego synów. O żonie nic nie wiadomo; być może, pomimo swojej makiawelskiej postawy, przeżyła – w pewnym momencie bowiem, świadoma swojej nędzy i rozproszonego dziedzictwa (bo tak z hebrajskiego tłumaczy się jej imię), uznała wszechmoc Boga Izraela mówiąc: Jeśli Mordochaj, z którym zacząłeś przegrywać, jest z pochodzenia Żydem, nie zdołasz go pokonać – owszem, sam przed nim całkowicie padniesz. (Est 6,13). Cóż za niezachwiana pewność.
.
Wnioski:
1. Każdy człowiek zawiśnie na szubienicy potępienia, w przeważającej większości nie spodziewając się tego, a nawet z uśmiechem i poczuciem spełnionego i szczęśliwego życia.
2. Jest jednak wyjątkowa możliwość ratunku (nie tylko dla zdeprawowanych wrogów chrześcijaństwa, ale dla każdego człowieka): uznając swoją nędzę oraz uznając moc i panowanie Mesjasza nad swoim życiem.
.
***
Kilka ciekawostek encyklopedycznych:

Synagoga znajdująca się na Kazimierzu w Krakowie, przy ulicy Szerokiej 24. jest jedną z najstarszych zachowanych synagog w Polsce oraz jednym z najcenniejszych zabytków żydowskiej architektury sakralnej w Europie. Siedem synagog: Stara, Wysoka, Remuh, Poppera, Tempel, Kupa, Izaaka oraz inne mniejsze tworzą unikatowy w Europie zespół synagogalny, który można jedynie porównać z synagogami w Pradze. Synagogi wraz z całym Kazimierzem w 1978 roku wpisano na pierwszą listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
.
Midrasz (hebr. ‏מִדְרָשׁ‎ midrāš, od hebr. ‏דָּרַשׁ‎ dārāš: „szukać”, „badać”, „poszukiwać”, „śledzić”, „głosić”) – w judaizmie wieloznaczny termin, w głównym znaczeniu określający rodzaj komentarzy rabinackich, które przyporządkowują treść tradycji do tekstu biblijnego, nawiązujących do historycznej formy stawiania pytań i udzielania odpowiedzi jako kapłańskich pouczeń, a także do prorockiej informacji. Jest typem literatury odnoszącej się do konkretnego, kanonicznego tekstu, uważanego przez autora za objawiony przez Boga. Midrasz jest dziełem pochodnym w stosunku do tekstu biblijnego, lecz pod względem treści, z uwagi na sens owego tekstu, pozostaje stosunkowo niezależny od podstawowego sensu biblijnego i zachowuje możliwość wydobywania nowych, zróżnicowanych znaczeń wyrażeń biblijnych. Midrasze były tworzone przez rabinów – głównie między II a IV w. – w formie ustnej, a w okresie późniejszym (do XI w.) spisywane. Stanowiły materiał wykorzystywany przy redakcji Talmudu.

piątek, 3 czerwca 2022

Pogrzeb M.

Moje słowo do ukochanej Rodziny, Przyjaciół i Znajomych mojej Mamy zgromadzonych na pogrzebowej Mszy Św.:

"Dziękuję rodzinie, przyjaciołom, znajomym za tak liczne przybycie, byśmy razem mogli ją pożegnać. Szkoda, że przy takiej okazji się spotykamy – ciocia Marysia powiedziała kiedyś , że chciała zorganizować takie cykliczne spotkania całej naszej rodziny, ale chyba jest to bardzo trudne do zrealizowania. Myślę, że tak czy inaczej powinniśmy lokalnie pielęgnować takie wartości i relacje rodzinne.
Mama była osobą o wielkim sercu, choć fizyczne serce miała słabe. Do końca była osoba pogodną z dużym poczuciem humoru. Była bardzo dobrym nauczycielem matematyki. W związku z tym moja córka podsunęła mi wczoraj „zadanie matematyczne” autorstwa C.S. Lewisa:
>>Jeśli w gronie przyjaciół A, B i C zdarzy się, że A umrze, B w takiej sytuacji straci nie tylko A, ale również "to co w C było udziałem A", a C utraciłby nie tylko A, lecz również "to, co w B było udziałem A".<< Innymi słowy nasze życie od teraz będzie inne.
Dziś płaczemy, bo straciliśmy cząstkę mojej mamy, która była w wielu z nas. To dobrze więc, że płaczemy, jest to naturalne i potrzebne. Ale spróbujmy dziś w jakiś sposób ukierunkować, przekierować te potoki, rzeki łez. Księga Koheleta mówi, że „lepiej iść do domu żałoby niż do domu wesela, gdyż w tamtym widzimy koniec każdego człowieka, a człowiek żyjący weźmie to sobie do serca." (7,2) i jest szansa, że coś się zmieni, że będziemy mądrzejsi dzisiaj.
Jezus, gdy szedł na Golgotę powiedział do płaczących nad Nim niewiast: Płaczcie raczej nad sobą i swoimi dziećmi. (Łk 23,28) dalej pamiętamy, że Jezus mówi im o nadchodzącym straszliwym dniu sądu. Jak można takiego sądu uniknąć? Tylko w jeden jedyny sposób.
Kiedy Nikodem – dostojnik żydowski, nie byle jaki nauczyciel, fachowiec od Bożych Pism, religijny ekspert - przyszedł w nocy do Jezusa, usłyszał słowa: kto się nie narodzi na nowo, nie może zobaczyć Królestwa Bożego." (J3,3) Kto nie narodzi się z Ducha Św – nie może wejść do Królestwa. Tak jak w historii ludzkości największym wydarzeniem była śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, tak dla każdego kto rodzi się z Ducha Św, to właśnie narodzenie jest największym i najważniejszym wydarzeniem w jego prywatnym życiu. Ja tego doświadczyłem ponad 20 lat temu i wiecie, że byłem zaangażowany w rozmaite religie wschodu, sztuki walk wschodu, wschodni mistycyzm, i gdy spotkałem Chrystusa – to wszystko okazało się jednym wielkim oszustwem.
Świadectwo Pisma mówi, że Nikodem jeszcze tego nie doświadczył, był religijnie zaangażowany, potajemnie wierzył w Słowa Jezusa, ale jeszcze duchowo się nie przebudził. Być może stało się to w dzień Zielonych Świąt, kiedy na uczniów zstąpił obiecany Duch Św. Natomiast parę dni, czy tygodni po tym święcie – mój imiennik - apostoł Piotr wszedł do świątyni, w której zgromadzeni byli pobożni ludzie i powiedział: „opamiętajcie się (pokutujcie) i nawróćcie się, bo tylko tak mogą być zmazane wasze grzechy – czytamy w trzecim rozdziale Dziejów Apostolskich.(3,19). Opamiętajcie się, czy pokutujcie – jest to jedno greckie słowo, które brzmi metanoia, a oznacza zmianę myślenia. Innymi słowy święty Piotr sugeruje, że rodzimy się ze złym myśleniem o Bogu. Trzeba to natychmiast zmienić. List do Rzymian 10 rozdział mówi: „mają gorliwość dla Boga, lecz opartą na niewłaściwym poznaniu.” I teraz chciałbym powiedzieć o bardzo ważnym kluczu, który otwiera drzwi duchowego narodzenia. Jest nim uważne czytanie Bożego Słowa – Pismo Święte jest księgą wyjątkową, natchnioną i tylko tam są słowa, które mają moc do duchowego narodzenia. To duchowe narodzenie może wydarzyć się dziś wieczorem, może jutro rano, jest dostępne dla człowieka młodego i starszego – dla każdego.
Osobiście bardzo się cieszę, że przez ostatnie 2 lata moja mama siedziała z nami w grupce kilku osób i była żywo zainteresowana Biblią. Zadawała mądre pytania, uczestniczyła w ciekawych dyskusjach, miała świetne spostrzeżenia. Uważam ten okres życia mojej mamy za najpiękniejszy i najważniejszy.
Jest takie powiedzenie: ten kto raz się rodzi – umiera dwa razy; ten kto rodzi się dwa razy – umiera tylko raz – nie doświadcza drugiej śmierci, która jest tym straszliwym dniem sądu. I właśnie realnego napełnienia Duchem Św. wszystkim z całego serca życzę. Amen."

Na nagraniu niestety niewiele słychać:

niedziela, 3 kwietnia 2022

Do kogo modli się Dalajlama?


„Jeden bowiem jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus”
1Tym 2,5

1.  „Bój toczymy nie z krwią i z ciałem” Ef 6,12

Bóg stworzył człowieka, a oni potworzyli innych bogów. Apologetyka chrześcijańska to w gruncie rzeczy obrona prawdy o Trójjedynym Bogu. Historia pokazała, że bez osobistego poznania Boga, Jego wola jest zawsze przeinaczana: „Wyłączą was bowiem z synagogi i przyjdzie nawet taki moment, że ci, co was będą zabijać, będą to czynić w przeświadczeniu, że oddają cześć Bogu. Będą tak postępować, gdyż nie poznali ani Ojca, ani Mnie.” J 16,2-3.

Bóg prawdziwy nie daje się łatwo odnaleźć. Chce, by Go szukano. Niestety większa część ludzkości idzie na łatwiznę i zadowala się imitacjami, mitami i martwą ortodoksją, zazwyczaj zabobonną i okultystyczną. Mamy więc mnóstwo pseudo-duchowych przywódców, uzurpatorów, szarlatanów, guru, a też poczciwych, dobrych ludzi (księży, rabinów, lamów, imamów) ufających kłamstwu, nieświadomych, że to „szatan przybiera postać anioła światłości.” 2Kor 11,14. Chrześcijaństwo jest jasno i rzetelnie sprecyzowane w Świętych Pismach zwanych Biblią – wszystko, co rości sobie prawo do bycia duchowym, a nie pokrywa się z Ewangelią – jest jej przeciwieństwem; a zatem buntem wobec Stwórcy. Do kogo więc modli się o światowy pokój Dalajlama? Mantra „om tare tuttare ture soha” odnosi się do buddyjskiej Tary (nie mylić z indyjską Tarą) – bogini powszechnego współczucia (to taki odpowiednik naszego rodzimego bóstewka – Matki Boskiej Współczującej).

 2. „Jego knowania dobrze są nam dobrze znane.” 2Kor 2,11

Ponadnaturalność chrześcijaństwa pozwala rozróżniać duchy jakie stoją za danym człowiekiem, czy też za daną organizacją, religią, ideą, filozofią; natomiast nie istnieje żadna możliwość kontaktu żywych ze światem zmarłych – mówi o tym przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16,19). Stąd mamy pewność, że postacie, które ukazują się np. na seansach spirytystycznych, czy podczas objawień maryjnych, czy w wizjach różnej maści mistyków i mistyczek – są fantastyczną imitacją – sprytnym demonicznym fałszerstwem. Wszystko to oraz cała wschodnia duchowość, praktyki szamanistyczne pod psychologicznymi etykietkami, a także ateistyczny mistycyzm i UFO, znajduje się w jednym worku perfekcyjnie utkanym nićmi samego Lucyfera. Jego inteligencja i moc znacznie przewyższają możliwości człowieka, natomiast chrześcijaństwo posiada odpowiednią zbroję do demaskowania jego dzieł.

3. „My wiemy, że jesteśmy z Boga, cały zaś świat leży w mocy Złego.” 1J 5,19

Dlaczego ludzie łykają taką truciznę? Bo słyszą prawdę (np. dziewczyna z Filippi mająca demona - ducha wieszczego - Dz 16,17), mogą poznać przyszłość (np. Saul radzący się rzekomego ducha Samuela  – 1Krn 10,13, lub trafnie przewidujący prorok z 5Mo 13,1-6), a głównie dlatego, że „bardziej umiłowali ciemność” (J 3,19). Gdyby ojciec kłamstwa mówił samo kłamstwo – nikt by mu nie wierzył. A tak… radzą się i modlą do zbuntowanych duchów, bo nie mają dość wiary, by ufać Duchowi duchów. Dziś ogromne rzesze liberalnego, powierzchownego czy tradycyjnego chrześcijaństwa słucha mętnych kazań i skłania się do tego, czego Bóg z oczywistych powodów wyraźnie zakazał (np. w 5Mo 18,11). „Duch zaś otwarcie mówi, że w czasach ostatnich niektórzy odpadną od wiary, skłaniając się ku duchom zwodniczym i ku naukom demonów.” (1Tm 4,1) A pozostała ludzkość jest zbyt mądra i niewielu wybiera wąską bramę, „mowa o krzyżu bowiem jest głupstwem dla tych, którzy giną, ale dla nas, którzy jesteśmy zbawieni, jest mocą Boga.” 1Kor 1,18.

4. „Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła.” 1J 3,8 (Dobra Nowina dla Dalajlamy)

Całkowicie zepsuta natura każdego człowieka odrzuca Chrystusa, nieświadomie podcinając sobie tym samym gałąź, na której siedzi. Nieświadomość nikogo nie usprawiedliwi. Dla całego adamowego plemienia jest tylko jeden sposób na… naprawę…? – nie! – na zmianę natury i ochronę przed ogromną tragedią – jest nim zawierzenie Chrystusowi, „nie ma bowiem pod niebem żadnego innego imienia danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni. (Dz 4,12). Ten odwieczny plan ratunku przez wiarę nie zawęża się do ludzi takiej czy innej kultury. Chrześcijaństwo nie jest kwestią gustu, predyspozycji, urodzenia, tradycji czy własnego pomysłu na życie. Prawdziwe chrześcijańskie kościoły nie są wypełnione ludźmi, którzy mają chrześcijańskie poglądy i tak sobie postanowili wspólnie się spotykać. Nie, to nie klub, ani religia. Są tam według Bożej woli – uwierzyli w Jego inkarnację i okropną śmierć właśnie za nich i zamiast nich. Każdy, kto szuka, każdy, kto ma odpowiednio przeoraną glebę życia, każdy, kto przyodział się w nie naiwną pokorę – pozna Boga osobiście – On mu się objawi. Takie duchowe narodzenie następuje tylko raz – i tak jak fizyczne – jest całkowite (nie można urodzić się np. połowicznie); zależy od wiary a nie od rytuałów – tu coś się otrzymuje od Boga, a nie daje Mu haraczu uczynków, ofiar, liturgii, kadzideł, czy pokłonów. Być może inne formy życia na innych planetach mają inne rozwiązania kwestii grzechu i władzy szatana, albo nie mają z tym żadnego problemu, ale dla istoty ludzkiej Stwórca zaplanował rozwiązanie Chrystusowe.

Biblijne chrześcijaństwo nie mówi: zapraszamy – każdy tu znajdzie coś dla siebie, musicie tylko dwa razy w roku coś tam coś tam; nie mówi też: przejdź na naszą stronę to nie zetniemy ci głowy; ani: niech każdy robi swoje, abyśmy tylko sobie nie szkodzili, ani też: jak chcecie, to zostańcie przy swoim zdaniu, ostatecznie i tak wszystkie drogi prowadzą do... Nie, nie, nie! Wyjątkowość chrześcijaństwa opartego na Biblii polega na tym, że chce (błaga), aby wszyscy pojednali się ze swoim Stwórcą. Ewangeliczne chrześcijaństwo jest nadzwyczajne i nie ma sobie równych, a oskarżenia o wywyższanie się chrześcijaństwa nad wszystko inne są tyle warte co oskarżenia o wywyższanie się służby zdrowia nad chorego prezydenta.

Drogi Dalajlamo – ciągle jeszcze możesz przeżyć całkowitą metanoję, otrzymać poznanie istoty rzeczy i uzyskać pewność życia wiecznego w Jezusie Chrystusie.

Pokój - koniec czekania

 



To ona



 

Człowiek nie z tego świata

Człowiek nie z tego świata wie wszystko, lecz człowiek, który kocha ten świat ulega mocy nie z tej ziemi.

1J2,27 | Judy1,5 | 2 Tym2,26

Czy wy nie przesadzacie z tym Jezusem?

Spróbuję pokrótce odpowiedzieć na pytanie kolegi, który o sobie mówi, że jest „normalnie wierzący”. W jego pytaniu da się wyczytać pogląd, że wiara to prywatna sprawa, że każda droga prowadzi do Boga, że wystarczy nie szkodzić innym, że czytanie Biblii jest dla profesorów i teologów. Co na to Biblia, co na to Słowo Boże, co na to sam Bóg?


1. Miłość Boga Ojca i Syna Bożego tętniła przez całą wieczność (jeżeli w ogóle słowo ‘całą’ ma tu jakiś sens). Bez początku i bez końca. (Ef2,3-4; J12,24; Hebr7,24; 5Mojż33,27; Iz9,5)

2. Świat, w którym żyjemy miał niedawno swój początek i będzie miał niedługo swój koniec (zdecydowanie bardziej niedługo, niż niedawno). A został stworzony przez Chrystusa, dla Chrystusa i w Chrystusie. W Nim jest wszystko, co ma wartość. On jest wypełnieniem i odpowiedzią na wszystkie pytania i problemy człowieka. (Kol1,16; J1,3; 1Kor10,4; Kol2,2-3; Kol2,9-10)

3. Stworzenie upadło, a jedyną nadzieją i ratunkiem mógł być tylko Chrystus. Bóg w miłości ofiarował Swojego Syna, aby każdy, kto w Niego uwierzy, każdy kto doświadczy duchowego narodzenia, został uratowany i otrzymał Życie wieczne, teraz i na zawsze. Głośno i nieustannie trzeba o tym mówić! (J1,12-13; J3,3; J11,26; Mat19,29; Kol1,27-28; 2Kor5,20)
.
Biorąc pod uwagę powyższe – albo przesadzamy, albo Go lekceważymy; innymi słowy – albo jesteśmy mądrzy, albo głupi (Ps14) – nie istnieje opcja pośrednia, czy przeciętna, czy też normalna w tym powszechnym rozumieniu. Jeżeli twoje życie nie jest pełne Chrystusa we wszystkim, jeżeli nie jest chrystocentryczne, jeżeli kręci się wokół twoich planów i jeżeli poświęcasz Bogu godzinę tygodniowo, to prawdopodobnie myślisz o sobie więcej niż wiesz i jeszcze nie trafiłeś do rzeczywistości po drugiej stronie drzwi narnijskiej szafy – a jest to oryginalna, prawdziwa i naturalna rzeczywistość, którą zaplanował Bóg dla człowieka (Kol2,17). Nadchodzi dzień, że wszyscy ludzie powiedzą: a jednak CHRYSTUS JEST WSZYSTKIM - ale wówczas będzie już za późno (Obj6,15-17). Aby coś drgnęło duchowo w twoim życiu, powtórzę za Apostołem słowa tej doksologii:
.
„Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię, by sprawił według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku, żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy, wkorzenieni i ugruntowani w miłości, zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą. Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy, temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen.” Ef3,14-21

Grobowe święta czy grobowe chrześcijaństwo?

Kościół Jezusa Chrystusa to te cztery punkty - według Dz2,42: Trwali oni w ...
1. nauce Apostolskiej,
2. we wspólnocie,
3. w łamaniu chleba
4. w modlitwach.
Gdy zabraknie jednego lub dwóch z tej listy - czy możemy mówić o kalectwie duchowym?
Gdy zabraknie trzech z tych elementów - czy możemy mówić o grobowym chrześcijaństwie?
Dzięki Bogu jest jednak wiele wspólnot stosujących się do wszystkich czterech zasad.

piątek, 18 lutego 2022

Wędrówka przez życie | recenzja

Czy ktoś z was myślał sobie kiedyś (np. w dzieciństwie), że jest sam jak palec na świecie, a wszystkie postacie, wydarzenia oraz cała infrastruktura materialna są skonstruowane i zaprogramowane specjalnie dla niego samego? Trochę jak w grach – pokonujesz przeszkody, likwidujesz intruzów, zdobywasz, lub tracisz jakieś levele, punkty. Ja tak miałem – wyobrażałem sobie (a czasem rzeczywiście tak czułem), że rodzice, koledzy są robotami, tak jak i wszyscy ludzie. A ostatnio byłem pewien, że pandemia wybuchła tylko i wyłącznie ze względu na mnie, abym wreszcie mógł zrobić remont w mieszkaniu. Zastanawiałem się, czego mogę się nauczyć z danej konfrontacji; eksperymentowałem, na ile odporne są te cyborgi na moje ataki, mój upór, moje podstępy itp. Dziwiłem się przy tym wszystkim, że ciągle mnie coś zaskakuje (mimo, że nic nowego pod słońcem), że nie mogę polegać na wypracowanych, utartych schematach myślowych. Przedłużanie takiej zabawy wiązało się ze wzrostem ja-centryzmu. Ale cóż, prawdziwe, codzienne życie każdego człowieka jest nie tak bardzo inne. Dynamiczne, bogate w różnorodne doświadczenia, pełne smutnych i wesołych emocji. Wobec tego, czy wędrówka chrześcijanina jest jakoś szczególnie inna niż niechrześcijanina? Owszem! Wszystko jest inne, wszystko stało się nowe, choć pozornie może wyglądać podobnie. Chrystocentryczne życie otwiera nas na nieznane dotąd sposoby reagowania na okoliczności. Słusznie zauważył John G. Reisinger: „To nie ma znaczenia, że jakieś wydarzenie wprawia nas w zakłopotanie. Jeśli coś się wydarza, to znaczy, że jest w tym Boża ręka, w przeciwnym razie nigdy by się to nie zdarzyło.”

W tym miejscu chciałbym przejść do krótkiej recenzji najlepiej sprzedającej się i poczytnej chrześcijańskiej książki (po Biblii) w historii świata. „Wędrówka pielgrzyma” została napisana przez Johna Bunyana w 1678 roku w więzieniu (jak zresztą wszystkie jego książki). Główny bohater nazywa się Bezłaski i mieszka w Mieście Zagłady. Tam pod wpływem czytania Biblii zaczyna czuć dyskomfort. Spotyka Ewangelistę, który kieruje go do Ciasnej Bramy, odtąd zaczyna się jego ucieczka z Miasta Zagłady i długa wędrówka, już jako Chrześcijanina. Mnóstwo przygód, spotkanych osób, pól, lasów, miast, ulic i budynków składa się na symboliczną opowieść o rzeczywistym życiu każdego, kto narodzi się duchowo i podąża za Jezusem. W książce możemy dostrzec też różnorodność reakcji niechrześcijan na decyzje i zachowania chrześcijan: szyderstwa, śmiech, obojętność, wrogość, zainteresowanie. Spotykamy więc tam takie postacie jak np: pan Obłudnik, pan Lizus, pan Zabobon, pan Wrogi, pan Ciemnota, pan Pochlebca, pan Gaduła itp. I tak na przykład bardzo ciekawą rozmowę prowadzą Wierny i Chrześcijanin z tym ostatnim. Jego imię jest dość wymowne, lecz nie do końca odzwierciedla jego osobowość. Wierny jest zachwycony konwersacją z tym tak obeznanym w każdej dziedzinie człowiekiem. W książce znamy jego imię, ale dziś często trudno odróżnić pustych gadułów od powołanych kaznodziei. Czasem potrzeba daru rozpoznawania duchów, a często wystarczy doświadczenie i czujna obserwacja. Gadułowie to ludzie sprawiający wielkie wrażenie - oczarowują elokwencją, erudycją, wiedzą teologiczną, przyjaznym nastawieniem, elastycznością i otwartością na dyskusje z każdym. Na fb mają setki lajków pod każdym wpisem, na YT tysiące subów oraz dziesiątki tysięcy wyświetleń swoich monologów. Tam też konstruktywna krytyka w komentarzach natychmiast jest usuwana – zostają same słodziaki.

W powieści zobaczymy co odróżnia Małowiernego od Ezawa, jak zareagowali przyjaciele Chwiejnego na jego rezygnację z podróży z Chrześcijaninem po tym jak wpadł do Bagna Rozterki; dowiemy się, czy Mężczyzna w klatce, który obraził Ducha Łaski ma jakąkolwiek szansę na pokutę; zdziwimy się dlaczego Ufny i Chrześcijanin po wielu trudach i zwycięstwach, wpadli w sieć utkaną przez Pochlebcę; poznamy pana Bojaźliwego i pana Mdłe Serce, znajdziemy też odpowiedź, który z nich dotarł na Górę Syjon, a może żaden lub obaj. Oliwy do ognia zagadki doleje fragment rozmowy z panem Rzetelnym:

„Stary pan Rzetelny rzekł: Czy nie poznałeś kiedyś pielgrzyma, któremu na imię było Bojaźliwy? Mdłe Serce: Ależ oczywiście, że go poznałem! Pochodził z Miasta Głupoty, które leży w odległości od miasta, w którym ja się urodziłem. Pomimo to dobrze się znaliśmy, ponieważ był on moim stryjem. Z usposobienia bardzo jesteśmy do siebie podobni. Jest on nieco niższego wzrostu, lecz z wyglądu byliśmy podobni. Rzetelny: Niewątpliwie znałeś go dobrze, wierzę też, że byliście spokrewnieni, gdyż jesteś również blady jak on, masz takie samo spojrzenie, a także bardzo podobny sposób mówienia. Mdłe Serce: Większość ludzi, którzy znali nas obu, twierdzili to samo. A zresztą, wiele jego znanych mi cech znajduję w większości i w sobie.”


Gdybym chciał zacytować ulubione fragmenty musiałbym przytoczyć całą książkę. Lecz to poruszające świadectwo pana Mdłe Serce ujęło mnie szczególnie:

„Jak widzicie je­stem człowiekiem chorowitym, ponieważ zaś śmierć zazwy­czaj raz dziennie pukała do moich drzwi, pomyślałem, że za­pewne w domu moim nigdy już nie będę zdrowy; wyruszyłem więc na pielgrzymkę i zawędrowałem aż tutaj z miasta Niepew­ne; tam się bowiem urodziłem, skąd też pochodzi mój ojciec. Je­stem człowiekiem bardzo wątłego ciała, a też i umysłu, ale pra­gnieniem moim jest spędzić resztę życia na drodze pielgrzymki, choćby nawet przyszło mi czołgać się na rękach i nogach. Gdy przyszedłem do Ciasnej Bramy, która znajduje się na początku tej drogi, Pan jej przyjął mnie bardzo serdecznie. Nie miał też żadnych zastrzeżeń z racji mego wątłego wyglądu, czy mdłego serca, lecz wyposażył mnie w to wszystko, co mi było potrzeb­ne do podróży i rozkazał mi mieć nadzieję aż do końca. Gdy przyszedłem do domu Tłumacza, również doznałem wielkiej do­broci. Ponieważ byli tam zdania, że wdrapanie się na Wzgórze Trudów jest dla mnie zbyt wielkim wysiłkiem, polecili jedne­mu ze sług, aby mnie zaniósł na jego szczyt. Dużo mi też pomo­gli współpielgrzymi, choć żaden z nich nie chciał iść tak powoli, jak ja muszę to czynić. Gdy jednak któryś z nich znalazł się koło mnie, życzyli mi, abym nie tracił ducha i oświadczali, że jest to wolą Pańską, aby pociecha dana była bojaźliwym i słabym (1Tes5,14), a potem szli żwawo dalej. Gdy znalazłem się przy Ścieżce Napaści, zjawił się przede mną ten olbrzym i kazał mi stanąć do boju, Ale niestety! Przy mojej słabości, potrzeba mi było raczej jakiegoś środka na wzmocnienie serca!... Podszedł więc i zabrał mnie. Byłem jednak przekonany, że mnie nie zabije, nawet wte­dy, gdy mnie zawlókł do swej jaskini. Wierzyłem, że mi się uda ujść stamtąd z życiem, a to dlatego, że nie poszedłem tam dobro­wolnie, a słyszałem, że żaden pielgrzym pojmany gwałtem, jeśli całym sercem nadał lgnie do swego Pana, nie umrze z ręki wro­ga, lecz zostanie z niej wyrwany, stosownie do prawa Opatrz­ności. Tego, że zostanę obrabowany, spodziewałem się, i istot­nie tak się stało. Niemniej, jak widzicie, ocalałem i za uratowa­nie mego życia dziękuję Królowi, jako Wybawcy, a wam, jako wykonawcom Jego woli. Mam przed sobą zapewne szereg dal­szych ataków, ale to jedno postanowiłem: aby biec, gdy tylko będę mógł, aby iść, gdy nie będę mógł biec i aby czołgać się, gdy nie będę mógł iść. Co do zasadniczej sprawy — to jestem, dzięki Temu, który mnie umiłował, całkowicie upewniony: droga moja jest przede mną, a moje serce już jest po drugiej stronie tej rze­ki, przez którą nie prowadzi żaden most, chociaż mam, jak wi­dzicie, mdłe serce.”


Genialne jest to dzieło, choć wydaje się być z pozoru infantylne. Wciąga od pierwszej strony. (Żałuję, że to ja go nie stworzyłem.) Lektura obowiązkowa każdego chrześcijanina i nie tylko. Wszystko, co spotyka wierzących jest w tej książce. Możemy utożsamić się z przeżyciami głównego bohatera. Zobaczymy jak mogą być różnorodni chrześcijanie i jak różnorodni przeciwnicy (coraz to nowi w trakcie całej podróży). Uczymy się z niej praktycznego zastosowania Bożego Słowa. Książka jest oparta na Biblii, treść bogata jest w odnośniki do danego tekstu Pisma Świętego. Każda rozmowa, każde zdanie czy słowo jest dokładnie przemyślane przez autora. Na podstawie tej powieści powstał w zeszłym roku dość marny film animowany (USA) - wierność ideałom Bunyana pozostawia wiele do życzenia, zniekształcając tym samym prawdę Ewangelii, nie mówiąc już o bardzo wybiórczo dobranych postaciach i dialogach; również wersja polska technicznie i merytorycznie kuleje. Zatem zdecydowanie zachęcam do papierowej książki, której drugie wydanie w języku polskim ukazało się w 2021 roku staraniem wydawnictwa JACK.

Jeżeli nie jesteś chrześcijaninem, nie oddałeś swojego serca, poglądów, planów Jezusowi Chrystusowi, to znaczy, że żyjesz w Mieście Zagłady, w mieście bez perspektyw, przeznaczonym na zniszczenie i, jak większość ludzi, nieświadomie (lub teraz świadomie), idziesz szeroką, jałową drogą, bezdyskusyjnie wprost na sąd. Jest tylko jeden sposób aby zostać uratowanym – Jezus jest Bogiem, który da ci tą moc, abyś mógł jasno to zobaczyć oraz siłę, abyś mógł wyjść z tego miasta. Zaufasz Mu?