czwartek, 31 sierpnia 2017

Chrzest a chrzciny

Niedawno miałem okazję być na spotkaniu wspólnoty neokatechumenalnej , a dokładnie na chrzcinach dziecka. Natomiast następnego dnia widziałem chrzest dorosłych osób. Postanowiłem podzielić się swoimi przeżyciami, ponieważ w przeciągu dwóch dni uczestniczyłem w dwóch imprezach o podobnym charakterze, lub o pozornie podobnym celu i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach nasunęło mi się kilka refleksji, spostrzeżeń, porównań.

Katechumenat (łac. catechumenatus,od catechumenus, gr. κατηχούμενος katechumenos: nauczany, instruowany) – okres przygotowania do przyjęcia chrztu. Okres ten wiąże się z katechezami wtajemniczającymi w życie chrześcijańskie. Osobę przygotowującą się do chrztu nazywa się katechumenem. Przygotowanie do chrztu w II w. opisał w swej Apologii św. Justyn Męczennik (100–165 r.): „ ...ci, którzy uwierzyli w prawdziwość naszej nauki i naszych wypowiedzi, ślubują, że zgodnie z nimi wieść będą życie. Wówczas uczymy ich, jak mają się modlić, jak pościć, jak prosić Boga o odpuszczenie dawniej popełnionych grzechów – przy czym sami także modlimy się i pościmy wraz z nimi. Następnie prowadzimy ich do miejsca, gdzie znajduje się woda i tam dostępują oni odrodzenia w taki sam sposób, w jaki myśmy go dostąpili, mianowicie zostają skąpani w wodzie w imię Boga Ojca i Pana wszechrzeczy, w imię Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, oraz w imię Ducha Świętego.” (1 Apologia 65)
Statusowym celem Neokatechumenatu jest promowanie odnowy życia parafialnego, poprzez wtajemniczenie na wzór pierwotnego Kościoła.
Powyższe definicje idealnie pasują do biblijnych wzorców dzisiejszych kościołów ewangelicznych – nawrócenie, przygotowanie, zanurzenie, w imię Trójcy.  Natomiast współczesna Droga Neokatechumenalna jest dokładną odwrotnością kolejności o jakiej nauczał Jezus (Mk.16,16) oraz  odwrotnością tego jaki On sam nam dał przykład (Mk.1,9).

W chrześcijaństwie XX w., zwłaszcza w Kościele katolickim po Soborze watykańskim II (1962-1965 r.) podejmowane są starania o wprowadzenie tzw. katechumenatu pochrzcielnego. Wydany w 1992 r. Katechizm Kościoła Katolickiego zauważył, że tam, gdzie chrzest jest celebrowany przeważnie w wieku niemowlęcym, inicjacja chrześcijańska jest zredukowana do samego obrzędu. Konieczne jest zatem by ochrzczone dzieci, gdy stają się dorosłe przechodziły w ramach formacji katechumenalnej po chrzcie to, co dorośli kandydaci przechodzą przed nim. Wtajemniczenie Neokatechumenalne opiera się na tzw. trójnogu chrześcijańskim: Słowo Boże, Liturgia, Wspólnota.

Czy trójnóg oznacza trzy równoważne podstawy? Jeżeli tak, jest to również ignorowaniem Bożego Słowa, ignorowaniem nauki apostolskiej, która powinna być pierwszym miejscu, potem dopiero wspólnota i gdzieś zupełnie dalej liturgia.
Nie zamierzam tu roztrząsać czy Jezus eucharystyczny to ten sam Jezus z Biblii (2Kor.11,3-4), albo czy chrzest niemowląt to inna ewangelia (Gal.1,6), albo czy sakramenty to gorliwość nie oparta na właściwym poznaniu (Rz.10,2). Na ten temat jest mnóstwo książek i artykułów. Chciałbym skupić się na tym co zobaczyłem i odczułem. Przede wszystkim poznałem tam ludzi, którzy szczerze chcą podobać się Bogu. Nie mają postawy faryzejskiej. Rozważają Słowo, reagują na Słowo, dzielą się tym co usłyszeli, modlą się z serca, spontanicznie, podnoszą ręce uwielbiając Boga. Mają respekt, bojaźń przed Stwórcą. We wspólnocie otaczają się szczególną miłością, zainteresowaniem. Ujęło mnie, że Słowo skierowane jest indywidualnie i jest to kilkakrotnie powtórzone, że Ono mówi właśnie do ciebie. Więc elementy uwielbienia, ewangelizacja, składanie świadectwa, modlitwy, agapa – to wszystko chwytało za serce. Było trochę dziwnych ‘znaków’, symboli, czy gestów, lub też fragmenty liturgii, których wcześniej nie znałem, ale myślę, że dziwne nie oznacza złe. Jest wiele zwyczajów, tradycji, które są neutralne. Można je lubić lub nie, ale nie są szkodliwe teologicznie. Natomiast wiele jest szkodliwych. Pismo nie podlega dowolnemu wykładowi -  a niestety od stuleci w Kościele Katolickim wersety naciągane są do ludzkich zasad. (Ciekawe, że Credo – wyznanie wiary K.K.-  jest całkowicie ewangeliczne.) Dlaczego od stuleci? Nieudolnie zilustruję to takim przykładem. Pewnemu pracownikowi popsuła się pompa – miała za słabą siłę. Mechanik co jakiś czas coś tam sprawdzał, poprawiał, udoskonalał, podciągał fakty do swojej wersji; jednak za każdym razem stwierdzał, że jest ok. I tak przez pół roku pracownik przyzwyczaił się do niewłaściwej pracy pompy, jego pamięć, że kiedyś było lepiej, zatarła się i jednocześnie cały czas męczył się. Niewłaściwą pracę pompy uznał za standard. Aż pewnego dnia zajrzał do INSTRUKCJI. Okazuje się, że powinna chodzić szybciej. Niewiele trzeba czasu, żeby ktoś wpływowy, ktoś na stanowisku zmienił zasady, przeznaczenie, sens; dostosowując je do swoich celów. Wystarczy jedno pokolenie. Oczywiście potem mogło być wielu różnych mechaników, nawet mechanicy – kobiety, a także mechanicy niszczący pompę, mechanicy likwidujący prostych ludzi chcących naprawić pompę, mechanicy upiększający pompę, mechanicy łączący wszystkie źle działające pompy. To saulowe nieposłuszeństwo nie zostanie usprawiedliwione w żaden sposób (1Sam.15,22). W saulowej zbroi ludzkich tradycji Kościół nigdy nie pokona żadnego Goliata (1Sam.17,38), a obrośnięty tłuszczem niebiblijnych nauk na pewno nie przeciśnie się przez ciasną bramę (Mat.7,14).
Ale od początku chrześcijaństwa zawsze byli tacy, którzy korzystali z instrukcji, czyli z Pisma Świętego; w każdym momencie historii ich punktem zaczepienia było Słowo Boże. Dla mnie powrót do źródła, do pierwotnego Kościoła, to powrót do Dziejów i Listów Apostolskich.
Co do samego chrztu - biblijny chrzest następuje po nawróceniu, a słowo to oznacza zanurzenie (baptisma). Chrzest nie jest pokropieniem niemowlaka, nie jest też pływaniem w jeziorze, nie jest też kąpaniem się pod prysznicem. Jack Cottrell w książce "Chrzest w Nowym Testamencie" pisze: 
"Z pewnością uzasadnione jest, aby powiedzieć o zanurzeniu jako jedynej właściwej formie chrztu. Nawiązanie do chrztu jako pogrzebania z Chrystusem podkreśla tę tezę. Jednak koncepcja pogrzebania nie powinna być podkreślana w oderwaniu od aspektów śmierci i zmartwychwstania. Co więcej, śmierć i zmartwychwstanie z Chrystusem są głównymi elementami chrztu; pogrzebanie jest w pewnym sensie drugorzędne. Głównym punktem jest raczej pełne i nieprzerwane następstwo śmierci, pogrzebu i zmartwychwstania, wszystkie zawarte w akcie chrztu. Poza dyskusją jest, że zanurzenie jest jedyną poprawną formą chrztu, która obrazuje ten ciąg zdarzeń; żadna inna nie jest nawet zbliżona. Ten związek musi być zamierzony; Bóg wyznaczył do tego celu zanurzenie, ponieważ doskonale wizualizuje śmierć, pogrzeb i zmartwychwstanie - zarówno Chrystusa jak i nasze."

Ci, którzy szukają szczerze Prawdy – gdy ją poznają, gdy rodzą się na nowo - nie wytrzymują za długo w skostniałych systemach religijnych. Dlatego Odnowa w Duchu Św., czy Neokatechumenat, mogą być wstępem do prawdziwego naśladowania Jezusa. Ci ludzie szukają głębi, chcą służyć Bogu, pragną doświadczać Jego mocy. To piękne pragnienia, oby nie ocierały się o mistycyzm, który otwiera drzwi do okultyzmu. Nie spotkałem się z odwrotnym kierunkiem. Są co prawda pastorzy, którzy przeszli na katolicyzm (Ulf Ekman, Scott Hahn), ale ci nigdy nie byli biblijnie wierzący. Albo głosili wcześniej herezje, albo uprawiali zawód pastora – nie mający nic wspólnego z chrześcijaństwem w Duchu Św. Nie spotkałem żadnej rzeczowej książki nt. konwertytów z ewangelicznych kościołów.
Emocje i przeżycia dotyczące chrzcin małego dziecka mogą być identyczne, gdy chrzest przyjmuje dorosły. I rzeczywiście - uczucia towarzyszące mi z powodu chrztu pięciu dorosłych katechumenów następnego dnia – mogły być takie same jak uczucia rodziców chrzczonego dziecka. We wspólnocie neokatechumenalnej usłyszałem, że oto właśnie mamy małego chrześcijanina, że został zmazany grzech pierworodny, że w niebie jest wielka radość, że modlimy się za ochrzczonego.
Szczerość, radość , pokój, skromność, współczucie, wdzięczność, szlachetność, pojednanie, zaradność, miłość, uświęcenie, liturgia, powrót do starożytności, silne rodziny, pomoc biednym – te wszystkie piękne uczucia, przymioty, wartości występują również w wielu innych religiach. Jednak prawdziwe chrześcijaństwo to decyzja świadomie myślącej osoby o wstąpieniu na drogę naśladowania Jezusa, wiara w usprawiedliwienie z grzechów przez jednokrotną śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa (Zbawienie) i w życie wieczne z Nim. Tylko tyle – a jak bardzo różni się to od nauki Kościoła Rzymskiego. Formalne chrześcijaństwo jest często największym wrogiem czystej wiary (J.1,11).

Gdy religia przegra z wiarą, 
Pękną pręty krat.
Ty zamienisz szary popiół, 
W wielobarwny kwiat.
(PA2001)

Reasumując: Kościół Rzymskokatolicki ubrany w formę powrotu do starożytnych źródeł wczesnego, pierwotnego Kościoła jest tym samym Kościołem, który odszedł od praktyki Dziejów Apostolskich, a piękne pierwotne znaczenie katechumenatu nie ma nic wspólnego ze współczesnym neokatechumenatem; natomiast ludzie uczestniczący w tego typu spotkaniach, poszukujący głębi, chcący poznać osobiście Pana Jezusa, mają szansę przez Ducha Świętego na zupełnie Nowe Życie, zwracając się do Pisma Świętego we wszystkich kwestiach wiary i praktyki, znajdując sobie odpowiednią wspólnotę ewangelicznie wierzących chrześcijan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz