Niedawno miałem okazję być na spotkaniu wspólnoty
neokatechumenalnej , a dokładnie na chrzcinach dziecka. Natomiast następnego dnia widziałem chrzest dorosłych osób. Postanowiłem podzielić
się swoimi przeżyciami, ponieważ w przeciągu dwóch dni uczestniczyłem w dwóch
imprezach o podobnym charakterze, lub o pozornie podobnym celu i jak to zwykle
bywa w takich sytuacjach nasunęło mi się kilka refleksji, spostrzeżeń, porównań.
Katechumenat (łac. catechumenatus,od catechumenus, gr. κατηχούμενος
katechumenos: nauczany, instruowany) – okres przygotowania do przyjęcia chrztu.
Okres ten wiąże się z katechezami wtajemniczającymi w życie chrześcijańskie.
Osobę przygotowującą się do chrztu nazywa się katechumenem. Przygotowanie do
chrztu w II w. opisał w swej Apologii św. Justyn Męczennik (100–165 r.): „
...ci, którzy uwierzyli w prawdziwość naszej nauki i naszych wypowiedzi,
ślubują, że zgodnie z nimi wieść będą życie. Wówczas uczymy ich, jak mają się
modlić, jak pościć, jak prosić Boga o odpuszczenie dawniej popełnionych grzechów
– przy czym sami także modlimy się i pościmy wraz z nimi. Następnie prowadzimy
ich do miejsca, gdzie znajduje się woda i tam dostępują oni odrodzenia w taki
sam sposób, w jaki myśmy go dostąpili, mianowicie zostają skąpani w wodzie w
imię Boga Ojca i Pana wszechrzeczy, w imię Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego,
oraz w imię Ducha Świętego.” (1 Apologia 65)
Statusowym celem Neokatechumenatu jest promowanie odnowy życia
parafialnego, poprzez wtajemniczenie na wzór pierwotnego Kościoła.
Powyższe definicje idealnie pasują do biblijnych wzorców dzisiejszych
kościołów ewangelicznych – nawrócenie, przygotowanie, zanurzenie, w imię Trójcy.
Natomiast współczesna Droga Neokatechumenalna jest dokładną odwrotnością
kolejności o jakiej nauczał Jezus (Mk.16,16) oraz odwrotnością tego jaki On sam
nam dał przykład (Mk.1,9).
W chrześcijaństwie XX w., zwłaszcza w Kościele katolickim po Soborze
watykańskim II (1962-1965 r.) podejmowane są starania o wprowadzenie tzw.
katechumenatu pochrzcielnego. Wydany w 1992 r. Katechizm Kościoła Katolickiego
zauważył, że tam, gdzie chrzest jest celebrowany przeważnie w wieku niemowlęcym,
inicjacja chrześcijańska jest zredukowana do samego obrzędu. Konieczne jest
zatem by ochrzczone dzieci, gdy stają się dorosłe przechodziły w ramach formacji
katechumenalnej po chrzcie to, co dorośli kandydaci przechodzą przed nim.
Wtajemniczenie Neokatechumenalne opiera się na tzw. trójnogu chrześcijańskim:
Słowo Boże, Liturgia, Wspólnota.
Czy trójnóg oznacza trzy
równoważne podstawy? Jeżeli tak, jest to również ignorowaniem Bożego Słowa, ignorowaniem
nauki apostolskiej, która powinna być pierwszym miejscu, potem dopiero
wspólnota i gdzieś zupełnie dalej liturgia.
Nie zamierzam tu roztrząsać czy Jezus eucharystyczny to
ten sam Jezus z Biblii (2Kor.11,3-4), albo czy chrzest niemowląt to inna
ewangelia (Gal.1,6), albo czy sakramenty to gorliwość nie oparta na właściwym
poznaniu (Rz.10,2). Na ten temat jest mnóstwo książek i artykułów. Chciałbym
skupić się na tym co zobaczyłem i odczułem. Przede wszystkim poznałem tam
ludzi, którzy szczerze chcą podobać się Bogu. Nie mają postawy faryzejskiej. Rozważają
Słowo, reagują na Słowo, dzielą się tym co usłyszeli, modlą się z serca, spontanicznie,
podnoszą ręce uwielbiając Boga. Mają respekt, bojaźń przed Stwórcą. We
wspólnocie otaczają się szczególną miłością, zainteresowaniem. Ujęło mnie, że
Słowo skierowane jest indywidualnie i jest to kilkakrotnie powtórzone, że Ono
mówi właśnie do ciebie. Więc elementy uwielbienia, ewangelizacja, składanie
świadectwa, modlitwy, agapa – to wszystko chwytało za serce. Było trochę
dziwnych ‘znaków’, symboli, czy gestów, lub też fragmenty liturgii, których
wcześniej nie znałem, ale myślę, że dziwne nie oznacza złe. Jest wiele
zwyczajów, tradycji, które są neutralne. Można je lubić lub nie, ale nie są
szkodliwe teologicznie. Natomiast wiele jest szkodliwych. Pismo nie podlega
dowolnemu wykładowi - a niestety od
stuleci w Kościele Katolickim wersety naciągane są do ludzkich zasad. (Ciekawe,
że Credo – wyznanie wiary K.K.- jest
całkowicie ewangeliczne.) Dlaczego od stuleci? Nieudolnie zilustruję to takim
przykładem. Pewnemu pracownikowi popsuła się pompa – miała za słabą siłę.
Mechanik co jakiś czas coś tam sprawdzał, poprawiał, udoskonalał, podciągał
fakty do swojej wersji; jednak za każdym razem stwierdzał, że jest ok. I tak
przez pół roku pracownik przyzwyczaił się do niewłaściwej pracy pompy, jego
pamięć, że kiedyś było lepiej, zatarła się i jednocześnie cały czas męczył się. Niewłaściwą pracę pompy uznał za standard. Aż pewnego dnia zajrzał do INSTRUKCJI. Okazuje się, że powinna chodzić szybciej. Niewiele
trzeba czasu, żeby ktoś wpływowy, ktoś na stanowisku zmienił zasady,
przeznaczenie, sens; dostosowując je do swoich celów. Wystarczy jedno
pokolenie. Oczywiście potem mogło być wielu różnych mechaników, nawet mechanicy
– kobiety, a także mechanicy niszczący pompę, mechanicy likwidujący prostych
ludzi chcących naprawić pompę, mechanicy upiększający pompę, mechanicy łączący
wszystkie źle działające pompy. To saulowe nieposłuszeństwo nie zostanie
usprawiedliwione w żaden sposób (1Sam.15,22). W saulowej zbroi ludzkich tradycji Kościół nigdy nie pokona żadnego Goliata (1Sam.17,38), a obrośnięty tłuszczem niebiblijnych nauk na pewno nie przeciśnie się przez ciasną bramę (Mat.7,14).
Ale od początku chrześcijaństwa zawsze byli tacy, którzy
korzystali z instrukcji, czyli z Pisma Świętego; w każdym momencie historii ich
punktem zaczepienia było Słowo Boże. Dla mnie powrót do źródła, do pierwotnego
Kościoła, to powrót do Dziejów i Listów Apostolskich.
Co do samego chrztu - biblijny chrzest następuje po nawróceniu, a słowo to oznacza zanurzenie (baptisma). Chrzest nie jest pokropieniem niemowlaka, nie jest też pływaniem w jeziorze, nie jest też kąpaniem się pod prysznicem. Jack Cottrell w książce "Chrzest w Nowym Testamencie" pisze:
Co do samego chrztu - biblijny chrzest następuje po nawróceniu, a słowo to oznacza zanurzenie (baptisma). Chrzest nie jest pokropieniem niemowlaka, nie jest też pływaniem w jeziorze, nie jest też kąpaniem się pod prysznicem. Jack Cottrell w książce "Chrzest w Nowym Testamencie" pisze:
"Z pewnością uzasadnione jest, aby powiedzieć o zanurzeniu jako jedynej właściwej formie chrztu. Nawiązanie do chrztu jako pogrzebania z Chrystusem podkreśla tę tezę. Jednak koncepcja pogrzebania nie powinna być podkreślana w oderwaniu od aspektów śmierci i zmartwychwstania. Co więcej, śmierć i zmartwychwstanie z Chrystusem są głównymi elementami chrztu; pogrzebanie jest w pewnym sensie drugorzędne. Głównym punktem jest raczej pełne i nieprzerwane następstwo śmierci, pogrzebu i zmartwychwstania, wszystkie zawarte w akcie chrztu. Poza dyskusją jest, że zanurzenie jest jedyną poprawną formą chrztu, która obrazuje ten ciąg zdarzeń; żadna inna nie jest nawet zbliżona. Ten związek musi być zamierzony; Bóg wyznaczył do tego celu zanurzenie, ponieważ doskonale wizualizuje śmierć, pogrzeb i zmartwychwstanie - zarówno Chrystusa jak i nasze".
Ci, którzy szukają szczerze Prawdy – gdy ją poznają, gdy
rodzą się na nowo - nie wytrzymują za długo w skostniałych systemach
religijnych. Dlatego Odnowa w Duchu Św., czy Neokatechumenat, mogą być wstępem
do prawdziwego naśladowania Jezusa. Ci ludzie szukają głębi, chcą służyć Bogu,
pragną doświadczać Jego mocy. To piękne pragnienia, oby nie ocierały się o
mistycyzm, który otwiera drzwi do okultyzmu. Nie spotkałem się z odwrotnym
kierunkiem. Są co prawda pastorzy, którzy przeszli na katolicyzm (Ulf Ekman,
Scott Hahn), ale ci prawdopodobnie nigdy nie byli biblijnie wierzący, albo uprawiali zawód pastora – nie mający nic wspólnego z
chrześcijaństwem w Duchu Św. Nie spotkałem żadnej rzeczowej książki nt.
konwertytów z ewangelicznych kościołów.
Emocje i przeżycia dotyczące chrzcin małego dziecka mogą
być identyczne, gdy chrzest przyjmuje dorosły. I rzeczywiście - uczucia
towarzyszące mi z powodu chrztu pięciu dorosłych katechumenów następnego dnia –
mogły być takie same jak uczucia rodziców chrzczonego dziecka. We wspólnocie neokatechumenalnej
usłyszałem, że oto właśnie mamy małego chrześcijanina, że został zmazany grzech
pierworodny, że w niebie jest wielka radość, że modlimy się za ochrzczonego.
Szczerość, radość , pokój, skromność, współczucie,
wdzięczność, szlachetność, pojednanie, zaradność, miłość, uświęcenie, liturgia, powrót do
starożytności, silne rodziny, pomoc biednym – te wszystkie piękne uczucia,
przymioty, wartości występują również w wielu innych religiach. Jednak prawdziwe
chrześcijaństwo to decyzja świadomie myślącej osoby o wstąpieniu na drogę naśladowania Jezusa, wiara w
usprawiedliwienie z grzechów przez jednokrotną śmierć i zmartwychwstanie
Chrystusa (Zbawienie) i w życie wieczne z Nim. Tylko tyle – a jak bardzo różni
się to od nauki Kościoła Rzymskiego. Formalne chrześcijaństwo jest często największym wrogiem czystej wiary (J.1,11).
Gdy religia przegra z wiarą,
Pękną pręty krat.
Ty zamienisz szary popiół,
W wielobarwny kwiat.
(PA2001)
Gdy religia przegra z wiarą,
Pękną pręty krat.
Ty zamienisz szary popiół,
W wielobarwny kwiat.
(PA2001)
Reasumując: Kościół Rzymskokatolicki ubrany w formę powrotu do
starożytnych źródeł wczesnego, pierwotnego Kościoła jest tym samym Kościołem,
który odszedł od praktyki Dziejów Apostolskich, a piękne pierwotne znaczenie katechumenatu nie ma nic wspólnego ze współczesnym neokatechumenatem; natomiast ludzie uczestniczący w tego
typu spotkaniach, poszukujący głębi, chcący poznać osobiście Pana Jezusa, mają
szansę przez Ducha Świętego na zupełnie Nowe Życie, zwracając się do Pisma
Świętego we wszystkich kwestiach wiary i praktyki, znajdując sobie odpowiednią
wspólnotę ewangelicznie wierzących chrześcijan.