niedziela, 19 listopada 2017

Synkretyczny świat

Niedawno w TVP 1 obejrzałem program „Warto rozmawiać”, temat ciekawy:  Czy katolicy, tak jak papież Franciszek, mają dziękować za „dary reformacji”, uważając luteranizm za lekarstwo dla Kościoła, czy raczej powinniśmy widzieć w Lutrze groźnego rozłamowca, heretyka i wcielenie zła? Jakie są owoce trwającego już ponad 50 lat dialogu ekumenicznego? Gośćmi byli Paweł Lisicki i Dariusz Bruncz. 
W ostatnim czasie do księgarń trafiła książka  „Wielka księga radości” – jest to zapis rozmowy dwóch laureatów Pokojowej Nagrody Nobla. Dalajlama (XIV Dalajlama Tenzin Gjaco - duchowy i polityczny przywódca narodu tybetańskiego i przedstawiciel szkoły gelug – jednej z najważniejszych szkół buddyzmu tybetańskiego)  i Desmond Tutu (Anglikański arcybiskup RPA, przeforsował zakaz dyskryminacji czarnych).
Książka wpadła mi w ręce podczas oglądania wspomnianego programu. Po otrząśnięciu się z niesmaku z powodu zawartych tu i tu treści, postanowiłem zauważyć do czego/dokąd zmierza dzisiejszy świat.

W programie i książce mamy po dwóch „bohaterów”, którzy w jakiś sposób związani są z chrześcijaństwem. Ale czy na pewno z chrześcijaństwem? Paweł Lisicki – dziennikarz, publicysta, pisarz. Jest autorem książki „Ciemna strona rewolucji” krytykującej idee Lutra. Dariusz Bruncz – propagator ekumenizmu. A więc konserwatywny katolicyzm kontra liberalny ewangelikalizm. Nie trzeba się domyślać, że porozumienia nie było. A telewidzowie mieli całkowicie fałszywy obraz Lutra i chrześcijaństwa. Gdyby pan Pospieszalski chciał być obiektywny i uczciwy wobec faktów, historii oraz Pisma Świętego (co oczywiście zdarzało mu się wcześniej przy okazji innych tematów), na pewno nie zaprosiłby do studia katolika pełnego jadu oraz ewangelika bez kręgosłupa.
Książka zaś wydaje się proponować hasło: z Bogiem czy bez – najważniejsza jest radość. Kilka cytatów z książki daje większe światło w temacie tej kosmopolitańskiej : ) radości.

·         „Żadne mroczne fatum nie decyduje o naszej przyszłości” -Czy to nazwiemy: mroczne fatum, czy: jestem panem własnego życia, czy: szatan – nie ma różnicy – o życiu niechrześcijan takie fatum decyduje i jest ich panem.
·         „Jedynym źródłem trwałego szczęścia jest umysł i serce człowieka.” -Hmm, jedynym źródłem szczęścia i jedynym ratunkiem dla każdego człowieka powinien być Chrystus. Najwybitniejszy umysł i najcieplejsze serce nie są w stanie wyciągnąć człowieka z miejsca wiecznej kary, na którą każdy zasłużył. 
·         „Niech niniejsza książka okaże się błogosławieństwem dla wszystkich czujących ludzi, dla wszystkich Bożych dzieci.” -Pytanie: czy wg nich wszyscy czujący (cokolwiek to znaczy) ludzie są dziećmi Bożymi? A może w ogóle wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi, jak śpiewał kiedyś Darek Malejonek? Wszyscy ludzie są na pewno stworzeniami Bożymi, ale nie dziećmi. Biblia jest jednoznaczna: „Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga.” J. 1,12
·         „Dalajlama: Pewnego razu spotkałem chrześcijańskiego mnicha, który ćwiczył się w miłości w odosobnieniu. Kiedy poznałem tego świętego człowieka nie pomyślałem: Jaka szkoda, że nie jest buddystą, ani To straszne, że to chrześcijanin”.  -Cóż za miłość i tolerancja. Ale czy chrześcijaństwo może sobie na taką postawę pozwolić? Osobiście współczuję Dalajlamie, że tkwi w buddyzmie. Chciałbym mu pomóc. To straszne, że jest buddystą.
·         „Tamtego poranka wspólny udział w obu obrzędach był przypomnieniem potrzeby odsunięcia na bok ograniczających wierzeń, podziałów: obcy/swój, nasze/wasze, chrześcijanin/buddysta, hinduiści/żydzi, wierzący/ateiści.” - Idealny obraz współczesnego świata – wspólne obrzędy, brak podziałów, w centrum jest człowiek, który tworzy obraz Boga na własny obraz, myśli o Nim jako pobłażliwym, tolerancyjnym, ugodowym ojcu.
·         „Ghandi powiedział: „Jestem wyznawcą hinduizmu, jak też jestem chrześcijaninem, muzułmaninem, buddystą, żydem.” -Zapomniał dodać: sikhem, astrolatriatem, scjentologiem, czcicielem voodoo, wyznawcą boskiego Diego?
·         „Książka pomaga osiągnąć trwałą radość.” -Wątpię. Nie ma się co łudzić, że dobry humor jest gwarancją dobrej rzeczywistości duchowej wewnątrz i na zewnątrz. Radość chrześcijańska jest zupełnie czymś innym.
·         Osiem filarów radości: perspektywa, pokora, humor, akceptacja, przebaczenie, wdzięczność, współczucie, szczodrość.” -Owszem, te cechy powinny charakteryzować każdego chrześcijanina, ale bez ofiary Syna Bożego na krzyżu, bez narodzenia z Ducha Świętego są one przeciwne Bogu. Zamysł ciała/natury jest wrogi Bogu (Rz. 8,7). Wszyscy rodzimy się z nienawiścią do Stwórcy, i z wyrokiem wiecznego potępienia; nic/nikt tego nie zmieni chociaż byśmy prowadzili niewiadomo jak moralne, dobre, współczujące i filantropijne życie. Trzeba się na nowo narodzić. Chrystus powiedział: „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie” Mat. 12,30. Nie ma jakiejś trzeciej, neutralnej opcji.

Mieszanie kultur, muzyki, sztuki jest czymś normalnym i korzystnym we współczesnym świecie. Np. Chopin wykonywany na jazzowo, Word music, Indie folk, itp. Synkretyzm religijny też wydaje się być obecnie normalnym zjawiskiem, niosąc ze sobą jakieś wartości choćby poznawcze, ale na pewno nie ma nic wspólnego z biblijnym chrześcijaństwem. Ludzie odrodzeni z Ducha Świętego, żyjący nauką i wiarą z Dziejów Apostolskich nie wplątują się w takie mieszanki.
A więc żyjemy w czasach, gdy zielonoświątkowcy spotykają się z papieżem, papieże z buddystami, a ultra-katolicy dyskredytują decyzje papieża i potępiają Lutra. Gdzie jest właściwa DROGA? Którędy iść? Spłycanie i przekręcanie nauki Chrystusa nie jest niczym nowym. „Zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi; wy bowiem nie wchodzicie a i wchodzącym nie pozwalacie wejść.” (Mat. 23,13) Wielu myśli, że jest na właściwej drodze. Polegają (tak jak naród żydowski) na tradycji, na pochodzeniu. Mówią: urodziłem się w chrześcijańskim kraju, zawsze odmawiałem modlitwy. Obrzezany dnia ósmego (Flp 3,5) – ochrzczony jako dziecko. Takie chrześcijaństwo popełnia ten sam błąd, co judaizm. Czym jest ŻYCIE dla ludzi dobrych, moralnych, hojnych, którym wydaje się, że są w porządku? Oto garść listopadowych haseł: nowy porządek w Europie; kosmopolitańska radość; my chcemy Boga w niepodległym kraju; nie reformacja, lecz deformacja. Obecne czasy to upadek cywilizacji, w której każdy żyje według swojej własnej prawdy mając PRAWDĘ na wyciągnięcie ręki. Parafrazując Bartosza Sokoła (prawnika, kaznodzieję) powiedziałbym, że ten współczesny mit synkretyzmu i ekumenii, z taką pieczołowitością pielęgnowany w środowiskach oświeconych zwolenników marginalizowania chrześcijaństwa, powinien rozsypać się jak domek z kart w wyniku wszechobecnej dostępności Biblii. Tak się jednak nie stanie ze względu na post-prawdę. Ze względu na nieograniczone możliwości kreowania faktów medialnych, które rządzą umysłami opinii publicznej.

Czy trudno w takich czasach odnaleźć prawdę? Prawda nie leży po środku, ani też nie leży tam gdzie leży. DROGĄ, PRAWDĄ i ŻYCIEM jest Jezus (J 14,6). Odnajdziesz Jezusa – odnajdziesz Prawdę. A istotą chrześcijaństwa jest zbawienie z grzechu przez wiarę w Chrystusa i biblijne uczniostwo w całym bogactwie znaczenia tego słowa. Królestwo Boże nie jest medialne, nie przychodzi dostrzegalnie (Łk 17,20). Gdy się z Nim spotkasz w swoim pokoju, lub na polu, lub w ostatniej ławce w kościele; sam na sam; oddasz Mu swoje życie – wówczas nikt tego nie zauważy, nie dostrzeże, natomiast całe Niebo zacznie się radować, a ty narodzisz się z Ducha Świętego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz