Mateusz w swojej Ewangelii przytacza przypowieść o gościach
weselnych (22,1-14). Jeden z nich nie ma odpowiedniego ubioru, nie przygotował
się, nie uszanował gospodarza, który go zaprosił. Nie uszanował potężnego
króla, który już wcześniej rozgniewał się na tych, którzy mieli być głównymi
gośćmi na weselu królewskiego syna, ale „zlekceważyli
zaproszenie i odeszli, jeden na swoje pole, drugi do swojego handlu, a
pozostali schwytali jego sługi, znieważyli lub pozabijali.” Religijni
ludzie zazwyczaj zajmują się swoimi
sprawami, a nie królewskimi; natomiast radykalne chrześcijaństwo jest przez
nich spychane na margines. Gdy król zapytał gościa: „Przyjacielu, jak tu wszedłeś nie mając weselnej szaty? Ten oniemiał”.
Słowo „oniemiał” z greckiego znaczy również: zamykać usta,
uciszać, nakładać kaganiec.
Niestety większość ludzi temat swojej duszy
traktuje jako poboczny. Mój kolega mawia: „ Większość tego co zrobiłem w życiu
była dobra. Bóg przecież nie jest aż taki zły, żeby posłać mnie do piekła, poza tym chodzę w niedzielę do kościoła”. Oto klasyczny przykład tragicznie błędnego myślenia. Naturalny człowiek nie ma ani skrawka szaty, która
sprawiłaby, żeby był godzien Królestwa. Tylko przez Jezusa Chrystusa można być
zaakceptowanym przez Boga. Powierzchowne, liberalne chrześcijaństwo jest
zazwyczaj mylone z prawdziwym. A są to przeciwieństwa. Jak
pisze A.W. Tozer: „Rasa Adama jest
skazana na śmierć. Nie ma żadnego złagodzenia ani ucieczki. Bóg nie może
zaaprobować żadnego z owoców grzechu, jakkolwiek niewinne mogą się wydawać lub
piękne w oczach ludzi. Bóg ratuje osobę poprzez jej likwidację, a następnie
wzbudzenie jej do nowości życia. Ta ewangelizacja, która rysuje przyjazne
podobieństwa między drogami Boga i drogami ludzi jest obca Biblii i okrutna dla
dusz swych słuchaczy. Wiara Chrystusa nie idzie równolegle ze światem, ona go
przecina. Poprzez przyjście do Chrystusa nie wynosimy swego starego życia na
wyższą płaszczyznę; zostawiamy je na krzyżu. Ziarno pszenicy musi spaść na
ziemię i obumrzeć.”
Nie było w historii prawdopodobnie klęski, która dotyczyłaby całego zamieszkałego świata. Były miejscowe wojny, zarazy, kataklizmy, ale SARS-CoV-2 opanował dziś już wszystkie narody. I to samo dzieje się z Ewangelią: „A ta ewangelia Królestwa będzie głoszona po całym zamieszkałym świecie na świadectwo wszystkim narodom — i wtedy nadejdzie koniec.” Mat24,14. Jezus jeszcze dzisiaj mówi swoim uczniom: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” Mk16,15-16. To już ostatnie chwile, kiedy jeszcze możesz zdecydować komu chcesz służyć.
Jezus kończy naszą przypowieść słowami: „Wielu bowiem jest zaproszonych, ale niewielu
wybranych.” Oby mój kolega kiedyś
bezpowrotnie nie oniemiał. Oby znalazł się w gronie wybranych. Oby nawrócił się,
oddał całe swoje życie Chrystusowi, ochrzcił się i zaczął Mu służyć. Człowiek
trzymając życie w swoich rękach sam sobie zakłada kaganiec, sam siebie skazuje
na potępienie. A dobry Bóg wciąż zaprasza: „Pierwsze danie gotowe, mięso czeka na
przyrządzenie, wszystko już dopięte. Przyjdźcie!”
Na koniec wyraźnie chcę zaznaczyć, że w żaden sposób nie wyrażam tu swojej opinii nt. szczepień. Tytuł jest tylko prowokacją, a moja refleksja dotyczy zupełnie ważniejszych kwestii.