Właśnie też przeczytałem książkę (jedyną w języku polskim o nim) - nie do zdobycia poza niektórymi bibliotekami -„Coltrane według Coltrane’a” w znakomitym przekładzie Filipa Łobodzińskiego. Prawie 500 stron i tylko trzy literówki ;). Jest to zbiór wywiadów ledwie zarysowujący sylwetkę artysty. Może trzeba by było przeczytać z dziesięć książek o nim, żeby cokolwiek go poznać. Jednak cytując co ciekawsze wypowiedzi pokuszę się o kilka wniosków.
Od młodości słucham Coltrane’a i nigdy mi się nie znudził. Jego muzyka skłania do zadumy, ożywia, łamie schematy, jest pełna ognia, ekspresji i wirtuozerii, ale ze smakiem, czasem minimalistyczna, inspiruje do pięknego życia.
Trane – jak o nim mówią – urodził się w chrześcijańskiej rodzinie w 1926r., miał dwóch dziadków pastorów metodystycznych. Jego talent dość szybko został zauważony i dość szybko grał ze sławami i sam stał się sławny. Po drodze uzależnił się od heroiny i alkoholu, a w 1957r. przeżył duchowe przebudzenie, dzięki czemu przezwyciężył nałogi i oddał się intensywnej pracy twórczej. Dwukrotnie żonaty, trójka dzieci z drugą żoną – Alice. Zmarł niespodziewanie w wieku 40 lat na raka wątroby. Drugi syn - Ravi – nosi imię na cześć Ravi Shankara – w którego sitarze zasłuchiwał się John. (Ravi z zespołem odwiedzi nasz kraj w marcu przyszłego roku).
W mojej ocenie najważniejszym epizodem w życiu Coltrane’a jest fakt, że za swoją twórczość publicznie oddał chwałę Bogu. Oprócz Psalmu pochwalnego, całą płytę „A Love Supreme” ofiarował Bogu. Oczywiście, że można się czepiać duchowego poznania, znajomości Biblii, tego, że był też otwarty na różne tradycje, że „studiował Koran, Biblię, kabałę i astrologię z równą szczerością”, że zajmował się także hinduizmem, Jiddu Krishnamurtim, historią Afryki, naukami filozoficznymi Platona i Arystotelesa oraz buddyzmem zen. Jednak bardzo podoba mi się jego uniżenie przed Bogiem – niewielu artystów stać na coś takiego.
Pierwsza rozmowa z poniższych fragmentów książki (nagrywana bez wiedzy Johna) daje pewne światło w kwestii jego światopoglądu, wątpliwości, rozczarowań, poszukiwań, motywacji i celów. Być dobrym (świętym) i dawać dobro, aby cały świat był dobry i szczęśliwy. Trochę naiwnie próbował znaleźć wspólny mianownik dla wszystkich religii, szukał zjednoczenia i pojednania. Wiele trafnych spostrzeżeń co do hipokryzji, co do szukania podstaw, filozofowania. Wiele takich dialogów już słyszałem w biografiach znanych punkowców, reggae’owców, rockowców, hippisowców. A teraz czytam z zaciekawieniem rozmowy Trane’a.
Idea oddzielania tego co nas dzieli, na dłuższą metę ma krótkie nogi. Nie da się uczynić raju po tej stronie życia. Chrystus przyszedł do swoich, ale oni Go nie przyjęli, i dzisiaj również jest niemile widziany w tym świecie. Sam niejednokrotnie mówił, że prawdziwi uczniowie będą prześladowani, że powstanie naród przeciwko narodowi, że niewielu znajduje tę drogę; apostołowie nie raz przestrzegali: nie dajcie się zwieść, uważajcie na takich i takich ludzi, wiara nie jest rzeczą wszystkich, cały świat jest w mocy złego! Zatem tendencje i idee zjednoczeniowe wspólnej religii dla wszystkich, wspólnego rządu, zawsze mają na celu podporządkowanie jednych kosztem drugich. Rozumiem i cieszę się z takich rozmów o szukaniu jedności i prawdy, jeżeli są szczere, ponieważ świadczą one o tym, że każdy człowiek ma w sobie cząstkę Boga i w jakiś swój sposób Go rozumie. Warto więc nie zaniechać szukania Prawdy i Miłości – tej Najwyższej, nie zadowalając się podróbkami, martwymi kultami i uciekając od niebezpiecznych religii. Bóg jest niezwykle łaskawy – dał się poznać przez Chrystusa – zostawił ludzkości swoje Słowo – obietnice nie bez pokrycia. To właśnie On jest drogą, prawdą i życiem, poza Nim wszystko prowadzi na manowce, jest fałszywe i martwe. Nie da się tych dwóch grup zjednoczyć. Jego Królestwo to sprawiedliwość, pokój i radość! A świat z natury jest skażony i zmierza do upadku całkowitego. „Starajmy się więc poznać, usilnie poznać Pana; że go znajdziemy, pewne jest jak zorza poranna, i przyjdzie do nas jak deszcz…” Oz 6,3. Dzisiaj ludzkość szuka różnych odpowiedzi i radzi się sztucznej inteligencji, a Bóg nie jest sztuczny, Jego Słowo ma moc zmienić wszystko i każdy kto prosi może otrzymać dar życia wiecznego.
Zatem jak mawiał Trane: Zaiste, tak właśnie jest: „szukajcie, a znajdziecie”.
***
1958r.
Blume: Zanim zainteresowałeś się filozofią i...
Coltrane: Coś ci powiem...
Blume: ...zanim zacząłeś myśleć o filozofii, to co...
Coltrane: Już ci mówię. Zaczęło się chyba od religii. [nieczytelne|
A potem zacząłem kwestionować religię. Tak się wszystko rozpoczęło. Wiesz, przyszedł taki wiek, kiedy zacząłem zastanawiać się nad różnymi sprawami.
Blume: John, w jakiej wierze zostałeś wychowany?
Coltrane: W kościele metodystów.
Blume: Metodystów? Prowadziliście surowe życie religijne czy…
Coltrane: Dosyć, nie było bardzo surowe, ale owszem, raczej tak. Mój dziadek, obaj moi dziadkowie byli pastorami, Matka była bardzo religijna. W dzieciństwie na przykład co niedziela chodziłem do kościoła i w ogóle, byłem pod dużym wpływem dziadka - to był dominujący cizio w rodzinie. Był najbardziej oblatany, działał w polityce. Więcej działał niż mój ojciec, krawiec, ale on [ojciec] w ogóle niewiele się odzywał. Pilnował swojego interesu, tyle, kapujesz? Za to z dziadka to był kawał bojownika. Zakręcony politycznie i w ogóle. Jego terenem była religia. Czyli tak właśnie dorastałem, w czymś takim. I jakoś to akceptowałem, wczuwałem się w te sprawy. I dopiero jak już dobiegałem dwudziestki, to się trochę zacząłem wyłamywać. Dorastałem, to i zacząłem kwestionować różne rzeczy, które napotykałem w religii. Zacząłem się zastanawiać. Jakieś dwa, trzy lata później, kiedy miałem ze dwadzieścia dwa, dwadzieścia trzy lata, pojawił się islam. Zapoznano mnie z tym. Normalnie szok. Wiesz, mnóstwo moich kolegów przerzuciło się na islam. No nic, sporo o tym myślałem, doszedłem do punktu, do którego nigdy wcześniej nie dotarłem — do innej religii, nie? Było o czym myśleć.
Ale w końcu nic z tym nie zrobiłem. [chichot] Tylko sobie rozmyślałem. Miałem kupę innych zajęć i po prostu wyleciało mi z głowy. Chyba dałem sobie z tym spokój na ładnych kilka lat. Nawet nie próbowałem do tego wracać. I dopiero ostatnio uznałem - wiesz, zacząłem się przyglądać, co ludzie w ogóle uważają, czujesz? Bo zdałem sobie sprawę, że właśnie ja jestem na tym etapie. Dlatego właśnie zaczęły się u mnie te tematy. Nie poświęcam temu tyle czasu, ile bym chciał, nie nauczyłem się, nie ogarnąłem takiego obszaru, jaki by należało. Chciałbym ogarnąć więcej. Chciałbym zebrać myśli w jakieś spójne coś, co miałoby ręce i nogi. Byłem religijny, zawsze - i poczułem wielkie rozczarowanie, kiedy okazało się, jak dużo jest religii i jak...
Blume: Rozczarowany?
Coltrane: No...
Blume: Na jakiej zasadzie?
Coltrane: Nie tyle rozczarowany — ach, diabli wiedzą. Jak się okazało, że jest tyle tych religii i że niektóre stoją w opozycji do innych i tak dalej, to mi zlasowało łeb [śmiech]. No i nie wiem. Miałem mętlik. Nie umiałem przyjąć, że każdy - że jakiś jeden tylko koleś akurat ma rację. Bo jeżeli on ma rację, to jakiś inny musi być w błędzie, nie?
Blume: Jeśli ją naprawdę ma.
Coltrane: I na odwrót, co nie?
Blume: A może jest szansa, że wszystkie te istniejące religie jakoś tam są ze sobą powiązane? Wiesz, nieważne, co tam jeden mówi czy myśli, chodzi mi o to, że podstawowe sprawy w jednej religii są wspólne z podstawowymi sprawami w religii, w którą wierzy ten drugi koleś, te z kolei z następnymi i tak dalej. I że wraz upływem czasu kolejni ludzie coś wymyślali i przekonywali, że ja mam rację, a ty nie masz racji, bo ty mówisz o sobie tak, a ja mówię tak. I że to ludzie tak naprawdę zmienili, że tak powiem, postać religii, ale podstawowe rzeczy są ciągle wspólne, co?
Coltrane: Jasne, myślę, że wspólne rzeczy jakoś ludzi w końcu zjednoczą. Gdyby tylko można - gdyby ktoś powiedział raz a dobrze: „No, zjednoczmy się”.
Blume: Innymi słowy, wolałbyś jedną powszechną religię zamiast tych wszystkich różnic, gdzie jeden gość szarpie drugiego tylko z powodu innej wiary...
Coltrane: Tak, tak powinno być. Powinno być coś takiego.
Blume: ...że podstawowe sprawy są dla wszystkich wspólne i że powinni się zjednoczyć.
Coltrane: Tak, chyba tak być powinno. Dokładnie w ten sposób. Wiesz, kiedy zaczynasz ślęczeć nad książkami, to widzisz, jak różnie ci faceci gadają o tym, co jest „dobre”. Filozofowie [śmiech], kiedy zaczynają mówić o tym, co „dobre”, co „złe”, to wyczyniają z tymi dwoma słówkami najróżniejsze rzeczy. I sprawa może się zrobić bardzo zawiła. A powinna być bardzo prosta, żeby mógł z niej płynąć jakiś pożytek. Żeby naprawdę coś pojąć, musisz sprowadzić to do podstaw. I myślę, że religie to całkiem nieźle załatwiają, mają to załatwione, o ile potrafią się podogadywać, bo ja nie... kiedy mówią, że nauczają dobra, to dla mnie jest w porządku.
Blume: Czy sądzisz, że kiedy już przeczytasz ileś tam książek i zdołasz wchłonąć i przemyśleć to, co w nich jest, to odmieni cię to, odmieni twoje podejście do życia?
Coltrane: Mnie chyba nie zmieni, co najwyżej pomoże mi zrozumieć, czujesz, będę się lepiej orientował w świecie. Pozbędę się trochę niepewności, ale pozostanę sobą.
Blume: Czy twoim zdaniem wielu muzyków odczuwa taką normalną, w sumie, niepewność w związku ze sprawami religijnymi? I że mogliby mieć ochotę, tak jak ty miałeś, żeby trochę więcej z tego wszystkiego zrozumieć, wyczuć, o co w tym chodzi? Czy twoim zdaniem wielu z nich podpada właśnie pod taką kategorię? Rozmawiałeś z jakimkolwiek muzykiem na te tematy?
Coltrane: No więc... według mnie większość muzyków chciałoby poznać prawdę. Tak powinno być, bo ta materia, materia muzyczna, sprowadza się do prawdy. Jeżeli grając, stawiasz jakąś tezę, tezę muzyczną, i jeśli ta teza ma podstawy, to ona z samej swojej istoty niesie prawdę. A jeżeli ściemniasz podczas gry, to wiesz, że ściemniasz [śmiech]. A przecież każdy muzyk zębami i pazurami walczy o to, żeby maksymalnie zbliżyć się do perfekcji. Czyli do prawdy, czujesz. Dlatego żeby tak grać, żeby grać prawdę, trzeba żyć jak najbliżej prawdy. A co do religijności - jak ktoś jest religijny, to według mnie poszukuje dobra, chce wieść dobre życie. I niech sobie mówi, że to jest religijne życie, albo że on sam jest religijny. A może powie: „Prowadzę dobre życie. A ktoś religijny powie o nim: „To religijny facet, prowadzi dobre życie”. I wielu gości myśli o tym, z wieloma na ten temat gadałem.
Blume: A czy przychodzą ci na myśl jacyś faceci, którzy mają poglądy bliższe prawdy niż pozostali? Jacyś, których szanujesz właśnie za poglądy?
Coltrane: No... nie, tak od ręki to nie umiałbym wymienić, nikogo bym nie wyróżniał. A rozmawiałem naprawdę z wieloma Wszyscy muzycy, których znam, czegoś tam poszukują, próbują coś tam osiągnąć. A niektórzy w ogóle nie chcą o tym gadać. Wyglądają na całkiem zadowolonych, może właśnie znaleźli to, co chcieli... nie wiem [chichot].
Blume: To jest bardzo poważna materia, niełatwo się w nią zagłębić.
***
Sam Coltrane nie jest jeszcze pewien, w jakim kierunku zmierza jego muzyka. Jednak ten bezapelacyjnie inteligentny muzyk z pewnością przymierza się do stworzenia muzyki, jakiej jeszcze dotąd nie słyszeliśmy. Mówi się o nim czasem jako o najważniejszym jazzmanie od czasów Birda — zapytałam go więc o to, co sądzi o swoim własnym wkładzie w muzykę jazzową.
„Zasadniczo staram się nie popaść w zastój. Zmierzam to tu, to tam, nie wiem, dokąd zaniesie mnie na kolejnym etapie. Zastój oznaczałby dla mnie, że straciłem zainteresowanie.
Tworzenie muzyki przedstawia ogromną ilość zagadnień. Chociażby pytanie o sens życia jako takiego; o moje życie, w którym w tylu jeszcze aspektach nie dotarłem do ostatecznych rozstrzygnięć; są sprawy, których jeszcze nie zdołałem zamknąć, a trzeba je pozamykać, zanim człowiek zabierze się za tworzenie dźwięków. Do tej mądrości się dorasta.
Jak byłem młody, nie sądziłem, że tak będzie, ale teraz wiem, że przede mną jeszcze długa droga. Może w wieku sześćdziesięciu lat będę już z siebie zadowolony, ale kto to wie... Wiem tylko, że z czasem będę tworzyć z większym przekonaniem. Wiem, że chciałbym tworzyć muzykę piękną, taką, która daję ludziom dokładnie to, czego pragną. Taką, która podniesie ich na duchu, pozwoli im poczuć szczęście - na takich wartościach mi zależy.
Niektórzy mówią: «w twojej muzyce jest pełno gniewu», «męczarni», «uduchowienia», «ta muzyka obezwładnia» czy co tam jeszcze. Najróżniejsze rzeczy. Są tacy, co się czują przy niej błogo — sam w końcu nie wiesz, czego się spodziewać. Muzyk może zrobić jedno — starać się jak najbardziej zbliżyć do naturalnych źródeł i poczuć jedność z harmonią przyrody. Wtedy zrozumie, że stara się je zinterpretować wedle swych najlepszych możliwości, i zechce przekazać to innym.
Co do samej muzyki, co do jej przyszłości, absolutnie nie zmniejszy się siła, z jaką porusza ludzi, jestem przekonany. Będzie nadal wspaniała — albo jeszcze wspanialsza. Ale jeśli zapytać, jak to osiągnie, tego nie wiem. To już zadanie dla ludzi, którzy ją tworzą — oni na pewno będą to wiedzieć!".
***
Próba oceniania języka Coltrane’a za pośrednictwem muzykologii za pomocą dotychczasowej skali wartości – to herezja. Szansę złapania jego sensu mają tylko ci, którzy pozostaną wierni jego duchowi, a nie literze, jego intencjom, a nie jego słownikowi - ponieważ ten ostatni na razie nie ujawnił nam jeszcze większości swoich tajemnic. Jeżeli szczęśliwie zdołamy dostrzec całe piękno Coltrane’owskiej improwizacji i damy się mu ponieść lub chociażby pojąć tę pewność siebie i oszałamiającą konsekwencję, dyscyplinę graniczącą z ascezą, coraz subtelniejsze podejście, które wbrew pozorom jest prawdziwą istotą muzyki, a wreszcie zdolność do wyrażenia bólu, w naszym stuleciu obecną zaledwie w kilku dziełach - zatem jeżeli okażemy się wrażliwi na to wszystko i na jeszcze więcej - będziemy mogli towarzyszyć Coltrane’owi w jego pochodzie do przodu. Jeżeli zaś nie, zapewne nigdy go nie dogonimy. Sami musimy się z nim skonfrontować, nadzy, bez naszych nawyków, uprzedzeń, wspomnień. W nagrodę otrzymamy tyle, na ile zasłużymy. Wygląda na to, że sam Coltrane jeszcze nie wie, jak daleko zdoła dotrzeć. Zaufajmy mu. Nawet jeśli znajdzie się w impasie, my zachowamy przynajmniej wspomnienie nadzwyczajnej, inspirującej podróży pośród krajobrazów, których istnienia bez jego pomocy nawet byśmy z pewnością nie podejrzewali.
***
Coltrane: Łatwo jest wyjść na scenę i oznajmić: „Mam tu dla was przesłanie”, wyrazić to wszystko słowami, ale kiedy posługujesz się muzyką jako środkiem wyrazu ,to już nie jest tak prosto. Ale mimo to nie należy się izolować.
Nasze głębokie emocje powinny być publiczności zakomunikowane. Faktem jest jednak, że nie zawsze mam pewność, czego ludzie oczekują, staram się odgadnąć, ale boję się, że nie zgadnę. A zresztą - czy każdy z nas pojedynczo chce tego samego, czego jego bliźni? Chcąc mieć pewność, że dotarłem do jak najszerszej liczby ludzi, układam teraz program bardzo zróżnicowany, dzięki czemu mogę operować na jak największym obszarze emocji. Tak zwiększam szanse na to, że przemówię do większości, a sam pozostaję sobą i przez to jestem coraz lepszy. Bez wątpienia każdy ma swoje własne preferencje. Chciałbym móc obdarzyć ludzi czymś, co można by nazwać szczęściem. Cudownie byłoby znaleźć sposób na to, że jeśli chcę, żeby padało, to zaczyna padać. Gdyby mój przyjaciel zachorował, ja mógłbym zagrać melodię, po której on poczułby się lepiej. Gdyby nagle stracił wszystko, mógłbym zagrać coś innego, dzięki czemu on odzyskał potrzebne mu pieniądze. Ale wciąż nie wiem, co to są za utwory i jak można by je rozpoznać. Wciąż nie znamy prawdziwej potęgi muzyki. Myślę, że ambicją każdego muzyka powinna być chęć kontrowania tej potęgi. Fascynuje mnie wiedza o tych nieznanych siłach, Chciałbym umieć wywołać u publiczności reakcje, wywołać określoną atmosferę. W takim kierunku chcę podążać i dotrzeć jak najdalej. Ufam, że to, czego dotąd dokonałem, stanowi początek tej drogi.
***
Nie tylko Bell Telephone już sposobi się na Przyszłość: Coltrane także. [...] Oglądanie i słuchanie Johna Coltrane’a bezpośrednio to jakby spoglądanie od razu w rok 1984. Jego sugestywne, powykręcane frazy przypominają krzyki grzeszników, którzy już wiedzą, że stoją u wrót piekielnych.
***
Tekst na okładce „A Love Supreme”
W swoich osobistych refleksjach na okładce pomnikowego albumu „A Love Supreme” Coltrane pisze, że „Psalm” to „temat «Najwyższej Miłości» opowiedziany językiem muzyki”. Wedle szczegółowej analizy dokonanej przez Lewisa Portera” w książce John Coltrane: His Life and Music (na stronach 244-249) Coltrane gra swój wiersz na saksofonie - pierwszy zwrócił uwagę na ten fakt Doug Pringle” w piśmie „CODA” w numerze z października-listopada 1965: „[W] «Psalmie» [...] Coltrane [..] podkłada muzykę pod tekst z tyłu okładki, fraza po frazie, niczym w liturgicznej monodii. Prawdziwą siłę muzyki można poczuć dopiero, kiedy wraz z nią śledzi się słowa. Niezwykła jest wokalność gry Coltrane’a - w tym kontekście znalazł on najlepszy sposób, by przekazać słuchaczom swoje odczucia w związku z wartościami duchowymi, jakie napotkał w swym życiu muzyka” („CODA” strona 32).
DROGI SŁUCHACZU, Wszelka Chwała Bogu, bo Jemu Wszelka Chwała Się Należy.
Podążajmy za Nim drogą prawości. Zaiste, tak właśnie jest: „szukajcie, a znajdziecie”. Przez Niego bowiem tylko zaznamy cudowniejszej schedy. W 1957 roku za sprawą Bożej łaski doświadczyłem przebudzenia duchowego, dzięki któremu doszedłem do życia bogatszego, pełniejszego i bardziej twórczego. Zdjęty wdzięcznością, błagałem podówczas pokornie, ażeby dane mi były środki i przywilej, by móc nieść ludziom szczęście. Czuję, że stało się tak za sprawą Jego łaski. WSZELKA CHWAŁA BOGU.
Czas mijał, mijały zdarzenia, a we mnie trwał okres niezdecydowania. Osiągnąłem fazę sprzeczną z mym błaganiem, oddalałem się od tak drogiego celu. Szczęśliwie jednak, z pomocą nieomylnej a miłosiernej ręki Bożej, przejrzałem i na nowo pobrałem naukę o WSZECHMOGĄCYM, o tym, że Go pragniemy i od Niego zależymy. I obecnie pragnę wam powiedzieć, że NIEZALEŻNIE OD WSZYSTKIEGO... WSZYSTKO JEST U BOGA. ON JEST ŁASKAWY I MIŁOSIERNY. JEGO ŚCIEŻKĄ JEST ŚCIEŻKA MIŁOŚCI, W KTÓREJ WSZYSCYŚMY SKĄPANI. ZAPRAWDĘ TO - NAJWYŻSZA MIŁOŚĆ-.
Ten album to skromny dar Jemu ofiarowany. Próba powiedzenia „DZIĘKI CI, BOŻE” za pomocą naszej muzyki, jednako z tym, co wyrażamy naszymi sercami i naszymi językami. Oby Bóg wspierał i umacniał wszystkich ludzi we wszelkich ich szlachetnych zamierzeniach.
Muzyka tu zawarta składa się z czterech części. Pierwsza nosi tytuł „DZIĘKCZYNIENIE”, druga „POSTANOWIENIE”, trzecia „DĄŻENIE”, czwarta zaś i ostatnia to opowiedziany językiem muzyki temat „NAJWYŻSZEJ MIŁOŚCI”, wpisanej w całe to dzieło, a nosi ona tytuł „PSALM”.
Na zakończenie pragnąłbym podziękować muzykom, którzy swoje niezwykłe talenty zaangażowali w powstanie tego albumu i wiele poprzednich przedsięwzięć.
Elvinowi, Jamesowi i McCoyowi chciałbym podziękować za to, co dajecie z siebie, ilekroć gracie na swych instrumentach A także Archie’emu Sheppowi (saksofoniście tenorowemu i Artowi Davisowi (kontrabasiście) — wzięli oni udział w nagraniu utworu, który niestety tym razem nie trafi na płytę - przyjmijcie wyrazy mojej wielkiej wdzięczności i podziwu dla wasze twórczości, dawniejszej i obecnej. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości zdołamy rozwinąć dzieło, które tu dopiero rozpoczęliśmy.
Dziękuję producentowi Bobowi Thieleowi, naszemu realizatorowi Rudyemu Van Gelderowi i personelowi wytwórni ABC -Paramount. Wyrazy wdzięczności i podziękowania niech przyjmą wszyscy ludzie dobrej woli i dobrej roboty na całym świecie, albowiem w banku życia nie ta inwestycja jest dobra, która przynosi najwyższe i najbardziej upragnione dywidendy.
Obyśmy nigdy nie zapominali, że w pełnym słońcu życia, w czas burz i podczas deszczu — wszystko jest poprzez Boga - na wszelkie sposoby i po wsze czasy.
WSZELKA CHWAŁA BOGU. Z wyrazami miłości i podziękowania, [podpisane] John Coltrane
„Najwyższa Miłość”
Zrobię wszystko, co w mej mocy, by zasłużyć na Ciebie O Panie.
Wszystko temu służy.
Dzięki Ci Boże.
Pokój.
Nie ma nic więc).
Bóg jest. To takie piękne.
Dzięki Ci Boże. Bóg jest wszystkim.
Pomóż nam przegnać nasze lęki i słabości.
Dzięki Ci Boże.
W Tobie wszelka rzecz możliwa jest.
Wiemy. Tak nas stworzył Bóg.
Wpatruj się w Boga.
Bóg jest. Zawsze był. Zawsze będzie.
Cokolwiek się dzieje... to czyni Bóg.
Jest łaskawy i miłosierny.
Najważniejsze jest to, że Cię poznałem.
Słowa, dźwięki, mowa, ludzie, pamięć, myśli, lęki i emocje - czas - wszystko się wiąże... wszystko z jednego pochodzi... wszystko w jednym powstało
Błogosławione niech będzie imię Jego.
Fale myśli - fale ciepła - wszelkie drżenia - wszelkie ścieżki prowadzą do Boga. Dzięki Ci Boże.
Jego droga... jest tak piękna... jest łaskawa.
Jest miłosierna - dzięki Ci Boże.
Jedna myśl milion drżeń może sprawić, a wszystkie powrócą do Boga - jak wszystko.
Dzięki Ci Boże.
Nie lękaj się... wierz... dzięki Ci Boże.
Tyle jest cudów we wszechświecie. Bóg jest Wszystkim.
Jego droga... jest tak cudowna.
Myśli - czyny - drżenia itd.
Wszystkie one wracają do Boga, a on wszystko oczyszcza.
Jest łaskawy i miłosierny... dzięki Ci Boże.
Chwała Bogu... Bóg jest tak żywy.
Bóg jest.
Bóg kocha.
Obym znalazł akceptację w Twych oczach.
Wszyscyśmy jednością w Jego łasce.
Nasze istnienie jest podziękowaniem Tobie o Panie.
Dzięki Ci Boże.
Bóg otrze wszelkie nasze łzy...
Jak zawsze dotąd.
Jak zawsze odtąd.
Poszukuj Go codziennie. Na wszelkie sposoby poszukuj Boga codziennie.
Bogu śpiewajmy wszystkie pieśni.
Któremu należy się cześć... czcijmy Boga.
Żadna droga nie jest łatwa, ale wszystkie wiodą znów do Boga.
Bogiem dzielimy się ze wszystkim.
Wszystko jest poprzez Boga.
Wszystko jest poprzez Ciebie.
Bądź posłuszny Bogu.
Błogosławiony jest.
Jesteśmy z jednego... z woli Boga... dzięki Ci Boże.
Widziałem Boga - widziałem bezbożnych - nic nie jest większe - nic się Bogu nie równa.
Dzięki Ci Boże.
On stworzy nas na nowo... jak zawsze dotąd i zawsze odtąd.
To prawda - błogosławione Imię Jego - dzięki Ci Boże.
Bóg całą pełnią tchnie przez nas... delikatnie, że prawie nie czujemy… a wszak to jest nasze wszystko.
Dzięki Ci Boże.
EUFORIA - ELEGANCJA – EGZALTACJA –
Wszystko od Boga.
Dzięki Ci Boże. Amen.
John Coltrane - grudzień 1964
***
- Pańska ostatnia płyta powstała „na chwałę Boga”. Dlaczego?
Coltrane: Kilka lat temu odzyskałem dawną wiarę. Bo już parokrotnie ją zyskiwałem i traciłem. Wychowałem się w rodzinie religijnej, noszę to ziarno w sobie i w pewnych sytuacjach odnajduję wiarę. To wszystko wiąże się z tym, jak się żyje.
- Religia pomaga panu w życiu i w graniu?
Coltrane: Ona jest dla mnie wszystkim. Muzyka to forma wyrażenia Bogu moich podziękowań.
***
***
Ciekawostki:
Utwór Psalm można sobie przeczytać (lub zaśpiewać) po angielsku stosownie do akcentów i melodii saksofonu Johna tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=BmbWRZfOgwc&t=1s
Po śmierci Coltrane'a, zgromadzenie o nazwie Yardbird Temple w San Francisco zaczęło czcić go jako wcielonego Boga. Grupa została nazwana na cześć Charliego „Yardbirda” Parkera , którego utożsamiali z Janem Chrzcicielem . Zgromadzenie przyłączyło się do Afrykańskiego Kościoła Prawosławnego ; wiązało się to ze zmianą statusu Coltrane'a z boga na świętego. Powstały w ten sposób Afrykański Kościół Prawosławny św. Jana Coltrane'a w San Francisco jest jedynym afrykańskim kościołem prawosławnym, który włącza muzykę Coltrane'a i jego teksty jako modlitwy do swojej liturgii.