sobota, 16 lutego 2013

Dobrzy ludzie


Bracia zaś wyprawili zaraz w nocy Pawła i Sylasa do Berei; ci, gdy tam przybyli, udali się do synagogi Żydów, którzy byli szlachetniejszego usposobienia niż owi w Tesalonice; przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają. Wielu też z nich uwierzyło, również niemało wybitnych greckich niewiast i mężów. Dz.17,10-12

Temat zbawienia dobrych ludzi powraca jak bumerang. Schemat jest taki: jestem dobrym człowiekiem, nie kradnę, nie zabijam, uczciwie pracuję, rozdaję potrzebującym itp., dlatego prawdopodobnie będę w niebie. Gdy czytałem jakąś chrześcijańską książkę, kiedyś ktoś mi powiedział: czytaj, czytaj, może się nawrócisz. To było upokorzenie, kubeł zimnej wody na moje poglądy. Do czego tu się nawracać? Wszystko jest ze mną ok! Nic nie potrzebuję zmieniać, jest dobrze. Uparcie broniłem swojego status quo.
Ale jest taki typ ludzi, którzy z radością i wdzięcznością przyjmują Słowo. (zob. też Dz.2,41: Ci więc, którzy chętnie przyjęli jego słowa, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się tego dnia około trzech tysięcy dusz. UBG). Badają, sprawdzają argumentację wykładowcy, z otwartym umysłem odkrywają nowe prawdy biblijne. Są to ludzie, którzy charakteryzują się logicznym, niezależnym, szerokim myśleniem, dobrym wychowaniem, uprzejmością, szacunkiem do innych, pracowitością, uczciwością, zdrowym rozsądkiem. Czyli dobrzy ludzie. Dobrze urodzeni – jak nazywa greckie tłumaczenie słuchaczy w Berei. Nie często się spotyka takich ludzi, a jest wielką przyjemnością dyskusja z takim otwartym umysłem. Myślę, że niewiele im brakuje do poznania Boga (nic nie umniejszając spektakularnym nawróceniom, przemianom narkomanów, gangsterów itp.).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz