czwartek, 16 grudnia 2021

Miecz Damoklesa a Światło


Świat jest wrogiem chrześcijaństwa od przyjścia Światłości na tą ziemię. Niewielu dostrzegło tę Światłość na początku, niewielu w historii i niewielu dostrzega ją współcześnie. Chrześcijanie są wyśmiewani, znieważani i zabijani często przez tych, którzy myślą, że służą Bogu. Już w pierwszym kościele, a także i dziś ustanawia się prawa z „furtką prześladowania”. Lecz mimo wiszącego nad chrześcijanami miecza Damoklesa, muszą oni świecić, muszą być stale światłem tego świata, aby przynajmniej niektórzy mogli poznać i uwielbić Boga Ojca.

Powyższy wniosek jest efektem świadectwa, które Bóg dał nam doświadczyć na ostatnim spotkaniu grupki domowej. Jeden z braci wchodząc do mieszkania zaczął opowiadać, że zaparkował samochodem dwoma kołami na chodniku. Niby jest to dozwolone, choć sam chodnik jest szeroki na niewiele ponad metr, więc chcąc nie chcąc musiał przekroczyć dopuszczalną normę i znalazł się mieszkaniec, który być może tylko na to czekał. Straż miejska przyjechała i wystawiła odpowiedni mandat. Jest to niedoskonały obraz tej niewidocznej walki duchowej, w której chrześcijaństwo jest wciąż na różne sposoby atakowane. Z jednej strony ludzka małostkowość lub złośliwość a z drugiej nieaktywne chwilowo prawo, które w nieoczekiwanym momencie może wkroczyć. Do prześladowanych wierzących pisał swój pierwszy list Apostoł Piotr, aby ich pokrzepić i aby mieli zrozumienie sytuacji, a też, aby umieli odpowiednio „świecić”. Gdy wszyscy zebraliśmy się na rozważaniu tegoż listu, byłem podekscytowany, gdyż wiedziałem, co za chwilę zacytuję. Był to fragment komentarza Barkleya, który wcześniej przygotowałem, nie spodziewając się jaki „zbieg okoliczności” nas spotka. Oto ten tekst:

„Już za Nerona karanie chrześcijan stało się aktem państwowym. Nie trzeba czekać aż do czasów Trajana na akt państwowy, według którego chrześcijanie byli uznani za przestępców. Po czasach Nerona chrześcijanin w każdej chwili był narażony na prześladowanie i śmierć tylko dlatego, że był chrześcijaninem. Nie oznacza to jednak, że prześladowania były stałe i konsekwentne, ale w każdej chwili chrześcijanin był narażony na niebezpieczeństwo ze strony władz państwowych. W jednym rejonie chrześcijanin całe życie mógł przeżyć w spokoju, zaś w innym — co kilka miesięcy wybuchało okrutne prześladowanie. Sytuacja w dużej mierze była uzależniona od dwóch rzeczy. Zależała ona od samego zarządcy, który miał prawo zostawić chrześcijan w spokoju lub skierować przeciwko nim określone działania prawne. Zależała ona też od donosicieli. Zarządca mógł nie życzyć sobie walki z chrześcijanami, jeżeli jednak wnoszono przeciwko nim oskarżenie, wtedy musiał działać. Były jednak czasy, gdy tłum domagał się krwi, wnoszono oskarżenia i rzeź chrześcijan uświetniała rzymskie święta. Porównując małe rzeczy z wielkimi, pozycję chrześcijan i stosunek rzymskiego prawa można byłoby zestawić z sytuacją dzisiejszą. I tak pewne postępowanie nie jest legalne — weźmy na przykład parkowanie samochodu dwoma kołami na chodniku — ale przez dłuższy czas jest ono przyzwalane. Jeżeli jednak władze postanowią bezwzględnie zapobiec takiemu postępowaniu, lub gdy postępowanie to będzie zbyt jaskrawym naruszeniem przepisów, albo jeżeli ktoś wniesie z tego powodu oskarżenie, wtedy prawo wkroczy i zostaną wymierzone kary. W takiej sytuacji znajdowali się chrześcijanie, którzy dosłownie znaleźli się poza prawem. Właściwie nie było podstaw, aby przeciwko nim występować, ale stale wisiał nad nimi miecz Damoklesa. Nikt nie wiedział kiedy wpłynie przeciwko nim oskarżenie, nikt nie wiedział kiedy zarządca podejmie działanie, nikt nie wiedział kiedy trzeba będzie umrzeć. Po czasach Nerona stale istniała tego rodzaju niepewność. Do tego czasu władze rzymskie nie uświadamiały sobie, że chrześcijaństwo jest nową religią, ale od tej chwili chrześcijanie automatycznie stali się ludźmi wyjętymi spod prawa. A teraz przyjrzyjmy się sytuacji opisanej w Pierwszym Liście Piotra. Jego adresaci przechodzą różnorodne doświadczenia (1, 6). Ich wiara zostaje poddana próbie jak metal hartowany przez ogień (1, 7). Przeciwko nim kieruje się kampania oszczerstw, nieuzasadnionych i złośliwych zarzutów (2, 12; 2, 15; 3, 16; 4, 4). W tej chwili oczekuje ich wielkie prześladowanie za wiarę (4, 12.16; 5, 9). Cierpienia tego należało się spodziewać i dlatego nie muszą oni być tym zaskoczeni (4, 12). Cierpienia dla sprawiedliwości raczej sprawią im radość (3, 14.17), przez to staną się oni uczestnikami cierpień Chrystusowych (4, 13). Na taką sytuację nie trzeba było czekać aż do czasów Trajana. Po akcji Nerona każdego dnia na całym obszarze imperium chrześcijanie nie byli pewni swego losu.”
Jako ciekawostkę przytoczę informację Stowarzyszenia Głos Prześladowanych Chrześcijan z grudnia tego roku dotyczącą Nigerii – kraju, w którym prawie połowa populacji to chrześcijanie w większości protestanci, a pełniący przez 5 lat obowiązki prezydenta, a obecnie zastępca prezydenta - Goodluck Jonathan - jest chrześcijaninem.
„Uzbrojeni bandyci zabili dwóch spośród grupy wiernych, których 31 października porwano z kościoła baptystycznego Emmanuela we wsi Kakau Daji. Pastor Joseph Hayab z Christian Association of Nigeria ogłosił w oficjalnym oświadczeniu, że napastnicy otworzyli ogień w kierunku pięciu porwanych chrześcijan, dwóch zabijając, a trzech raniąc. We wcześniejszym wywiadzie, pastor Hayab stwierdził, że kościół baptystyczny Emmanuela jest najbardziej atakowanym kościołem w nigeryjskim stanie Kaduna. W lipcu, z baptystycznej szkoły średniej Bethel we wsi Maraban Rido, również w stanie Kaduna, porwano 121 uczniów. Opisując sytuację w Kaduna, pastor Hayab powiedział: „Dla członków tych narażonych na ataki chrześcijańskich społeczności w stanie Kaduna przetrwanie jako chrześcijanin, szczególnie jako chrześcijański duchowny, jest w dużej mierze dziełem miłosierdzia i łaski Boga" Codziennie w Nigerii jest mordowanych 16 chrześcijan
Zatem czerpiąc z pierwszego listu Piotra i dzięki Duchowi Świętemu możemy być światłością świata w każdych warunkach, tym bardziej widząc, że żyjemy w trudnych czasach - czasach niestabilnych i czasach nagłych zmian – zmian ustrojowych, cenowych, prawnych, socjalnych, gospodarczych. List ten uczy nas kim jesteśmy, jak rozumieć niesprzyjające okoliczności, jak na nie reagować, jak żyć radością, rozsądkiem, pokojem i nadzieją. Uczy nas kiedy być uległymi i poddanymi podczas gdy serce domaga się buntu, a kiedy po prostu przeprosić za swoją głupotę. Ponieważ – jak pisze Piotr – przybliżył się koniec wszystkiego.

poniedziałek, 25 października 2021

Grzech, sprawiedliwość, sąd

Lecz Ja mówię wam prawdę: Lepiej dla was, abym Ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Opiekun do was nie przyjdzie, natomiast jeśli odejdę poślę Go do was. A On, gdy przyjdzie, wykaże, że świat jest w błędzie - odnośnie grzechu, odnośnie sprawiedliwości, i odnośnie sądu. O grzechu, bo nie uwierzyli we mnie. O sprawiedliwości, bo idę do mego Ojca i już więcej mnie nie zobaczycie. A o sądzie, bo władca tego świata już jest osądzony. Ew Jana 16,7-11:

Cały świat nie ma pojęcia, albo ma całkowicie mylne pojęcie na temat grzechu, sprawiedliwości i sądu. Od pokoleń i od urodzenia każdy człowiek żyje w błędnym przekonaniu co do tych trzech, wykazując się całkowitym nieświadomym brakiem zrozumienia oraz wiedzy czyli ignorancją, lub ignoruje poznanie świadomie. Świat ogarnięty jest przez ciemność i jest to jego naturą. Ducha Prawdy ludzkość nie może przyjąć, bo Go nie widzi ani nie zna (J14,17). Nawet u ludzi urodzonych w wierzącej ewangelicznie rodzinie te sprawy muszą być im indywidualnie i osobiście objawione z Góry.
Czym zatem nie są, a czym są: grzech, sprawiedliwość i sąd.

1. Grzech

Dzieci, jak jedno coś przeskrobie, mówią do siebie: "masz teraz grzech!" Dorośli myślą, że jak pozbędą się złych nawyków, np. jak przestaną kląć, palić, wybuchać gniewem itp., to pozbędą się tych wielkich grzechów i zostaną im co najwyżej te malutkie, które oczyszczą się w czyśćcu; lub będą oni, według swojego mniemania, już na tyle w porządku, że na pewno nie zasłużą swoim życiem, postępowaniem na piekło. Mówią oni: „Do piekła idą ci źli, ale nie ja; dobrzy ludzie nie mogą trafić do piekła, bo mało grzeszyli”. Jest to oczywiście z definicji grzechu – minięcie się z celem.

2. Sprawiedliwość

Jeden ze słuchaczy Jezusa domagał się od niego sprawiedliwego podziału spadku Łk12,13 – a Jezus mu odpowiedział – „kto mnie ustanowił sędzią lub rozjemcą między wami”. Jezus nie jest sędzią sprawiedliwym w takich sprawach, w sensie, że nie zajmuje się takim rodzajem sprawiedliwości. Powszechne pojęcie sprawiedliwości często można zaobserwować w oburzeniu typu: “to niesprawiedliwe!”. Definicja samousprawiedliwienia to „wiara we własną prawość, szczególnie silnie moralizująca i nietolerancyjna wobec opinii i zachowań innych”. Myślimy, że możemy w jakiś sposób wytworzyć w sobie sprawiedliwość, która będzie podobać się Bogu. Także w polityce naszego kraju termin ten używany jest opacznie.

3. Sąd

Podobnie sprawa ma się z sądem, osądzaniem, wydawaniem wyroków, potępianiem. Sądzimy po pozorach, potępiamy i przekreślamy innych. W potocznym rozumieniu przywołanego fragmentu często się słyszy, że to Jezus jako władca został osądzony. Na różne sposoby człowiek może być cięty na Boga, tym samym osądzając Go. Znany obraz Memlinga "Sąd ostateczny" od 1473 roku jest fałszywym źródłem wiedzy o końcu świata.

*

Natomiast Duch Święty, który zamieszka w sercu człowieka przekonuje (gr. elegksei - skarci, zawstydzi, upomni, wyeksponuje) go o tych trzech. Czyli człowiek, który narodził się z Ducha Świętego zaczyna żyć ponadnaturalnie i widzi te sprawy w sposób jasny, duchowy, czyli prawdziwy ("Ja mówię wam prawdę" J16,7).
Zatem:

1. Grzech to w tym wypadku nie czyn, lecz stan. Grzechem jest niewiara, nieufanie Jezusowi, niepodążanie za Nim całkowicie i w stu procentach, brak intymnej, zażyłej bliskości i trwałej jedności jaka była między Ojcem i Synem. W takim stanie jest człowiek dopóki nie wypełni go Duch Święty. I choćby miał on chrześcijańskie poglądy i wykazywał nieprzeciętną gorliwość religijną – jeżeli nie narodził się z Ducha Świętego – żyje w grzechu.

2. Jezus idzie do Ojca przez śmierć. „Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze mnie” J14,6. Nikt nie może być usprawiedliwiony jak tylko przez jedynego sprawiedliwego – Mesjasza. Swoją śmiercią ustanowił On nowe przymierze, nową jakość, zupełnie nowe pojmowanie sprawiedliwości. Wziął na siebie i zgładził grzech, a każdy kto uwierzy, każdy komu Bóg dał prawo nazywania się Dzieckiem Bożym - zostaje usprawiedliwiony ze swoich przeszłych i przyszłych win przez przelaną krew Chrystusa – raz na zawsze. Usprawiedliwienie w żadnym stopniu nie następuje przez spowiedź, odpust, lub czyściec, ponieważ te sprzeciwiają się jednorazowej i wystarczalnej ofierze Chrystusa. Tu warto by przeczytać 3 rozdział Listu do Galacjan, który rozpoczyna się tak: ”O głupi Galacjanie, któż was otumanił...” Apostoł Paweł pisze tak, ponieważ nawet nawróconym ludziom zdarzało się dać nabrać na piękno tradycji, moc liturgii, czy magię rytuałów.

3. Trzecia część tej dobrej nowiny o zbawieniu jest już tylko wspaniałym uzupełnieniem oraz kropką nad i, a może i gwoździem do trumny, czyli przypieczętowaniem porażki szatana - władcy tego świata. Grzech nie ma mocy nad człowiekiem żyjącym w Duchu Św., bo ten posiadł już inną naturę, stał się obywatelem innego świata – Królestwa Bożego. To znaczy, że nad KAŻDĄ myślą, lub czynnością wierzącego człowieka panuje Boży Duch. Przed nawróceniem człowiek żyje w nie-do-pokonania niewoli grzechu, natomiast po nawróceniu moc szatana jest bezradna. Jeżeli zdarza się potknąć wierzącemu, to z powodu jego cielesności, ale „mamy orędownika u Ojca” (1J2,1) i ten upadek nie panuje nad nami, nie ciągnie się, nie trwa. Teraz już nie możemy powiedzieć: „Nie dałem rady, to było silniejsze ode mnie”. To żądło ma już swoje antidotum. Szatan został słusznie osądzony, natomiast duchowy człowiek (wbrew wyobrażeniom Memlinga) nie stanie przed sądem. "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł z śmierci do żywota" J5,24. Ludzie, którzy odrzucili Mesjasza lub są obojętni wobec Jego wyciągniętej ręki - podzielą los osądzonego szatana.

niedziela, 17 października 2021

Szalom!

Szukaj pokoju i do niego dąż. Ps 34,15

Było już na świecie mnóstwo akcji pokojowych. Niektórzy za swoje działania otrzymali Pokojową Nagrodę Nobla, inni zostali zamordowani z powodu swojego zaangażowania. Jednak nikomu nie udało się osiągnąć trwałego światowego pokoju. Może uczyni to Rząd Światowy? Nie sądzę.

Obejrzałem ostatnio film „Oslo” z 2021r., który  „przedstawia opartą na prawdziwych wydarzeniach opowieść o tajnych negocjacjach między nieprzejednanymi wrogami. Obraz podąża za tajnymi zakulisowymi rozmowami, nieprawdopodobnymi przyjaźniami i sojuszami, jakie zawiązały się w małej, ale zaangażowanej grupie składającej się z Izraelczyków, Palestyńczyków oraz jednej norweskiej pary, które ostatecznie doprowadziły do podpisania Porozumień z Oslo w 1993 roku.”(filmweb)


Wysiłek norweskich dyplomatów, Mony Juul i jej męża Terje Rød-Larsena, by zorganizować negocjacje pomiędzy premierem Izraela Yitzhakiem Rabinem i Szimonem Peresem oraz przywódcą Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jasirem Arafatem, okazały się tylko chwilowym sukcesem. Małżonkowie ryzykowali życiem, ale ich pasja i pragnienie pokoju były silniejsze od nich. Na wiecu poparcia tej akcji zostaje zamordowany Yitzhak Rabin przez izraelskiego ekstremistę. Przemoc, wrogość i walki trwają do dziś. Czy warto było? Na pewno. Był to wielki akt odwagi tej pary, przykład godny naśladowania. Dzięki takim ludziom inni nabierają śmiałości, by działać lokalnie na rzecz porozumienia i pokoju.

Wiele dobrego uczynił również Mahatma Gandhi, lecz Indie podzieliły się (powstał Pakistan i Bangladesz), a hindusi i muzułmanie nadal toczą zacięte wojny między sobą. Gandhi sam o sobie mówił, że poniósł klęskę. Został zastrzelony przez hinduskiego fundamentalistę.

Podobnie Martin Luther King - amerykański pastor baptystyczny, lider ruchu praw obywatelskich, działacz na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów i zniesienia dyskryminacji rasowej. Trochę pod wpływem Gandhiego pracował, działał i zginął w imię pokoju, ale czy dzisiaj biali i czarni nie są ciągle dyskryminowani przez siebie nawzajem?

Natomiast 500 lat wcześniej, inny Martin Luther stał się ikoną całkiem innego pokoju. Ten peacemaker ogłosił całemu światu, że pokój z Bogiem można otrzymać za darmo dzięki Bożej łaskawości i tylko przez samą wiarę, bez dodatków. Oczywiście już wcześniej byli tacy, którzy dokonali tego odkrycia, lecz to jego tezy stały się symbolicznym początkiem wielkiego pokoju w wielu ludzkich sercach oraz powrotu do nauk apostolskich. Odpusty, opłatki, monstrancje, pielgrzymki, mantry, święte obrazki, różańce, kulty zmarłych itp. okazały się spleśniałą śliwką w białej czekoladzie – te substytuty drogi zbawienia nie tylko nie dają pokoju, ale też zatruwają duchowe życie.

Apostoł Paweł pisząc do Rzymian doskonale rozumiał ideę pokoju na podstawie usprawiedliwienia z samej wiary, ponieważ Chrystus mu ją objawił.  "Zatem będąc uznani za sprawiedliwych z wiary, mamy pokój od Boga przez naszego Pana Jezusa Chrystusa;" Rz 5,1, "Albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym." Rz 14,17. Czasy pierwszego Kościoła to wspaniała rewolucja duchowa dla wielu Żydów i pogan, stłumiona i zniweczona niestety przez późniejsze pokolenia Rzymian.

Jezus Chrystus przyszedł na ziemię żeby całkowicie pojednać ze sobą wszystko, co jest na ziemi i w niebie, wprowadzając pokój przez krew Jego krzyża.” Kol1,20. On nie przyniósł pokoju na ziemię w sensie braku wojen, lub panowania ziemskiego Królestwa Żydowskiego. Raczej Jego przyjście wiązało się z rozłamami między ludźmi, z podziałem w rodzinie, z rozdwojeniem, niezgodą. (Mat 10,34; Łk12,51). Natomiast Jego przelana krew, Jego dobrowolna zgoda na śmierć za ludzkość przynosi TRWAŁY pokój do każdego serca, które zechce Mu uwierzyć.

Zatem w obliczu i mimo nieudanych konferencji pokojowych, anomalii pogodowych, w obliczu działań opętanych dyktatorów, wyraźnie widocznego zbliżającego się końca tej ziemi, rozmaitych depresji i wewnętrznych niepokojów – nie ma już na co czekać! - trzeba odrzucić wszelkie lokaty umysłu i związać swoje serce z Panem Pokoju. W cichej modlitwie, rozumiejąc, że Bóg jest Duchem, zaufaj Mu i zabiegaj o pokój dla swojej duszy. A to, że go otrzymasz, jest bardziej pewne niż dzień jutrzejszy. "Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka." J14,27. Tego pokoju nie zniszczą trudne okoliczności, szydercy, chiński rząd ani śmierć. Jest to pokój, który wykracza poza ludzkie zrozumienie i sięga poza doczesność, czerpiąc z wieczności wprowadza w nią swoich posiadaczy.

poniedziałek, 27 września 2021

Robołówstwo

"Chodźcie za Mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi." Mk 1,17

Rybak ludzi – łowi ludzi - ryby w mocy Chrystusa do nowego życia. Do życia w ziemskiej atmosferze – atmosferze całkowicie innej niż w środowisku wodnym. Tych dwóch światów nie da się połączyć. Albo jesteś wyłowiony, albo pływasz w wodzie.

Są wprawdzie ryby – hybrydy – dwudyszne – mieszanka świata i kościoła, jednak nadal są to ryby o rybiej naturze. Np. taki łaziec.

„Łaziec indyjski jest koszmarem każdego ekologa. Błędnikowate potrafią przeżyć w błocie lub wysychającym potoku okres nawet do sześciu miesięcy. Ten inwazyjny gatunek potrafi przetrwać ekstremalnie nieprzyjazne warunki i w związku z tym bardzo ciężko go wyplenić. Ponadto jest to bardzo agresywna ryba, zagrażająca nawet drapieżnikom, które mogłyby na nią polować - te, które próbują ją zjeść, potrafi udławić. Dlatego właśnie dalszy rozwój gatunku może przemienić się w prawdziwą plagę.”( IFL Science.com)

Podczas gdy w świecie wodnych stworzeń takie gatunki to niewielki odsetek całości, to w świecie ludzi to rzeczywiście prawdziwa plaga. Religia potrafi udławić nawet ateistę. Można powiedzieć, że większość ludzi nazywająca się chrześcijanami tak naprawdę nimi nie jest. Są to zwykłe łaźce lub wszędobylskie łaziki, których atmosfera ziemi – powietrze - nie jest naturalną atmosferą. Nigdy nie narodzili się na nowo, nie zostali złowieni. Zachowują zwyczaje ojców, kultywują tradycyjne rytuały, czasem nawet idealnie naśladują tych, którzy mają inną, zmienioną naturę, lecz ich środowiskiem naturalnym jest ciągle woda – tam czują się jak ryba w wodzie.

Natomiast ryby złowione dla Królestwa Bożego posiadły zupełnie inną naturę. Woda, którą kiedyś lubiły stała się dla nich miejscem niebezpiecznym, zagrażającym ich życiu, za to oddychają pełną piersią zwykłym powietrzem. Atmosfera ziemi jest ich normalnością. Zostali wyłowieni do normalności, choć często nie spodziewali się, że można tak żyć. Zmieniona natura jest cudem, który uczynić może tylko Jezus.

Bóg przeznaczył dla ludzi środowisko i atmosferę Swojego Królestwa. Lecz pierwsi ludzie zgrzeszyli i stali się rybami. Dzisiaj, dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Syna Bożego można łowić ryby, a ryby mogą dawać się złowić i wrócić do normalności – i zacząć żyć, jak gdyby nic nie było. „Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było”... 

„...utwór, który został skomponowany przez Wojciecha Waglewskiego w konwencji dosyć radosnej, optymistycznej – chociaż jej korzenie były zgoła inne, związane z tragicznym wydarzeniem, jakim była katastrofa w Czarnobylu, do której doszło pod koniec kwietnia 1986r.Tekst piosenki okazał się być bardzo uniwersalny. Niegdyś miał na celu napawać słuchaczy optymizmem po jednej z największych tragedii w historii, dzisiaj idealnie pasuje do naszej aktualnej pandemicznej rzeczywistości.” (Bartek Koziczyński)

Największą tragedią ludzkości stał się grzech i związane z nim wieczne potępienie. Wiele ryb, które zaakceptowały swój rybi stan jednak wierzy, że "jeszcze wszystko będzie możliwe", ponieważ gdzieś podłuskowo czują, że nie musi być ciągle tak mokro. Tym rybom na koniec chcę powiedzieć – jest nadzieja – daj się złowić Wielkiemu Rybakowi (bynajmniej nie temu z powieści Douglasa)!

sobota, 7 sierpnia 2021

Z deszczu pod rynnę

Wpadła mi w ręce niedawno książka Piotra Augustyniaka (44l.) „Jezus Niechrystus”. Obejrzałem też rozmowę redaktora Artura Nowaka z autorem na kanale YT Sekielski Brothers Studio, nawiasem mówiąc najpopularniejszym filmem na tym kanale jest wywiad z pastorem Lesławem Juszczyszynem (polecam obejrzeć).

 „Polska jest krajem duchowo martwym, naszą duchowość zdeptał i wymazał Kościół. Jeśli wiara to klucz, żeby organizować władzę nad nami to jestem człowiekiem niewierzącym.” – mówi autor. Filozof, były dominikanin, doktor habilitowany nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki, profesor uczelni w Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, wyjaśnia, co rzeczywiście mówił Jezus, a co mu przypisano wiele lat po jego śmierci. Jego zdaniem paradoks polega na tym, że poznanie tej postaci w Kościele jest niezwykle trudne, bo Jezus był antykościelny. Paradoksem jest też, że Kościół obiecuje wolność, jeżeli człowiek wyrzeknie się wolności i obieca mu posłuszeństwo.

Rzeczywiście książka wydaje się być potrzebnym głosem demaskującym powszechny pogląd, że poza Kościołem Rzymskokatolickim jest tylko nihilizm. Ktoś trafnie zauważył, że jądro systemu katolickiego jest ateistyczne i jest on oparty o kulturę, religię i politykę Cesarstwa Rzymskiego. Książka jest więc taką próbą pomocy ludziom, którzy w młodym wieku zostali oszukani, sformatowani przez ten system, żyją w paradygmacie poczucia winy, cierpią na nerwicę eklezjogenną, nie mówiąc już o tych, którzy zostali ciężko skrzywdzeni przez swoich księży, a ci, jako zombie-topielcy już nie potrafią inaczej, nie mają mocy wyjść na wierzch.

Autor obnaża zatem dwulicowość i hipokryzję Kościoła, bo tak też robił historyczny Jezus. On też pokazywał wzorce, łamał stereotypy, dawał wskazówki jak przeżyć to wewnętrzne doświadczenie, które tworzy mnie jako człowieka wolnego. Pokazał, że możemy mieć nowe życie, gdy odnajdziemy w sobie - drzemiącą, ukrytą wielką siłę - wówczas znajdziemy upragniony pokój i ukojenie. „Królestwo Boże jest w was” – dziś oczywiście nie wiadomo co oznacza słowo „Bóg”, a więc mówimy: „Królestwo Życia jest w was”. Przeszłość już cię nie definiuje. Nie musisz się spowiadać, przebaczać, przepraszać, aby być w Królestwie Życia tu i teraz. O tym też śpiewał Lennon w piosence „Imagine” – o życiu bez religii, bez straszenia piekłem i bez zniewolenia warunkującego niebo.

Filozof Piotr pokazuje zatem jak Jezus (nie - Chrystus) może dać wyjście człowiekowi, który tkwi w systemie, lub który już się zbuntował, wyszedł z niego i tkwi w psychicznym dołku.

Jakiego Jezusa pokazuje nam filozof Piotr? Wg niego ostatnie 100 lat badań naukowych nad Biblią dało wiele zrozumienia i wyjścia z impasu jakim jest hierarchiczność i monopol Kościoła Rzymskiego, który przez stulecia „chronił” ludzkość przed Biblią. Wg Piotra i tychże badań uczniowie Jezusa przeżywali jakąś formę zbiorowej iluminacji, że oto On niby zmartwychwstał, i zaczęli przypisywać Mu (w dobrej wierze) wiele rzeczy, słów, których On nie powiedział. Np., że jest Synem Bożym, Mesjaszem, Zbawicielem, że odkupił nas na krzyżu – oni zaczynają w to wierzyć i zaczynają przekazywać następnym pokoleniom słowa, których Jezus w ogóle nie mówił. Słowa, że Jezus idzie do Jerozolimy i musi umrzeć i zmartwychwstać – są jedynie dopisaną do Ewangelii projekcją ich wiary. Geza Vermes – jeden z tych naukowców – idol naszego filozofa Piotra – mówi: „Zauważmy, że słowa „kościół” brakuje u Marka i Łukasza, a nawet u Jana. Pojawia się ono tylko dwukrotnie u Mateusza w (z pewnością nieautentycznych) wypowiedziach Jezusa, podczas gdy u Pawła znajdziemy je setki razy” Dalej Vermes mówi, że sam nie występuje przeciwko idei interpretacji pod warunkiem, że uzna się, iż Chrystus wiary jest interpretacją Jezusa historycznego, a nie, że jest z nim tożsamy.

Podjąłem ten temat ponieważ nie jest on już marginalny, jak to może było 20-40 lat temu. Odsetek odejść z Kościoła Katolickiego w Polsce jest dziś największy w Europie. Dzisiaj wielkie tłumy młodych ludzi, szukając sensu życia, prawdy, własnej tożsamości, Boga, przeżywają podobny scenariusz: słusznie buntują się przeciw religii Rzymskokatolickiej, lecz potem zgubnie przyjmują religię Jezusa Niechrystusa. Obecnie wielką tragedią jest to, że nawet ludzie określający się jako chrześcijanie nie wierzą w zmartwychwstanie. 

Prawdziwe chrześcijaństwo to droga wąska i „niewielu jest tych, którzy ją znajdują” Mat7,14. Natomiast wielu daje się nabrać na drogę samospełnienia i głębokiego duchowego doświadczenia wypływającego z drzemiącej wewnątrz nas rzekomej siły.

Prawdziwe chrześcijaństwo to realne spotkanie z Jezusem Chrystusem. Gdy Go spotkasz nie masz wątpliwości, że zmartwychwstał. Już w czasach Jezusa wielu przekręcało ewangelię, wielu było fałszywych mesjaszów, i tak też jest dzisiaj. Prawdziwy chrześcijanin jednak bez problemu rozpozna zaściankowe myślenie ludzi pokroju filozofa Piotra. Nasz filozof aspiruje do bycia nauczycielem dobrego życia w wolności, lecz tacy ludzie „nie rozumieją ani tego, co mówią, ani tego, przy czym tak stanowczo obstają” 1Tm1,7. Apostoł Paweł dalej w tym liście przyznaje, że dostąpił miłosierdzia od samego Pana Jezusa Chrystusa ponieważ działał w niewierze i bez zrozumienia. Czy Bóg okaże Piotrowi takie miłosierdzie? (Na plus panu Piotrowi można zaliczyć to, że chce aby jego dzieci znały Biblię)

Ważniejsze jednak jest by zadać inne pytanie: Co powiedzieć ludziom poszukującym, chwiejnym,  rozczarowanym religią, może nawet rozczarowanych swoją głęboką religijnością? Co powiedzieć ludziom, którzy kojarzą Boga z religią katolicką? Co powiedzieć księdzu, który jest na rozdrożu, który zawiódł się na ludziach i na sobie samym?

Przede wszystkim nie wchodźcie z deszczu pod rynnę. Szukajcie Jezusa zmartwychwstałego. Jego śmierć była wydarzeniem absolutnie nie mającym sobie równych w historii świata. Dotyczyła także ciebie. A w związku z tym, że On zmartwychwstał – teraz może ci w pełni i praktycznie pomóc.

W drugim liście do Tymoteusza 3,16 Paweł pisze: „Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany”. Uwierz w całe Pismo; już było wielu takich, którzy wyrywali z kontekstu fragmenty do tworzenia własnych religii i filozofii. Nie wierz, że apostołowie projektowali sobie jakieś własne wyobrażenia. Nauka apostolska jest tym samym, co nauki Chrystusa. Paweł dalej – w 1 liście do Tymoteusza (które to listy są wsparciem młodego duszpasterza radami dotyczącymi kierowania lokalną wspólnotą) pisze:  Wiarygodne to Słowo i wszelkiego przyjęcia godne, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników, z których ja jestem pierwszy. Ale dlatego dostąpiłem miłosierdzia, aby we mnie pierwszym Chrystus Jezus okazał wszelką cierpliwość dla przykładu tym, którzy mają w Niego uwierzyć, aby mieć życie wieczne.” 15-16. To wspaniałe, oryginalne, pełne optymizmu słowo - mówiące o jedynym ratunku w Chrystusie, o uwolnieniu spod władzy szatana, uwolnieniu z ciężaru grzechu, z ciężaru oddzielenia od Boga, ale też o jedynej drodze do życia wiecznego – dowodzi kontynuowania nauki Chrystusa przez jego uczniów bez dodatkowych projekcji. Pytaj się więc Ducha Świętego o kościół chrześcijański, który opiera się na Biblii – tam znajdziesz zdrowy pokarm duchowy i miejsce swojej służby dla Boga. Nowe Życie to nie przeniesienie się na wyższy poziom moralny, czy intelektualny, to nie przejście ze stanu buntu do stanu ukojenia, nie jest to też znalezienie przystani w wewnętrznej sile. Jest to śmierć własnego ja i oddanie swojego życia w ręce Tego, który cię stworzył.

Wierzę, że dodatkową zachętą i pomocą w poszukiwaniach mogą być słowa pastora Tozera, który sto lat temu zaczął służyć żywemu Bogu, a jego kazania i książki do dziś są zaskakująco aktualne. Proszę przeczytać bardzo wnikliwie:

„Ta ewangelizacja, która rysuje przyjazne podobieństwa między drogami Boga i drogami ludzi jest obca Biblii i okrutna dla dusz swych słuchaczy. Wiara Chrystusa nie idzie równolegle ze światem, ona go przecina. Poprzez przyjście do Chrystusa nie wynosimy swego starego życia na wyższą płaszczyznę; zostawiamy je na krzyżu. Ziarno pszenicy musi spaść na ziemię i obumrzeć.

My, którzy głosimy ewangelię nie możemy myśleć o sobie jako o rzecznikach prasowych wysłanych by ustanowić porozumienie między Chrystusem, a światem. Nie możemy wyobrażać sobie siebie jako upoważnionych do czynienia Chrystusa akceptowalnym dla wielkiego biznesu, prasy, świata sportu lub współczesnej edukacji. Nie jesteśmy dyplomatami, lecz prorokami, a nasze przesłanie to nie kompromis, lecz ultimatum.

Bóg oferuje życie, lecz nie ulepszone stare życie. Życie, które On oferuje, to życie ze śmierci. Ono zawsze znajduje się po drugiej stronie krzyża. Ktokolwiek chciałby je posiąść, musi przejść pod belką. Musi wyprzeć się samego siebie i zgodzić się ze sprawiedliwym Bożym wyrokiem przeciwko niemu.

Co to oznacza dla osoby, potępionego człowieka, który chciałby znaleźć życie w Chrystusie Jezusie? Jak ta teologia może być przełożona na życie? Po prostu musi pokutować i wierzyć. Musi zaprzeć się swoich grzechów, a następnie zaprzeć się siebie. Niech niczego nie zakrywa, niczego nie broni, niczego nie usprawiedliwia. Niech nie próbuje układać się z Bogiem, lecz niech pochyli głowę przed uderzeniem Bożej surowej zapalczywości i uzna siebie za godnego śmierci.

Kiedy już to zrobi, niech wpatruje się z prostym zaufaniem w zmartwychwstałego Zbawiciela, a od Niego przyjdzie życie, odrodzenie, oczyszczenie i moc. Krzyż, który zakończył ziemskie życie Jezusa, teraz kładzie kres grzesznikowi; a moc, która wzbudziła Chrystusa z martwych, teraz wzbudza go do nowego życia wraz z Chrystusem.

Każdemu, kto się temu sprzeciwia lub uważa to jedynie za wąskie i osobiste spojrzenie na prawdę, pozwólcie, że powiem, iż Bóg postawił swoją pieczęć aprobaty na tym poselstwie od czasów Pawła do dzisiaj. Czy wyrażone w tych dokładnie słowach, czy nie, było to treścią całego zwiastowania, które przynosiło życie i moc światu przez wieki. Mistycy, reformatorzy, przebudzeniowcy tutaj kładli nacisk, a znaki, cuda i przemożne działanie Ducha Świętego były świadectwem Bożej aprobaty.

Czy odważymy się my, spadkobiercy takiego dziedzictwa mocy, majstrować przy prawdzie? Czy odważymy się my, z naszymi stępionymi ołówkami, wymazać linie planu lub zmieniać wzór pokazany nam na Górze? Niech Bóg broni. Głośmy stary krzyż, a poznamy starą moc.”

______________

PS. Jeżeli jest w tym artykule trochę drwiny, to z inspiracji Eliasza, który drwił sobie z filozofii, idei i bóstwa czterystu pięćdziesięciu proroków Baala. Sam Bóg wykpił wszystkie bóstwa egipskie – każde odpowiednią plagą – na czele z Amonem Re – ubóstwionym słońcem, panem ładu we wszechświecie, który był bezradny, gdy zapanowały „egipskie ciemności”.

środa, 21 lipca 2021

Czy już jesteś pomidorowy?

Obecnie najpopularniejsze pytanie small talku brzmi: „Jesteś już po, czy jeszcze przed?” Tym samym temat pogody z miejsca pierwszego spadł na drugie. Mam takiego kolegę, który niemal codziennie wszystkich o to pyta. Jest mistrzem apologetyki szczepień. „Czy wiesz co ci grozi?”,  „Pozwól, że ci przedstawię cały plan uzdrowienia społeczeństwa”, „Uratujesz siebie i innych”, „Będziesz mógł latać!”, „Powinieneś posłuchać profesorów i naukowców”, „Przyniosę ci kilka oficjalnych broszur źródłowych”, „Nie słuchaj oszołomów i nie czytaj fake newsów”, „To jest jedyny sposób na normalność”, „Nie mów mi o amantadynie”, „Będziesz strasznie cierpiał”. W ten sposób ewangelizuje otoczenie i mnie również namawia do swojej religii. Kiedy któregoś dnia znowu zaatakował, odpowiedziałem wzburzony: „Męczysz mnie tematem, który dotyczy tylko tego życia. Poświęcasz tak dużo czasu i energii, żeby kogokolwiek przekonać do czegoś, co jest krótkotrwałe. O ileż większy kaliber ma sprawa życia wiecznego. Owszem zdrowie to ważny temat, ale o ileż ważniejsze jest zdrowie duchowe. Czy nie o duszę w pierwszej kolejności powinieneś zadbać? Ile czasu poświęcasz Bogu? Czy znajdzie się choć godzina w roku? Czy kiedykolwiek przeczytałeś choć jedną Ewangelię? Czy rozumiesz, że jesteś w tragicznym położeniu duchowym?” On oniemiał. Czekałem kilkanaście sekund na jego reakcję, ale stał zaskoczony i nic nie powiedział. Zapytałem: „Powiedz przyjacielu, czy nie mam racji?”. Znów milczenie.

Mateusz w swojej Ewangelii przytacza przypowieść o gościach weselnych (22,1-14). Jeden z nich nie ma odpowiedniego ubioru, nie przygotował się, nie uszanował gospodarza, który go zaprosił. Nie uszanował potężnego króla, który już wcześniej rozgniewał się na tych, którzy mieli być głównymi gośćmi na weselu królewskiego syna, ale „zlekceważyli zaproszenie i odeszli, jeden na swoje pole, drugi do swojego handlu, a pozostali schwytali jego sługi, znieważyli lub pozabijali.” Religijni ludzie zazwyczaj zajmują się swoimi sprawami, a nie królewskimi; natomiast radykalne chrześcijaństwo jest przez nich spychane na margines. Gdy król zapytał gościa: „Przyjacielu, jak tu wszedłeś nie mając weselnej szaty? Ten oniemiał”. Słowo „oniemiał” z greckiego znaczy również: zamykać usta, uciszać, nakładać kaganiec.

Niestety większość ludzi temat swojej duszy traktuje jako poboczny. Mój kolega mawia: „ Większość tego co zrobiłem w życiu była dobra. Bóg przecież nie jest aż taki zły, żeby posłać mnie do piekła, poza tym chodzę w niedzielę do kościoła”. Oto klasyczny przykład tragicznie błędnego myślenia. Naturalny człowiek nie ma ani skrawka szaty, która sprawiłaby, żeby był godzien Królestwa. Tylko przez Jezusa Chrystusa można być zaakceptowanym przez Boga. Powierzchowne, liberalne chrześcijaństwo jest zazwyczaj mylone z prawdziwym. A są to przeciwieństwa. Jak pisze A.W. Tozer:  „Rasa Adama jest skazana na śmierć. Nie ma żadnego złagodzenia ani ucieczki. Bóg nie może zaaprobować żadnego z owoców grzechu, jakkolwiek niewinne mogą się wydawać lub piękne w oczach ludzi. Bóg ratuje osobę poprzez jej likwidację, a następnie wzbudzenie jej do nowości życia. Ta ewangelizacja, która rysuje przyjazne podobieństwa między drogami Boga i drogami ludzi jest obca Biblii i okrutna dla dusz swych słuchaczy. Wiara Chrystusa nie idzie równolegle ze światem, ona go przecina. Poprzez przyjście do Chrystusa nie wynosimy swego starego życia na wyższą płaszczyznę; zostawiamy je na krzyżu. Ziarno pszenicy musi spaść na ziemię i obumrzeć.”

Nie było w historii prawdopodobnie klęski, która dotyczyłaby całego zamieszkałego świata. Były miejscowe wojny, zarazy, kataklizmy, ale SARS-CoV-2 opanował dziś już wszystkie narody. I to samo dzieje się z Ewangelią: „A ta ewangelia Królestwa będzie głoszona po całym zamieszkałym świecie na świadectwo wszystkim narodom — i wtedy nadejdzie koniec.” Mat24,14. Jezus jeszcze dzisiaj mówi swoim uczniom: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” Mk16,15-16. To już ostatnie chwile, kiedy jeszcze możesz zdecydować komu chcesz służyć.

Jezus kończy naszą przypowieść słowami: „Wielu bowiem jest zaproszonych, ale niewielu wybranych.” Oby mój kolega kiedyś bezpowrotnie nie oniemiał. Oby znalazł się w gronie wybranych. Oby nawrócił się, oddał całe swoje życie Chrystusowi, ochrzcił się i zaczął Mu służyć. Człowiek trzymając życie w swoich rękach sam sobie zakłada kaganiec, sam siebie skazuje na potępienie. A dobry Bóg wciąż zaprasza: „Pierwsze danie gotowe, mięso czeka na przyrządzenie, wszystko już dopięte. Przyjdźcie!”

Na koniec wyraźnie chcę zaznaczyć, że w żaden sposób nie wyrażam tu swojej opinii nt. szczepień. Tytuł jest tylko prowokacją, a moja refleksja dotyczy zupełnie ważniejszych kwestii.

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Nie ma w was miejsca dla Słowa

Jest taki stan buntu, który gdy zostanie skonfrontowany z prawdą, ma szansę na odwrót. 

Taką szansę dawał Jezus faryzeuszom, mówiąc: „i nie ma w was miejsca dla Jego Słowa, stąd wy nie wierzycie Temu, którego On posłał.” (J5,38) Niestety ich bunt był jak skała.

O co chodzi Jezusowi, gdy dzisiaj mówi: nie ma w was miejsca dla Słowa?

Czy jesteśmy tak zabiegani, skupieni na swoich sprawach, że nie mamy czasu na czytanie Biblii? Czy może nie rozumiemy Słowa, jest ono dla nas za trudne, uważamy, że Pismo Święte jest dla ludzi bardziej inteligentnych niż my. A może całymi latami robimy karierę i Jezus musi nas upomnieć? Czy też jesteśmy schorowani, przybici, w depresji, roztargnieni, smutni, obciążeni, zniewoleni? Czy może mamy mnóstwo obowiązków wynikających z naszej wiary i jak Marta krzątamy się wokół rozmaitych posług (Łk10,40)?

Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi: Nie. Nie o to chodzi. 

Jezus wypowiada to zdanie do ludzi ustabilizowanych religijnie, do ludzi pewnych, że ich wiara jest jedynie właściwa. Do ludzi, którzy myślą, że tradycja ich religii trwa od pokoleń i nie ma takiej siły, która mogłaby zmienić ich nastawienie. I wreszcie do ludzi, którzy urodzili się w chrześcijańskiej rodzinie, chodzili na szkółkę niedzielną, a dziś są ewangelicznymi hejterami, popularnymi teologami lub charyzmatycznymi duchownymi, po części ignorującymi zdrową naukę apostolską.

Jeżeli opieramy się, zatwardzimy swoje serca, jak Izrael w czasie buntu na pustyni (Hbr3,8-10) i nie odpowiemy pozytywnie na Jego wezwanie, będzie to wstrętne w Bożych oczach, chociaż byśmy byli niezwykle zaangażowani w Jego sprawy. Będziemy wówczas przyrównani do człowieka głupiego, który zbudował swój dom na piasku (Mat7,26). Słyszymy Słowo, ale robimy swoje. Nasza wiara ciągle będzie się chwiać lub sypać, wody doświadczeń zawsze będą niszczyć to, co zbudowaliśmy, nie będziemy sobie radzić z przeciwnościami, a fale lęku co jakiś czas będą doprowadzać nas do frustracji.

Lecz, jak już wspomniałem, jest taki stan buntu, który gdy zostanie skonfrontowany z prawdą, ma jeszcze szansę na odwrót. Stan, w którym człowiek mówi: Nie chcę. Lecz potem odczuwa żal, opamięta się, zmieni zdanie i idzie tam gdzie został posłany. (Mat21,29)

Wyraźnie trzeba powiedzieć, że możemy być zabiegani, nierozumiejący, przybici, a jednak może być w nas jednocześnie miejsce dla Słowa. Czyli przeciwieństwem miejsca dla Słowa nie jest ciężkie, puste lub wypełnione po brzegi życie człowieka, lecz jego upór. Przekład Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej mówi: „I nie macie jego słowa trwającego w was, bo temu, którego on posłał, nie wierzycie.” Jeżeli żywe Słowo w nas trwa, wierzymy Jemu i poddajemy się Jemu, zmieniamy nasze poglądy i postępowanie dzięki duchowej elastyczności naszego umysłu i serca.

Zatem komu lub czemu chcesz ufać i być uległy? Swoim przyzwyczajeniom i postanowieniom, utwierdzonym poglądom, sławnym i wielkim ludziom, wzniosłym i wielowiekowym tradycjom, przebudzeniowym ruchom religijnym? Jezus jest Słowem, a Słowo jest Chrystusowe. Czy jest więc dzisiaj w tobie miejsce dla całego Słowa i każdego Słowa, które wychodzi z ust Bożych?

sobota, 3 kwietnia 2021

Chrzest jak ślub

Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest” Ef 4:5

Tylko jeden chrzest zachowuje ważność w Bożych oczach, chociażby ktoś był chrzczony w różnych religiach X razy. Chodzi o chrzest przez zanurzenie, który następuje po nawróceniu. Żaden inny chrzest nawet nie jest zbliżony do tego biblijnego. Przesłanie Ewangelii od czasów Chrystusa nierozerwalnie wiąże się z chrztem. Zarówno poganie jak i Żydzi, którzy mogliby przecież tłumaczyć swoje przywiązanie do Kościoła obrzezaniem, muszą się ochrzcić, jeżeli przeżyli duchowe narodzenie. Tak też działo się przez pierwsze wieki Kościoła. Chrzest nie ma żadnej mocy, jest znakiem, że już coś się stało oraz znakiem, że od tego momentu coś nowego zacznie się dziać. Zatem chrzest wskazuje i poświadcza. Tylko i aż.

Chrzest jest jak ślub – pragnienie, poszukiwanie, wybranie i zakochanie, postanowienie, narzeczeństwo, a potem poświadczenie tego przez publiczny ślub, który oznacza, że nie jesteś już kawalerem/panną i już nim/nią nie będziesz. To niedoskonałe porównanie trzeba uzupełnić o pokutę, opamiętanie i przemianę myślenia poprzedzającą nawrócenie. Sam ślub nie powoduje zmiany w sercu - to co istotne, stało się już wcześniej. Ślub bez miłości lub ślub małych dzieci nie ma sensu i ważności; chyba że chodzi o kasę. :- ) Nie trzeba dodawać, że życie na kocią łapę w żadnym wypadku nie czyni zakochanych małżeństwem. No a co z nawróconym łotrem na krzyżu? Wyjątek potwierdzający regułę? Tak. Ten przykład potwierdza, że żaden uczynek, ani sakrament, ani człowiek, ani idea nie mogą zbawić ludzkiej duszy. Twórcą nowego życia jest Duch Święty. Łotr umarł, bez wątpienia zbawiony, choć bez chrztu. W jego przypadku oczywistym i pewnym jest, że gdyby w jakiś sposób przeżył, zostałby ochrzczony.

Zbawienie to najważniejszy temat w historii ludzkości. Dar życia wiecznego, Dom w Niebie, ratunek przed Bożym gniewem i potępieniem można otrzymać nawracając się do Boga i stając się uczniem Chrystusa Pana, którego śmierć, pogrzeb, i zmartwychwstanie ilustruje chrzest. W momencie ślubu małżonkowie stają się jednym ciałem aż do śmierci, a chrzest przyłącza tego, który uwierzył, do ciała Chrystusa na wieki.

niedziela, 31 stycznia 2021

Uważajcie więc!

Przeczytałem właśnie książkę Robertsa Liardona „Boży generałowie – przebudzeniowcy”. Przyglądamy się w niej niezwykłym Bożym poruszeniom w Anglii i Ameryce od VIII do XX wieku, być może zapoczątkowanym przez 100-letnie modlitwy z inicjatywy hrabiego Zinzendorfa. Na tle ciekawej historii powstawania Stanów Zjednoczonych Ameryki poznajemy pierwszych metodystycznych pięćdziesiątników na 100 lat przed powstaniem ruchu zielonoświątkowego, oglądamy pracę Dwighta Moodiego, którego odwiedza prezydent Lincoln, poznajemy „Boży karabin maszynowy”, którym to przydomkiem nazwano Billy Grahama z powodu szybkiego stylu przemawiania i niewyczerpanej energii. Na 440 stronach książki obserwujemy jak Bóg pięknie używa oddanych Mu ludzi, widzimy także ich choroby, słabości, błędy, ale też podziwiamy akty odwagi, wytrwałość i braterstwo.

 Z największym zainteresowaniem wczytałem się w  biografię Jonathana Edwardsa (1703-1758). Jego słynne przebudzeniowe kazanie („Grzesznicy w rękach rozgniewanego Boga”  mówiące o tym, że ludzie zasługują na to, by ich wrzucić do piekła) wywołało efekt w jednym tylko miejscu, na wyjeździe w obcym mu mieście. Odczytał je wówczas bez emocji i gestykulacji, a nawróciło się mnóstwo ludzi. To wtedy „po całym domu rozległ się wielki jęk i płacz. Co mam zrobić, aby być zbawionym? Ach, idę do piekła. Ach, co mam zrobić dla Chrystusa?” Mało kto wie, że wcześniej mówił to samo kazanie w swoim zborze i tylko parę osób ledwo mu powiedziało: dobre kazanie, pastorze. I tyle, bez raczej żadnych zmian żyć. I mało kto też wie, że w większości Edwards głosił miłość i dobroć Chrystusa i zachęcał do miłości do Niego i poznania Jego mocy. Więc to kazanie jest prawdą, ale też jest prawdą , że na różnych ludzi ‘działa’ różny przekaz (wiatr wieje tam gdzie chce) – najgorsze jednak jest to, że większość ludzi nie odpowiada na żaden przekaz – tak jak w Łk 7,32 – “Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali.” Ponad wszystko uważam, że Ewangelia powinna być wezwaniem do opamiętania, nawrócenia, zmiany kierunku życia i konkretnym uświadomieniem co to znaczy być uczniem Chrystusa. Podzielam zdanie mojego ulubionego Tozera (1897- 1963):

 “ ‘Ktoś przypominający Syna Człowieczego... Z Jego ust wychodził
ostry, obosieczny miecz’
(Obj 1:13.16)

Chrześcijańskie przesłanie przestało być stanowczym oświadczeniem, a zamiast tego stało się propozycją. Rzadko się zdarza, by ktokolwiek usłyszał w słowach wypowiedzianych przez Jezusa władczy ton.
Wyolbrzymiono zachęcający element poselstwa chrześcijańskiego w sposób zupełnie nieproporcjonalny wobec częstotliwości jego występowania w całym Piśmie Świętym. Chrystus niosący Światło, przyjmujący postawę obronną z twarzą wyrażającą słabość i błaganie, zajął miejsce prawdziwego Syna Człowieczego, którego zobaczył Jan - Jego oczy są jak płomień ognia, Jego nogi jak błyszczący mosiądz, a Jego głos jak szum wielu wód. Tylko Duch Święty może objawić naszego Pana takim, jakim jest naprawdę, i On nie maluje Go farbą olejną. Objawia Chrystusa naszemu ludzkiemu duchowi, a nie naszym fizycznym oczom.
Czasy obecne pełne są napięć, a ludzie są nakłaniani do poddania się temu czy innemu panu. Lecz wszystko, co nie dorasta do całkowitego oddania się Chrystusowi, jest nieodpowiednie i prowadzi do niepowodzenia oraz porażki.
Panie, pomóż mi ujrzeć Ciebie takim, jakim jesteś naprawdę: potężnym, sprawiedliwym, prawym i świętym.”

A.W. Tozer – „Poranki z Bogiem – 366 codziennych rozważań biblijnych” (rozważanie z 21 stycznia)

 

Chrześcijańskie przesłanie nie może być propozycją i zachęceniem. Przypomina mi się serial dokumentalny „W poszukiwaniu Boga”, w którym Morgan Freeman – podobno chrześcijanin – jeździ po świecie i rozmawia z przedstawicielami rozmaitych religii, podróżując do najważniejszych miejsc kultu, m.in. Ściany Płaczu w Jerozolimie, Drzewa Bodhi w Indiach, świątyni Majów w Gwatemali czy egipskich piramid. Goszczony w Kościele Zielonoświątkowym rozmawiał z wierzącą dziewczyną, która opowiadała mu trochę o darach duchowych i gdy powiedziała, że Duch Święty przez nią przemawia, odpowiedział: „poznałem wiele różnych religii i wierzeń i wiem jedno, jeśli ktoś w coś wierzy, to jest to prawdą.” Pokusa liberalizmu niestety wydaje się nie do pokonania w dzisiejszym chrześcijaństwie. Co na to apostoł Paweł?

Zmierzam do tytułowego „uważajcie więc!”. Paweł z Barnabą „dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, a w dzień szabatu weszli do synagogi i usiedli. Po odczytaniu Prawa i Proroków przełożeni synagogi posłali do nich z prośbą: Mężowie bracia, jeśli macie jakieś słowo zachęty dla ludu, to mówcie. Wtedy Paweł wstał, dał im ręką znak i powiedział: Mężowie Izraelici i wy, którzy boicie się Boga, słuchajcie.” Dz 13,14-17 Od tego miejsca Paweł przedstawia krótką historię Izraela, którą przecież słuchacze dobrze znają, następnie płynnie przechodzi do wielkiego tematu zbawienia: „Niech więc będzie wam wiadomo, mężowie bracia, że przez niego zwiastuje się wam przebaczenie grzechów, i przez niego każdy, kto uwierzy, jest usprawiedliwiony we wszystkim, w czym nie mogliście być usprawiedliwieni przez Prawo Mojżesza.” (38-39). I od razu tych miłych, religijnych ludzi Paweł przestrzega: Uważajcie więc, aby nie spotkało was to, co zostało powiedziane u Proroków: Patrzcie, szydercy, dziwcie się i przepadnijcie, bo ja za waszych dni dokonuję dzieła, w które nie uwierzycie, choćby wam ktoś o nim opowiedział.” (40). Zwróćmy uwagę, że apostoł przemawia do fachowców od prawa Mojżeszowego. Wygląda na to, że Paweł chce uczyć księdza pacierza, lub poucza piekarza, aby w odpowiednim momencie wyjął chleb z pieca, bo potem może być już za późno. Jak się czujemy, gdy wiemy dokładnie co mamy robić, a ktoś krzyczy nam nad głową: uważaj łajzo, żebyś nie nawalił, bo będzie po tobie? Czy Paweł chciał ich obrazić? Czy zaleźli mu za skórę? Może chciał się zemścić? Może miał do nich jakieś uprzedzenia lub po prostu nie lubił ich, bo pogardzał taką konserwą? A może widział ich jak krzyżowali Jezusa? Nic z tych rzeczy. Apostoł przemawiał w proroczym Duchu Chrystusowym. W następny szabat głosili im te same słowa, a „kiedy Żydzi zobaczyli tłumy, pełni zazdrości sprzeciwiali się słowom Pawła, występując przeciwko nim i bluźniąc” (45), „podburzali pobożne i poważane kobiety oraz znaczących obywateli miasta, wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby i wypędzili ich ze swoich granic” (50). Ludzka natura często podobna jest do świni depczącej perły. Ludzie religijni wiedzą co mają robić, od pokoleń przyzwyczajeni do najważniejszych w życiu wartości, utwierdzeni w chrześcijańskich poglądach, może nawet kochający Stwórcę, lecz…


Pewni siebie, że nie są aż tacy i tacy,
Pół kieszeni zostawiając na tacy,
Swoje sumienie podają Bogu na tacy.

Gdyby dzisiaj Paweł głosił usprawiedliwienie w Chrystusie w tradycyjnych kościołach, z jaką reakcją by się spotkał? Czy przywódcy religijni byliby pełni oburzenia i zazdrości z powodu coraz większej liczby konwertytów? Czy podburzaliby polityków, aby wypędzili Pawła z miasta? A  w kościołach ewangelicznych, gdy przemawia Duch Chrystusowy, czy niektórzy nie wstają i nie wychodzą, nie mogąc znieść podważania ich wiedzy, religijności, zaangażowania? Tak jest. Tak się dzieję.

***

Na szczęście ci, którzy byli przygotowani na przyjęcie życia wiecznego uwierzyli (13,48). „Wielu Żydów oraz pobożnych prozelitów poszło za Pawłem i Barnabą, którzy rozmawiali z nimi i przekonywali ich, aby trwali w Bożej łasce.” (13,43) I dzięki Bogu „uczniowie byli pełni radości i Ducha Świętego” (13,52). Jest taki typ ludzi, który poszukuje prawdy. A „Bóg spogląda z niebios na ludzi, aby zobaczyć, czy jest kto rozumny, który szuka Boga.” Ps 53,3 Chrystus w pierwszej kolejności wybrał sobie tych, którzy pasjonowali się proroctwami o Mesjaszu, wgłębiali się w Pisma, żeby zrozumieć sens życia, wierzyli w Boga jako Stwórcę, czcili Go, modlili się do Niego, rozmyślali o Nim. Jan, Andrzej, Szymon, Filip, Natanael. Cechowali się pracowitością, szczerością, uczciwością. Regularnie uczestniczyli w liturgiach synagogalnych. Fascynowali się i rozmawiali ze sobą o swoich odkryciach wyczytanych u Proroków, w Psalmach, lub w Torze. A gdy Jan Chrzciciel powiedział: Oto Baranek Boży – od razu wiedzieli, że to jest to i bez zwłoki i mimo pozornego odepchnięcia przez Jezusa, poszli za Nim (J1).

Przyjrzyjmy się jeszcze na chwilę postaci Korneliusza (Dz 10). Człowiek pobożny, bogobojny, wspierał Żydów, nieustannie modlił się do Boga. Pewnego popołudnia posłaniec Boży mu powiedział: „Twoje modlitwy oraz twoje datki sprawiły, że Bóg zwrócił na ciebie uwagę.". A i ewangelicznie wierzący apostoł Piotr miał widzenie o Korneliuszu i tak się oto spotkali. Korneliusz pokłonił się, a nawet upadł do stóp Piotra, lecz ten podniósł go mówiąc: wstań człowieku, ja też przecież jestem człowiekiem (10,26). Znamy dalej historię; Korneliusz nawrócił się, ochrzcił i od tego momentu stał się uczniem Chrystusa.

Żyjąc w naszym specyficznym religijnie kraju, nasuwa się pytanie: czy przeciętny katolik może narodzić się z Ducha Świętego? Owszem. Jedyne czego mu brakuje, to osobistego spotkania z Jezusem. Jeżeli jest on typem Korneliusza, jeżeli czci i uwielbia Boga z głębi swojego serca, jeżeli jest typem poszukującym, jeżeli jego działania wynikające z wiary w Boga są podstawą jego życia, to prędzej czy później, w taki, czy inny sposób, przez posłańca, lub bez, Chrystus mu się objawi. To nic, że do tej pory klękał przed papieżem, że odmawiał różaniec, że ochrzcił swoje dzieci. Za chwilę wszystko stanie się nowe. „W każdym narodzie Miły Bogu jest ten, kto Go szanuje i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10,35) - powiedział Piotr do Korneliusza i innych, po czym „Duch Święty zstąpił na wszystkich słuchających” (10,44). Tak. Każdy taki człowiek ma możliwość narodzenia się na nowo i pójścia za Słowem Bożym.

 ***

Podsumowanie tego rozważania jest krótkie.

Bóg szuka takich ludzi, którzy, gdy usłyszą „uważajcie więc!” nie zareagują oburzeniem, lecz zreflektują się, że ich dotychczasowy sposób życia i myślenia musi ulec zmianie.