sobota, 7 września 2019

Czy heavy metal jest muzycznym jazgotem?


Ktoś gdzieś kiedyś powiedział, że metalowa muzyka nie może być narzędziem w ręku Boga. Wydaje mi się, że potrafimy łatwo szufladkować, krytykować i oceniać po pozorach, kierując się niczym innym, jak tylko zwykłym uprzedzeniem.
Uprzedzenie do kogoś lub czegoś występuje wówczas, gdy jednostka podejmuje ocenę, wyraża negatywny osąd bez wcześniejszego doświadczenia z daną osobą czy zjawiskiem, najczęściej na podstawie fałszywych lub niekompletnych informacji.” (Wikipedia)

Metal to sztuka, jak każda inna. To tylko forma. Nie jest to muzyka spokojna, cicha ani słodka. Mogę jej nie lubić i nie słuchać, ale też nie powinienem wypowiadać się o niej bez zaznajomienia się z faktami. Więc nikogo nie namawiam do słuchania takiej muzyki, chciałbym jedynie odczarować niektóre mity. Jest wiele zespołów ewangelizacyjnych, grających ostre koncerty i przyciągających lub inspirujących ludzi chrześcijaństwem; a ich liderzy wydają dobre świadectwo wiary. I jest też wiele zespołów grających piękne hymny, a na co dzień nie widać w nich owoców opamiętania. Często jest tak, że ci, którzy najwięcej krytykują i oceniają rockmenów z długimi włosami, sami trwają w rozmaitych subtelnych grzechach, a ich dzieci zniewolone są nałogami. Natomiast ci muzycy często są dobrymi mężami, ojcami, a przede wszystkim kochają Chrystusa. Taki na przykład jest Alice Cooper. Wystarczy zadać sobie trochę trudu, aby posłuchać wypowiedzi jego i o nim np. na YouTube. 

Parę lat temu zapytałem o Alice Coopera znanego kaznodzieję, pisarza, mówcę, pastora – Tima Savage. Tim wielokrotnie bywał w naszym kraju z wykładami na różne tematy. W języku polskim ukazała się jego książka pt: „Małżeństwo nieprzeciętne”. W wersji angielskiej, na tylnej stronie okładki widniało zdjęcie Alice Coopera i jego rekomendacja książki. Niestety w polskiej wersji zrezygnowano z opisu rockmena. Może i dobrze. Zbyt dużo byłoby zamieszania, a przecież chodzi o treść książki. W Ameryce chyba nie wzbudza to kontrowersji kiedy opis gwiazdy rocka sąsiaduje z opisem profesora teologii Kevina Jona Vanhoozera we wspomnianej książce.
Zatem, kiedy zapytałem Tima o Alice Coopera, powiedział, że zna go dobrze, że Bóg jest jądrem jego małżeństwa, i że jest bardzo dobrym chrześcijaninem, przykładnym ojcem i mężem. Poniżej zamieszczam świadectwo kobiety uwolnionej z demonów dzięki Alice Cooperowi. 
A spójrzmy na takiego Kirka Franklina - gwiazda gospel, zdobywca wielu nagród, m.in. 13 razy Grammy. Któż by śmiał zaprzeczyć, że ma wielki wpływ na chrześcijaństwo w USA. Oczywiście, że ma wielki wpływ, ale przeciwny Ewangelii. Podczas jednego z koncertów pewien kaznodzieja przed wejściem głośno demaskował wartości jakie głosi gwiazda gospel. Gdy Kirk wyszedł do niego w asyście trzech ochroniarzy, kaznodzieja nie chciał z nim rozmawiać i nawet nie podał mu ręki, twierdząc, że Franklin głosi inną ewangelię. Ewangelię liberalną, powierzchowną, jednostronną, w otoczeniu uśmiechniętych i roztańczonych panienek. Jest to gdzieś sfilmowane na YT. 
Zaznaczam, że w tym artykule nie chcę wydawać kategorycznych wyroków, lecz raczej chciałbym szerzej spojrzeć na temat muzyki chrześcijańskiej. 

Ostatnio słucham chrześcijańskiej kapeli metalowej Demon Hunter. Ich muzyka przypomina trochę Metallicę i Depeche Mode. W tym roku pierwszy raz nagrali płytę balladową („Peace”). A wiadomo, że metalowcy są najlepsi w balladach. Można też obejrzeć na YT ich koncert balladowo - akustyczny w jednym z amerykańskich kościołów. Chłopaki ubrali nawet eleganckie garnitury. 
Podoba mi się ich muzyka, ale przede wszystkim podoba mi się ich przesłanie. Tutaj moja ulubiona piosenka DH - "Strach nie jest moim przewodnikiem", w której autor nawiązuje do 1 Listu Jana 2,19 o tych, którzy byli wśród nas, ale wyszli; a także do Mat 10,33 - o tym, by w uciskach i prześladowaniach nie zaprzeczać Chrystusowi, nie ulegać strachowi, nawet jeśli oznacza to oddanie życia. Okładka płyty - to ciekawa, symboliczna grafika głowy demona z dziurą od wystrzału. Zresztą w różnych wersjach pojawia się ona na każdej płycie Łowcy Demonów. Symbolika, ideologia, ubiory, grafika, koncerty - wszystko to może być dla wielu chrześcijan nie do przyjęcia. Amen - niech tak będzie, ale nic ponadto. Niech z naszych ust nie wychodzi zajadła krytyka, a w sercu nie pielęgnujmy niepotrzebnych poglądów. Takich jak na przykład: Granie lub słuchanie muzyki nie takiej jak w kościele, jest naśladowaniem świata. Tu i ówdzie słychać gniewne zdania: Chrześcijanie nie powinni grać świeckiej muzyki, a metalu to już w ogóle! A czy w kościołach nie korzystamy z dorobku współczesnej muzyki rozrywkowej?A siedemnasto i osiemnastowieczne hymny i pieśni ze Śpiewnika Pielgrzyma czyż nie są śpiewane wg muzyki z tamtych lat. A niektóre Psalmy w Biblii, czyż nie są napisane na melodię z Gat - czyli z kraju Filistynów - wrogów Izraela? Żyjemy w tym świecie i komponujemy wg ogólnych schematów. Zatem na czym innym polega "nieupodobnianie się do tego świata". Już  bardziej duchowo upodabnia się do tego świata wspomniany Kirk Franklin, a przecież jego muzyka wyrosła w ewangeliczynch kościołach, czerpie swoje korzenie z muzyki negro spiritual & gospel z czasów niewolnictwa w XVIII w.

Nie znam życia prywatnego członków zespołu Demon Hunter. Nie wiem jak wychowują swoje dzieci, czy się modlą, czy są aktywni w swoich kościołach. Mogę tylko domyślać się, że chcą podobać się Bogu. Ostatecznie Bóg ich oceni, gdyż przed oczyma Pana jawne są wszystkie drogi człowieka i On zważa na wszystkie jego ścieżki. Prz 5,21
 

Wyszukałem w Internecie kilka różnych wypowiedzi z różnych lat, lidera, autora tekstów i wokalisty grupy – Ryana Clarka. Wierzę, że te obszerne fragmenty wywiadów będą dla czytelnika ciekawe i pożyteczne.
_ _ _

Chrześcijanin z metalu
Ryan Clark (Demon Hunter)


Myślę, że rynek chrześcijański służy ogromnemu celowi właśnie z tego, co widzę i słyszę od fanów. Ludziom, dla których nie ma sensu nasze granie, mogłem pokazać  listy od fanów, które świadczą o wielkiej potrzebie i wartości naszej muzyki. O tym też jest kolejna piosenka na płycie. Chodzi o ludzi, którzy mówią, że to, co robimy, nie jest pracą dla Królestwa Bożego, i że jest bluźniercze lub cokolwiek innego. Dla legalistycznych chrześcijańskich umysłów granie heavy metalowej muzyki chrześcijańskiej nie ma sensu. Mówię o tym trochę w piosence „Our Faces Fall Apart”.
Nasz zespół został zakazany w chrześcijańskich księgarniach z tego czy innego powodu. Wiesz, byliśmy na granicy między chrześcijańskim lub niechrześcijańskim zespołem i nieustannie trwały walki w tej sprawie. Nie byliśmy zdeklarowani. Po pewnym czasie wszyscy dorośliśmy i dojrzeliśmy, byliśmy w stanie spojrzeć na to z zewnątrz. Zobaczyliśmy, że to niezdecydowanie wygląda naprawdę słabo. Teraz, jeśli ktoś zapyta, czy jesteśmy zespołem chrześcijańskim, odpowiem: „Tak, jasne, że jesteśmy. Wszyscy jesteśmy chrześcijanami, piszę chrześcijańskie teksty”. Nie powiem: „Nie, jesteśmy chrześcijanami w jakimś zespole” lub „Zespół nie może być chrześcijański”, ani nie staram się myśleć o tym filozoficznie, ponieważ to po prostu nie jest… nie o to chodzi. Jesteśmy technicznie zespołem, a chrześcijanie muszą być chrześcijanami. Jeśli umieszczą nas w kategorii chrześcijańskiej, to nam już to nie przeszkadza. Na pewno teraz nie próbujemy już tego unikać. Dla nas było to po prostu kwestią dorastania i dojrzewania od czasów bycia w chrześcijańskich zespołach i patrzenia, jak działa cała scena. Mieliśmy dość chodzenia po nieokreślonym terenie. Z jednej strony masz fanów, którzy nie myślą, że jesteś wystarczająco chrześcijański, więc nie kupują twoich płyt. A z drugiej strony macie niechrześcijańskich fanów, którzy wciąż wiedzą, że macie „chrześcijańską wytwórnię” lub coś w tym rodzaju. Więc odpychasz fanów z obu obozów. Po pierwszej płycie po prostu naprawdę zdaliśmy sobie sprawę, że nie ma sensu tego robić, ponieważ jeśli jesteś szczery w sprawie chrześcijaństwa, i wydajesz dobry produkt, grasz dobrą muzykę, ludzie mogą to docenić i uszanować.  Myślę, że ludzie będą szanować twoje poglądy, będą się nimi interesować jeśli jesteś dobry w tym, co robisz i szczery.
***

W rzeczywistości na nowej płycie jest kilka utworów, które bezpośrednio dotyczą problemu krytyki naszej nazwy, stylu, grafiki. Jest to coś, do czego uczysz się przyzwyczajać (lub ignorować), gdy jesteś zaangażowany w chrześcijańską scenę muzyczną. Zawsze znajdą się ludzie, którzy szukają i próbują znaleźć winę, a może nawet jakiś sekretny sens kryjący się za każdym aspektem tego, co robisz. W najbardziej fundamentalnych instytucjach chrześcijańskich zrodziła się chęć badania, spekulacji i próbowania „zaskoczyć” każdego, kto twierdzi, że przekazuje przesłanie mające związek z samym chrześcijaństwem.
Podobno ja, 35-letni mężczyzna, który wychowałem się w kościele i oddałem życie Chrystusowi, muszę ponosić rzekomą odpowiedzialność za 16-letnie dziecko, którego nigdy nie spotkałem i które jakoś myśli, że bezmyślnie zrobiliśmy ostry skręt w lewo z chrześcijaństwa, bez żadnego ostrzeżenia, ponieważ… i możesz dokończyć to zdanie  jak chcesz… Na przykład:
- W tle zdjęcia, które publikuję na Instagramie, jest puszka piwa.
- Okładka naszego albumu (pomimo tego, że to samo logo jest na siedmiu albumach z rzędu) jest tym razem bardziej „zła”.
- Używanie czerwonych świateł w naszej sesji zdjęciowej jest naprawdę złe.
- Nie rozumieją tekstów piosenek ani dzieła sztuki, którą tworzymy, więc wyciągają własne wnioski, że to zło.
- Myślą, że skoro słuchamy świeckiej muzyki i nosimy świeckie koszulki, tatuaże, nie możemy jednocześnie być wierzącymi.

Uważają, że istnienie w chrześcijańskiej „bańce”, granie tylko koncertów z chrześcijańskimi zespołami w chrześcijańskich klubach, jest w jakiś sposób WIĘCEJ skuteczne w zdobywaniu zagubionych dusz niż wchodzenie do prawdziwego świata. Biorą tekst lub coś, co powiedziałem, bez względu na kontekst, budują wokół niego własny kontekst, który w jakiś sposób rozbija wszystko, co kiedykolwiek powiedziałem. Krytykują, że nie znam na pamięć wersetów biblijnych, oprócz 2 lub 3 (które zapamiętałem z pieśni uwielbieniowych, gdy byłem młody).
To wszystko wygląda tak, jakbyśmy z jakiegoś powodu kłamali przez cały czas na temat naszej wiary - w piosenkach, w wywiadach, na koncertach ... i abyśmy postanowili poczekać, aż nasz album SEVENTH, nie będzie raził, ale ukaże się potajemnie i niepozornie, a my podkopując gałąź na której siedzimy – chcieli zrazić do siebie fanów  przekręcając cały cel tego zespołu … i po co to wszystko? Że niby dla zabawy??
Jest miejsce na rozmowę o WSZYSTKIM. Jest potrzeba rozmowy o prawdziwym życiu - lecz ludzie boją się, że rozmowa na te tematy doprowadzi ich do piekła. NIE WSZYSTKO jest czarno-białe. Niektóre rzeczy są jakie są, ale inne (większość) wymagają przemyślenia… dyskrecji, rozwagi… i być może osobistego przekonania. Chociaż fundamentalne doktryny Chrystusa i krzyża są niepodważalne, istnieją inne (znacznie mniejsze) kwestie, które będą różne dla każdej osoby, w zależności od tego, czym żyją.
***

Są różne zespoły, które widzą i rozumieją depresję i samobójstwa, i piszą o tym w swoich piosenkach. Oni albo stawiają czoła własnym demonom, albo uświadamiają ludziom te problemy. Ludzie mogą słuchać tej muzyki, ponieważ czują to samo i to sprawia, że ​​czują się mniej samotni. Ale my oferujemy rozwiązanie, które wykracza poza to i opiera się na wierze.
Muzyka chrześcijańska jest podzielona na dwa obozy. Faceci, którzy muszą powiedzieć "Jezus" lub "Bóg", aby poczuć, że robią to dobrze lub faceci, którzy przed tym uciekają. My nie pasujemy do żadnej z tych drużyn.
***

Wychowałem się w kościele. Nasz tata był pastorem. Zaakceptowałem Chrystusa i zostałem ochrzczony, gdy byłem młody - ale wystarczająco dorosły, by podjąć tę decyzję - miałem 13 lat.
 Moi rodzice byli surowi, ale w realistyczny sposób. Mieliśmy wielu przyjaciół, którym nawet nie wolno było oglądać telewizji i których rodzice przesadzali w wielu kwestiach. Patrzę teraz na niektórych moich przyjaciół, którzy mieli dużo wolności, gdy byli nastolatkami i są teraz bardzo zagubionymi ludźmi. W okresie dojrzewania jest czas, w którym zbyt duża swoboda może być dla ciebie bardzo niebezpieczna i wpływać na ciebie przez resztę życia w bardzo szkodliwy sposób. Ale widziałem więcej facetów, którzy upadali jako mężowie i ojcowie z powodu dążenia do swoich pasji.  Może to na pewno być destrukcyjne pod pewnymi względami ... może masz to całe spełnienie w życiu zawodowym, ale narażasz na szwank inne aspekty swojego życia. Jeśli jesteś singlem, to super. Możesz pracować 15-16 godzin dziennie, zwiedzać cały rok, podróżować ile chcesz. Ale gdy tylko zaczniesz mieć rodzinę, czy to tylko żona, czy żona i dzieci, wtedy musisz podjąć świadome decyzje, aby ciężko pracować, równo przy wszystkich tych dziedzinach. Może to oznaczać mniejszą pracę nad karierą, nawet jeśli może to być bardzo trudna decyzja.
***

Myślę, że wielu ludzi, którzy uważają się za chrześcijan, a także artystów, żyje w chrześcijańskiej bańce. Przez „bańkę” mam na myśli to, że ograniczają ilość przyswajanej kultury. Problem w tym sposobie myślenia polega na tym, że nieuchronnie obniży to jakość tego, co robisz. Widzicie to we wszystkich aspektach kultury i sztuki, a ostatecznym rezultatem jest to, że chrześcijańska „sztuka” nie jest tak dobra, jak jej świeckie odpowiedniki. W obecnym wieku, jeśli blokujesz się przed całym światem muzyki, sztuki i kultury w ogóle, to zdecydowanie ogranicza twój potencjał.  Powiedziałbym, że najważniejszą rzeczą, jaką powinien wykonać artysta chrześcijański w każdej dziedzinie, byłoby zrozumienie, w jakim miejscu jesteś w swojej wierze, zrozumienie linii, których nie chcesz przekroczyć, ale też gotowość, aby wchłonąć różne elementy kultury, przefiltrować je i rozwijać w chrześcijańskiej perspektywie.
***

Dla mnie, jeśli nagrywam płytę, słucham innej muzyki (a jest to całkowicie przeciwieństwo wszystkiego, w co wierzę duchowo), używam jej jako amunicji do moich piosenek. A jeśli sama muzyka jest naprawdę dobra, mogę to wykorzystać, aby wpłynąć na muzykę, którą piszę. Ale z lirycznego punktu widzenia próbuję obalać argumenty lub przemawiać z innej perspektywy. Nie neguję całej grupy zespołów lub artystów w oparciu wyłącznie o to, w co wierzą. Czuję, że mogę czerpać z nich inspirację na poziomie kreatywnym, a jeśli się z nimi nie zgadzam, chcę robić coś równie jakościowego i namiętnego, ale z perspektywy obiektywu, przez który widzę świat. W ten sposób zawsze podchodziłem nie tylko do słuchania muzyki, ale także do oglądania programów telewizyjnych lub filmów.
***

Nie mam problemu gdy słucham Morbid Angel lub Dark Throne. Mogę wziąć takie zespoły i całkowicie oddzielić się od tego, co mówią, lub myśleć, że to, co mówią, jest głupie, nie mam na to wpływu, ale nie wypacza to moich przekonań. Tego rodzaju rzeczy mogą mieć wpływ na niektórych ludzi, i to jest absolutnie w porządku. Dlatego trudno jest odpowiedzieć na pytanie, kiedy dzieci mówią: „Hej, wyrzuciłem wszystkie moje niechrześcijańskie płyty, a teraz słucham tylko was. Co o tym sądzisz?” Odpowiadam w ten sam sposób: „Cóż, jest to osobiste przekonanie, jeśli czujesz, że muzyka ta przejawi się w negatywny sposób w twoim życiu lub w wierze, to zdecydowanie zwróć na to uwagę i zrób wszystko, co musisz, aby na to nie pozwolić.”
Należy jednak zauważyć, że istnieje pewna linia, którą nazwałbym „obiektywną granicą moralności”. To linia, która oddziela sztukę od nieprzyzwoitości, i myślę, że dość łatwo jest, jeśli masz rozeznanie, stwierdzić, kiedy ta linia została przekroczona, więc niekoniecznie musimy ją przekraczać.
***

Widzisz handlarzy narkotyków i morderców, którzy idą do więzienia i zostają zbawieni, i stają się wyjątkowo legalistycznymi chrześcijanami, ponieważ potrzebują sztywnego zestawu wytycznych, aby utrzymać się na drodze. Przy nich nie zamierzam popijać alkoholu ani robić rzeczy, które zostaną przez nich źle odebrane. Dla wielu z tych facetów, jeśli przekroczą zasady o centymetr, konsekwencje mogą być tragiczne.  
***

Niektóre z naszych koncepcji są „nerwowe” (wkurzające) dla pewnych osób. Wydaje mi się, że wiele murów już runęło i nie jest to już tak wielka sprawa, jak 10 lat temu. Podjęliśmy świadomy wysiłek, aby w tym względzie wypchnąć ludzi poza ich strefę komfortu. Wydaje mi się, że jest to dla nas ważne, aby w jakiś niewielki sposób pomóc kulturze chrześcijańskiej jako całości w bardziej zrównoważony sposób spojrzeć na sztukę i kulturę głównego nurtu.
***

Największe publiczne nieprzyjemności na koncertach mieliśmy ze strony fanów świeckich zespołów, które grały z nami na jednej scenie. A największą reakcją, jaką kiedykolwiek mieliśmy, była reakcja na piosenkę mojego pierwszego zespołu Focal Point - "Homicide", która ostro sprzeciwiała się aborcji. Dlatego nazwałem nową płytę Demon Hunter „True Defiance” (Prawdziwy bunt). Jeśli każda ryba w twoim morzu pływa w jednym kierunku, a bycie chrześcijaninem jest najbardziej punkrockową rzeczą, jaką możesz zrobić, to sprawia, że ​​czuję się niesamowicie. Taki przecież był Chrystus.

***
Jeśli grasz metal, nie słuchaj tylko metalu. Słuchaj wszystkich rodzajów muzyki. Dziewięć razy na dziesięć utwory te pomogą ci rozwijać się jako muzyk, a także pomogą ci stworzyć coś wyjątkowego. My słuchamy różnych gatunków i po prostu trafia to wszystko do metalowego blendera, i w efekcie powstają piosenki Łowców Demonów.
Jeszcze jedna rada: jeśli jesteś projektantem, wyjdź poza to, co znajdziesz w sieci. Kupuj książki. Idź do galerii sztuki. Sposób, w jaki reagujesz na dotykowe, fizyczne obiekty, jest o wiele głębszy niż tylko patrzenie na obrazy na komputerze. A jeśli grasz muzykę, oglądaj koncerty zespołów spoza gatunku, w którym grasz. Nie mogę ci powiedzieć, ile razy chodziłem, aby zobaczyć zespół, który nie gra metalu, a który dał mi pomysł na nasz koncert.
***

Bóg wyraził się poprzez całe stworzenie. Od ludzkości po niebiosa i ziemię, widzimy, że jest on niezwykle twórczą Istotą. Ponieważ zostaliśmy stworzeni na Jego obraz, każdy z nas ma zdolność i pragnienie tworzenia i wyrażania siebie poprzez różne media. Sztuka jest uwielbieniem i nie musisz być profesjonalistą, aby znaleźć wielką radość, spełnienie w tworzeniu sztuki. Nawet jeśli robisz ulotkę na przedstawienie lub zaproszenie na ślub, może to być na cześć Boga. Ma to związek ze sposobem myślenia, w jakim tworzysz, oraz z tym, jak postrzegasz proces twórczy i z czego czerpiesz inspirację. Jeśli projektuję okładki albumów dla zespołu skoncentrowanego na Chrystusie i robię to, co w mojej mocy, najlepiej, jak potrafię, to również uwielbiam Boga.
Zawsze chciałem być znany jako facet, który robi wysokiej jakości sztukę, która by konkurowała z najlepszymi. Wtedy moja reputacja jako artysty poprzedzi i potwierdzi moją reputację jako osoby wierzącej. Innymi słowy, ludzie wezmą to, w co wierzę na poważnie, ponieważ widzą pracę, którą wykonuję. Jest to dla nich wiarygodne, inspirujące i imponuje im. Żywię nadzieję, że moja muzyka lub moja sztuka nie będą mieścić się tylko w kategorii „chrześcijańskiej muzyki”, ale będą konkurować z czymkolwiek, bez względu na światopogląd.  Dla mnie pragnieniem jest uwielbienie… aby pokazać, że Bóg jest wystarczająco wielki, aby motywować nas do doskonałości.
Uwielbienie może istnieć w każdym dziele, o ile wykonujesz je z odpowiednią motywacją… wynikającą z głębokiej relacji między tobą a Chrystusem.

Źródła:

1[np: Dziękuj Mu - Go West - Pet Shop Boys (Village People), Jesteś Królem - With Or Without You - U2]

„Byłam ambasadorką Szatana”: jak Bóg użył świadectwa Alice Coopera, by uwolnić czarownicę

Simone Peer nigdy nie widziała niczego złego w posługiwaniu się białą magią. W jej rozumieniu była to „dobra strona” okultyzmu.

– Byłam „białą czarownicą” i zajmowałam się „białą magią”, boską i niebiańską – powiedziała Simone.

Simone w swoim życiu doświadczyła wielu… nieprzyjemności

Kiedy Simone dorastała, uczyła się o okultyzmie od swojej matki, która kontaktowała się z mediami i duchami.
– Horoskopy, numerologia, plansza Ouija, widzenie duchów, zjawiska nadprzyrodzone… To była codzienność – wspominała.

Jednak w świat ten najbardziej wciągnęła ją przemoc fizyczna i słowna, której doświadczyła ze strony bliskiego członka rodziny i fakt, że w wieku 5 lat była molestowana przez sąsiada. Nigdy nikomu o tym nie powiedziała.

– Chyba wydawało mi się, że nie da się mnie kochać. Myślałam, że jestem bezwartościowa – powiedziała Simone.

Te odczucia wprowadziły nastolatkę w życie pełne chaosu, narkotyków i alkoholu. W czasie liceum i studiów Simone myślała nawet o samobójstwie.

W poszukiwaniu prawdy

W trakcie przerwy od nauki poznała kobietę, która nauczyła ją, jak czytać z kart tarota. Dla Simone był to początek odnajdywania odpowiedzi i prawdy.

– Moją uwagę przyciągały różne szczegóły kart. To w pewnym sensie otwierało drzwi po tej niewidzialnej stronie i ujawniało mi różne sekrety – mówiła.

Simone zaangażowała się w praktykowanie ruchu New Age. W wieku 20 lat okrzyknęła się mianem białej czarownicy. Była przekonana, że jej praktyki były „dobre” dla ludzi, a w szczególności dla niej samej.

– Wierzyłam, że jeśli będę coraz bardziej i bardziej podążać za światłem, odnajdę odpowiedź na pytanie, co jest ze mną nie tak. Sądziłam, że to mnie jakoś naprawi, że będzie lepiej – mówiła.

Światło, moc, reinkarnacja i… ciągła pustka

Kolejne 30 lat spędziła na poszukiwaniu oświecenia. Osiągnęła najwyższy poziom białej magii i została arcykapłanką. Poprzez Santerię i inne formy duchowości i okultyzmu Simone brała też udział w składaniu ofiar ze zwierząt.

– Przelewanie krwi oczyszczało nas, uzdrawiało i dodawało mocy. Pozwalało również przechodzić kolejne poziomy inicjacji – powiedziała.

Niektórzy nauczali, że można było stać się jak Jezus, stając się bogiem poprzez reinkarnację i podążanie za „światłem”. Jezusa uważano jednak jedynie za nauczyciela, który osiągnął najwyższy stan oświecenia.

– Kiedy robi się to wciąż i wciąż, jest się wypełnionym światłem. Człowiek staje się światłem, które wraca i karmi inne dusze wspinające się po drabinie reinkarnacji – opowiadała.

Jednak niezależnie od tego, jak wysoko się wspinała i jak „oświecona” była, Simone wciąż nie mogła zapełnić pewnej pustki w sobie.

„…najbardziej uderzył mnie fakt, że uważałam się za Boga”

– Wiele aspektów duchowej drogi bardzo mi się podobało. Uszczęśliwiały mnie, jednak moje życie było tego zupełnym przeciwieństwem. Tkwiłam wówczas w najgłębszym, najciemniejszym dole. Na tym polega ten piękny podstęp – wspominała.

W 2017 r. Simone desperacko poszukiwała prawdy i pokoju. Natknęła się wtedy na nagranie sławnego wokalisty heavy-metalowego, Alice Coopera. Mówił o tym, jak jedyny i prawdziwy Jezus Chrystus uwolnił go od alkoholizmu i dał mu nowe życie.

– Zrozumiałam, że byłam ambasadorką Szatana – wyznała Simone. – Nie wiedziałam nawet, co to znaczy mieć Jezusa. Zupełnie tego nie rozumiałam, wiedziałam jedynie, że moje serce pękło, wiedziałam, że On tam był. Wiedziałam, że powiedziałam „tak”. Pomodliłam się modlitwą zbawienia. Kiedy doszłam do punktów skruchy, najbardziej uderzył mnie fakt, że uważałam się za Boga. Sądziłam, że moje zaklęcia nie były manipulacją innych ludzi i rzeczy. Powiedziałam to na głos i wyciągnęłam rękę do Boga. Prosiłam, pokutowałam i modliłam się nad sobą.

Wiadomość „Do wszystkich tych, którzy przeszli taką drogę, jak ja…”

W ciągu następnych tygodni Simone wyrzuciła wszystko, co było powiązane z okultyzmem. Zaczęła także chodzić do kościoła, gdzie przeszła przez proces uwolnienia od demonicznych mocy.

– Nie wiem, od ilu demonów mnie uratowano. Zarówno w sercu, jak i w duszy czułam się wolna – mówiła. Dziś Simone jest certyfikowanym coachem. Naucza, że prawdziwym światłem świata jest Jezus i że to w Nim można odnaleźć wszystko, czego się potrzebuje.– Do wszystkich tych, którzy przeszli taką drogę, jak ja: odpowiedzią, której szukacie, jest Jezus. Naprawdę – powiedziała Simone.

Autor: Michelle Wilson
Źródło: CBN News