John Trumbull (1756-1843) – amerykański malarz
historyczny, który dokumentował wydarzenia wojny o niepodległość Stanów
Zjednoczonych, namalował płótno 3,7m x 5,5m - Deklaracja Niepodległości.
W 1818 r. pokazał jedynemu żyjącemu
uczestnikowi podpisania Deklaracji
Johnowi Adamsowi (były prezydent miał wtedy 83 lata). Ich rozmowa (wg
mini-serialu HBO „John Adams”) wyglądała następująco:
JT: Czy podoba się Panu obraz?
JA: Dobrego artystę od słabego odróżnia to, że umie zapanować
nad dużymi płótnami. Taki był na przykład Rubens. Obraz nie oddaje prawdy.
Delegaci nie zebrali się razem, by złożyć podpisy. Takie zdarzenie nie miało
miejsca. Scena jest pełna spokoju, podczas, gdy oni byli w stanie wojny.
Najnowsza historia Europy jest zafałszowana, ale nic nie jest bardziej
zafałszowane od niej prócz historii Ameryki.
JT: Artyści mają prawo do pewnej dowolności.
JA: Nie oszukujmy potomnych usprawiedliwiając się prawem
do własnej interpretacji. Prawda o naszej rewolucji jest stracona. Na zawsze.
Przywołuję tą scenkę, ponieważ chcę zastanowić się jaka
jest rola obrazów w życiu duchowym człowieka. Zakaz tworzenia obrazów i rzeźb Boga
mamy w Biblii już za czasów Mojżesza. Nie
czyń sobie rzeźby ani żadnego wyobrażenia czegokolwiek, co jest na niebiosach w
górze albo co jest na ziemi w dole, albo co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im
służył, gdyż Ja, JHWH, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym. II Mojż 20,4-5 Nie
będziecie czynili sobie marnych bóstw ani stawiali sobie podobizn i słupów, ani
umieszczali w waszej ziemi kamiennych rzeźb, aby im się kłaniać, gdyż Ja, JHWH,
jestem waszym Bogiem. III Mojż 26,1
Bóg nie chce, żebyśmy kłaniali się i czcili inne bóstwa
niż On. Człowiek nie umie czcić tego co niewidzialne, więc próbuje wyobrazić
sobie obiekt czci i tworzy go. Mimo, że naród żydowski znał Boga, widział Jego
działanie, cuda i prowadzenie, jednak łamał to przykazanie zdecydowanie częściej
niż inne. Nie podobało się to Stwórcy.
Gniew Boży z nieba
objawia się bowiem przeciw wszelkiej bezbożności i niesprawiedliwości ludzi, a
którzy w niesprawiedliwości tłumią prawdę. Dlatego że to, co rozpoznawalne u
Boga, jest wśród nich jawne – Bóg im to ukazał.
Bo to, co u Niego niewidzialne, Jego wieczna moc i Boskość, od
stworzenia świata może być oglądana w pojmowalnych dziełach, tak że są bez
wymówki. To dlatego, że poznawszy Boga, nie oddali Mu chwały ani nie
podziękowali jako Bogu, lecz przez swe powątpiewanie stali się niezdolni do
poprawnego myślenia i ich bezmyślne serce uległo zaciemnieniu. Uznając się za
mądrych, zgłupieli. Zamienili też chwałę nieśmiertelnego Boga na podobiznę
obrazu śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonogów lub płazów. Rz 1,18-23
Dzisiaj mamy do czynienia z bardzo różnorodną sztuką
sakralną, czy religijną. Mamy więc ikony, obrazy, rzeźby, czy też filmy przedstawiające
postaci, symbole, wydarzenia z Pisma Świętego. Czy taka sztuka zastępuje Boga,
czy jest obiektem kultu? Być może dla wielu – tak. Nie mnie to oceniać. Raczej
chciałbym zastanowić się czy taka sztuka pokazuje prawdę i jak z niej możemy
skorzystać. Z historii wiemy, że podpisanie deklaracji nie było takie jak na
„obrazku” Trumbulla. Podobnie – wiele arcydzieł chrześcijańskich jest tylko
wyobrażeniem, lub interpretacją artysty, często opartą na jakimś dogmacie
danego wyznania lub osobistych przeżyć mistycznych. Przykładowo prawosławna
ikona z Bułgarii przedstawiająca Konstantyna i św. Helenę (jego matkę) z
aureolami daleka jest od prawdy o ich świętości. Podobnie posągi matki boskiej
w koronie z dzieciątkiem bez korony za to z różańcem w dłoni nie mają z Pismem
Świętym nic wspólnego. Natomiast słynna „Trójca Święta” Rublowa może rodzić
ciekawe refleksje na temat wizyty trzech osób u Abrahama i Sary. Mnóstwo tu
przemyślanej, pięknej symboliki.
Wielkie wrażenie robi również obraz Rembrandta
„Powrót syna marnotrawnego”. Henri J.M. Nouwen napisał książkę, w której dzieli
się swoimi przeżyciami po obejrzeniu tego dzieła. Dogłębna analiza koloru,
cieni, wyrazów twarzy, i wielu znakomitych ważnych szczegółów, w połączeniu z refleksją
nad przesłaniem Ewangelii Łukasza 15,11-32, poszerza wiedzę i wyobraźnię oraz
buduje wiarę czytelnika. Zatem nie ma nic złego w obrazowaniu postaci, czy scen
Biblijnych, czy nawet Chrystusa. Mamy więc wyobrażenia Jezusa przez różnych artystów
w książeczkach dla dzieci, w filmach, obrazach, rzeźbach i nie koniecznie musi
się to wiązać z bałwochwalstwem. Ale pamiętajmy, że są to koncepcje danego
artysty. Gdy takowe stają się obiektem uwielbienia, gdy się je w jakiś sposób
czci, całuje, otacza kwiatkami itp; wówczas ciąży na nas gniew Boży.
Gniew Boży ciąży też na ludziach, którzy tworzą obraz
Chrystusa w swojej wyobraźni. Calvin Miller, szanowany, lecz zwiedziony
nauczyciel Biblijny pisze: „Jedne drzwi otwierają drogę do świata duchowego:
wyobraźnia. (...) Aby naśladować Chrystusa, musimy stworzyć w naszych umysłach
niewidzialny, Boży świat, bo inaczej nie wejdziemy tam nigdy. W ten sposób
stwarzamy Chrystusa w naszych umysłach.
Kluczem do [duchowej] witalności jest [wizualizowany] obraz."
Dave Hunt demaskuje takie praktyki: „Nie można wezwać Jezusa, który siedzi po
prawicy Ojca, żeby do nas przybył — lecz każdy demon będzie szczęśliwy, jeśli
mu pozwolimy udawać Jezusa i chętnie to uczyni. (…) Carl Jung, jeden z twórców
psychologii, wielce podziwiany we współczesnym Kościele ewangelicznym, sam był
w kontakcie z demonami. Liczba chrześcijańskich psychologów i ludzi zajmujących
się uzdrowieniem wewnętrznym, którzy uprawiają terapię przy pomocy wizualizacji
wydarzeń z przeszłości, jest zbyt wielka, żeby ich wyliczać.”
Jest jednak pewna ikona, obraz, którą Bóg nakazuje czcić
i darzyć uwielbieniem. Nie namalowany i nie stworzony w wyobraźni. Jest to Syn Boży. On jest obrazem (ikoną – gr. eikon) niewidzialnego Boga, pierworodnym
wszelkiego stworzenia Kol 1,15. On jest Słowem Bożym. I to taki obraz
powinien czcić uczeń Chrystusa. Ten niewidzialny Bóg, gdy się nam objawia
sprawia, że ludzkie dzieła nie będą już w centrum naszego życia. Przeto jak nosiliśmy obraz ziemskiego
człowieka, tak będziemy też nosili obraz niebieskiego człowieka. 1Kor 15,49.
Poznając Chrystusa, karmiąc się Jego Słowem, szukając Jego woli, modląc się i
ulegając Mu – stajemy się do Niego podobni.
My wszyscy natomiast odbijając niby w
zwierciadle chwałę Pana, przeobrażamy się na obraz jej samej, od chwały w
chwałę. 2Kor 3,18. Zachodzi proces odwrotny do starzenia się. A przyodzialiście się w nowego, który się
odnawia w poznaniu na obraz tego, który go stworzył. Kol 3,10. W stu
procentach jest to Boża inicjatywa, aby zepsutego człowieka przekształcić na
obraz Jego Syna. A wiemy, że wszystko
współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są
powołani według postanowienia Boga. Tych bowiem, których on przedtem znał, tych
też przeznaczył, aby stali się podobni do obrazu jego Syna, żeby on był
pierworodny między wieloma braćmi. Rz 8,28-29. Bo przecież taki był zamysł Boży
od samego początku. I stworzył Bóg
człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. I
Mojż 1,27
Dlatego, gdy wejdę do mieszkania, w którym jest mnóstwo
figur, „świętych” obrazów i obrazków, a na półce stoją książki na temat
różnorakich objawień, albumy miejsc „świętych” i zakurzone Pismo Święte – na
99% mogę stwierdzić, że właściciel mieszkania nie ma Boga w sercu, nie rozumie
przesłania Ewangelii, jest daleko od Chrystusa (choć na pewno jest w jakiś
sposób religijny i chciałby Go znaleźć, ale, jak pisze Paweł: ma gorliwość opartą na niewłaściwym
poznaniu - Rz 10,2). Ale gdy trafię do mieszkania, w którym nie ma żadnych
obrazów, może gdzieś jakiś fragment Pisma w ramce, a na półce rozmaite
komentarze biblijne, świadectwa misjonarzy, historie nawróceń, słowniki,
rozważania, kilka przekładów Biblii aktualnie używanych, wówczas na 95% mogę
stwierdzić, że ten człowiek nosi w sobie OBRAZ Bożego Syna.
Jesteśmy Jego reprezentantami, mieć obraz w sobie to
zadanie, to pozycja, status, jesteśmy Jego wizerunkiem na tej ziemi. Obraz
który jest światłem i solą. Tylko taki obraz może pokazać drogę do źródła
światła, może konserwować i nadawać prawdziwy smak życiu. Apostoł Paweł nie
pisze do Tymoteusza: zrób kilka ikon, kilka rzeźb moich i mojego Pana, niech
jak najwięcej osób zobaczy jak wyglądaliśmy – dzięki temu będą mogli zbliżyć
się do Boga. Raczej nakazuje: bądź dla
wierzących wzorem w postępowaniu, w miłości, w wierze, w czystości. (…) O to się troszcz, w tym trwaj, aby twoje postępy były widoczne dla
wszystkich. 1Tym 4,12.15.
Jego obraz w nas, to informacja dla świata o jedynej
możliwej drodze do życia wiecznego, o jedynej szansie na ratunek przed miejscem
wiecznej kary, na które każdy człowiek zasłużył. Dlatego w miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas
Bóg upominał; w miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem. 2Kor
5,20
